Cztery miesiące temu Sąd Okręgowy w Warszawie uruchomił program „Mediacji frankowej”, skierowany do stron procesów toczących się w XXVIII Wydziale Cywilnym. O rozmachu, z jakim realizowany jest program, świadczą liczby: w okresie od 14 lutego do 4 kwietnia br. warszawscy sędziowie skierowali do mediacji 1418 spraw frankowych. Do dnia 7 kwietnia udało się zawrzeć ugodę w zaledwie dwóch sprawach, co dobitnie pokazuje, jakie jest nastawienie stron do uczestnictwa w procedurze. W niniejszym artykule próbujemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zainicjowane mediacje są z góry skazane na porażkę. Zastanawiamy się również, co ewentualnie mogłoby skłonić frankowiczów do spojrzenia na ten program z większą przychylnością.
- „Mediacje frankowe” to program, który właściwie od samego początku wzbudza w środowisku frankowiczów bardzo mieszane uczucia. Niestety, dużo w tym winy resortu sprawiedliwości, który nie podszedł do tego projektu z należytą starannością
- Jednym z powodów, dla których kredytobiorcy negatywnie przyjęli pomysł mediacji, jest obowiązkowy charakter spotkań informacyjnych. Irytację frankowiczów wzmaga krótki termin na zgłoszenie odmowy udziału w mediacjach
- Za złą reputację programu mediacyjnego w dużej mierze odpowiedzialni są… sami mediatorzy, którzy w pierwszych tygodniach obowiązywania tego przedsięwzięcia nie popisali się profesjonalnym podejściem do stron procesu
- Warto się zastanowić, czy kierowanie do mediacji spraw będących na zaawansowanym etapie rzeczywiście ma sens – a może to jedynie sposób na zamanifestowanie, że Ministerstwo nie ignoruje problemu zakorkowanych sądów?
Programu „Mediacji frankowych” nie da się już przekuć w sukces. Jakie błędy popełniło Ministerstwo Sprawiedliwości przy tym projekcie?
Bez wątpienia pewną sztuką jest umiejętność przedstawienia rozwiązania od lat funkcjonującego w systemie prawnym jako nowe, odkrywcze i innowacyjne. Tak właśnie Ministerstwo Sprawiedliwości próbuje sprzedać opinii publicznej program „Mediacji frankowych”, który ruszył w XXVIII Wydziale Cywilnym Sądu Okręgowego w Warszawie na początku lutego 2025 roku. Już na samym starcie program spotkał się z niechęcią kredytobiorców, z bardzo prostego powodu.
Tak naprawdę z dnia na dzień sędziowie Wydziału Frankowego zaczęli wzywać kredytobiorców do osobistego stawiennictwa na obowiązkowe spotkanie informacyjne z mediatorem. Docierały do nas niepokojące informacje o wezwaniach na te spotkania z bardzo krótkim, ledwie kilkudniowym wyprzedzeniem. W tak krótkim czasie kredytobiorcy nie byli w stanie ani należycie przygotować się do spotkania i skonsultować z pełnomocnikiem, ani tym bardziej odmówić udziału w mediacji na tyle szybko, by wyznaczony termin po prostu został anulowany.
Z ogromnym zaskoczeniem przyjęliśmy informację o tym, że na spotkania w sprawie mediacji są kierowani również frankowicze, których procesy toczą się już od kilku lat i są na bardzo zaawansowanym etapie. Wydaje nam się absolutnym nonsensem kierowanie do mediacji sporów, w których odbyło się kilka rozpraw, a bank miał mnóstwo okazji, by zaproponować kredytobiorcy akceptowalną propozycję ugodową, uwzględniającą bieżące otoczenie prawne. Nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić frustracji kredytobiorców, którzy oczekiwali na ostatnią rozprawę w swojej sprawie, po której miał już zapaść wyrok, a zamiast tego sąd postanowił uszczęśliwić ich rozmową z mediatorem.
Osobną kwestią jest zachowanie samych mediatorów, wskazujące na absolutny brak szkoleń, nie tylko z zakresu prowadzenia mediacji w sprawach z dziedziny prawa bankowego, ale również przekazujących mediatorom wiedzę na temat bieżącej sytuacji w orzecznictwie w odniesieniu do abuzywnych umów frankowych. Efektem nieprzeszkolenia mediatorów są liczne nieprofesjonalne zachowania podczas rozmów prowadzonych ze zwaśnionymi stronami. Frankowicze żalą się w Internecie na nachalne próby namówienia ich na ugodę, mimo wyrażenia jednoznacznego, w pełni negatywnego stanowiska odnośnie polubownych rozmów z bankiem. Niektórzy mediatorzy próbują „zmiękczyć” kredytobiorców groźbą, strasząc ich tym, że niewzięcie udziału w mediacji może skutkować obciążeniem ich przez sąd kosztami procesu, bez względu na jego wynik.
