PLN - Polski złoty
CHF
4,59
sobota, 11 października, 2025

Alarmujące wieści z sądów? To tylko część prawdy. Oto, dlaczego niektórzy Frankowicze wygrywają teraz błyskawicznie.

Z kolejnych sądów apelacyjnych płyną do nas bardzo niepokojące dane: opanowanie frankowego wpływu jest w nich na dużo niższym poziomie niż w sądach okręgowych, a w niektórych, jak np. w Lublinie, na wyznaczenie rozprawy trzeba już czekać blisko dwa lata. Dodatkowo zmiany, które Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje w projekcie ustawy frankowej, budzą poważne wątpliwości co do ich ewentualnego wpływu na tempo orzecznicze w sądach II instancji. Zdaniem sporej części środowiska eksperckiego, zamiast przyśpieszyć kończenie postępowań i rozliczenia stron, tylko przedłużą ten proces. Zastanówmy się, czego tak naprawdę potrzebuje dziś wymiar sprawiedliwości do szybszego i co najważniejsze definitywnego zamknięcia sagi frankowej. Czy da się ten trudny temat załatwić przy pomocy specustawy? A może ważniejszy od legislacyjnych dróg na skróty jest klimat wytwarzany przez resort sprawiedliwości wokół masowych spraw zakładanych bankom przez konsumentów?

  • Brak wyspecjalizowanych wydziałów frankowych, zbyt mało sędziów, niewystarczająca obsada asystencka i urzędnicza, przestarzała technologia – oto prawdopodobne główne przyczyny nieprzygotowania sądów II instancji na frankową falę
  • Ministerstwo Sprawiedliwości od miesięcy zapowiada przyśpieszenie postępowań o kredyty frankowe i chwali się lepszymi statystykami z I kwartału br. Prawda jest jednak taka, że w ujęciu rocznym zaległości sądów II instancji rosną, a ich nadrobienie może zająć lata
  • Tak naprawdę najwięcej dobrego dla PR’u Ministerstwa, oczywiście zupełnie niezamierzenie, robią… same banki, które w wielu sprawach po prostu rezygnują ze składania apelacji, najprawdopodobniej wiedzione chęcią oszczędności
  • Niestety, to, co resort przekazuje sektorowi między wierszami, może sprawić, że banki odstąpią od testowania nowej taktyki i powrócą do poprzedniej, polegającej na składaniu apelacji w każdej, nawet zupełnie beznadziejnej sprawie. Wyjaśniamy, jaki mogą mieć ku temu powód.

Sądy apelacyjne ugrzęzły we frankach: na jednego sędziego przypada nawet kilkaset spraw o symbolu 049 cf

Mogłoby się wydawać, że w krajowych wydziałach cywilnych zdecydowanie dominują sprawy zwaśnionych małżonków, w których jedna bądź obie strony dążą do zakończenia sformalizowanego związku. Jak się jednak okazuje, najpopularniejszymi „rozwodnikami” w Polsce są frankowicze, domagający się od sądu zakończenia ich abuzywnej relacji z bankiem. Najmocniej widać tę dominację w wydziałach cywilnych sądów apelacyjnych, gdzie sprawy frankowe generują, niestety, ok. 75 proc. wpływu. Nie do końca zrozumiałe jest dla nas to, dlaczego resort sprawiedliwości nie przygotował w porę sądów apelacyjnych na przyjęcie fali odwołań w sprawach o franki.

Przecież statystyki z minionych lat dobitnie wskazywały, że liczba powództw kredytobiorców przeciwko bankom jest na zatrważająco wysokim poziomie (niemal 91 tys. spraw zarejestrowanych w 2023 roku, kolejne 82,7 tys. w 2024 roku), w dodatku Ministerstwo musiało sobie zdawać sprawę z tego, że banki w większości nie akceptują negatywnych dla siebie wyroków i na szeroką skalę składają apelacje. Mimo to pierwszy apelacyjny wydział frankowy utworzono dopiero w styczniu 2025 roku. Jak nietrudno się domyślić, powołano go w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie, obsługującym odwołania ze stołecznego XXVIII Wydziału Cywilnego, którego orzeczniczy „przemiał” jest rekordowy w skali całego kraju.

Od powstania pierwszego wyspecjalizowanego wydziału w apelacji resort nie zrobił nic (lub zrobił niewiele), by poprawić sytuację w sądach poza Warszawą. Pod koniec zeszłego roku powstała sekcja frankowa w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, a więc zapchanie tamtejszej apelacji odwołaniami naprodukowanymi przez banki jest tylko kwestią czasu. Dramatyczna sytuacja panuje w Gdańsku, gdzie najzasobniejszy frankowy referat liczy 727 spraw (i należy do sędziego Lantowskiego, który od 1 stycznia do 9 czerwca br. wydał ogółem 110 wyroków – aż 80 z nich dotyczyło franków).

Liczba spraw pozostających do załatwienia na następny rok rośnie w tym sądzie lawinowo: w sprawozdaniu za 2023 rok Sąd Apelacyjny w Gdańsku zaraportował, że do rozpatrzenia na rok następny zostało mu 3906 spraw o symbolu 049 cf (odnoszącym się do procesów frankowych). W sprawozdaniu za 2024 rok ta liczba zwiększyła się już do 7060. W całym 2024 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku był w stanie załatwić 2823 sprawy frankowe, rok wcześniej było to 2170 spraw. Tempo orzecznicze rośnie, ale nie tak szybko, jak zaległości.

To nie aktualny wskaźnik opanowania wpływu jest dziś problemem. Są nim zaległości z poprzednich lat

Dramatyczna sytuacja panuje w apelacji lubelskiej, w której 76,2 proc. spraw w referatach sędziów I Wydziału Cywilnego dotyczy kredytów w CHF. Przeciętny sędzia tego wydziału ma do rozpatrzenia 224 sprawy, z czego 164 to te frankowe. Na 3014 spraw cywilnych zarejestrowanych w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie w repertorium ACa 2298 to te o dobrze już znanym frankowiczom symbolu 049 cf. Kredytobiorcy, którzy w 2025 roku wystąpią do tego sądu z pozwem przeciwko bankowi, będą musieli czekać na wyznaczenie rozprawy do 2027 roku.

Niewiele lepiej sytuacja wygląda w apelacji katowickiej, do której w całym 2024 roku wpłynęło 3640 spraw frankowych. To 70,1 proc. wpływu wszystkich spraw zarejestrowanych w tym okresie w repertorium ACa. Także i w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach niezwykle dynamicznie rośnie liczba frankowych spraw do załatwienia na okres następny. Na koniec 2023 roku było ich 4636, rok później już 6691.

Ministerstwo Sprawiedliwości wie, że dane te prezentują się katastrofalnie i świadczą niestety o tym, że jego przedstawiciele nie są w stanie znaleźć środka zaradczego na problem w apelacji. Być może dlatego decyduje się prezentować opinii publicznej wyrywkowe dane, z których może wynikać, że opanowanie wpływu w apelacji rośnie. Z danych zaprezentowanych przez resort wynika, że wskaźnik opanowania wpływu w I kwartale 2025 roku wzrósł do 86,9 proc. z poziomu 45,6 proc. w roku ubiegłym. To oczywiście dobra informacja, ale niewiele nam mówi o rzeczywistej sytuacji w sądach II instancji.

Za dużo spraw, za mało sędziów, opóźnienia w digitalizacji sądów – oto przepis na przewlekłość postępowań

Opanowanie rośnie, bo maleje wpływ. Powszechnie wiadomo, że większość frankowiczów skorych do sądzenia się już skierowała pozew do sądu. W ostatnich miesiącach wiele spraw zakończonych w okręgach nie trafia do apelacji z uwagi na… niezaskarżenie wyroku przez żadną ze stron. O tym nieco więcej w kolejnych akapitach. Faktycznym problemem sądów apelacyjnych są w tej chwili gigantyczne zaległości i brak kadr, które mogłyby sobie z nimi poradzić, a także brak sensownego zaplecza technologicznego. Sądy, poza nielicznymi wyjątkami, takimi jak okręgowy na warszawskiej Pradze, pracują w przestarzałym systemie.

Cyfryzacja jednostek apelacyjnych jest w powijakach – orzecznicy wciąż nie otrzymali do dyspozycji modułów Digitalnego Asystenta Sędziego, nie mają więc kalkulatorów, które ułatwiłyby im rozliczenie frankowych wierzytelności, ani dostępu do opartego o AI programu, proponującego im treść uzasadnień wyroków. Zamiast tego mają… górę zaskarżonych postanowień, pochodzących z sądów okręgowych, a dotyczących decyzji o zabezpieczeniu powództwa. Banki masowo składają zażalenia na korzystne postanowienia sądów, co dostarcza dodatkowej pracy w apelacjach.

Oczywiście, resort pracuje już nad tym problemem: chce znieść go przy pomocy ustawy frankowej, której jednym z założeń jest wprowadzenie automatycznego zabezpieczenia powództwa frankowicza, o ile spłacił on już bankowi nominalną kwotę kredytu. Zabezpieczenie zacznie działać w momencie, w którym bank otrzyma pozew klienta. Sądy będą wówczas pozostawiać bez rozpatrzenia zarówno wnioski o zabezpieczenie, jak i skargi banków na jego przyznanie.

Natura lubi jednak równowagę – i gdy Ministerstwo Sprawiedliwości ściąga z sędziów część obowiązków, to można być pewnym, że w ich miejsce dołoży im inne, równie uciążliwe. I tak jest w tym przypadku, albowiem ustawa frankowa ma znacząco wydłużyć termin na złożenie przez bank oświadczenia o potrąceniu: skuteczne skorzystanie z tego środka będzie możliwe do końca postępowania w II instancji. Eksperci prawni już spekulują, że to rozwiązanie nie tylko odbierze kredytobiorcom możliwość dwuetapowego weryfikowania zasadności roszczeń banku, ale i wprowadzi chaos do pracy sądów apelacyjnych, które o ostatecznej metodzie rozliczenia stron będą dowiadywać się na ostatnią chwilę.

Realnie należy ocenić, że do obsługi skomplikowanych i masowych spraw frankowych skierowano zbyt małą obsadę, nie tylko tę sędziowską. Nie zapominajmy, że na wyniki wydziału cywilnego składa się nie tylko praca samych sędziów, ale również kadry urzędniczej i asystenckiej. Asystentów wciąż w sądach brakuje, mimo zwiększenia na papierze liczby wakatów i rozpisania konkursów. Okazuje się, że wynagrodzenie podstawowe, które jest oferowane na tym stanowisku, zupełnie nie koresponduje z wymaganiami wobec kandydatów (ukończone studia prawnicze) oraz zakresem i natłokiem obowiązków.

Co więcej, jesteśmy przekonani, że sytuacja w apelacjach wyglądałaby znacznie gorzej, gdyby nie… same banki, w wielu sprawach rezygnujące z zaskarżania wyroku celem minimalizacji ostatecznych kosztów sporu z klientem.

Dziś bankom opłaca się akceptować przegrane na etapie sądu I instancji. Ale to się może zmienić

Korzyść banku z akceptacji wyroku sądu I instancji dotyczy kilku aspektów: bank oszczędza na opłacie za pozew, na wydatkach związanych z reprezentacją prawną, zastępstwem procesowym i… na odsetkach ustawowych za opóźnienie, bo przecież im dłuższy proces, tym suma tych odsetek jest wyższa.

W dobrze poprowadzonych sprawach prawomocne wyroki mogą wyglądać tak jak poniżej:

