PLN - Polski złoty
CHF
4,56
niedziela, 28 września, 2025

Kampania medialna: Celebryci zaangażowani w reklamy banków aby Polacy nie dowiedzieli się, że mogą mieć mniejsze raty?

Co mają ze sobą wspólnego banki i influencerzy? Z pewnością jedni i drudzy lubią łatwe, szybkie pieniądze. I to właśnie miłość do pieniędzy doprowadziła do połączenia sił tych dwóch z pozoru skrajnie różnych środowisk, a celem tej egzotycznej unii jest przekonanie społeczeństwa, że wskaźnik WIBOR jest ważny i niemożliwy do zakwestionowania w sądzie. Warto się zastanowić, dlaczego banki są gotowe inwestować niemałe pieniądze w kampanię społeczną z udziałem twórców cyfrowych, skoro konsumenci nie mają podobno czego szukać w sądach. Czyżby obawiały się, że wyrok TSUE w sprawie C-471/24 okaże się dla nich jeszcze mniej korzystny niż wydana 11 września opinia Rzecznika Generalnego? A może rzeczywistych przyczyn desperackich ruchów sektora należy szukać w pytaniach prejudycjalnych, które trafiły do TSUE w ostatnich miesiącach?

Z tekstu dowiesz się:

  • W jaki sposób banki chcą Cię przekonać do pogodzenia się z warunkami kredytu hipotecznego na zmiennej stopie procentowej
  • Dlaczego sektor odczuwa potrzebę edukowania kredytobiorców w zakresie WIBORu, mimo rzekomej niepodważalności tej stawki
  • Jakie mogą być potencjalne konsekwencje wyroku TSUE w sprawie C-471/24 i kolejnych, których wydanie jest kwestią najbliższych kilkunastu miesięcy.

Sprawa dla influencera, czyli jak banki uwierzyły w zasięgi YouTube i Instagrama

Od blisko dwóch tygodni bankowcy przekonują w mediach, że opinia Rzeczniczki Generalnej w sprawie WIBORu jest korzystna dla sektora i oznacza, że roszczenia kredytobiorców, kierowane pod adresem klauzul zmiennego oprocentowania, są w przeważającej większości pozbawione podstaw. Forsowany w przestrzeni medialnej przekaz wyraźnie kłóci się z działaniami, które podejmuje sektor, ze Związkiem Banków Polskich na czele.

Logika podpowiada, że skoro WIBOR jest bezpieczny, to dalsze, kosztowne działania marketingowe, ukierunkowane na obronę wskaźnika referencyjnego i powiązanych z nim klauzul, są zbędne. Tymczasem ZBP, stojący za stroną bankiwpolsce.pl, zaprasza do współpracy popularnych influencerów i twórców cyfrowych, i za ich pomocą szerzy swoją narrację na platformach społecznościowych, takich jak YouTube i Instagram. Efekty tej niecodziennej kampanii można podziwiać na wspomnianej stronie, administrowanej przez Związek Banków Polskich.

Powstaje pytanie, po co bankowcom tego rodzaju współpraca i jakie cele realizuje sektor poprzez treści umieszczane na wspomnianych platformach. Naszym zdaniem świadczy to przede wszystkim o tym, że banki zorientowały się, iż dotychczasowe kampanie, realizowane przy wsparciu środowiska dziennikarskiego i powiązanych z sektorem prawników, mają niską skuteczność. Przemawia za tym wciąż rosnąca liczba pozwów o WIBOR i klauzule zmiennego oprocentowania.

Do sądów wpływa miesięcznie kilkadziesiąt nowych pozwów o WIBOR. Dlaczego złotówkowicze zakładają kolejne sprawy, skoro orzecznictwo im nie sprzyja?

Wzrost liczby powództw przeciwko klauzulom „wiborowym” (w czerwcu br. w sądach toczyło się ok. 1,9 tys. takich spraw, miesięcznie przybywa ok. 80 nowych) jest o tyle ciekawy, że orzecznictwo w sprawach kredytów złotowych, przynajmniej na razie, jest w przeważającej większości niekorzystne dla konsumentów. Krótko mówiąc, blisko 100 proc. prawomocnych wyroków wydanych przez sądy w odniesieniu do klauzul zmiennego oprocentowania i wskaźnika WIBOR, to zwycięstwa pozywanych banków (o pozostałym promilu spraw przegrywanych przez banki piszemy nieco więcej w dalszej części tekstu). Dlaczego więc kredytobiorcy nie dają bankom spokoju i składają w sądach kolejne roszczenia?

To bardzo proste: ponieważ wiedzą, jak wyglądała droga frankowiczów do wolności od abuzywnych kredytów. Przed pierwszymi wyrokami TSUE mało kto marzył o pełnym unieważnieniu frankowej umowy. Kredytobiorcy liczyli na tzw. odfrankowienia, co doskonale pokazują roszczenia sformułowane w pozwach zbiorowych z tamtego okresu. A dziś? Kredytobiorcy frankowi składają apelacje od… własnych wygranych, jeśli tylko sąd okroi należne im odsetki ustawowe za opóźnienie.

Złotówkowicze, obserwując to, co obecnie dzieje się u posiadaczy kredytów pseudowalutowych, liczą na powtórkę tego scenariusza w swoich własnych sprawach. Wiedzą, że nie mają co liczyć na wsparcie rządzących – ci dążą do tego, by WIBOR utrzymał status wskaźnika „teflonowego”, odpornego na wszelkie zabrudzenia. Ich jedynymi sprzymierzeńcami są… unijni sędziowie i wyspecjalizowani prawnicy, zajmujący się sprawami przeciwko bankom.

Aby jednak TSUE wziął pod lupę kolejne zagadnienia związane z WIBORem i obowiązkami informacyjnymi, do krajowych sądów muszą spływać kolejne pozwy. Trybunał nie zajmuje się bowiem zagadnieniami hipotetycznymi i nie odpowiada na pytania z kategorii „co by było, gdyby”. Zajmuje się realnymi problemami prawnymi, z którymi mierzy się sąd państwa członkowskiego. Im więcej pozwów przeciwko bankom spływa do krajowych sądów, tym większe są szanse na kolejne pytania prejudycjalne zadane Trybunałowi. A im więcej pytań trafia do Luksemburga, tym wyższe jest prawdopodobieństwo wystąpienia niebezpiecznego dla banków precedensu: wyroku, który powie wprost, że któraś praktyka banku, powszechna w przypadku hipotek złotowych, jest nieuczciwa.

Im więcej czytamy opracowań eksperckich poświęconych sprawie C-471/24 i możliwym skutkom przyszłego wyroku, tym nabieramy większej pewności co do tego, że nie przyniesie on złotówkowiczom rewolucji na miarę tej, którą frankowiczom zapewnił wyrok z 3 października 2019 roku. Większą nadzieję należy pokładać w tegorocznych pytaniach, które wysłały do Luksemburga sądy warszawski i krakowski.

Szczególnie obiecująco prezentują się pytania Sądu Okręgowego w Krakowie, który zwrócił uwagę na brak obecności w polskim prawie regulacji dotyczących maksymalnego poziomu oprocentowania, niezmiennego dla całego okresu obowiązywania umowy kredytowej. Postanowienie o skierowaniu pytania do TSUE wydano 28 lipca 2025 roku, a zatem wyroku należy się spodziewać w perspektywie najbliższych kilkunastu miesięcy.

Jest niemal pewne, że w międzyczasie do Trybunału trafią kolejne pytania od polskich sędziów, poruszające newralgiczne zagadnienia związane z hipotekami złotowymi. My bardzo liczymy na to, że któryś sąd odważy się zapytać o zgodność z dyrektywą 93/13 praktyki polegającej na wprowadzaniu przez przedsiębiorcę do umowy zawieranej z konsumentem tzw. klauzuli minimalnego oprocentowania, chroniącej tego przedsiębiorcę przed spadkiem zarobku na odsetkach w przypadku radykalnej obniżki stopy referencyjnej. Szczególnie interesuje nas, jaki, według TSUE, powinien być skutek uznania takiej klauzuli za nieuczciwą.

TSUE jeszcze nie wydał wyroku w sprawie WIBORu, a niektórzy sędziowie już mają wątpliwości co do przejrzystości praktyk banków

Oficjalnie sektor bankowy podchodzi do roszczeń złotówkowiczów z dużym dystansem, zasłaniając się rozporządzeniem BMR, korzystnym dla niego stanowiskiem strony rządowej i statystyką prawomocnych wygranych. Nieoficjalnie wiadomo, że wśród bankowców zapanowała ogromna niepewność co do przyszłości blisko 2,5 mln umów. W naszym przekonaniu logika przedstawicieli tego środowiska jest w gruncie rzeczy dość prosta: trzeba zrobić wszystko, by stłumić nadzieje klientów na eliminację klauzul zmiennego oprocentowania z umów hipotecznych.

Ryzyko związane z kierowaniem przez krajowe sądy kolejnych pytań do TSUE jest zbyt wysokie, by mogło zostać zignorowane. Tym bardziej że niektórzy krajowi sędziowie już teraz mają poważne wątpliwości co do tego, czy banki prawidłowo realizowały swoje obowiązki informacyjne dotyczące zmiennego oprocentowania, czego wyrazem są pierwsze prokonsumenckie wyroki. Do co najmniej dwóch takich przypadków doszło w Sądzie Okręgowym w Suwałkach. Wiadomo też o sprawach z Grodziska Mazowieckiego i Warszawy, które zakończyły się przegraną banku. Każdy taki przypadek jest szeroko opisywany przez media, dzięki czemu konsumenci upewniają się w jednym: banki nie mówią społeczeństwu prawdy ani o WIBORze, ani o powiązanych z nim klauzulach.

I właśnie dlatego banki próbują uwiarygodnić swoje tezy poprzez odpłatną współpracę z twórcami cyfrowymi, w teorii cieszącymi się zaufaniem swoich odbiorców.

Chcesz poznać prawdę o WIBORze? Uważaj na nieoznaczoną propagandę w social mediach

W tym miejscu chcemy podkreślić, że startująca właśnie akcja promocyjna portalu bankiwpolsce.pl nie musi być pierwszą podejmowaną przez sektor próbą „podbicia” popularnych platform społecznościowych. Od wielu miesięcy obserwujemy wzmożoną aktywność youtuberów, influencerów, na co dzień skoncentrowanych na tematyce finansów, oszczędzania, ekonomii, którzy poruszają w swoich materiałach problematykę pozwów o WIBOR, wskazując na rzekomy brak szans na doprowadzenie takich spraw do prokonsumenckiego finału.

Niepokojące jest to, że wspomniane materiały zwykle nie są oznaczone jako sponsorowane. Istnieje oczywiście szansa, że nie są one efektem płatnej współpracy tych twórców z bankami czy samym ZBP. Zastanawiające jest jednak to, że ci twórcy posługują się w publikowanych materiałach niezwykle podobnymi argumentami, co sami bankowcy.

Nie przedstawiają przy tym argumentów strony przeciwnej i, co równie ciekawe, krytykują działalność kancelarii prowadzących sprawy przeciwko bankom, zarzucając im brak etyki i… błędne informowanie konsumenta o ryzyku. Nie wyjaśniają przy tym, że agresywny marketing i manipulacje są charakterystyczne dla kancelarii odszkodowawczych, działających jako spółki kapitałowe, a nie dla adwokatów i radców prawnych, którzy zdobyli ogólnopolską rozpoznawalność dzięki sprawom frankowym.

Tymi argumentami posługują się bankowcy w kwestii WIBORu. Słyszysz je z ust ulubionego youtubera? Zachowaj czujność

Obecnie sponsorowany przekaz ZBP, powielany przez twórców internetowych, jest dość toporny i pozbawiony głębszej argumentacji. Ponieważ materiały są krótkie, influencerzy posługują się w nich hasłami, typu „WIBOR jest ok”, kolportują też nieprawdziwą informację o rzekomym potwierdzeniu przez Rzecznika Generalnego TSUE prawidłowości sposobu wyznaczania stawki. Podobny przekaz niosą oficjalne komunikaty przedstawicieli Związku Banków Polskich – prezesa Tadeusza Białka oraz Katarzyny Urbańskiej, którzy zwiększyli swoją medialną aktywność po opinii RG. Przypuszczamy, że w niedługim czasie ZBP zainwestuje w nieco dłuższe formy sponsorowane, pozwalające na zastosowanie wobec opinii publicznej bardziej wyrafinowanych środków perswazji.

Jeśli tak się stanie, to w kolejnych materiałach sponsorowanych twórcy internetowi zaczną powielać to, co możemy już teraz przeczytać w wywiadach udzielonych przez bankowców po opinii Laili Mediny. Jaki będzie więc dominujący przekaz? Bazując na dotychczasowych wypowiedziach Białka i Urbańskiej, wyobrażamy go sobie w następujący sposób:

  • Nie da się podważyć WIBORu w umowie kredytowej, bez względu na to, czy została podpisana przed czy po wejściu w życie rozporządzenia BMR. Wcześniejsze umowy były zawierane z zachowaniem obowiązków informacyjnych wynikających z aktualnych wówczas przepisów prawnych
  • To nie banki ustalają WIBOR, tylko administrator, będący spółką kontrolowaną przez Skarb Państwa, niepowiązaną bezpośrednio z sektorem. Wysokość oprocentowania kredytów hipotecznych jest związana z poziomem stóp procentowych, ustalanym przez NBP
  • Banki nie przegrały prawomocnie ani jednej sprawy o WIBOR (tak swoją drogą, to sektor powinien przestać używać tego argumentu, gdyż jest daleki od prawdy – w tym roku w Sądzie Okręgowym w Warszawie zapadł prawomocny wyrok w sprawie XXIII Ga 763/24, unieważniający umowę pożyczki leasingowej opartej o ten wskaźnik)
  • Wg Rzecznika Generalnego TSUE bank nie musi informować szczegółowo konsumenta o metodzie wyznaczania stawki WIBOR. Obowiązkowe jest podanie informacji o nazwie wskaźnika, jego administratorze i skutkach finansowych zastosowania wskaźnika, a z tego banki wywiązują się bez zastrzeżeń (tu chcemy zwrócić uwagę naszych czytelników na to, że Radosław Górski, radca prawny wyspecjalizowany w sprawach przeciwko bankom, zasugerował ostatnio publicznie, że w setkach przeanalizowanych przez jego kancelarię umów kredytowych obowiązki te nie były realizowane w sposób wystarczający, by uznać je za prawidłowo wypełnione)
  • Sam brak przejrzystości klauzuli zmiennego oprocentowania nie oznacza automatycznego uznania jej za nieuczciwą – sąd musi jeszcze ocenić, czy w wyniku wprowadzenia tej klauzuli doszło do znaczącej nierównowagi stron, ze szkodą dla konsumenta. W ocenie banków stosowane przez nich oprocentowanie miało charakter rynkowy, a więc nie może być mowy o pokrzywdzeniu kredytobiorcy.

Problem polega na tym, że bez szczegółowego researchu tezy wygłaszane przez środowisko bankowe mogą brzmieć… sensownie, zwłaszcza w połączeniu z dominującym orzecznictwem. I na to właśnie liczy sektor. Że zrezygnujesz, Drogi Czytelniku, z powiedzenia „sprawdzam” i zapoznania się z argumentami strony przeciwnej. Że odpuścisz jakiekolwiek roszczenia, licząc, że oprocentowanie Twojego kredytu wkrótce spadnie, a wraz z nim zmaleje rata. I że będziesz patrzył z niechęcią na każdego, kto zdecyduje się pójść ze swoją umową do sądu w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania.

Złotówkowicze są na początku drogi, którą przeszli już kredytobiorcy frankowi. Jak zmieni się rynek finansowy pod wpływem ich roszczeń?

Gdyby frankowicze zaufali opiniom wygłaszanym przez ekspertów powiązanych z sektorem, wyrok TSUE w sprawie C-260/18 nie skończyłby się lawiną powództw o nieważność, a wówczas… do Trybunału nie trafiłyby kolejne sprawy, np. dotyczące prawa banku do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Prokonsumencka linia orzecznicza dla tych spraw nigdy by się nie ukształtowała, a banki nie musiałyby oferować kredytobiorcom ugód, na które przecież jeszcze kilka lat wcześniej nie miały najmniejszej ochoty.

Dziś mało kto wierzy w scenariusz, w którym banki zaczynają proponować ugody złotówkowiczom. Ale spokojnie – ten konflikt dopiero się rozkręca. Odważnym ludziom, którzy dziś, wobec niepewnego orzecznictwa, ryzykują swoje pieniądze i idą na sądową batalię z bankiem, należą się słowa uznania. Walczą nie tylko w imieniu swoim i swoich rodzin, ale w interesie innych kredytobiorców złotowych, obawiających się podjęcia podobnego wyzwania. Niewykluczone, że dzięki ich trudowi rynek finansowy w Polsce przejdzie w następnych latach gruntowne zmiany, a długoterminowe umowy obarczające konsumenta niczym nieograniczonym ryzykiem zmiennego oprocentowania staną się reliktem przeszłości.

PODSUMOWANIE:

Współpraca sektora bankowego z twórcami cyfrowymi i influencerami, której celem jest przekonanie opinii publicznej do legalności WIBORu, to wyraz bezsilności i lęku. Bankowcy wiedzą, że zaniedbali obowiązki informacyjne w tysiącach, być może nawet w milionach umów, i nie są w stanie naprawić tych błędów. Doskonale rozumieją, że opinia Rzecznika Generalnego dopuszczająca możliwość poddawania kontroli warunków umownych dotyczących zmiennego oprocentowania jest dla nich niekorzystna – dlatego w swoich komentarzach koncentrują się na tym, co Laila Medina miała do powiedzenia na temat kwestionowania WIBORu i bagatelizują znaczenie tej części opinii, która dotyczyła obowiązków informacyjnych.

Ponieważ banki nie chcą oferować złotówkowiczom ugód i rozstawać się ze swoimi horrendalnymi zyskami, wybierają alternatywną ścieżkę obrony przed zmianą w orzecznictwie. Stawiają na ścisłą współpracę ze stroną rządową, która jest w równym stopniu zainteresowana utrzymaniem nienagannego wizerunku WIBORu, co sektor bankowy. Ponadto próbują zdominować swoim przekazem debatę publiczną na temat klauzul zmiennego oprocentowania. I, jak pokazuje najnowsza kampania ZBP, nie ograniczają się w tym do „poważnych” kanałów komunikacji ze społeczeństwem, jakimi są branżowe media.

Co będzie następne? Banki zaczną sponsorować gale MMA, promując hasło „WIBOR jest ok”? A może wypuszczą mobilną grę, w której fabuła koncentrować się będzie wokół terminowej spłaty kredytu? Choć bankowość nieszczególnie kojarzy się z kreatywnością (być może niesłusznie, biorąc pod uwagę praktyki sektora wobec konsumentów), my wierzymy w ułańską fantazję przedstawicieli krajowej finansjery i jesteśmy przekonani, że niejednym nas jeszcze zaskoczą.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze