PLN - Polski złoty
CHF
4,53
piątek, 26 grudnia, 2025

Czy WIBOR upadnie w sądach w 2026 jak franki? Walka prawników, fakty i prawda o walce o niższe raty

Wskaźnik WIBOR poróżnił nie tylko klientów z bankami, ale wbił klin również w środowisko prawników, którzy toczą w mediach wojnę na argumenty. Podczas gdy jedni eksperci stają murem za kluczową stawką referencyjną w Polsce, inni wskazują na jej słabe punkty i otwarcie mówią o niewypełnianiu przez banki obowiązku informacyjnego, co może przyczynić się do upadku części hipotek w sądach. I choć bankowcy niestrudzenie powtarzają, że ich sposób działania był zgodny z prawem, bardzo intensywnie pracują nad wystandaryzowaniem jednolitego wzorca umowy kredytowej, który ustrzegłby ich w przyszłości przed materializacją ryzyka związanego z hipotekami złotowymi. Jednak czy opracowanie tego wzorca może uchronić banki przed kwestionowaniem umów, które już dziś są w obrocie prawnym?

Z tekstu dowiesz się:

  • Jakie są argumenty ekspertów prawnych za i przeciw ważności klauzul zmiennego oprocentowania w złotowych kredytach hipotecznych
  • Po co bankom jednolity wzór umowy kredytowej i czy może on pomóc wyeliminować ryzyko z już zawartych kontraktów
  • Kto, prócz samych banków i powiązanych z sektorem prawników, broni WIBORu jak niepodległości i oskarża część kancelarii prawnych o sterowanie popytem na pozwy.
  • Na czym polega hipokryzja bankowych prawników w krytykowaniu pełnomocników prawnych strony przeciwnej.

Prawnicy walczą w mediach o to, kto ma rację w sprawie WIBORu. Oto ich argumenty

Środowisko prawników wyspecjalizowanych w prawie cywilnym podzieliło się na dwa obozy: jedni uważają, że WIBOR to największy przekręt w historii polskiej gospodarki i próbują doprowadzić do wyeliminowania go z umów swoich klientów, podczas gdy drudzy stoją na stanowisku, że ten kluczowy wskaźnik referencyjny jest wyznaczany prawidłowo, transparentnie, a odwołujące się do niego umowy zostały zawarte przy zachowaniu należytej staranności, również w zakresie obowiązków informacyjnych.

Prawników, którzy patrzą z dużym sceptycyzmem na klauzule zmiennego oprocentowania, jest coraz więcej – jednym z pierwszych, otwarcie mówiących o tym, że z WIBORem jest coś nie tak, był mec. Radosław Górski, znany z prowadzenia kilku głośnych spraw frankowych przed TSUE. Szybko dołączyli kolejni – mec. Beata Strzyżowska (której udało się, na razie nieprawomocnie, podważyć umowę „wiborową” przed Sądem Okręgowym w Suwałkach), niezwykle aktywna medialnie mec. Karolina Pilawska, mec. Sebastian Frejowski (będący pełnomocnikiem prawnym kredytobiorcy w unijnym sporze o WIBOR, w którym wyrok zapadnie w lutym 2026 roku) czy mec. Jacek Sosnowski, którego kancelaria udostępniła złotówkowiczom wiboromat.com, bezpłatne narzędzie oparte o AI (które jest moderowane przez prawnika), służące do analizy umów złotowych pod kątem występowania w nich klauzul niedozwolonych oraz ma na swoim koncie pierwsze sukcesy w sporach wiborowych.

Żaden z tych prawników nie przesądza o tym, czy umowy kredytów mieszkaniowych oparte o WIBOR da się skutecznie podważyć w sądzie, czy nie. Renomowane kancelarie adwokackie, które wyrobiły sobie markę na sprawach frankowych, nie próbują przekonywać klientów, że WIBOR to „nowe franki”. Wskazują natomiast na wątpliwości, zarówno co do przejrzystości sposobu wyznaczania stawki referencyjnej, jak i co do metod informowania konsumentów o ryzyku wynikającym ze zmienności tej stawki. Inaczej widzą to jednak banki i pracujące dla nich kancelarie.

Przedstawiciel Forum Konsumentów atakuje kancelarie prawne i wzywa instytucje publiczne do zabrania głosu w kwestii WIBORu

Sektor bankowy stara się z całych sił, by konsumenci zaczęli kojarzyć oferty pomocy prawnej w sprawach klauzul zmiennego oprocentowania z czymś nieetycznym i ryzykownym. Bankowcy wmawiają polskiemu społeczeństwu, że kancelarie nie informują konsumenta o możliwości przegrania sprawy i wynikających z tego kosztach. I nie są w tym osamotnieni – negatywnie do działań kancelarii prawnych nastawiony jest również były zastępca Rzecznika Finansowego, Ziemowit Bagłajewski, który obecnie zasiada w zarządzie fundacji Forum Konsumentów.

We wrześniu br. Bagłajewski wziął udział w posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych, koncentrując się w swoim wystąpieniu na kwestii pozwów o WIBOR i rzekomym wprowadzaniu konsumentów w błąd co do możliwości podważania umów, w oparciu o argument abuzywności zawartych w nich klauzul. W imieniu fundacji zaapelował do organów władzy publicznej o zabranie w tej sprawie wspólnego głosu.

Jest nam niezwykle przykro, że fundacje, takie jak Forum Konsumentów i podobne, nie prezentowały tak zdecydowanego stanowiska w 2020 i 2021 roku, gdy banki, korzystając z otoczenia rekordowo niskich stóp procentowych, z pełną premedytacją masowo udzielały kredytów opartych o zmienne oprocentowanie, chociaż doskonale zdawały sobie sprawę, że stopy najprawdopodobniej wkrótce wzrosną, a wraz z nimi WIBOR. Dlaczego eksperci tacy jak Ziemowit Bagłajewski nie tłumaczyli wówczas Polakom, co się stanie z ich miesięczną ratą oraz łączną kwotą do spłaty? I dlaczego, bazując na swojej eksperckiej wiedzy, nie objaśnili konsumentom, że dużo bezpieczniejszą opcją jest hipoteka z czasowo stałym oprocentowaniem? Zastanawia nas ponadto, co stało na przeszkodzie zaapelowaniu do KNF o jak najszybsze nałożenie na banki obowiązku oferowania kredytów hipotecznych na czasowo stałej stopie. Gdyby Nadzór zareagował w porę, wiele tych ryzykownych umów nie trafiłoby do obrotu prawnego, a część kredytobiorców spłacałaby do dziś kredyty na czasowo stałej stopie, nie zaprzątając sobie głowy potencjalną abuzywnością klauzul opartych o WIBOR.

Znany bankowy prawnik polemizuje z kolegą po fachu w kwestii WIBORu

Prawnikiem, który zaciekle broni WIBORu (i powiązanych z nim klauzul) w mediach jest mec. Wojciech Wandzel, wyspecjalizowany w reprezentowaniu banków, między innymi w sporach frankowych. W I połowie grudnia mec. Wandzel opublikował na łamach Infor.pl tekst będący polemiką z opiniami prawnika strony przeciwnej, mec. Roberta Piskora, właśnie w tematyce WIBORu. Tekst stanowiący bodziec do polemiki, a opublikowany 7 grudnia br., zawierał informacje dotyczące potencjalnej wadliwości umów opartych o stawkę WIBOR, a temat został podjęty od strony obowiązków informacyjnych spoczywających na banku.

Co ważne, mec. Piskor poruszył w swoim tekście również kwestię rozporządzenia BMR, wyjaśniając przy tym, że nie wszystkie umowy podpisane po 2018 roku są wolne od bankowych uchybień. Podzielił umowy na te zawarte przed i po wejściu w życie rozporządzenia BMR, i wskazał, na czym mogą polegać wady tych produktów. Mec. Piskor wyjaśnił czytelnikom, że o ile w umowach sprzed BMR głównym problemem jest brak standardu i całkowite pominięcie informacji o ryzyku, o tyle po wprowadzeniu rozporządzenia punktem zaczepienia może być pozorny charakter przekazywanych informacji i brak przejrzystości przekazu.

Drodzy Czytelnicy, nie każdy bohater nosi pelerynę. Niektórzy noszą togę. Tekst mec. Piskora najprawdopodobniej przeszedłby bez większego echa (jako jeden z wielu podobnych), gdyby nie polemika zamieszczona 9 grudnia, również na Infor.pl, przez wspomnianego już wcześniej mec. Wojciecha Wandzla. To naprawdę niesamowite, jak obrońcy interesów sektora bankowego w sposób niezamierzony sabotują dążenia swoich mocodawców i, zamiast dbać o marginalizację tematyki klauzul zmiennego oprocentowania w mediach, bezwiednie przyczyniają się do ich nagłaśniania.

Najważniejsze tezy zawarto już w tytule tekstu, z którego możemy się dowiedzieć, że kredyty z WIBOR-em nie są wadliwe, masowego podważania umów nie będzie, podobnie jak eldorado dla kancelarii prawnych. Są to bardzo odważne słowa jak na prawnika, który powinien przecież trzymać się faktów. Te zaś są takie, że we wrześniu 2025 roku Rzeczniczka Generalna TSUE, Laila Medina, wydała opinię dla sprawy C-471/24, w której nie sprzeciwiła się badaniu klauzul zmiennego oprocentowania przez krajowe sądy pod kątem potencjalnej abuzywności.

Wyroku TSUE w sprawie C-471/24 jeszcze nie ma, a sądy już znajdują podstawy do eliminowania klauzul „wiborowych”

Unijny wyrok w sprawie klauzul zmiennego oprocentowania zapadnie 12 lutego 2026 roku i najprawdopodobniej nie będzie znacząco odbiegał od wrześniowej opinii RG. W takim przypadku wynikać z niego będzie, że sam WIBOR, jako wskaźnik referencyjny, nie podlega kontroli sądów, ale powiązane z nim klauzule – jak najbardziej. Oczywiście pod warunkiem, że kwestionowany warunek nie spełnia wymogu przejrzystości, czyli nie został sformułowany prostym, zrozumiałym językiem. Zgodnie z opinią Rzeczniczki Generalnej, celem spełnienia tego wymogu, bank ma obowiązek zaznajomić konsumenta w sposób wystarczająco precyzyjny i dokładny z nazwą wskaźnika referencyjnego, nazwą administratora tegoż wskaźnika, jak również z konsekwencjami stosowania wskaźnika. W efekcie kredytobiorca powinien zyskać możliwość oszacowania całkowitego kosztu kredytu.

Informacje mogą być podane bezpośrednio lub pośrednio, co banki wzięły za dobrą monetę, gdyż liczą, że samo odesłanie klienta, nierzadko drobnym drukiem, do strony X czy Y załatwi sprawę. Czy samo słowo „pośrednio” zapewni im bezkarność przed krajowymi sądami, to się oczywiście okaże – już teraz, przed wyrokiem TSUE w sprawie C-471/24, niektórzy sędziowie sądów I instancji mają na tyle poważne wątpliwości co do praktyk informacyjnych banków, jak i samego WIBORu, że w pojedynczych przypadkach usuwają tę stawkę z umów lub wręcz eliminują całe umowy z obrotu prawnego. Zaczęło się od Sądu Okręgowego w Suwałkach, ale na nim się nie skończyło: podobne prokonsumenckie orzeczenia zapadały już między innymi w sądach w Olsztynie, Jeleniej Górze, Bielsku-Białej, jak również w Grodzisku Mazowieckim.

Prawnicy sektora bankowego w swoim przekazie kierowanym do polskiego społeczeństwa bagatelizują oczywiście znaczenie tych wyroków i koncentrują się na dotychczasowych statystykach, które są dla nich pomyślne. Tą drogą podąża oczywiście także mec. Wandzel, który liczbę ponad 2000 toczących się spraw o WIBOR określa mianem niewielkiej, zwłaszcza w zestawieniu ze sporami o hipoteki frankowe.

W tym miejscu wypadałoby podkreślić, że spór o franki trwa już kilkanaście lat, a w odniesieniu do klauzul przeliczeniowych zapadło w międzyczasie kilkanaście wyroków TSUE, Sąd Najwyższy podjął też uchwałę, w której odpowiedział na pytania zadane przez Pierwszą Prezes. Tymczasem pierwsze pozwy o WIBOR skierowano do sądów na początku 2022 roku, zaś problematyką klauzul zmiennego oprocentowania nie zdążył się zająć ani Trybunał Sprawiedliwości UE, ani Sąd Najwyższy. Porównywanie tych dwóch kategorii spraw to mniej więcej tak, jakby porównywać wyniki sportowe dziecka i osoby dorosłej w sile wieku.

Kancelarie „wiborowe” nie informują klientów o ryzyku?

Mec. Wandzel informuje w swoim tekście, że sądy wydały już ponad 130 prawomocnych wyroków odnoszących się do spraw o kredyty złotowe oparte o WIBOR, w których kredytobiorcy przegrali i ponieśli związane z tym koszty sądowe. Następnie pada następujące zdanie:

Tu skądinąd powstaje retoryczne pytanie, czy pełnomocnicy zachęcający do wytoczenia tych powództw poinformowali swoich klientów o ryzyku znacznych kosztów obciążających stronę przegrywającą proces. ”

Nie bardzo rozumiemy, dlaczego mec. Wandzel uważa, że pytanie to ma charakter retoryczny. Sugeruje przez to, że odpowiedź na nie jest oczywista, a ponieważ z dalszej części polemiki wynika, że autor ma nie najlepsze zdanie o kancelariach prawnych reprezentujących konsumentów w sprawach o WIBOR (wszak nazywa je „animatorami rynku WIBOR-owego”), należy chyba uznać, że oskarża w ten mało subtelny sposób swoich kolegów po fachu o niewypełnianie obowiązku informacyjnego wobec klienta. Byłoby miło, gdyby poważny, jak nam się zdaje, prawnik, przedłożył jakieś argumenty na poparcie tej tezy, zamiast tego dostajemy jednak więcej insynuacji pod adresem pełnomocników strony konsumenckiej, którzy, wg mecenasa Wandzla, traktują swoich klientów jak instrument do osiągania zysków.

O to samo moglibyśmy posądzić prawników strony przeciwnej, instrumentalnie traktujących banki, które poszły za radą reprezentujących je kancelarii i zrezygnowały z podnoszenia zarzutu potrącenia w sprawach inicjowanych przez frankowiczów. Dziś banki w większości przegapiły ustawowy termin na skorzystanie z tego środka i w związku z tym narażone są na widmo przedawnienia części roszczeń o zwrot kapitału.

Kancelarie wyspecjalizowane w obsłudze banków zbiły na tej taktyce krocie, gdyż reprezentowały swoich mocodawców nie tylko w sprawach z powództwa kredytobiorców o nieważność i/lub zapłatę, ale również w sprawach inicjowanych przez same banki, w których roszczeniem był zwrot kapitału i wynagrodzenie za korzystanie z tegoż kapitału.

Po wyroku w sprawie C-520/21, gdy stało się jasne, że żadnego wynagrodzenia dla banków nie będzie, prawnicy przedstawili tym podmiotom opinię, według której istnieją podstawy do występowania o waloryzację kapitału kredytu, co, jak wiemy, również okazało się błędnym kierunkiem. Dzięki przebiegłości prawników banki straciły miliardy złotych na przegrywanych procesach – dziś ci prawnicy mają czelność oskarżać kancelarie reprezentujące konsumentów o celowe przeciąganie sporów frankowych, rzekomo niezasadną krytykę specustawy frankowej, a teraz również o działanie na szkodę konsumentów w sprawach o WIBOR. Doprawdy, trudno o większą hipokryzję.

WIBOR w hipotekach złotowych tak samo niepodważalny jak kredytowanie kosztów kredytu w pożyczkach gotówkowych?

Polemika mec. Wandzla została napisana w taki sposób, by laik uznał ją za rzeczową, racjonalną i, co najważniejsze, wiarygodną. Mecenas sprawnie żongluje faktami i umieszcza pomiędzy nimi półprawdy lub informacje niemające potwierdzenia w rzeczywistości. Z przekazanych przez niego opinii możemy się między innymi dowiedzieć, że nieudzielenie przez bank wymaganych informacji nie oznacza automatycznie abuzywności samej klauzuli – i to jest oczywiście prawda, podobnie jak prawdą jest to, że sam WIBOR nie podlega ocenie sądów pod kątem abuzywności. Nieprawdziwe są natomiast informacje dotyczące tego, że kwestia WIBORu została definitywnie przesądzona, pozbawione podstaw są również oskarżenia formułowane pod adresem kancelarii prawnych, które przy okazji spraw frankowych udowodniły już bankom, że nie rzucają słów na wiatr i są w stanie przekonać TSUE (i krajowe sądy) do swojej argumentacji.

Mec. Wandzel prezentuje stanowisko, według którego banki spełniały obowiązki informacyjne wynikające z ustawy o kredycie konsumenckim oraz ustawy o kredycie hipotecznym, jak również dostosowywały swoje procedury do wymogów regulacyjnych. Pewność, z jaką mecenas mówi o należytej staranności banków w kontekście całego sektora, wydaje nam się zastanawiająca. Wszak na przestrzeni lat na rynku działało (i nadal działa) wiele podmiotów oferujących kredyty hipoteczne oparte o duet marża plus WIBOR, które różniły się pomiędzy sobą procedurami, jak i konstrukcjami stosowanymi w umowach z klientami. Jak zatem mec. Wandzel może, bez wglądu w każdy wzorzec umowny i bez znajomości procedur informacyjnych przeprowadzonych przy zawieraniu każdej takiej umowy, brać w obronę cały sektor i upewniać opinię publiczną w tym, że pozwy przeciwko bankom nie mają podstaw?

W tym miejscu pragniemy przywołać wątek sankcji kredytu darmowego, czyli kolejnego frontu walk na linii konsument-bank. Narracja banków w tej kwestii jest prosta: kredytobiorcy domagają się darmowych kredytów z powodu źle postawionych w umowie przecinków. Gdy prawnicy kredytobiorców przypominają, że nie chodzi wcale o niechlujną interpunkcję, a o poważny zarzut, jakim jest kredytowanie kosztów kredytu i pobieranie z tego tytułu odsetek, banki zasłaniają się ustawą o kredycie konsumenckim i twierdzą, że wszystko robiły zgodnie z prawem, które, według nich, nie zakazuje takiej praktyki.

Tymczasem negatywnie o kredytowaniu kosztów kredytu wypowiada się Rzecznik Finansowy, który 1 grudnia 2025 roku opublikował ogólny pogląd dotyczący sankcji kredytu darmowego. Jak się okazuje, Rzecznik Finansowy ma zupełnie odmienną opinię w kwestii pobierania odsetek od kosztów kredytu, którą pozwolimy sobie krótko zacytować:

W ocenie Rzecznika praktyka kredytodawców naliczania oprocentowania od kredytowanych kosztów kredytu nie znajduje podstaw w obowiązujących przepisach. ”

W związku z tym warto zadać pytanie: skoro banki myliły się w sprawie naliczania odsetek od kredytowanych kosztów kredytu, czy mogą się mylić również w kwestii obowiązków informacyjnych dotyczących WIBORu? W tym przypadku naprawdę uważamy, że pytanie jest retoryczne.

Kredytobiorcy nie mają po co iść do sądów, ale banki mają już plan B, na okoliczność, gdyby jednak poszli

I jeszcze jedna kwestia: skoro WIBORu w umowach zakwestionować się nie da, podobnie jak nie sposób podważyć poprawność bankowych procedur w odniesieniu do obowiązków informacyjnych, to dlaczego sektor usilnie od blisko dwóch lat pracuje nad wystandaryzowaniem jednolitego wzorca umownego? Przecież dotychczasowe umowy, podobno, są całkiem w porządku. A skoro tak, to dlaczego banki nie chcą kontynuować udzielania kredytów w oparciu o dotychczasowe procedury? Czy przypadkiem nie jest tak, że banki realnie boją się powtórki ze sporu frankowego i chcą zapobiec masowemu kwestionowaniu hipotek złotowych, bo wiedzą, że części argumentów strony konsumenckiej po prostu nie da się odeprzeć?

Oczywiście sektor ma wyjaśnienie dla swoich działań – rzekomo chodzi o opracowanie akceptowalnego dla kluczowych instytucji standardu, dokumentu zrozumiałego dla klienta, sformułowanego prostym językiem, w dodatku stworzonego we współpracy z instytucjami publicznymi, w tym KNF, UOKiK czy RF. Oczywiście żadna z tych instytucji nie da bankom gwarancji co do braku ryzyka takiego wzorca. Sam wzorzec nie będzie też miał charakteru obligatoryjnego – to banki będą decydować o jego wdrożeniu. Czy aby na pewno chodzi o poprawę jakości obsługi klienta w odniesieniu do umów zawieranych w przyszłości? A może banki mają jeszcze „misję poboczną” i za pomocą wzorca chcą wyeliminować ryzyko z już zawartych umów?

Tu powstaje pytanie, jak mogłyby się za to zabrać. Najprostszym sposobem wydaje się zaproponowanie kredytobiorcom refinansowania, opartego o nowy wzorzec umowny, zaaprobowany przez KNF i UOKiK, napisany prostym językiem i wolny od abuzywności. Potrafimy sobie wyobrazić scenariusz, w którym taka umowa zawiera zapisy o zrzeczeniu się przez konsumenta roszczeń z tytułu refinansowanej umowy – tak aby klient za kilka lat, po wyklarowaniu się linii orzeczniczej w kwestii WIBORu, nie przypomniał sobie, że był stroną potencjalnie wadliwej umowy. I by nie poszedł z tym do sądu.

PODSUMOWANIE:

W chwili obecnej nie chcemy przesądzać o tym, czy klauzulę zmiennego oprocentowania da się prawomocnie wyeliminować z umowy, czy nie. Nie chcemy też jednoznacznie wskazywać na to, kto ma rację w tym sporze. Jedynie chcielibyśmy zaakcentować, że sposób, w jaki banki (i ich prawnicy) próbują walczyć ze swoimi przeciwnikami procesowymi, nie jest ani etyczny, ani uczciwy. Nie jest to już walka na racjonalne, pozbawione emocji argumenty: mamy do czynienia z brudną naparzanką, z insynuacjami i próbami manipulacji, zupełnie niewpisującymi się w powagę zawodu adwokata.

Szczerze wątpimy, by renomowani prawnicy, którzy zbudowali swoją karierę na reprezentowaniu w sądach strony bankowej, reagowali tak nerwowo na próby podważania klauzul zmiennego oprocentowania, gdyby szanse kredytobiorców w tych procesach były bliskie zeru. Zupełnie nie trafia do nas fałszywa troska bankowych prawników o dobro konsumenta i o koszty finansowe, które poniesie on w związku z przegraną w sądzie. Ci sami prawnicy nie mają żadnej litości dla frankowiczów, którzy są nękani pozwami typu SLAPP i narażani na stres oraz dodatkowe koszty, możliwe przecież do uniknięcia, gdyby tylko banki zechciały stosować w sporach z konsumentami zarzut potrącenia.

W naszej ocenie banki są przerażone wizją kolejnych pozwów „o WIBOR”, bo wiedzą, że prawnicy nie koncentrują się już na samej wadliwości stawki, a na obowiązkach informacyjnych, które, powiedzmy to sobie szczerze, nie zawsze były spełniane w sposób prawidłowy. I choć masowego upadku hipotek złotowych raczej nie będzie, to jest mało prawdopodobne, by banki zdołały przejść przez ten spór bez konieczności utworzenia rezerw, bez prawomocnych przegranych i bez utraty społecznego zaufania.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl to portal informacyjny poświęcony tematyce rynku kredytowego oraz sporów konsumentów z bankami. Redakcja serwisu od 2014 roku śledzi rozwój orzecznictwa sądowego, zmiany w przepisach prawa oraz zjawiska wpływające na sytuację kredytobiorców w Polsce. Doświadczenia zebrane przy tworzeniu materiałów publikowanych wcześniej w mediach i portalach internetowych stały się podstawą do uruchomienia w 2020 roku serwisu FrankNews.pl — miejsca, w którym informacje dotyczące tej tematyki są gromadzone i prezentowane w formie bieżących wiadomości oraz analiz. Materiały publikowane na FrankNews.pl nie stanowią porady prawnej ani finansowej. Treści odzwierciedlają stanowisko ich autorów i służą przedstawieniu faktów, orzeczeń oraz kontekstu opisywanych wydarzeń. Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze