PLN - Polski złoty
CHF
4,53
piątek, 5 września, 2025

WIBOR jest cudowny i uczciwy! – Banki w PANICE? Ratują MILIARDY przed wyrokiem TSUE!

Unijna sprawa „o WIBOR”, zarejestrowana pod sygnaturą C-471/24, czeka na swój ciąg dalszy: już 11 września br. swoją opinię w odniesieniu do czterech pytań prejudycjalnych ma zaprezentować Rzecznik Generalny. Tymczasem w mediach trwa walka na narracje – prawnicy obu stron procesowych próbują przekonać opinię publiczną do swoich racji. Sposób, w jaki robią to pełnomocnicy pozwanego banku, zasługuje na uwagę: przed kilkoma dniami na stronie „Rzeczpospolitej” pojawił się półgodzinny wywiad z profesorem Michałem Romanowskim i radcą prawnym Anną Cudną-Wagner, którzy prezentują swoją perspektywę na całą sprawę. Wywiad ten uważamy za niezwykle interesujący, niekoniecznie ze względu na bogatą wartość merytoryczną – bardziej z powodu warstwy erystycznej i środków perswazji, które prawniczy duet wykorzystuje w komunikacji z docelowym odbiorcą.

  • Unijny spór „o WIBOR” w coraz mniejszym stopniu dotyczy sposobu ustalania stawki referencyjnej i zaczyna koncentrować się na obowiązkach informacyjnych banku wobec klienta. A przynajmniej tak wskazują wypowiedzi pełnomocników pozwanego banku
  • Mecenas Romanowski nie krytykuje decyzji sądów powszechnych o kierowaniu pytań do TSUE, a nawet przedstawia ten trend w pozytywnym świetle. Inaczej niż banki, które w wielu sprawach wolą uznać roszczenie kredytobiorcy, byleby nie dopuścić do wydania unijnego wyroku
  • Bankowi prawnicy nie kryją, że sprawa C-471/24 ma krytyczne znaczenie i wyrok w niej wpłynie na sytuację w całej Unii Europejskiej. Wyliczają też, kto poparł ich stanowisko
  • Po wysłuchaniu wywiadu opublikowanego w Rzeczpospolitej po raz kolejny nasuwa nam się jedno bardzo proste pytanie: skoro WIBOR jest wskaźnikiem wynikającym z unijnego rozporządzenia i podlegającym bieżącej kontroli, to skąd strach przed jego kwestionowaniem?

Topowi prawnicy banków bronią WIBORu jak niepodległości. Wspomaga ich w tym środowisko dziennikarskie

Czy jeden sędzia stosunkowo niewielkiego, lokalnego sądu może wprawić w drżenie cały krajowy sektor bankowy? Okazuje się, że tak – a dowodem na to jest sprawa C-471/24, tocząca się obecnie przed TSUE, a zainicjowana czterema pytaniami prejudycjalnymi sędziego Sądu Okręgowego w Częstochowie. Decyzja sędziego o zadaniu tych pytań Trybunałowi wywołała cały szereg reperkusji (niewykluczone, że pośrednio wpłynęła na odwołanie Rzecznika Finansowego) i zmotywowała krajowe banki giełdowe do zwarcia szyków. I znacznie ściślejszej niż dotąd współpracy ze stroną rządową.

Pierwsze posiedzenie w sprawie C-471/24 odbyło się 11 czerwca 2025 roku. Media szeroko rozpisywały się o całym sporze od wielu miesięcy – a napięcie rosło wraz ze zbliżającą się rozprawą. Gdy ta się w końcu odbyła, owo napięcie opadło: okazało się, że unijni sędziowie nie wydadzą wyroku bez zapoznania się z opinią Rzecznika Generalnego. Mamy więc sytuację bardzo podobną do tej w sprawie C-520/21, w której bank sądził się z kredytobiorcą frankowym o prawo do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. Rzecznik Generalny ma zaprezentować swoją opinię tuż po wakacjach, 11 września 2025 roku. Należy przy tym podkreślić, że praktyka pokazuje, iż decyzja Rzecznika zwykle pokrywa się z późniejszym orzeczeniem Trybunału. Tak było na przykład we wspomnianej już sprawie C-520/21. Wyrok w sprawie C-471/24 powinien zapaść najwcześniej w grudniu 2025 roku, a najpóźniej w przyszłym roku.

Unijny spór o klauzule zmiennego oprocentowania wprowadził nieco kolorytu do pracy redakcji zajmujących się na co dzień tematyką prawno-ekonomiczną. W polityce mamy teraz tzw. „sezon ogórkowy”, dzieje się niewiele, a czytelnicy i widzowie muszą przecież w coś klikać. Awantura „wiborowa” zapełnia więc tematyczną lukę, co szybko zauważyły banki. Podmioty te, wspierane merytorycznie przez swoje zespoły prawne, starają się wykorzystać wakacje do przedstawienia własnego poglądu na toczącą się w Luksemburgu sprawę.

Szczególnie zwrócił naszą uwagę wywiad opublikowany na łamach portalu „Rzeczpospolita”, przeprowadzony z duetem prawników reprezentujących pozwany PKO Bank Polski w sprawie C-471/24. Ta półgodzinna rozmowa jest istną skarbnicą wiedzy o przeprowadzonej w czerwcu rozprawie, a dodatkowo, co nie mniej ważne, ukazuje w pełnej krasie, jak będzie wyglądał wakacyjny spin sektora bankowego w przedmiocie możliwości kwestionowania stawki referencyjnej.

Profesor Michał Romanowski i radca prawny Anna Cudna-Wagner o sprawie C-471/24: krytyczne znaczenie i pięcioosobowy skład sędziowski

Wynik sprawy C-471/24 może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla pozwanego w niej PKO BP, ale również i dla innych przedstawicieli sektora bankowego. Nie może zatem dziwić, że PKO Bank Polski zdecydował się, by przed Trybunałem Sprawiedliwości UE reprezentowali go najlepsi branżowi prawnicy. Duet Romanowski i Cudna-Wagner to specjaliści z najwyższej półki, także w sferze czysto PR’owej. Z jednej strony profesjonalni i merytoryczni, z drugiej błyskotliwi i sypiący jak z rękawa barwnymi porównaniami. Między prawnikami widać „flow”, dobrze dogadują się pomiędzy sobą, mają przygotowaną spójną narrację, której się trzymają, i co najważniejsze – wiedzą, z kim rozmawiać, tak aby uniknąć skandalizujących nagłówków.

Wywiad poprowadziła redaktor Ewa Szadkowska, szefowa działu prawnego „Rzeczpospolitej”, wcześniej pracująca przez 10 lat w Dzienniku Gazecie Prawnej. Mogłoby się więc wydawać, że jest to wprost idealna osoba do poprowadzenia interesującej rozmowy z pełnomocnikami pozwanego banku w unijnym procesie dekady. Niestety, w naszej opinii pani redaktor nie udźwignęła ciężaru gatunkowego tematu – nie próbowała nawet polemizować z tezami wygłaszanymi przez swoich rozmówców, i trudno przy tym stwierdzić, czy był to wynik braku przygotowania się do rozmowy, niezgłębienia tematu, czy może założeniem było od początku przyznanie prawnikom „czasu antenowego” na zaprezentowanie określonego spinu, bez konfrontowania ich z poglądami strony przeciwnej.

W trakcie rozmowy padały tendencyjne pytania, zawierające gotowe tezy. Pytania o to, czy zdaniem prawników sądy krajowe mogłyby poradzić sobie same ze sporami o klauzule zmiennego oprocentowania oraz o kancelarie frankowe szukające „nowej niszy”, uważamy za poniżej poziomu, które prezentować powinien poważny portal. Nie zaskakuje nas zatem, że rozmowa jest ukryta za paywallem i dostępna wyłącznie dla subskrybentów „Rzepy”.

Profesor Michał Romanowski i radca prawny Anna Cudna-Wagner nie próbują bagatelizować rangi unijnego procesu. Bez ogródek przyznają, że Trybunał Sprawiedliwości UE ocenił tę sprawę jako mającą krytyczne znaczenie dla prawa unijnego. O powadze sytuacji świadczyć ma to, że skład orzekający liczy aż pięciu sędziów, a nie trzech, jak ma to miejsce w podobnych przypadkach.

Prawnicy PKO BP nie są przejęci pytaniami sądów do TSUE. Robią dobrą minę do złej gry?

Niedługo po tym, jak dziennikarka zapytała prawników o to, czy wg nich sądy mogłyby same poradzić sobie z rozsądzeniem sporu o klauzule zmiennego oprocentowania (co, jak nietrudno sobie wyobrazić, spotkało się z odpowiedzią twierdzącą), profesor Romanowski dał do zrozumienia, że jego ocena podejścia sędziów, polegającego na wysyłaniu pytań prejudycjalnych do Trybunału, wcale nie jest negatywna. Ktoś, kto nie wie, w jaki sposób banki postępują w sprawach, w których podobne pytania wysłano do Luksemburga, mógłby uznać, że pełnomocnik pozwanego PKO BP wręcz cieszy się na myśl o tym, że Trybunał wspomoże krajowych sędziów w kwestii interpretacji prawa unijnego.

To oczywiście gra pozorów. Banki, pozywane przez kredytobiorców w sprawach WIBORu i SKD, wcale nie są zadowolone z pytań wysyłanych do TSUE. Świetnie widać to po postawie prezesa Związku Banków Polskich, Tadeusza Białka, który o częstotliwości, z jaką sędziowie dopytują Trybunał o różne kwestie, mówił w grudniu ur. w następujący sposób:

Od pewnego czasu obserwujemy inflację pytań kierowanych do TSUE przez polskie sądy w obszarze kredytów. Tylko odnośnie sankcji kredytu darmowego do unijnego trybunału trafiło już siedem pytań, co jest sytuacją absolutnie bezprecedensową. Wygląda to tak, jakby polski wymiar sprawiedliwości nie umiał samodzielnie podejmować decyzji. ”

(jest to fragment rozmowy opublikowanej na łamach portalu bankiwpolsce.pl)

W dalszej części cytowanego wywiadu prezes ZBP wprost sugeruje brak obiektywizmu sądowi wysyłającemu do TSUE pytania o WIBOR i zarzuca mu nadużycie. Profesor Romanowski okazał większe zrozumienie dla orzecznika reprezentującego organ odsyłający, co tylko potwierdza, że medialnie jest znacznie bardziej wytrawnym graczem od typowego przedstawiciela bankowej elity.

Nie oznacza to, że ZBP i przedstawiciele sektora zamierzają całkowicie usunąć się w cień na czas, w którym Rzecznik Generalny i TSUE będą analizować sprawę C-471/24. Wręcz przeciwnie – równolegle do pracy wykonywanej w mediach przez zaprzyjaźnionych ekspertów prawnych, bankowcy nadal kolportują swój przekaz, w czym pomagają im niektórzy przedstawiciele środowiska dziennikarskiego, życzliwie udostępniający przestrzeń do swobodnej wypowiedzi.

Czytelnik może się od bankowców dowiedzieć, że w sądach zapadło jak dotąd 105 prawomocnych wyroków w sprawach o WIBOR, i wszystkie są korzystne dla sektora. Zainteresowanie kredytobiorców pozwami o klauzule zmiennego oprocentowania jest według bankowców, w zestawieniu z liczbą tych umów w obrocie prawnym, marginalne. Wniosek banków jest taki, że ich klienci nie uwierzyli marketingowi kancelarii prawnych wyspecjalizowanych w kwestionowaniu umów bankowych. Warto odnotować, że po pierwszej rozprawie w sprawie C-471/24 ta narracja jest rozpowszechniana w czołowych mediach prawno-ekonomicznych ze zdwojoną siłą.

Wróćmy jednak do tego, co robią banki w sprawach, w których sąd decyduje się wysłać pytania do TSUE. Jak pokazuje praktyka, banki, nauczone na błędach popełnionych w sporach o franki, zaczynają torpedować możliwość wypowiedzenia się w newralgicznych kwestiach przez TSUE. W wielu przypadkach wolą zawrzeć z klientem ugodę czy wręcz uznać jego roszczenie, byleby zakończyć krajowy spór i tym samym usunąć sprawę z unijnej wokandy. Zwykle dotyczy to sporów o sankcję kredytu darmowego, w przypadku których banki boją się odpowiedzi Trybunału na pytanie o dopuszczalność praktyki polegającej na kredytowaniu kosztów kredytu.

Ale wiemy o przynajmniej jednym przypadku, w którym bank dogadał się z kredytobiorcą w sprawie dotyczącej kredytu złotowego opartego o WIBOR. Taka sytuacja miała miejsce w sprawie toczącej się przed Sądem Rejonowym w Przemyślu, który zdecydował się na sformułowanie wniosku prejudycjalnego. Pytania trafiły do Luksemburga i zostały zarejestrowane pod sygnaturą C-243/25. Z informacji, do których dotarł Business Insider, wynika, że ING Bank Śląski, będący stroną w sporze, dogadał się z klientem, a krajowa sprawa dobiegła końca. Należy przy tym zaznaczyć, że sprawa zarejestrowana przed Trybunałem Sprawiedliwości UE nadal ma status „w toku” (choć nie można wykluczyć, że wkrótce się to zmieni).

Pełnomocnik powoda w sprawie C-471/24 zmienia strategię. Nie będzie już kwestionował samej stawki WIBOR?

W rozmowie z dziennikarką „Rzeczpospolitej” duet Romanowski – Cudna-Wagner poświęca wiele uwagi kwestii zmiany strategii procesowej po stronie powodowej: istotnie, po zakończeniu rozprawy przed TSUE media zaczęły rozpisywać się na temat tego, że Sebastian Frejowski, pełnomocnik kredytobiorcy będącego stroną powodową w sprawie C-471/24, już na samym początku unijnej rozprawy podkreślił, iż nie zamierza kwestionować samej stawki referencyjnej, jej konstrukcji, jak również zgodności z prawem. Zamiast tego koncentruje się na kwestii obowiązku informacyjnego ciążącego na banku wobec konsumenta, w odniesieniu do tego, czym jest stawka WIBOR i w jaki sposób (oraz przez kogo) jest wyznaczana.

Pełnomocnicy strony pozwanej przywiązują w swoim przekazie medialnym wielką wagę do zmiany podejścia po stronie powodowej. Profesor Romanowski interpretuje decyzję mec. Frejowskiego w sposób niezwykle łatwy do rozszyfrowania: wg niego pełnomocnik strony powodowej dostrzegł trudność w zakwestionowaniu WIBORu. Bardzo rozbawiło nas, w jaki sposób profesor Romanowski odbiegł od sedna sprawy, wskazując, że pełnomocnik kredytobiorcy był w przeszłości jego seminarzystą (do czego miał się przyznać podczas rozprawy przed TSUE). W naszym odczuciu ta anegdota została przywołana podczas wywiadu nieprzypadkowo – słuchającemu go laikowi może to sugerować, że skoro mec. Frejowski brał udział w zajęciach dydaktycznych prowadzonych przez prof. Romanowskiego, to jego pozycja ekspercka jest słabsza, a argumentacja mniej przekonująca. 

Prawnicy banku, dla wzmocnienia swojego przekazu, podkreślają, czyje poparcie zyskał pogląd, wg którego klauzule zmiennego oprocentowania związane ze stawką referencyjną WIBOR nie powinny podlegać kontroli krajowych sądów. Takie stanowisko miało zaprezentować nie tylko Państwo Polskie, ale również Portugalia oraz Komisja Europejska.

Co więcej, wg prawników strony bankowej, przed wejściem w życie unijnego rozporządzenia BMR, prawo europejskie nie precyzowało, jak powinien wyglądać katalog informacji przekazywanych konsumentowi w trakcie zawierania umowy o kredyt. Dodatkowo, wg mec. Cudnej-Wagner, jeżeli warunek odsetkowy jest powszechnie stosowany na rynku, świadczy to o jego uczciwości (prawniczka powołuje się na orzecznictwo TSUE w sprawie Banco Santander).

Nie czujemy się przekonani argumentacją pani mecenas, a powód jest prosty. Cofnijmy się na moment o 17 lat, do roku 2008. Kurs franka jest wówczas niski, stopy procentowe w Polsce zaś bardzo wysokie (główna stopa referencyjna wynosi w czerwcu 6 proc.). Banki na masową skalę udzielają polskim konsumentom kredytów powiązanych z kursem CHF i oprocentowanych stawką LIBOR CHF. Kredytów opartych o umowy zawierające ryzykowne klauzule przeliczeniowe, które kilka lat później zostaną ocenione przez UOKiK jako abuzywne, a następnie ostro zrecenzowane przez TSUE w kolejnych wyrokach.

Z ogólnodostępnych danych wynika, że banki mogły zawrzeć z Polakami blisko milion umów kredytowych powiązanych z kursem waluty obcej (głównie franka, ale należy wskazać, że równie wadliwe były umowy waloryzowane kursem dolara amerykańskiego, jena japońskiego czy euro). Warunek umowny, który oprotestowują dziś frankowicze, był swego czasu powszechnie stosowany na rynku (w pewnym momencie banki w Polsce udzielały więcej kredytów we franku niż w krajowej walucie), a mimo to TSUE dopuścił możliwość jego kwestionowania. Co więcej, uznał, że warunek tego rodzaju powinien zostać z umowy wyeliminowany i nie może zostać zastąpiony innym przepisem, a sama klauzula nie może być zmieniana czy dzielona. To z kolei w większości przypadków powoduje, że te umowy nie mogą dalej funkcjonować w obrocie prawnym.

Romanowski rozprawia o restauracjach i jogurtach, Cudna-Wagner o samochodach. Tak chcą bronić WIBORu?

Z narracji prawników zaprezentowanej w rozmowie z dziennikarką „Rzeczpospolitej” można wysnuć wniosek, że strona pozwana dostosowuje swoją strategię do przeciwnika procesowego i koncentruje się dziś na przeforsowaniu swojej argumentacji w odniesieniu do obowiązków informacyjnych banków wobec konsumenta. Duet prawników, stosując proste, przemawiające do wyobraźni laika porównania, stara się wykazać, że przeciętnemu konsumentowi nie jest potrzebna wiedza dotycząca tego, w jaki sposób i przez kogo jest wyznaczany wskaźnik WIBOR.

Porównania profesora Romanowskiego odnoszą się do restauracji i jogurtów, mecenas Cudnej-Wagner bliższe są porównania motoryzacyjne. Przekaz jest jasny: klienci restauracji czy osoby kupujące samochody nie muszą mieć pełnej informacji dotyczącej procesu przyrządzania zamawianych potraw czy zasad działania silnika. A skoro tak, to osoby zaciągające kredyt hipoteczny nie muszą wiedzieć, jak dokładnie działa WIBOR. Wystarczy, że wiedzą, że – obok marży banku – jest on składnikiem oprocentowania kredytu.

I znów – dla laika ta argumentacja może się wydawać logiczna. Wszak prawnicy odwołują się do życiowych sytuacji, z którymi przeciętny czytelnik „Rzeczpospolitej” miał już, często wielokrotnie, do czynienia. Nikt, kupując samochód, nie chce zdawać egzaminu ze znajomości zasad działania silnika. Od uświadomienia sobie tej jednej prostej prawdy jest już tylko krok do zbagatelizowania znaczenia obowiązku informacyjnego w kwestii WIBORu.

Naszym zdaniem jest to jednak lekka demagogia. Przykłady wskazane przez prawników, choć przemawiają do wyobraźni, nijak się mają do produktów bankowych. Po pierwsze, wskazać należy, że kredyt hipoteczny jest produktem o przeciętnie znacznie większej wartości niż samochód. Z raportu AMRON SARFiN wynika, że średnia wartość kredytu mieszkaniowego udzielonego w IV kwartale ubiegłego roku wynosiła 426 916 zł. Jak to się ma do przeciętnej wartości nowego samochodu osobowego?

Wg analizy Samar, w czerwcu 2024 roku średnia cena sprzedaży nowego auta wynosiła 181 586 zł. Dodatkowo, należy wskazać, że nabywca samochodu osobowego, chcąc poruszać się nim jako kierowca, musi legitymować się prawem jazdy, a wcześniej zdać egzamin obejmujący teorię oraz praktykę. Tymczasem kredytobiorca, który zaciąga zobowiązanie na prawie pół miliona, na okres nierzadko 25-30 lat, nie musi zdawać żadnego egzaminu. Nikt nie będzie w banku sprawdzał, czy rozumie, co podpisuje – a sposób konstruowania umów kredytowych niestety nie sprzyja czytaniu ich ze zrozumieniem.

W czerwcu 2024 roku „Rzeczpospolita” opublikowała wyniki badania UCE Research i Kancelarii SubiGo. Aż 36,2 proc. ankietowanych zadeklarowało, że treść umów kredytowych jest dla nich zdecydowanie niezrozumiała. 41,1 proc. pytanych raczej jej nie rozumie, a zdecydowane zrozumienie treści tych umów deklaruje tylko 9,3 proc. ankietowanych. Wg prawie 70 proc. uczestników badania banki powinny prościej formułować swoje umowy. 17,2 proc. badanych nie ma zdania w tej sprawie.

Sprawa C-471/24 a hiszpański spór o wskaźnik IRPH, czyli czego boją się polskie banki?

Przedstawicielom sektora bankowego i ich zespołom prawnym zależy w obecnej chwili przede wszystkim na zablokowaniu krajowym sądom możliwości badania klauzul zmiennego oprocentowania powiązanych z WIBORem. Jak wskazuje pełnomocniczka pozwanego PKO BP, pytania prejudycjalne w sprawie C-471/24 mają charakter kaskadowy – odpowiedź na pytanie numer 1 determinuje to, czy TSUE odpowie na kolejne etc. Pytanie pierwsze dotyczy właśnie dopuszczalności badania klauzul „wiborowych” przez sądy w Polsce. Jeżeli TSUE wyłączy kontrolę tych klauzul przez sądy krajowe, może nie wypowiadać się na trzy następne pytania, w tym dotyczące obowiązków informacyjnych i konsekwencji zidentyfikowania w umowie klauzul abuzywnych. Dla kredytobiorców złotowych byłoby to spore utrudnienie w dochodzeniu roszczeń przeciwko bankom. Czy realizacja takiego scenariusza jest prawdopodobna? Nie bardzo.

Choć sprawa C-471/24 z całą pewnością ma ogromne znacznie dla unijnego sektora bankowego, nie do końca można ją określić mianem precedensowej (chyba że w odniesieniu do polskiego „podwórka” – wtedy tak). Należy zwrócić uwagę, że TSUE dostawał już podobne pytania z sądów w innych krajach. Niedawno, bo w grudniu 2024 roku, przed Trybunałem zakończyła się sprawa C-300/23, w której unijni sędziowie dopuścili możliwość badania klauzul zmiennego oprocentowania powiązanych z inną stawką referencyjną obecną w kredytach hipotecznych. Mowa o wskaźniku IRPH, którym oprocentowane są hipoteki w Hiszpanii.

Bankowcy i ich prawnicy są więc niepoprawnymi optymistami, jeśli naprawdę wierzą, że wyrok TSUE w sprawie WIBORu będzie zupełnie inny niż ten w odniesieniu do jego hiszpańskiego odpowiednika.

Zadając pytania o klauzule zmiennego oprocentowania powiązane z WIBORem, częstochowski sąd przetarł szlak innym orzecznikom, o czym świadczą… kolejne wnioski prejudycjalne wpływające do TSUE. O jednym z nich poinformował przed dwoma dniami portal prawo.pl. Co ciekawe, w sprawę znów zamieszany jest PKO Bank Polski. Sąd odsyłający pyta o umowy hipoteczne podpisane przed wejściem w życie rozporządzenia BMR, chce też wiedzieć, czy samo oparcie umowy o wskaźnik WIBOR nie świadczy o braku równowagi pomiędzy stronami kontraktowymi, ze szkodą dla konsumenta. Jak nietrudno się domyślić, organ odsyłający jest zainteresowany także konsekwencjami ewentualnego uznania klauzul „wiborowych” za nieuczciwe. Czekamy z niecierpliwością na stanowisko ZBP w sprawie pytań zadanych przez warszawski sąd. Z pewnością będzie „epickie”.

PODSUMOWANIE:

Pełnomocnicy prawni strony pozwanej w procesie C-471/24 starają się wygaszać oczekiwania społeczeństwa dotyczące unijnego wyroku. Intencje bankowców i ich reprezentantów prawnych są łatwe do odkodowania: chodzi o to, by do sądów krajowych wpływało jak najmniej nowych pozwów o klauzule zmiennego oprocentowania. Banki wiedzą, że każdy nowy pozew to ryzyko zadania przez sąd kolejnych pytań prejudycjalnych TSUE. Jeżeli pytania okażą się dla banku szczególnie groźne, w akcie desperacji może on uznać roszczenie powoda, byleby tylko nie dopuścić do wydania unijnego wyroku.

Jednocześnie przedstawiciele sektora bankowego doskonale zdają sobie sprawę, że społeczeństwo nie ma do nich zaufania. Widzą też, że nie najlepiej wypadają w mediach, przynajmniej w odbiorze społecznym. Dlatego zaczynają dochodzić do wniosku, że lepiej, gdy w ich imieniu wypowiadają się prawnicy, potrafiący zachować profesjonalizm i chłodny osąd, co sprzyja budowaniu w mediach wiarygodnej narracji.

A wiarygodność jest teraz bankom szczególnie potrzebna: w ostatnich dwóch latach tak często wypaczały sens wyroków TSUE, że komentarze ich przedstawicieli w odniesieniu do trwającego postępowania nie są życzliwie odbierane przez opinię publiczną. Jednocześnie sektor nie może sobie pozwolić na milczenie – to oznaczałoby oddanie pola stronie przeciwnej, poddającej w wątpliwość miarodajność WIBORu i uczciwość powiązanych z nim klauzul. Dlatego sektor bankowy robi to, co w gruncie rzeczy dla niego najlepsze: zasłania się ekspertami prawnymi, którzy dbają o utrwalenie określonego przekazu w debacie publicznej. Czyli o to, co zostało zaniedbane w początkowej fazie konfliktu frankowego.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze