Niedawno informowaliśmy o tym, że Ministerstwo Sprawiedliwości najprawdopodobniej nie zdecyduje się na poddanie projektu ustawy frankowej pod kolejne konsultacje publiczne i, zamiast tego, pchnie ów projekt dalej, by jak najszybciej trafił do Sejmu. Brak dodatkowych konsultacji wywołał u frankowiczów słuszną falę oburzenia – wszak projekt został poddany dość istotnym zmianom, które interesariusze mogliby chcieć skomentować. Nic z tego. Nie oznacza to jednak, że projekt dotrwa do końca ścieżki legislacyjnej w niezmienionym kształcie. Jak się bowiem okazuje, konsultacje wciąż trwają, tyle że… są prowadzone w środowisku eksperckim, rządowym. Co więcej, Rządowe Centrum Legislacji, do którego trafił poprawiony projekt, ma dodatkowe uwagi, które projektodawca zdecydował się uwzględnić. To jednak nie wyczerpuje oczekiwań strony konsumenckiej, która wciąż uważa, że Ministerstwo Sprawiedliwości pod wodzą Adama Bodnara stworzyło propozycję legislacyjną, która nie rozwiąże problemu sądów, a zamiast tego narazi Skarb Państwa na dodatkowe, wielomilionowe koszty. O co chodzi, wyjaśniamy w tekście.
- Na stronie Rządowego Centrum Legislacji możemy śledzić, co dzieje się obecnie z projektem ustawy frankowej. Jak się okazuje, przed kilkoma dniami trafił on do Stałego Komitetu Rady Ministrów. W tym kroku do projektodawcy wpłynęły kolejne uwagi
 - Swoje stanowisko w sprawie zaktualizowanego projektu ustawy frankowej zgłosiło Rządowe Centrum Legislacji i Ministerstwo Finansów. Resort zdążył już odpowiedzieć na uwagi RCL, z których część zostanie uwzględniona w projekcie
 - Kredytobiorcy frankowi bezradnie obserwują ścieżkę legislacyjną projektu specustawy i dyskutują w social mediach o możliwych konsekwencjach wejścia w życie proponowanych przez resort zapisów, szczególnie tych, które mają zachęcić banki do cofania powództw
 - Warto się zastanowić, ile Państwo Polskie wyda na przywileje rozdawane bankom, a także jak w mądry sposób rządzący mogliby zainwestować te środki, tak aby postępowania frankowe faktycznie przyśpieszyły.
 
Projekt ustawy frankowej dzieli już tylko kilka kroków od czytania w Sejmie. Jego treść może się jeszcze zmienić
Miniony tydzień przyniósł wielkie zmiany w kluczowych dla funkcjonowania państwa ministerstwach. Zawirowania kadrowe nie ominęły resortu sprawiedliwości. W środę premier Donald Tusk poinformował opinię publiczną o tym, że ze stanowiskiem ministra żegna się Adam Bodnar. Na jego następcę wybrano Waldemara Żurka, sędziego z krakowskiego Sądu Okręgowego.
Gdy Adam Bodnar obejmował stanowisko w resorcie sprawiedliwości, pokładano w nim ogromne nadzieje: zarówno koalicyjny rząd, jak i jego wyborcy wierzyli, że przeprowadzi kraj przez istotne, ale jakże potrzebne zmiany – zreformuje sądownictwo, uporządkuje sytuację w KRS i zrealizuje plan cyfryzacji wymiaru sprawiedliwości. Ale nie tylko. Jednym z istotnych, szeroko opisywanych w mediach wyzwań ministra Bodnara było przyśpieszenie postępowań o kredyty w CHF. Dla dobra publicznego, czyli w interesie sądów i obywateli.
Prace nad ustawą rozpoczęto ok. rok temu – pierwsza wersja projektu została upubliczniona pod koniec stycznia br. Niedługo później ruszyły konsultacje publiczne, w toku których do Ministerstwa wpłynęło ponad 200 uwag. Prócz tego swoje eksperckie stanowiska nadesłały do resortu różne państwowe instytucje. Najgłośniej było o bardzo obszernej opinii Rzecznika Praw Obywatelskich, który w sposób merytoryczny i niezwykle szczegółowy odniósł się do możliwych konsekwencji wprowadzenia ustawy w takiej formie, jak zaproponowana.
Po zamknięciu konsultacji resort intensywnie pracował nad udoskonaleniem projektu – druga, w teorii lepsza wersja, została upubliczniona pod koniec czerwca br. Z nieoficjalnych doniesień wynikało, że resort nie planuje powtórzenia konsultacji publicznych – i tu należy uczciwie zaznaczyć, że z punktu widzenia rządzących decyzję tę trzeba uznać za w pełni racjonalną, podyktowaną pragmatyzmem. Biorąc pod uwagę, ile emocji i przede wszystkim wątpliwości wzbudza ten „udoskonalony” projekt, zarówno w samych frankowiczach, jak i ich pełnomocnikach prawnych, należałoby się spodziewać, że kolejne konsultacje wywołają podobną falę uwag, co poprzednie.
Twierdzenie, że wersja projektu datowana na koniec czerwca br. jest tą ostateczną, byłoby jednak sporym przekłamaniem. Konsultacje projektu wciąż trwają, tyle że nie są prowadzone z udziałem środowisk konsumenckich czy prawników zaangażowanych w kwestionowanie stosowanych przez banki klauzul abuzywnych. Swoje stanowiska wciąż mogą przedstawiać instytucje publiczne, co zresztą się dzieje.
Ministerstwo Sprawiedliwości otrzymało kolejne uwagi do zaktualizowanego projektu ustawy frankowej – część z nich uwzględniono
Aby projekt ustawy frankowej mógł zostać skierowany do Sejmu, wpierw musi pokonać 13 kroków. Obecnie projekt stawia swój dziewiąty krok – trafił niedawno do Stałego Komitetu Rady Ministrów, a w niedługim czasie powinien zostać przesłany do Komisji Prawniczej (krok 10). W ostatnich kilku dniach pod adresem projektu wpłynęły kolejne uwagi, należące do Rządowego Centrum Legislacji oraz Ministerstwa Finansów.
RCL chce, aby projektodawca ponownie rozważył brzmienie art. 4 ust. 2, dotyczącego kierowania przez sąd danej sprawy do rozpatrzenia na posiedzeniu niejawnym, mimo wniosku strony o wysłuchanie na rozprawie. Ponadto RCL, odnosząc się do pomysłu projektodawcy, polegającego na umożliwieniu bankowi skorzystania z potrącenia aż do wydania wyroku przez sąd II instancji (w przypadku rozpoznania sprawy na posiedzeniu niejawnym), sugeruje mu dodatkowe uregulowanie tej kwestii. Strony powinny otrzymać zawiadomienia informujące je o decyzji o skierowaniu sprawy do rozpoznania na posiedzeniu niejawnym, a także o możliwości złożenia pism procesowych.
Według Rządowego Centrum Legislacji projekt ustawy „wymaga dopracowania pod względem prawnym, redakcyjnym i legislacyjnym, co może zostać dokonane na dalszym etapie prac”.
Co ciekawe, Ministerstwo Sprawiedliwości w odpowiedzi na pismo pozytywnie ustosunkowało się do większości zmian proponowanych przez RCL. Z jedną miało jednak problem. Chodzi o sugerowaną przez RCL konieczność informowania stron, a także udostępnienia im możliwości złożenia kolejnych pism procesowych, która – zdaniem projektodawcy – ograniczy możliwość przyspieszenia frankowych postępowań apelacyjnych poprzez umożliwienie jednostkom drugoinstancyjnym rozpoznawania spraw z tej kategorii bez przeprowadzania rozprawy. W opinii resortu rozszerzenie projektu o dodatkowe obowiązki informacyjne, jak również przyznanie stronom prawa do składania kolejnych pism procesowych, przełoży się na wydłużenie postępowania i, potencjalnie, może prowadzić do „nadmiernej formalizacji procedury”, a to z kolei jest sprzeczne z założeniami projektodawcy.
Ministerstwo Finansów obawia się, że ustawa frankowa zachęci kredytobiorców do… wybierania pozwu w miejsce ugody
Interesujące jest stanowisko Ministerstwa Finansów, którego prezentacja rozpoczyna się od słów poparcia dla inicjatywy legislacyjnej resortu sprawiedliwości i podkreślenia, jak wielkie ryzyko dla sektora bankowego i finansowego stanowią kredyty powiązane z kursem waluty obcej. Jak nietrudno się domyślić, jest to zaledwie piękny wstęp do uwag krytycznych: Ministerstwo Finansów wskazuje bowiem, że efektem projektowanych rozwiązań może być „ograniczenie lub nawet zatrzymanie procesu ugodowego”. Kredytobiorcy kwalifikujący się do objęcia programem mogą zdecydować się na złożenie pozwu, zamiast na polubowne rozwiązanie. Co więcej, może to dotyczyć nawet tych kredytobiorców, których zobowiązania są już w całości spłacone – a powodem decyzji o pozwie ma być „ułatwione postępowanie sądowe”.
Resort finansów odnosi się również do Oceny Skutków Regulacji, proponując projektodawcy m.in., aby ponownie zweryfikował pkt. 7 „w kontekście opisu oddziaływania projektu na obszar podatkowy, w tym analizę zaprezentowanych danych”. Ta uwaga wzbudziła spore zainteresowanie społeczności frankowej, której członkowie rozpoczęli w social mediach dyskusję na temat… kosztów, jakie faktycznie poniesie Skarb Państwa w związku z cofaniem bankowych powództw o zwrot kapitału.
Przypomnijmy, że aktualny projekt ustawy frankowej zawiera zapis, zgodnie z którym bank będzie mógł odzyskać połowę opłaty za złożony pozew, w przypadku jego cofnięcia, maksymalnie do 6 miesięcy od wejścia ustawy w życie. Nie chodzi tu o małe kwoty. Bank, jako przedsiębiorca nie jest traktowany przez sąd w sposób preferencyjny: w jego przypadku opłata za pozew wynosi 5 proc. od wartości przedmiotu sporu. Jeśli bank upomina się w pozwie o zwrot kapitału kredytu w wysokości 200 tys. zł, opłata za taki pozew wyniesie 10 tys. zł. Po wejściu ustawy w życie bank będzie mógł upomnieć się o zwrot 5 tys. zł, o ile oczywiście cofnie swoje powództwo i zamiast tego podniesie zarzut potrącenia w postępowaniu zainicjowanym przez kredytobiorcę. W ilu przypadkach banki zdecydują się na ten krok?
Ministerstwo Sprawiedliwości zakłada, że ustawa frankowa będzie „kosztować” Skarb Państwa 192,5 mln zł. Tymczasem ostateczny koszt może być znacznie wyższy
Według OSR w wyniku projektowanych rozwiązań budżet poniesie stratę w wysokości 192,5 mln zł. Tu warto się zastanowić, czy aby na pewno skutki proponowanych przez resort zmian da się sfinansować w granicach limitu wydatków przewidzianych dla właściwych części budżetowych i bez potrzeby zwiększania tegoż limitu. Na tę kwestię zwraca uwagę w swoim stanowisku Ministerstwo Finansów. Zdaniem frankowych komentatorów koszty, na jakie Ministerstwo Sprawiedliwości narazi swoimi pomysłami Skarb Państwa, zdecydowanie będą wymagać zmiany ustawy budżetowej.
Trudno dokładnie oszacować skalę finansowego ryzyka, na jakie zostanie wystawiony Skarb Państwa w związku z poniesieniem połowy kosztów postępowań zainicjowanych przez banki, a dotyczących zwrotu kapitału. Głównym powodem jest brak niezbędnych danych: nie wiemy tak naprawdę, ile tego typu spraw banki złożyły w sądach – nie wszystkie jednostki sądowe rejestrują te pozwy pod symbolem 057 cf. Część „wrzuca je” do tej samej kategorii, co sprawy z powództwa kredytobiorców.
Z ogólnych doniesień wynika, że bankowych powództw o kapitał wpłynęło jak dotąd kilkadziesiąt tysięcy. Na potrzeby przeprowadzenia uproszczonych kalkulacji załóżmy, że takich spraw w sądach jest 40 tys., i że w tych 40 tys. przypadków banki cofną pozew (lub apelację – bo w jej przypadku również będzie można żądać zwrotu połowy opłaty). Dodatkowo przyjmijmy, że przeciętna wartość przedmiotu sporu w tych sprawach wynosiła 300 tys. zł, czyli że opłata za pozew wynosiła 15 tys. zł. W takim przypadku łączny koszt tego „prezentu” danego bankom wyniósłby 300 mln zł.
A przecież kwota ta nie uwzględnia strat, jakimi obciążony zostanie Skarb Państwa w związku z radykalnym obniżeniem kosztów do poniesienia przez banki w wyniku „lokowania” ich roszczeń w postępowaniach inicjowanych przez kredytobiorców. Banki po wejściu ustawy frankowej nie będą musiały składać kosztownych pozwów czy apelacji, by obronić swoje prawo do zwrotu kapitału. Tym samym będą jedynymi przedsiębiorcami w Polsce, którym sądy zaproponują preferencyjne warunki sądzenia się z konsumentami.
Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę, że termin wejścia ustawy w życie może się jeszcze przesunąć, a w międzyczasie banki, chcące zatrzymać bieg przedawnienia, złożą kolejne dziesiątki tysięcy pozwów o zwrot kapitału. Będą to robić jeszcze chętniej, wiedząc, że połowa wydanych na ten cel środków zostanie im w przyszłości zwrócona. Co więcej, mogą czuć się zachęcone do składania apelacji i skarg kasacyjnych, bo również i w takich przypadkach będzie im przysługiwać zwrot połowy opłaty sądowej. Ostateczne koszty wprowadzenia komentowanego zapisu mogą znacząco przekroczyć 192,5 mln zł, które założono w OSR.
Tak frankowicze będą tracić na ustawie frankowej i podnoszeniu przez banki zarzutu potrącenia na etapie postępowania apelacyjnego
Jak zwracają uwagę frankowicze, projektowane rozwiązania przyniosą finansową szkodę nie tylko Skarbowi Państwa, ale stanowić też będą potencjalne zagrożenie dla samych frankowiczów. Finansowa krzywda może im zostać wyrządzona na dwa sposoby: poprzez odebranie prawa do odsetek ustawowych za opóźnienie i poprzez nieuwzględnienie przez sąd przedawnienia roszczeń banku. Nie zapominajmy, że skutkiem zgłoszenia przez bank potrącenia na etapie postępowania w II instancji będzie kontrola zasadności jego roszczeń tylko przez sąd apelacyjny. Jeżeli więc sprawa w sądzie II instancji trafi do sędziego, który „nie lubi” frankowiczów, kredytobiorca może mieć bardzo poważny problem z przekonaniem sądu, iż roszczenie banku jest od dawna przedawnione.
Podobny problem może dotyczyć odsetek ustawowych za opóźnienie. Teoretycznie, projektowane rozwiązania nie powinny mieć żadnego wpływu na wysokość zasądzonych na rzecz konsumenta odsetek. W praktyce jednak trzeba mieć na uwadze, że sędziowie bardzo różnie podchodzą do rozliczeń stron, czego przykładem może być apelacja wrocławska, w której po 19 czerwca br. (czyli po wyroku TSUE w sprawie C-396/24) prawie połowa frankowych wyroków opiera się o teorię salda.
Jak nietrudno się domyślić, sędziowie, którzy już teraz skłaniają się ku teorii salda, nie zmienią swojego podejścia po wejściu w życie ustawy frankowej, która ma być przecież zgodna z najnowszym orzecznictwem TSUE. Nie będzie mieć przy tym znaczenia, że Trybunał wcale nie popiera teorii salda czy pozbawiania kredytobiorcy odsetek ustawowych za opóźnienie. Liczyć się będzie to, jak unijne wyroki są interpretowane przez sędziego, który rozpatruje daną sprawę.
Resort obniża sędziom dodatki funkcyjne, tłumacząc to potrzebą oszczędności. Jednocześnie chce darować bankom miliony złotych
Na koniec zastanówmy się, co można by zrobić z 192,5 mln zł, które, według danych umieszczonych w OSR, zostaną przeznaczone przez Państwo Polskie na zwrot połowy opłat za bankowe pozwy. Można by zwiększyć wynagrodzenia podstawowe dla asystentów sędziowskich, co znacząco przyśpieszyłoby pomyślne zakończenie trwających naborów na te stanowiska. Być może resort nie musiałby też desperacko szukać oszczędności poprzez cięcie dodatków należnych sędziom pełniącym dodatkowe funkcje.
Na chwilę obecną w polskim wymiarze sprawiedliwości nieobsadzonych jest blisko tysiąc etatów sędziowskich. W jednostkach, w których problemem są wolne etaty, na sędziach pełniących funkcję, np. przewodniczącego wydziału czy prezesa sądu, ciąży ogromna odpowiedzialność, powiązana oczywiście z nadmiarem obowiązków. Zmniejszanie mnożników właściwych dodatkom funkcyjnym (które jest obecnie celem Ministerstwa Sprawiedliwości) może demotywować orzeczników do podejmowania inicjatywy, a nawet zwiększyć skłonność do wcześniejszego przechodzenia w stan spoczynku.
Wobec kryzysowej sytuacji w wymiarze sprawiedliwości Ministerstwo woli zniechęcać do siebie środowisko sędziowskie i rozdawać pieniądze bankom, co okazuje się absurdem, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, kto jest odpowiedzialny za 75 proc. dzisiejszego obciążenia wydziałów cywilnych w sądach apelacyjnych. Gdyby nie masowy proceder frankowy, zainicjowany i zrealizowany przez sektor bankowy, dzisiejszego kryzysu w sądownictwie po prostu by nie było. Wynagradzanie banków za ich dotychczasową postawę, za cyniczne wykorzystywanie wymiaru sprawiedliwości dla własnych korzyści (m.in. poprzez nieuzasadnione pozwy o wynagrodzenie i waloryzację, a także pozwy o zwrot kapitału, które już dawno powinny zostać zastąpione przez oświadczenia o potrąceniu) jest czymś, czego zupełnie nie potrafimy zrozumieć.
Liczymy, że jest to po prostu pewien „błąd w sztuce”: że były już minister Adam Bodnar, niebędący sędzią, nie był w stanie zorientować się w tym, jak ogromny był wkład sektora bankowego w komplikowanie i przedłużanie toczących się postępowań, a także w dokładanie sędziom pracy, m.in. poprzez niemające sensownego uzasadnienia skargi na postanowienia o przyznaniu kredytobiorcy zabezpieczenia roszczeń.
Po 10 latach frankowego sporu wszystko w nim powinno być absolutnie jasne. Tymczasem przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości zdają się mieć problem z poprawnym wskazaniem sprawcy i ofiary. Pozostaje mieć nadzieję, że zmieni się to pod wodzą Waldemara Żurka, który sprawami frankowymi zajmował się nie od strony teoretycznej, a w swojej zawodowej praktyce, dzięki czemu jest mało prawdopodobne, że da się zwieść słowiczym wdziękom w głosach bankowców.
PODSUMOWANIE:
To nie koniec prac nad ustawą frankową. Resort wciąż otrzymuje uwagi do projektu, zdążył już też uwzględnić część tych, które wpłynęły do niego w lipcu, po naniesieniu poprawek, będących wynikiem konsultacji publicznych.
Sposób, w jaki projektodawca przeprowadził Ocenę Skutków Regulacji, budzi poważne wątpliwości nie tylko samych frankowiczów, ale również Ministerstwa Finansów, które radzi resortowi przeprowadzenie ponownej weryfikacji pkt. 7 OSR. Wg internetowych komentatorów jest wysoce prawdopodobne, że ostateczne koszty rozwiązań legislacyjnych proponowanych przez resort w ustawie będą znacznie wyższe od przewidywanych, co spowoduje konieczność naniesienia zmian do ustawy budżetowej.



                                    