Sędziowie wybierając mediatorów, kierują się osobistymi sympatiami?
Instytucja mediacji jest obecna w sprawach cywilnych od 2005 roku, jednak aż do teraz nie była stosowana na szerszą skalę. Mimo to wielu sędziów postrzega mediacje jako swego rodzaju nowość, o czym mówią sami mediatorzy – zapoznaliśmy się z treścią raportu badawczego autorstwa dr hab. Pawła Waszkiewicza i dr Joanny Klimczak, dzięki któremu mogliśmy dowiedzieć się, jak wygląda perspektywa mediatorów na kwestię funkcjonowania mediacji w praktyce. Z raportu wynika, że z instytucji mediacji dużo chętniej korzystają sędziowie z młodszych roczników. Dlaczego? Cóż, możemy tylko domniemywać, że młodsi orzecznicy są bardziej otwarci na niestandardowe rozwiązania niż sędziowie, którym niewiele zostało do przejścia w stan spoczynku, którzy latami opracowywali swoje „know how” i w związku z tym nie są chętni do zmian.
Co ciekawe, mediatorzy, z którymi rozmawiali autorzy raportu, sami przyznają, że sędziowie mają swoje sympatie i bardzo często kierują sprawy do tych samych mediatorów. Pisząc zupełnie szczerze, trochę nas to dziwi – wręcz zauważamy tu pewne pole do nadużyć. Nie zapominajmy, że każda rozpoczęta mediacja oznacza wypłatę określonej kwoty dla mediatora – w przypadku spraw frankowych jest to zwykle kwota 1230 zł pobierana od każdej ze stron. Sympatie, które tworzą się nierzadko poza godzinami pracy, na przykład na spotkaniach branżowych i seminariach, mogą się w tym przypadku przełożyć na konkretne pieniądze.
Brak losowego przydzielania mediatora do sprawy a kwestia bezstronności
Zastanawiamy się, jaka jest bezstronność mediatorów, których zarobek jest zależny od dobrej woli tego czy innego sędziego. Załóżmy przez chwilę, że sprawa trafia do orzecznika, który „nie lubi” frankowiczów. Sędzia niechętnie orzeka w sprawach frankowych, a rozpoczęty program mediacyjny jest dla niego doskonałą okazją do oddania przewlekłych sporów w ręce mediatora. Najlepiej takiego, któremu poglądami bliżej do środowiska bankierów niż konsumentów. Potrafimy sobie wyobrazić sytuację, w której „antyfrankowy” sędzia zaczyna współpracować z mediatorem, prowadzącym mediacje według określonego scenariusza.
Mediator dąży do tego, by strony zaczęły rozmawiać o ugodzie bez względu na swoje osobiste preferencje dotyczące sposobu zakończenia sporu sądowego. W tym celu straszy kredytobiorcę perspektywą obciążenia go kosztami procesu niezależnie od wyniku sprawy. Jeżeli frankowicz słyszał już „to i owo” o orzeczniku, do którego trafiła jego sprawa, może poczuć się przyparty do muru i w konsekwencji zawrzeć ugodę, której wcale nie chce.
Oczywiście oficjalnie sam udział w mediacjach jest zupełnie dobrowolny, a kredytobiorca nie ma obowiązku godzić się na żadną polubowną propozycję banku. Założeniem mediacji jest dodatkowo poufność – tak naprawdę przebieg spotkania powinien zostać pomiędzy jego uczestnikami. Sam mediator powinien być natomiast bezstronny. Niestety opisy zachowań niektórych mediatorów wskazują na to, zachowanie neutralności przychodzi im z ogromnym trudem. Powód jest łatwy do odszyfrowania: chodzi oczywiście o pieniądze. Jeśli rozmowy o ugodzie zakończą się na spotkaniu informacyjnym, mediator dostanie jedynie kilkadziesiąt złotych zwrotu kosztów. Jeżeli mediacje się odbędą, kwota ta wzrośnie kilkudziesięciokrotnie, bez względu na to, czy strony ostatecznie zawrą ugodę.
Mediator mediatorowi nierówny, czyli o skutkach braku szkoleń
Niepokoi nas jeszcze jeden aspekt związany z kierowaniem przez sędziów spraw do konkretnych mediatorów. To, że sędzia czuje w ogóle potrzebę wytypowania „swojego” mediatora, świadczy wg nas o braku jednolitego standardu w tym zawodzie. Przecież gdyby wszyscy mediatorzy byli szkoleni według jednego wzorca, proces mediacyjny wyglądałby w każdym przypadku podobnie – a wówczas sędziemu byłoby zupełnie obojętne, do kogo skieruje daną sprawę. Wręcz można by przyjąć model losowy, chociażby po to, by uniknąć nadużyć i sytuacji, w których system wymiaru sprawiedliwości masowo kieruje sprawy do osoby X czy Y, podczas gdy inny mediator, nieposiadający „odpowiednich” koneksji, nie dostaje nowych spraw w ogóle.
Z tego miejsca apelujemy więc do Ministerstwa Sprawiedliwości, aby uporządkowało ten temat, zadbało o odpowiedni system szkoleń i przestrzeganie przez mediatorów określonych standardów. W innym przypadku trudno będzie nam uznać instytucję mediacji za poważną, godną zaufania i odporną na nadużycia.
Dlaczego program „Mediacji frankowych” od początku był skazany na porażkę?
Powiedzieć o dotychczasowych rezultatach programu mediacji, że są mizerne, to jak nic nie powiedzieć. Zawarcie zaledwie dwóch ugód po skierowaniu do mediacji ponad 1,4 tys. spraw to wynik gorzej niż katastrofalny. Ale nie jesteśmy nim zdziwieni. Od początku było wiadomo, że ten program jest skazany na porażkę, ponieważ:
- został wdrożony zbyt późno – kredytobiorcy zdążyli się już oswoić z myślą, że aby odzyskać swoje pieniądze, muszą przebrnąć przez żmudny proces sądowy
- jest kierowany do najbardziej zdeterminowanych frankowiczów – trudno przekonać osobę, która poniosła już określone koszty związane z procesem i opieką prawną, by ot tak zrezygnowała ze swoich roszczeń i na poważnie rozważyła ugodę proponowaną przez bank
- strony procesu są silnie skonfliktowane – frankowicze na obecnym etapie darzą pozywane banki ogromną niechęcią. Latami sami próbowali załatwić spór poza sądem, niestety banki nie traktowały poważnie reklamacji swoich klientów i wymagały dalszej spłaty kredytów na dotychczasowych zasadach. Kredytobiorcom bardzo trudno dziś o tym zapomnieć
- brak zaufania do wymiaru sprawiedliwości – frankowi konsumenci od wielu miesięcy, a właściwie lat słyszą, że są dla sądów wyłącznie problemem i stoją na przeszkodzie do rozpatrywania innych spraw cywilnych w rozsądnym czasie. Nie ufają więc w dobre intencje sędziów kierujących ich sprawy do mediacji
- brak zaufania do pełnomocniczki ministra – w ostatnich miesiącach frankowicze przekonali się, że dr Wiewiórowska-Domagalska, reprezentująca ministra sprawiedliwości w kwestiach ochrony praw konsumenta, coraz mniej empatyzuje z kredytobiorcami, a coraz bardziej z bankami. Nie potrafią więc przekonać się do rozwiązań, które firmuje ona w mediach swoją osobą
- jest dla kredytobiorców nieopłacalny – w 2025 roku frankowicze nie boją się długich procesów sądowych, bo wiedzą, że zostaną wynagrodzeni za swoje oczekiwanie na wyrok. Należą im się wysokie odsetki ustawowe za opóźnienie banku w zapłacie. Te przejdą im koło nosa, jeśli zamiast wyroku stwierdzającego nieważność umowy wybiorą ugodę
- ugoda nie zawsze jest transparentna podatkowo – po serii artykułów na temat niejasności podatkowych związanych z ugodami, kredytobiorcy boją się, że z jakichś względów nie obejmie ich zwolnienie z płacenia podatku na rzecz fiskusa. Jednocześnie wiedzą, że nie zapłacą podatku, jeśli unieważnią swoje umowy.
Kto przegrywa, a kto może skorzystać na decyzji o wprowadzeniu mediacji?
Naszym zdaniem na programie „Mediacji frankowych” długofalowo tracą niemal wszystkie strony z nim związane:
- kredytobiorcy – są narażani przez sąd na dodatkowy i zupełnie zbędny stres związany z wydłużeniem procesu o kolejny, niespodziewany etap. Niekiedy są też wystawiani na manipulacje ze strony mediatorów, zainteresowanych „odhaczeniem” sukcesu
- mediatorzy – choć pojedynczy „rozjemcy” skierowani do pogodzenia zwaśnionych stron mogą skorzystać na tym programie finansowo, to cała grupa zawodowa może na nim właściwie wyłącznie stracić: w mediach aż huczy o kontrowersyjnych i nieprofesjonalnych zachowaniach mediatorów w stosunku do frankowiczów. Przez to społeczeństwo będzie kojarzyć mediacje jako sposób na szybkie wypchnięcie sprawy z sądu, niekoniecznie z korzyścią dla pokrzywdzonej strony
- Ministerstwo Sprawiedliwości – pierwsze działania nowego ministra, podjęte niedługo po sformowaniu rządu, wzbudziły w kredytobiorcach wielkie nadzieje. Liczyli na sprawniejsze orzecznictwo i respektowanie wyroków TSUE. Zamiast tego otrzymali wydłużenie swoich procesów o dodatkowy etap, połączone z zapowiedziami wprowadzenia ustawy frankowej, na którą jeszcze niedawno miało być zbyt późno
- sądy – sędziowie kierujący sprawy na mediacje, tylko po to, by „odpocząć” od wydawania wyroków w sprawach frankowych, robią w tej chwili swojej grupie zawodowej bardzo słaby PR. Nie chodzi nawet o samo wysyłanie frankowiczów na spotkania informacyjne, ale o styl, w jakim się to odbywa. Zdarza się, że sędzia w odpowiedzi na wniosek konsumenta o przyznanie mu zabezpieczenia roszczenia wydaje odmowną decyzję i jednocześnie… kieruje go na mediację. Czymże jest taka negatywna, niezgodna z unijnym orzecznictwem decyzja, jeśli nie próbą stworzenia presji?
A kto korzysta na programie mediacji? Tu obędzie się bez zaskoczenia: oczywiście korzystają banki, które zyskują dodatkową sposobność na zaproponowanie kredytobiorcy oferty ugodowej. W tym miejscu warto jeszcze raz przypomnieć, że od momentu doręczenia skierowania do samego spotkania mija nierzadko jedynie kilka dni. Może się więc zdarzyć tak, że kredytobiorca stawi się na takim spotkaniu bez swojego pełnomocnika prawnego, bo ten będzie miał w tym czasie rozprawę sądową bądź inne pilne obowiązki. To doskonała okazja dla banku na wywarcie wpływu na kredytobiorcę i zasianie w nim wątpliwości co do sensu kontynuowania procesu.
Jak musiałyby wyglądać „Mediacje frankowe”, by kredytobiorcy zechcieli w nich uczestniczyć?
Chcemy jednoznacznie podkreślić, że naszym zdaniem sama idea mediacji wcale nie jest zła. Przeciwnie – jest całkiem sensowna, jeśli podejdzie się do tego rozwiązania z należytą starannością i odpowiednim zrozumieniem oczekiwań kierowanych do niej osób. W działaniach Ministerstwa Sprawiedliwości (a obecnie samych sądów) niestety wyraźnie tego zabrakło. Resort mógł się zabrać za ten temat zupełnie inaczej – i wówczas program rzeczywiście mógłby odnieść sukces. Aby tak się stało, wystarczyło wdrożyć tych kilka prostych rozwiązań:
- wytypowanie odpowiednich spraw do mediacji – mediowanie ma sens, ale na wczesnym etapie postępowania sądowego, w sprawach, w których oczekiwanie na pierwszą sprawę przekracza np. 2 lata
- niezawieszanie czynności w sprawie na czas mediacji – sąd, kierując frankowicza na mediację, powinien normalnie wyznaczać termin kolejnej rozprawy, na wypadek, gdyby strony jednak nie zawarły porozumienia
- gruntowne przeszkolenie mediatorów z zakresu specyfiki spraw frankowych – inne sprawy cywilne, w których stosowana jest mediacja, radykalnie różnią się od tych frankowych, dlatego mediacje odnoszące się do kredytów pseudowalutowych wymagają od mediatorów szczególnego podejścia, tak by rzeczywiście byli w stanie zaskarbić sobie zaufanie konsumentów
- automatyczne wstrzymanie wykonywania umowy na czas mediacji – taka opcja mogłaby skłonić do podjęcia polubownych rozmów te osoby, które z różnych względów nie uzyskały zabezpieczenia roszczeń w swoich sprawach.
Naszym zdaniem rozsądne byłoby też niekierowanie do mediacji spraw, w których sądowi wiadomo, że strony rozmawiały kilkukrotnie o ugodzie i nie wypracowały w tej kwestii konsensusu. Jaki jest cel umawiania frankowicza na polubowne rozmowy z bankiem, który wcześniej wysłał swojemu klientowi 5 propozycji konwersji kredytu, z których każda była absolutnie nieakceptowalna?
Jak rozmawiać o ugodzie z bankiem, by miało to jakikolwiek sens?
W Biuletynie Informacji Publicznej warszawskiego sądu możemy odnaleźć szczegółową instrukcję kierowaną do frankowicza i do banku, a dotyczącą tego, jak przygotować się do spotkania informacyjnego z mediatorem. Lista czynności, które powinien wykonać kredytobiorca przed spotkaniem informacyjnym, zawiera 10 punktów. Znamienne wydaje nam się, że dopiero na ostatnim miejscu sąd radzi kredytobiorcy, by skonsultował ewentualne wątpliwości z pełnomocnikiem.
Na pierwszym miejscu sąd poleca kredytobiorcy „przypomnieć sobie swoją umowę kredytową wraz z załącznikami” (tak, to dosłowny cytat). Następnie frankowicz powinien sprawdzić wartość zadłużenia, a także kurs franka – ten aktualny, a także historyczny, na dzień zawarcia umowy i wypłaty kredytu. Ponadto kredytobiorca powinien przygotować co najmniej dwie oferty ugodowe, z czego jedna ma zawierać warunki minimalne, na które byłby skłonny w danym momencie przystać. To całkiem sporo, jak na zwykłe spotkanie informacyjne, które, według sądu, ma służyć wyjaśnieniu, czym jest mediacja oraz w jaki sposób przebiega.
W naszym przekonaniu lista czynności wymaganych od frankowicza na etapie spotkania informacyjnego (na którym wciąż może on odmówić udziału w mediacjach) jest zdecydowanie zbyt rozbudowana i nieadekwatna do charakteru spotkania. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że cała procedura jest niezwykle niespójna – niby nie musisz godzić się na rozmowy ugodowe z bankiem, ale skoro już masz obowiązek stawić się na spotkaniu informacyjnym, to przygotuj dwie wersje propozycji ugodowej.
Załóżmy przez chwilę, że kredytobiorca jest skłonny sprawdzić, co bank ma mu do zaoferowania, ale nie chce czekać, aż sąd skieruje go do mediacji i wstrzyma działania w sprawie. Chęć zawarcia ugody należy oczywiście zgłosić swojemu pełnomocnikowi prawnemu, który przygotuje ramy takiego porozumienia, a następnie przedstawi je pełnomocnikowi banku. Siła negocjacyjna frankowicza jest wprost zależna od doświadczenia jego pełnomocnika: jeżeli kredytobiorca jest w relacjach z bankiem reprezentowany przez wyspecjalizowanego adwokata czy też radcę prawnego, który unieważnił dziesiątki, być może nawet setki umów opartych o ten konkretny wzorzec, to szanse na uzyskanie korzystnej ugody, zbliżonej warunkami do sądowego unieważnienia całej umowy, są naprawdę spore.
Pod żadnym pozorem nie należy natomiast podchodzić do rozmów ugodowych z bankiem bez asysty prawnika. Rezygnując z pomocy prawnej, kredytobiorca wystawia się na ryzyko podpisania niekorzystnej dla niego ugody, zawierającej nietransparentne zapisy dotyczące ostatecznych rozliczeń, co może pociągnąć za sobą obowiązek podatkowy lub wywołać inne nieoczekiwane i zupełnie niepożądane skutki.
PODSUMOWANIE:
Ministerstwo Sprawiedliwości, chcąc poprawić wydajność wydziałów cywilnych, forsuje rozwiązania, które można by uznać za adekwatne kilka lat temu, gdy linia orzecznicza w sprawach frankowych nie była jeszcze ugruntowana. Obecnie frankowicze, w nachalny sposób nakłaniani do mediacji, mają wrażenie, że wymiar sprawiedliwości stara się pozbyć ich spraw z sądów, nie bacząc przy tym na społeczne konsekwencje.
Zmiana w podejściu przedstawicieli resortu, która dokonała się w ostatnich miesiącach, pozwala frankowiczom na wysnucie wniosku, że priorytetem rządzących wcale nie jest interes społeczny, a po prostu chęć szybkiej poprawy statystyk. Niewykluczone, że program mediacji jest ukłonem w stronę środowiska bankowego, które niezwykle entuzjastyczne zareagowało na wyniki wyborów w 2023 roku, tak jakby jego przedstawiciele wiedzieli coś, o czym zwykli obywatele nie mają pojęcia.
Pocieszające jest to, że za frankowiczami stoi armia zdolnych i bezkompromisowych prawników, gotowych bronić racji konsumentów, niezależnie od siły werbalnych ataków ze strony niektórych przedstawicieli resortu.