Miniony czwartek może się okazać przełomowym dniem dla rynku kancelarii prawnych wyspecjalizowanych w kwestionowaniu umów kredytowych. To właśnie 11 września Rzeczniczka Generalna TSUE odniosła się do trzech pytań prejudycjalnych zadanych przez Sąd Okręgowy w Częstochowie, a zarejestrowanych pod sygnaturą C-471/24. Dla kredytobiorców najważniejszą informacją jest to, że Rzeczniczka dopuściła możliwość poddawania klauzul zmiennego oprocentowania powiązanych z WIBORem kontroli polskich sądów. I choć opinia nie jest tożsama z wydaniem wyroku, należy się spodziewać, że posłuży wielu firmom naśladującym kancelarie prawne do pozyskiwania nowych klientów, zorientowanych na podważenie klauzuli powiązanej ze stawką lub wręcz na unieważnienie całej umowy. Złotówkowicze zainteresowani sądzeniem się z bankiem muszą być wyjątkowo czujni. Wybór złej kancelarii może nieść za sobą dotkliwe konsekwencje, i to niezależnie od wyniku sprawy.
Z tekstu dowiesz się:
- Dlaczego opinia Rzecznika Generalnego TSUE w sprawie C-471/24 daje pseudokancelariom ogromne pole do manipulacji
- Jak wśród gąszczu ofert obsługi prawnej znaleźć tę najlepszą, dającą największe szanse na sądową wygraną z bankiem
- Dlaczego oferty poprowadzenia sprawy o kredyt złotowy z opłatą wstępną na poziomie od kilkuset złotych do kilku tysięcy należy omijać szerokim łukiem
- Jak nadchodzący wyrok TSUE w sprawie C-471/24 zmieni rynek usług prawnych i czy Ministerstwo Sprawiedliwości może ochronić konsumentów przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi.
Opinia Rzeczniczki Generalnej TSUE w sprawie WIBORu nie jest prezentem ani dla banków, ani dla konsumentów. Ale dla pseudokancelarii – jak najbardziej
Przed kilkoma dniami Rzeczniczka Generalna TSUE, Laila Medina, zaprezentowała swoją opinię w polskiej sprawie C-471/24, poruszającej aż trzy ważne zagadnienia. Po pierwsze, czy klauzule zmiennego oprocentowania odnoszące się do wskaźnika WIBOR, mogą być – w świetle unijnej dyrektywy 93/13 – przedmiotem kontroli krajowych sądów (tego dotyczyły pierwsze dwa pytania). Po drugie, czy samo niedopełnienie przez bank obowiązku informacyjnego wobec konsumenta w odniesieniu do ryzyka zmiennej stopy procentowej może prowadzić do naruszenia równowagi kontraktowej stron umowy. Wreszcie po trzecie, czy konsekwencją stwierdzenia abuzywności klauzuli zmiennego oprocentowania może być przekształcenie kredytu w oprocentowany według stałej stopy w wysokości równej marży banku.
W swej opinii Rzeczniczka Generalna odniosła się do trzech pierwszych pytań zadanych przez sąd, pomijając, zresztą na prośbę samego Trybunału, pytanie o skutki uznania klauzuli za abuzywną. Najważniejsze dla złotówkowiczów jest to, że Laila Medina potwierdziła, iż klauzule powiązane ze stawką WIBOR nie są wyłączone spod kontroli sądów, choć w tym miejscu należy zaznaczyć, że opinia Rzeczniczki w obszarze możliwości kwestionowania samego wskaźnika okazała się krytyczna (co banki niemal natychmiast zaczęły wykorzystywać w swoim przekazie medialnym).
W odniesieniu do obowiązków informacyjnych banków Rzeczniczka potwierdziła, że muszą one pilnować jasnego, zrozumiałego i przejrzystego pouczania konsumentów o zasadach, na jakich działa wskaźnik WIBOR, jak wpływa na zobowiązanie konsumenta oraz jakie wiążą się z nim ryzyka. Co ważne, bank może przekazywać te informacje bezpośrednio lub pośrednio, poprzez odesłanie do ogólnodostępnych dokumentów, takich jak chociażby rozporządzenie BMR. Niedopełnienie tych obowiązków narusza równowagę kontraktową stron i wiąże się z ryzykiem uznania zapisów odnoszących się do zmiennego oprocentowania za abuzywne.
Opinia uchyla więc kredytobiorcom złotowym furtkę do kwestionowania klauzul „wiborowych”, ale nie ma jeszcze powodów do otwierania szampana. Po pierwsze dlatego, że opinia to nie to samo, co wyrok. Ten zapadnie dopiero za 3 do 6 miesięcy. Owszem, najprawdopodobniej będzie zbieżny z opinią Laili Mediny, choć należy podkreślić, że TSUE nie jest tym poglądem w żaden sposób związany. Po drugie, jeśli wyrok będzie tożsamy z poglądem Rzeczniczki, skuteczne zakwestionowanie hipotecznego kredytu w PLN wcale nie będzie proste. Pełnomocnik kredytobiorcy będzie musiał bardzo wnikliwie prześledzić procedury informacyjne banku i wszystkie dokumenty kredytowe, a następnie bezbłędnie odnaleźć w nich słabe punkty, które mogą przekonać sąd do tego, że w danym przypadku bank nie pouczył klienta w sposób pozwalający mu na samodzielne obliczenie całkowitego kosztu kredytu i/lub na pełne zrozumienie związanego z produktem ryzyka.
Wniosek? Nawet po wyroku dopuszczającym możliwość kontrolowania klauzul zmiennego oprocentowania ich skuteczne podważenie nie będzie łatwe. Nie wpływa to jednak na fakt, że opinia Rzecznika Generalnego TSUE (choć nie zmienia w sposób znaczący ani pozycji procesowej banków, ani samych kredytobiorców) jest ogromnym prezentem dla podmiotów zarabiających (lub próbujących zarabiać) na kwestionowaniu umów kredytowych. Mamy tu na myśli dwa typy podmiotów: spółki kapitałowe, tj. sp. z o.o. i S.A., działające na rynku na zasadzie pośrednictwa, oraz kancelarie adwokackie lub radcowskie niemające doświadczenia w prowadzeniu podobnych spraw, a próbujące dołączyć do tego niezwykle obiecującego rynku.
Dlaczego opinia Rzeczniczki jest korzystna dla takich podmiotów? Z trzech powodów:
- ze względu na głośny charakter sprawy C-471/24, przez który klauzule powiązane z WIBORem pojawiają się w największych mediach w kontekście abuzywności, co zwiększa zainteresowanie opinii publicznej problematyką zapisów niedozwolonych w produktach bankowych
- z uwagi na ogólny, bardzo umiarkowany charakter – wnioskami z opinii Rzeczniczki Generalnej można łatwo manipulować, pomijając kwestie niekorzystne dla środowiska konsumenckiego (na przykład odnoszące się do dopuszczalności praktyki polegającej na pośrednim odniesieniu się w umowie do stawki WIBOR) i eksponując te, które brzmią atrakcyjnie dla potencjalnych klientów (sądowa kontrola klauzul zmiennego oprocentowania nie jest zakazana)
- Rzeczniczka nie wyjaśniła, co powinno stać się z umową, w której stwierdzono klauzule zmiennego oprocentowania o nieuczciwej treści – pytanie o tę kwestię zostało bez odpowiedzi, co pozwala pseudokancelariom na kreowanie dowolnej narracji co do potencjalnych skutków niedopełnienia przez bank obowiązku informacyjnego.
Nie daj się naciągnąć na tanie pozwanie banku o WIBOR. To pułapka
Na długo przed wydaniem opinii w sprawie C-471/24 w mediach społecznościowych i na platformie YouTube zaczęły się pojawiać informacje o możliwości zakwestionowania WIBORu w umowie kredytu hipotecznego. Materiały te możemy podzielić na dwie kategorie. Pierwsza z nich to materiały edukacyjne, tworzone przez doświadczonych adwokatów, wskazujące na kontrowersje wokół sposobu wyznaczania stawki, a także jej wpływu na wysokość zadłużenia konsumenta. Tego typu treści, przedstawione w wyważony sposób, są zwykle tworzone przez wiarygodnych ekspertów, którzy ostatnie lata spędzili na skutecznym kwestionowaniu kredytów frankowych.
Druga kategoria materiałów to te typowo autopromocyjne, tworzone przez kancelarie odszkodowawcze, czyli spółki z o.o. lub S.A., realizujące wyjątkowo mało etyczny model biznesowy. Polega on na tym, by skłonić do współpracy jak największą grupę zainteresowanych, bez względu na to, jak wyglądają ich szanse na wyrzucenie WIBORu z umowy. Firmy te robią to nie tylko dla pieniędzy – bo umówmy się, przynajmniej póki co, majątku z tego nie ma (w sądach jest ok. 1 500 spraw o WIBOR, a wyroków korzystnych dla konsumentów, przynajmniej takich, o których informowałyby media, jest raptem kilka). Co jest więc celem pseudokancelarii, „naganiającej” chętnych do pozwania banku o klauzule zmiennego oprocentowania?
Podmioty te liczą najprawdopodobniej, że przekonają krajowe sądy do wysłania do TSUE kolejnych pytań prejudycjalnych odnoszących się do kredytów ze zmiennym oprocentowaniem. A im więcej spraw tego typu prowadzić będzie kancelaria, tym większe szanse, że w którejś z nich takie pytania zostaną zadane. A wówczas będzie już z górki: „mądre głowy” reprezentujące taką spółkę będą brylować w największych mediach w kraju, przekonując, że przyszłość pozwów o WIBOR jest identyczna jak… frankowa teraźniejszość. Oczywiście, przy okazji podmioty te będą w mniej lub bardziej subtelny sposób reklamować swoje usługi. A gdy uda się już wypracować know-how pozwalające na skuteczne eliminowanie klauzul „wiborowych” z umów zawieranych przez banki z konsumentami, będzie można zacząć realizować zyski z inwestycji, jaką były pierwsze pozwy.
„Dlaczego z inwestycji?”, może zapytać uważny czytelnik. „Przecież kredytobiorcy płacą tym kancelariom, by poprowadziły ich sprawy”. Owszem, płacą, tyle że opłaty te często nie odzwierciedlają realnego wkładu kancelarii w poprowadzenie sprawy. Mowa o przypadkach, w których wysokość opłaty wstępnej waha się od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Jeżeli kancelaria jest gotowa zainicjować sprawę o WIBOR, pobierając tak niską opłatę, z pewnością wiąże się to z wysoką opłatą prowizyjną (rzędu kilkudziesięciu procent od uzyskanych korzyści) w przypadku otrzymania korzystnego wyroku. W efekcie klient takiej kancelarii po wygraniu swojej sprawy otrzyma zaledwie pewną część zasądzonych na jego rzecz korzyści.
Rzecz jasna nie wszystkie nieetycznie działające podmioty opierają swój model biznesowy o taki wariant rozliczeń. U niektórych opłata ta jest zbliżona do realiów rynkowych (wynosi od 10 tys. zł wzwyż i jej ostateczna wysokość zależy od stopnia skomplikowania sprawy). W takim przypadku brak etyki nie jest (a przynajmniej nie musi być) związany z wysoką premią za sukces. Wynika on z… niedopełnienia obowiązku informacyjnego wobec klienta, dotyczącego rzeczywistego ryzyka związanego z pozwem. Podmioty te bardzo często przedstawiają pozwanie banku „o WIBOR” jako prostą formalność. Nie wskazują, że w krajowym wymiarze sprawiedliwości wciąż nie ukształtowała się linia orzecznicza dla takich spraw, nie informują też, że – na chwilę obecną – zdecydowaną większość procesów o klauzule zmiennego oprocentowania wygrywają banki.
Jeżeli więc otrzymałeś ofertę podmiotu, który przekonuje Cię, że powinieneś już teraz pozwać bank o WIBOR, a argumentem przemawiającym za tym krokiem ma być opinia Rzecznika Generalnego, miej się na baczności. Najprawdopodobniej skontaktowała się z Tobą jedna z nieetycznie działających kancelarii, niedbających o to, by klient podejmował decyzję o pozwie po zapoznaniu się z ryzykiem (i z potencjalnymi kosztami, które poniesie w przypadku przegranej, a te będą znaczne).
Ze szczególną ostrożnością należy podchodzić do:
- wspomnianych już spółek kapitałowych, często posługujących się nazwą „kancelaria odszkodowawcza”, „kancelaria frankowa” lub pokrewnymi – zawsze sprawdzaj, z jakim podmiotem masz do czynienia. Jeśli nie jest on prowadzony przez adwokatów i radców prawnych, a w nazwie występuje „sp. z o.o.” lub „S.A.”, uciekaj od takiej firmy jak najdalej
- ofert adwokatów bądź radców prawnych, którzy nawiązanie współpracy z klientem uzależniają od podpisania umowy poprzez pośrednika, czyli właśnie spółkę kapitałową, której odpowiedzialność za popełnione błędy jest mocno ograniczona (i która w przypadku większych tarapatów może próbować uciec w restrukturyzację lub upadłość)
- kancelarii, które rozpoczęły działalność niedawno i nie są w stanie udokumentować swojej skuteczność w sprawach przeciwko bankom, chociażby tych frankowych – po wyroku w sprawie C-471/24, o ile będzie korzystny dla konsumentów, takie podmioty będą powstawać jak grzyby po deszczu, dokładnie tak, jak miało to miejsce po frankowym wyroku TSUE w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak
- kancelarii adwokackich, radcowskich z małych miast, które mają szeroką specjalizację, a reprezentowanie kredytobiorców w sprawach przeciwko bankom stanowi ledwie ułamek ich działalności. Wielu prawników podejmuje obecnie próby zaistnienia na rynku tych pozwów, i to pomimo braku udokumentowanego doświadczenia w skutecznym prowadzeniu spraw o kredyty pseudowalutowe, SKD, polisolokaty czy opcje walutowe.
Jak mądrze wybrać prawnika do sprawy o WIBOR i „odwiborowanie” kredytu?
Skoro już wiemy, jakich kancelarii należy unikać, zastanówmy się teraz, jakie cechy powinien spełniać podmiot, któremu warto powierzyć sprawę o kredyt złotowy. Pierwszy i najważniejszy punkt to oczywiście doświadczenie, udokumentowane i poparte sukcesami. Zaraz zaraz… ale o jakim doświadczeniu może być mowa, skoro w sądach zapadło raptem kilka wyroków eliminujących WIBOR z umowy kredytowej?
Chodzi oczywiście o doświadczenie kancelarii w sprawach przeciwko bankom, nawet jeśli dotyczyły innych produktów, takich jak wymienione wcześnie kredyty frankowe czy kredyty gotówkowe. Firmy prawne, które specjalizują się w tej wąskiej dziedzinie od 8-10 lat i zajmowały się pozywaniem banków nim stało się to „modne” (i opłacalne), będą najpewniejszym wyborem w przypadku sprawy o klauzule zmiennego oprocentowania.
Raz, że doskonale znają abuzywne praktyki banków, błędy w spełnianiu obowiązków informacyjnych, dwa, że wiedzą, jak szybko skompletować pełną dokumentację niezbędną do pozwu i w przekonujący sposób zaprezentować swoją argumentację (co będzie kluczowe dla uzyskania zabezpieczenia roszczenia), trzy, że stosują transparentne zasady rozliczeń ze swoimi klientami i nie uciekają się do umieszczania abuzywnych postanowień w umowach współpracy (mają zdecydowanie zbyt wiele do stracenia, gdyż latami pracowały na swój prestiż i renomę).
Wiodące kancelarie adwokackie i radcowskie specjalizujące się w sprawach przeciwko bankom mają po ponad 1 000 wygranych, z czego znaczna część jest już prawomocna. Warto wspomnieć chociażby o warszawskiej kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni, mającej na koniec sierpnia 2025 roku ponad 3 300 wygranych w sprawach frankowych. Podobnie spektakularną statystyką (ponad 3 000 wygranych do końca lipca br.) może się pochwalić adwokat Paweł Borowski, prowadzący kancelarię we Wrocławiu.
W Warszawie działa kancelaria radcy prawnego Radosława Górskiego, niezwykle zaangażowanego w edukowanie kredytobiorców (również tych złotowych) w zakresie praw przysługujących konsumentowi, jak i błędów popełnianych przez banki. Nazwisko mecenasa Górskiego regularnie pojawia się w mediach – był pełnomocnikiem prawnym kredytobiorcy w unijnej sprawie C-520/21, dotyczącej wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. Wysoką aktywnością w social mediach, nakierowaną na edukację kredytobiorców, cechuje się dr Jacek Czabański z Kancelarii Czabański Wolna-Sroka. Działalność podmiotu była w ubiegłych latach wyróżniana przez Forbesa i Rzeczpospolitą.
Jak zmieni się rynek usług prawnych po wyroku C-471/24?
Jeżeli docelowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie C-471/24, zgodnie z oczekiwaniami strony konsumenckiej, dopuści możliwość badania klauzul zmiennego oprocentowania, należy się spodziewać radykalnych przetasowań na rynku usług prawnych. Liczba spółek z.o.o. zajmujących się obsługą kredytobiorców w sporach z bankami wzrośnie najprawdopodobniej wielokrotnie. Kancelarie odszkodowawcze, które już dziś są znane z reprezentowania frankowiczów, będą powoływać do życia spółki-córki, obsługujące wyłącznie sprawy o WIBOR.
Na YouTube i w social mediach pojawią się nowi „naganiacze”, wypowiadający się w tonie eksperta o perspektywach, jakie niesie pozwanie banku. Gadające głowy będą odsyłać zainteresowanych do darmowej analizy umowy, a następnie udzielenia pełnomocnictwa konkretnej kancelarii, oczywiście niebędącej ani adwokacką, ani radcowską. Rynek stanie się jeszcze mniej bezpieczny dla konsumentów niż ma to miejsce obecnie. Z uwagi na dużą liczbę klientów docelowych (Polacy mają blisko 2,2 mln kredytów hipotecznych) pseudokancelariom będzie się opłacało wysyłać mailingi reklamowe bez skupowania danych od podmiotów trzecich (np. porównywarek kancelarii) – szansa, że mailing trafi do osoby, która spłaca hipotekę lub jakiś czas temu przekazała bankowi ostatnią ratę, będzie bardzo wysoka.
Ilu kredytobiorców, wierząc w zapewnienia o wygranej i gigantycznych korzyściach, wręcz darmowym kredycie, podejmie współpracę ze spółkami z o.o., narażając się na wysokie ryzyko finansowe? Może chodzić o tysiące osób w skali całego kraju. Tym bardziej dziwi nas, że Ministerstwo Sprawiedliwości, świadome patologii na rynku usług prawnych (Naczelna Rada Adwokacka regularnie przypomina rządzącym o skali problemu), nie śpieszy się z wprowadzeniem regulacji, które – w opcji minimum – nałożyłyby nowe obowiązki na kancelarie odszkodowawcze, a w opcji maksimum ograniczyłyby możliwość świadczenia usług prawnych do kancelarii adwokackich i radcowskich.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że brak regulacji na tym newralgicznym rynku jest rządzącym na rękę. Tak długo, jak obok renomowanych kancelarii adwokackich i radcowskich funkcjonują spółki z o.o., niepodlegające nadzorowi samorządu i niezwiązane kodeksem zawodowej etyki, sektor usług prawnych można oskarżać o abuzywne praktyki czy nietransparentność. Słowa krytyki nie są precyzyjnie zaadresowane w stronę podmiotów nieprowadzonych przez prawników, w efekcie czego obrywa również wizerunek uczciwych, etycznie działających adwokatów. Efekt to brak zaufania części społeczeństwa do przedstawicieli zawodu adwokata i większa niechęć do dochodzenia swoich praw przed sądem. A, to by spraw przeciwko bankom trafiało do sądów jak najmniej, jest w interesie rządu, nie tylko z uwagi na potrzebę udrożnienia wymiaru sprawiedliwości, ale i ze względu na strategiczną rolę, jaką odgrywa WIBOR w krajowej gospodarce.
PODSUMOWANIE:
Sprawy sądowe o klauzule zmiennego oprocentowania oparte o WIBOR należą obecnie do niezwykle skomplikowanych, nie tylko ze względu na swój precedensowy charakter i brak ukształtowanej linii orzeczniczej, ale także z powodu presji, która ciąży obecnie na sądach, a którą wywierają banki i polityczni decydenci. Zarówno sektorowi bankowemu, jak i rządzącym zależy na storpedowaniu roszczeń kredytobiorców złotowych i wyjęciu klauzul zmiennego oprocentowania spod sądowej kontroli.
Masowe kwestionowanie hipotek złotowych może bardzo poważnie zachwiać krajową gospodarką i sprowadzić na sektor bankowy kryzys o trudnej do wyobrażenia skali. Z tego względu złotówkowicze nie mogą liczyć na takie wsparcie ze strony rządu, jakie otrzymali frankowicze. A skoro ich pozycja procesowa jest znacznie słabsza niż strony przeciwnej, wybór odpowiedniego prawnika do poprowadzenia sprawy o hipotekę złotową ma kluczowe znaczenie dla jej wyniku.
Złotówkowicz, pozywając bank, wiele ryzykuje: przegranie procesu będzie się wiązać z poniesieniem kosztów sądowych, które mogą wynieść kilkanaście tysięcy złotych. Do tego trzeba oczywiście dołożyć koszty własnej opieki prawnej. Czy w takim razie gra jest warta świeczki? Odpowiedź nie zaskakuje i brzmi: to zależy.
Pocieszające jest to, że analiza umowy kredytowej, nawet w renomowanej kancelarii, zwykle jest darmowa. A zatem warto z niej skorzystać, chociażby po to, by dowiedzieć się, czy w dokumentach kredytowych znajduje się jakiś punkt zaczepienia, pozwalający (teraz lub w przyszłości) na wyeliminowanie z umowy klauzuli zmiennego oprocentowania, względnie unieważnienie całej umowy lub wynegocjowanie w banku zmiany postanowień.