  • I C 425/24 – BNP Paribas przegrywa z frankowiczami w Sądzie Okręgowym w Świdnicy i nie składa apelacji, co prowadzi do uprawomocnienia się wyroku już w 13 miesięcy od złożenia pozwu. Klienci adwokata Pawła Borowskiego domagali się w swoim pozwie uznania ich umowy, zawartej z dawnym BGŻ, za nieważną, ponadto żądali od banku zwrotu świadczenia nienależnego. W obu przypadkach sąd przychylił się do ich roszczeń: umowa została uznana za nieważną, a bank ma im oddać kwotę 395.838,59 zł wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie, naliczanymi od 5 marca 2024 roku (wyrok wydano 19 marca 2025 roku). W wyniku tego prawomocnego orzeczenia kredytobiorcy zyskali łącznie 466 tys. zł
  • III C 1503/24 – niniejsza sprawa toczyła się przed Sądem Okręgowym w Warszawie, a pozwanym w niej był Millennium Bank, w związku z umową frankową, którą strony zawarły w 2008 roku. Wyrok w sprawie został wydany 28 lutego 2025 roku, po 27 miesiącach postępowania, i jest już prawomocny, ponieważ Millennium nie złożył apelacji. Na rzecz klientów adwokata Pawła Borowskiego sąd zasądził kwotę 278 192,55 zł wraz z odsetkami ustawowymi, uwzględniającymi 27-miesięczny proces. Umowa została oczywiście uznana za nieważną w całości. Zysk kredytobiorców z wyroku to 243 tys. zł.

W obu powyższych sprawach sąd obciążył kosztami procesu stronę pozwaną. Krótki czas trwania obu procesów świadczy o tym, że wyrok unieważniający umowę da się uzyskać w sądzie I instancji bez wieloletniego oczekiwania i kilku rozpraw. Obecnie sądy okręgowe są w stanie zamknąć sprawę i wydać wyrok po przeprowadzeniu zaledwie jednej rozprawy. Niezależnie od tego, czy jest to mniejsza jednostka sądowa, jak ta w Świdnicy, czy duża, taka jak ta w Warszawie. W wielu przypadkach decyzja stwierdzająca nieważność jest wydawana bez rozprawy, na posiedzeniu niejawnym.

Przez pewien czas mieliśmy nadzieję, że trend polegający na nieskładaniu apelacji w sprawach przegrywanych przez banki będzie się już tylko umacniał. Teraz mamy co do tego wątpliwości, z kilku powodów:

  • ustawa frankowa – zapisy jej projektu dotyczące potrącenia i zwrotu połowy opłaty za pozew, apelację lub skargę kasacyjną dodają bankom pewności siebie i świadczą o tym, że resort sprawiedliwości nie zamierza zrzucać na sektor nadmiernej finansowej odpowiedzialności za dawne błędy
  • wyrok TSUE C-396/24 – choć jest on jednoznacznie korzystny dla konsumentów, banki próbują, zresztą z zaskakującą skutecznością, manipulować przedstawicielami mediów co do jego skutków. W przekazie publicznym pojawiła się informacja, jakoby ów wyrok stanowił powrót do teorii salda, co jest nieprawdą. Jak pokazuje jednak przykład wrocławskiej apelacji, niektórzy sędziowie dali się złapać na ten blef i zaczęli masowo rozliczać strony nieważnej umowy saldem
  • widmo niekorzystnego wyroku TSUE w sprawie WIBOR – już 11 września 2025 roku Rzecznik Generalny przedstawi swoją opinię co do tego, czy klauzule zmiennego oprocentowania powiązane ze stawką WIBOR mogą być przedmiotem kontroli krajowych sądów. Jeśli odpowie na to pytanie twierdząco, późniejszy wyrok TSUE będzie najprawdopodobniej zbieżny z jego poglądem. A wówczas do sądów ruszą kolejne grupy kredytobiorców. W interesie banków jest, aby krajowe sądy nie były wówczas przygotowane na lawinę tych powództw.

Projekt nowej ustawy o kredycie konsumenckim uwzględnia postulaty banków dot. miarkowania sankcji kredytu darmowego. Jak to wpłynie na postawy w sektorze?

Nie można zapominać, że władza ustawodawcza wspomaga banki także na innych frontach. Nie jest tajemnicą, że trwają prace nad nową ustawą o kredycie konsumenckim, której celem jest zaimplementowanie dwóch dyrektyw unijnych. Ustawa ma wejść w życie dopiero w 2026 roku, ale jej zapisy są już znane. Wiadomo na przykład, że projektodawca potraktował tę ustawę jako dobrą okazję do wprowadzenia zmian w sankcji kredytu darmowego. Zgadza się, wysłuchany został postulat banków dotyczący miarkowania sankcji, przynajmniej w części przypadków.

Banki mogą potraktować to jako dowód na to, że rządzący nie zamierzają być lojalni wobec strony konsumenckiej. Co więcej, mogą uznać, że rząd rzuci im w przyszłości kolejne koła ratunkowe, gdy będzie to akurat potrzebne. Wniosek? Warto czekać, co będzie dalej. Owszem, apelacje są poważnym wydatkiem, ale po wejściu w życie ustawy frankowej będzie można je wycofać, a następnie odzyskać połowę poniesionych kosztów. Kto wie, może w międzyczasie uda się na tyle zmęczyć powoda, że ten zacznie rozważać ugodę? Wszak czekanie kilka lat na rozprawę przed sądem II instancji nie jest niczym przyjemnym.

Ustawa frankowa nie rozwiąże problemu, tylko go zatuszuje. Tysiące spraw znikną ze statystyk, ale wciąż będą zajmować sądy

Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że resort od miesięcy pracuje nad ustawą, która najprawdopodobniej nie przyniesie żadnego przełomu, ani w okręgach, ani w apelacji. Co z tego, że bank będzie mógł cofnąć swój pozew i skorzystać z potrącenia, skoro sąd wciąż będzie musiał wykonać bardzo podobną pracę, tyle że w jednym procesie, a nie dwóch?

Oczywiście statystycznie będzie to wyglądać super – nagle zniknie kilkadziesiąt tysięcy spraw sądowych. Ale znikną one tylko na papierze. Będzie czym pochwalić się w mediach, ale czy istotnie przyśpieszy to zamknięcie sagi frankowej? Czy może sprawy frankowiczów będą „sezonować” obok procesów inicjowanych przez kredytobiorców złotowych, walczących o wyeliminowanie WIBORu ze swoich umów? Jeśli tak, byłaby to groteska.

Ustawa frankowa, jak sama nazwa wskazuje, dotyczy tylko kredytów powiązanych z CHF – przyjęte usprawnienia nie będą miały żadnego wpływu na przebieg pozostałych procesów inicjowanych przez kredytobiorców. Procesów, które w początkowym okresie z pewnością spowodują masowe generowanie kolejnych pytań prejudycjalnych do TSUE… i wstrzymywanie postępowań w oczekiwaniu na unijne orzeczenia.

Napiszemy krótko: nie zazdrościmy Ministerstwu Sprawiedliwości konfrontowania się z takim problemem. Ale też nie współczujemy – przedstawiciele resortu wpadli we własne sidła. Zaufali dobrej woli banków i chcieli załatwić temat w cywilizowany sposób, a następnie odtrąbić wizerunkowy sukces, pozując na tle zielonych słupków. Niestety, znając lojalność bankowców, należy się prędzej spodziewać, że słupki będą czerwone i nikt nie będzie chciał pozować na ich tle ani chwalić się nimi w mediach.

PODSUMOWANIE:

Wygląda na to, że Ministerstwo Sprawiedliwości, projektując ustawę frankową, przechytrzyło samo siebie. Rządzący chcieli wyjść obronną ręką z problemu przewlekłości w wydziałach cywilnych, a zamiast tego sami na miesiące utknęli w analizie krytyki, spływającej pod adresem projektu zarówno od strony społecznej, jak i ekspertów prawnych. Politycy uznali, że przedstawiciele sektora bankowego zachowają się dojrzale i będą dążyć do jak najszybszego zamknięcia toczących się przeciwko nim postępowań. Nie wzięli tylko pod uwagę, że to właśnie natłok tych procesów może uchronić banki przed szybkim, masowym kwestionowaniem hipotek złotowych. A ten trend wśród klientów sektora najprawdopodobniej rozpowszechni się po opinii Rzecznika Generalnego w sprawie C-471/24.

Pytanie, co wówczas zrobi rząd. Zaproponuje kolejną, równie nieprzemyślaną „ustawę wiborową”? Systemowo skonwertuje kwestionowane umowy złotowe z użyciem innego, bardziej akceptowalnego wskaźnika? A może postanowi nagle uregulować kwestię świadczenia usług pomocy prawnej, zamykając kancelariom odszkodowawczym dostęp do zarabiania na procesach przeciwko bankom? Bez względu na wybór, którego dokonają polityczni decydenci, w sądach z pewnością będzie gorąco.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze