Dawno temu banki przegrały wojnę na narrację, prowadzoną na froncie kredytów frankowych – trudno z tym nawet polemizować. Sektor doskonale wie, jak ta przegrana się dla niego skończyła, dlatego nie zamierza pozwolić na powtórkę, tym razem w odniesieniu do hipotek złotowych. Podczas gdy kancelarie reprezentujące w sądach stronę konsumencką starają się rozbudzić w kredytobiorcach nadzieję na unieważnienie (lub odwiborowanie) spornych umów, prawnicy strony przeciwnej robią, co w ich mocy, by ugasić ten entuzjazm. Okazją ku temu są rzecz jasna przegrywane przez złotówkowiczów procesy sądowe. Początkiem października br. znana „frankowa” kancelaria przegrała swojemu klientowi sprawę o WIBOR – zwycięstwo, na razie nieprawomocne, odniósł Velo Bank, którego pełnomocnik prawny chwali się tym faktem w mediach. Czy radość z wyroku jest podyktowana mocną pozycją procesową przedstawicieli sektora w zetknięciu z kredytobiorcami? A może to histeryczna euforia kogoś, kto coraz lepiej rozumie, że wygrana bitwa nie oznacza zwycięstwa w wojnie?
- 1 października 2025 roku Velo Bank wygrał sprawę dotyczącą umowy „wiborowej”, w której był obecny element walutowy. Sygnatura sprawy to VIII C 2722/25
- Pełnomocnik Velo Banku dał się ponieść emocjom i w swoim komentarzu po wyroku, opublikowanym na LinkedIn, recenzuje zachowanie pełnomocnika strony przeciwnej
- Pełnomocnik Velo Banku, zadowolony z porażki sądowej konsumenta, sam przez ponad 2 lata pracował dla kancelarii wyspecjalizowanej w prowadzeniu spraw frankowych, obecnie zajmującej się między innymi… sprawami o WIBOR
- Prawnicy sektora próbują przedstawiać powództwa kredytobiorców złotowych jako coś nowego i skazanego na porażkę. Tymczasem złotówkowicze wygrywali pierwsze spory o kredyty złotowe już w… 2018 roku. Omawiamy przykład takiej „starej” sprawy.
Złotówkowicze przegrywają sprawę w Krakowie. Pełnomocnik Velo Banku opublikował emocjonalny komentarz na LinkedIn
Dla naszych Czytelników nie będzie niczym nowym kolejna przegrana kredytobiorców złotowych w sprawie „o WIBOR”, skierowanej przeciwko bankowi. Wielokrotnie informowaliśmy już, że złotówkowicze są dopiero na początku swojej drogi do podważenia ryzykownych klauzul zawartych w umowach kredytowych wyrażonych w krajowej walucie. Można porównać ich sytuację do tej, w której frankowicze znajdowali się w okolicach roku 2015: sprawy z tej kategorii są dla wielu sędziów czymś nowym, niemalże egzotycznym, zaś linia orzecznicza dopiero się kształtuje. W kwestii WIBORu nie zapadł jeszcze ani jeden wyrok TSUE – we wrześniu została wydana pierwsza opinia Rzecznika Generalnego, dotycząca sprawy C-471/24.
Nic nie wskazuje, aby o klauzulach zmiennego oprocentowania miał się w najbliższym czasie wypowiedzieć Sąd Najwyższy. Kredytobiorcy mają przeciwko sobie nie tylko banki, ale i instytucje państwowe, które wręcz desperacko dążą do pozbawienia konsumentów możliwości kwestionowania klauzul „wiborowych” w krajowych sądach. Z opinii Rzecznik Generalnej wynika jednak, że nic z tego – jeśli Trybunał podzieli jej opinie, to klauzule zmiennego oprocentowania jak najbardziej będzie można poddawać kontroli polskich sądów. Nie wiadomo tylko, z jakim skutkiem.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy informowaliśmy już kilkukrotnie o pojedynczych sukcesach złotówkowiczów w sporach z bankami. Pierwsze nieprawomocne wyroki zapadły przed Sądem Okręgowym w Suwałkach. Wiadomo też o korzystnych dla kredytobiorców wyrokach pochodzących z sądów w Grodzisku Mazowieckim (I C 529/24) i Warszawie (XXIII Ga 763/24). Swego czasu głośno było również o prawomocnym wyroku, w którym osią sporu była umowa oparta o WIBOR – mowa o tegorocznym orzeczeniu Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, którego sygnatura to I ACa 1161/22.
Oczywiście w żadnym z tych wyroków sąd nie stwierdził nieważność wskaźnika WIBOR. W tego rodzaju sprawach sędziowie koncentrują się przede wszystkim na obowiązkach informacyjnych banku – między innymi na tym, jak kredytobiorca był informowany o ryzyku zmiennej stopy procentowej i związku pomiędzy wskaźnikiem WIBOR a potencjalnym wzrostem raty kapitałowo-odsetkowej.
Prawdą jest, że większość takich spraw złotówkowicze wciąż przegrywają, a banki starają się nagłaśniać swoje sukcesy, co jest zrozumiałe – przedstawicielom sektora bankowego zależy na tym, by konsumenci składali swoje pozwy jak najrzadziej. Mniej pozwów o WIBOR to mniejsze prawdopodobieństwo, że do TSUE trafią kolejne niewygodne pytania prejudycjalne. W tej walce na narracje udział biorą oczywiście pełnomocnicy prawni banków, zachowując przy tym różny poziom elegancji. Jedni ograniczają się do merytorycznych wypowiedzi na potrzeby artykułów w poważnych mediach branżowych, inni z kolei prężą muskuły w social mediach. Dziś zajmiemy się tym drugim przypadkiem, który przykuł naszą uwagę podczas wertowania LinkedIn.
1 października 2025 roku Sąd Okręgowy w Krakowie wydał wyrok w sprawie VIII C 2722/25, w której kredytobiorca, posiadacz umowy „wiborowej” z elementami walutowymi (w kontrakcie zapisano, że zobowiązanie zostanie przewalutowane na euro na okres trzech lat, a następnie przejdzie konwersję do PLN), pozwał Velo Bank, powołując się przy tym na wadliwą konstrukcję wskaźnika WIBOR, niedopełnienie przez bank obowiązków informacyjnych, a także (w kontekście składnika walutowego) na ryzyko kursowe oraz klauzulę spreadu walutowego. Kredytobiorca był w niniejszej sprawie reprezentowany przez Kancelarię Radcy Prawnego Beaty Strzyżowskiej.
Z doniesień pełnomocników kredytobiorcy wiemy między innymi że w sprawie wyznaczono trzy terminy rozpraw, a wyrok miał zostać wydany na posiedzeniu niejawnym. Pełnomocniczka strony konsumenckiej zarzuciła pełnomocnikowi banku arogancję wobec sędziego. Wyciągnięcie tego spostrzeżenia na forum publicznym wzbudziło najwyraźniej silne negatywne emocje u prawnika Velo Banku, który po wygranej swojego mocodawcy odniósł się dość szeroko do tej sprawy na wspomnianym już wcześniej portalu LinkedIn.
Z komentarza mecenasa Adama Artypowicza, bo o nim mowa, możemy się dowiedzieć, że wspomniana sprawa stanowiła „swego rodzaju reklamę spraw wiborowych”. Dalej pan mecenas zwraca uwagę, że postępowanie (jak i podróże na same rozprawy) było przedmiotem relacji pełnomocnika strony powodowej, który, w ocenie komentującego, sprawiał wrażenie pewnego wygranej. W tym miejscu chcielibyśmy zauważyć, że kancelaria Beaty Strzyżowskiej dość często publikuje takie relacje z podróży – nie tylko ze spraw o WIBOR, i nie tylko tych toczących się przed polskimi sądami. Ten konkretny przypadek nie był więc nagłym odstępstwem od normy.
Prawnik, który broni banku, zaczynał karierę w kancelarii zajmującej się podważaniem umów kredytowych. Himalaje hipokryzji?
Wróćmy jednak do przemyśleń pełnomocnika strony bankowej. W ocenie mec. Artypowicza emocje przegrały z merytoryką. Prawnik nie omieszkał podkreślić, że sprawa zakończyła się zasądzeniem wysokich kosztów procesowych od przegranego powoda. Za szczególnie ujmujący uważamy fakt, iż mecenas zdecydował się na zakomunikowanie swojego sukcesu również na Facebooku, pod postem zamieszczonym na fanpage’u kancelarii Beaty Strzyżowskiej. Mało tego, znalazła się nawet jedna osoba, która postanowiła skomentować to słowem „brawo”. Zaintrygowani tym wyrazem uznania, w dodatku opublikowanym pod postem zamieszczonym wiele tygodni wcześniej, postanowiliśmy sprawdzić, kto tak się cieszy ze zwycięstwa Velo Banku. Chyba nikogo nie zdziwimy, jeśli napiszemy, że okazała się to… prawniczka PKO Banku Polskiego.
Mecenasowi Artypowiczowi oczywiście gratulujemy sukcesu. Jednocześnie sugerujemy, by na przyszłość swoje przemyślenia dotyczące tak kontrowersyjnych spraw jak wspomniana, prezentował poza platformą LinkedIn. Będzie to po prostu lepiej wyglądało. Obecnie wystarczy jedno kliknięcie, by potencjalny odbiorca prezentowanych przez pełnomocnika Velo Banku treści zapoznał się z przebiegiem jego kariery zawodowej… i z poprzednimi miejscami pracy. Nim pan mecenas rozpoczął karierę w strukturach banku, pracował wpierw jako aplikant radcowski, a następnie jako radca prawny w Kancelarii Korzybski Wojciński Kozłowska Sp. J. Kancelarii, której głównymi specjalizacjami są… kredyty frankowe, kredyty złotówkowe, wadliwość WIBORu i sankcja kredytu darmowego. Jak to się stało, że prawnik, który rozwijał swoje umiejętności pod skrzydłami kancelarii broniącej praw konsumenta, zapragnął zmienić front i stał się pełnomocnikiem strony bankowej? Jesteśmy przekonani, że to kolejny świetny temat na emocjonujący wpis – panu mecenasowi polecamy oczywiście jego publikację na LinkedIn…
Kredytobiorcy złotowi wygrywali z bankami, nim stało się to „modne” – oto dowody
Obecne histeryczne próby podejmowane przez stronę bankową, skoncentrowane na przekonaniu społeczeństwa do tego, iż sprawy dotyczące kredytów złotowych są z góry skazane na porażkę, wyglądają dość komicznie w zestawieniu z wyrokami, które w odniesieniu do takich umów zapadały całe lata temu.
Prawda jest bowiem taka, że kredyty złotowe były przedmiotem sporów konsumentów z bankami już w okolicach 2016 roku – informacja ta nie zdołała się jednak przebić do mainstreamu, być może dlatego, iż uzyskujące sukcesy w tych procesach kancelarie więcej energii poświęcają pracy na rzecz klienta niż skutecznemu marketingowi.
To właśnie w 2016 roku do Sądu Okręgowego w Siedlcach trafił pozew w sprawie I C 1139/16, zainicjowanej przez PKO Bank Polski przeciwko kredytobiorcy. Zacznijmy jednak od początku. 6 lat wcześniej klientka tego banku zaciągnęła kredyt na cele bieżące w krajowej walucie, funkcjonujący pod nazwą „Platinum”. Przez dłuższy czas spłaty były regulowane zgodnie z harmonogramem. Przyszedł jednak moment, w którym kredytobiorczyni zaczęła mieć problemy z terminową spłatą. Gdy popadła w zadłużenie w wysokości niespełna 8 tys. zł, bank zdecydował się wypowiedzieć umowę i postawił pozostałą do spłaty kwotę w stan natychmiastowej wymagalności. PKO BP pozwał swoją klientkę o zapłatę kwoty 155.289,48 zł. Kredytobiorczyni zareagowała w sposób rozsądny i zdecydowała się skierować swoje kroki do kancelarii prawnej, wyspecjalizowanej w sprawach przeciwko bankom. Jej wybór padł na Kancelarię Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Decyzja okazała się słuszna, albowiem zespół ekspercki kancelarii przeanalizował wnikliwie treść wypowiedzianej umowy. Analiza ta pozwoliła na zidentyfikowanie klauzul abuzywnych dotyczących zmiennego oprocentowania. Jak się okazało, PKO BP nie poinformował klientki w precyzyjny sposób o tym, jak będzie wyliczane oprocentowanie zmienne, o które oparto łączące strony zobowiązanie. W sprawie został powołany biegły z dziedziny rachunkowości, którego opinia potwierdziła wątpliwości pełnomocników strony pozwanej.
W toku postępowania wyszło na jaw, że pozywający bank nie tylko żonglował oprocentowaniem kredytu, ale także wysokością zadłużenia klientki. Naliczał też klientce dodatkowe koszty, a ta z nietransparentnych ruchów kredytodawcy nie zdawała sobie sprawy. Efekt? Sąd Okręgowy w Siedlcach oddalił powództwo PKO BP, co miało miejsce w marcu 2018 roku. Środkiem do tego zwycięstwa okazały się właśnie postanowienia niedozwolone zawarte w spornej umowie. Wypowiedzenie umowy okazało się nieskuteczne.
Prezes stowarzyszenia konsumenckiego pozywa bank o WIBOR. Złotówkowicze w końcu doczekają się przełomu?
Przed kilkoma dniami media podały informacje o zaskakującej decyzji Arkadiusza Szcześniaka, prezesa Stop Bankowemu Bezprawiu, który pozywa jeden z banków w związku z zawartą w 2011 roku pożyczką opartą o wskaźnik referencyjny WIBOR. Informacja ta odbiła się w środowisku konsumenckim szerokim echem, z kilku powodów. Chodzi między innymi o fakt, iż prezes SBB sądził się już wcześniej, i to z sukcesem, w sprawie umowy kredytu frankowego. Jego sprawa trafiła nawet przed oblicze TSUE – chodzi o słynne pytania prejudycjalne o wynagrodzenie dla banku za bezumowne korzystanie z kapitału, zarejestrowane pod sygnaturą C-520/21. Wówczas w sądzie i przed Trybunałem prezesa Stowarzyszenia reprezentował radca prawny Radosław Górski. Tym razem pełnomocnikiem Arkadiusza Szcześniaka będzie ten sam, niezwykle doświadczony mecenas. Argumentacja kredytobiorcy opiera się na niewypełnieniu przez bank obowiązków informacyjnych odnoszących się do ryzyka zmiennego oprocentowania. Bank miał jedynie ogólnikowo poinformować kredytobiorcę o tym, że wysokość WIBORu może się zmieniać. Ponadto bank nie przekazał klientowi symulacji spłaty kredytu dla sytuacji drastycznego wzrostu stawki referencyjnej. Szcześniak nie został również poinformowany przez bank o tym, jak wyznaczany jest WIBOR.
Uważaj, komu powierzasz sprawę o WIBOR. W sieci aż roi się od manipulantów
Rosnąca popularność pozwów o klauzule zmiennego oprocentowania skłania kolejne podmioty do rozszerzenia swojej oferty o sprawy z tej kategorii. Mowa tu przede wszystkim o kancelariach odszkodowawczych, ale również o części kancelarii adwokackich i radcowskich, które z dużym opóźnieniem weszły na rynek spraw frankowych. Wiele takich firm liczy na to, że sprawy o WIBOR okażą się nowymi frankami, a ich entuzjazmu nie studzą wypowiedzi ekspertów, wyjaśniających, że – mimo pewnych cech wspólnych – spory te diametralnie się od siebie różnią.
Kredytobiorcy złotowi planujący pozew przeciwko bankowi powinni z dużą dozą ostrożności podchodzić do wyboru pełnomocnika prawnego. Powierzenie takiej sprawy niedoświadczonemu prawnikowi lub spółce z o.o., która pośredniczy w kontakcie konsumenta z tanią kancelarią o wątpliwej renomie, jest bardzo ryzykownym krokiem. Firmy te dość często pielęgnują w potencjalnych klientach fałszywe złudzenie dotyczące szans na wygranie sporu z bankiem. Nierzadko współpracują z handlowcami, którzy działają w mediach społecznościowych (Instagram, YouTube, TikTok), prezentując rzekome sukcesy w sprawach sądowych o WIBOR. Co szczególnie bulwersujące, niektórzy z nich posługują się korzystnymi wyrokami bądź ugodami dotyczącymi spraw frankowych, sugerując, że decyzje te osiągnięto w sporach o kredyty złotowe.
Apelujemy do kredytobiorców o rozwagę i wnikliwą analizę wiarygodności podmiotu, któremu powierzana jest analiza umowy kredytowej i samo sformułowanie pozwu przeciwko bankowi. Oferta, która wydaje się nad wyraz korzystna, zwłaszcza w porównaniu z warunkami proponowanymi przez renomowane kancelarie, najprawdopodobniej kryje w sobie wiele pułapek, o których klient dowie się już po podpisaniu umowy. Chodzi tu zarówno o warunki dotyczące wynagrodzenia prowizyjnego za wygranie sprawy (tzw. premia za sukces, która w pseudokancelariach może być wielokrotnie wyższa niż u najlepszych prawników w Polsce), pośrednictwo w rozliczeniach z bankiem, jak i opłaty dodatkowe, które podmiot pobierze od klienta za podjęcie standardowych czynności w sprawie.
W skrajnym przypadku konsument może się uwikłać we współpracę z podmiotem stosującym nie mniej abuzywne klauzule jak te, które zostały wprowadzone do umowy kredytowej przez pozywaną instytucję finansową.
PODSUMOWANIE:
Banki w swojej propagandzie, rozpowszechnianej między innymi w social mediach i prasie, starają się bagatelizować sądowe sukcesy strony konsumenckiej i jednocześnie wyolbrzymiają swoje własne. Strategia ta najprawdopodobniej będzie mieć ograniczoną skuteczność, chociażby przez wzgląd na zbliżający się wyrok TSUE w sprawie C-471/24, a także z uwagi na unijne orzeczenia, które przyjdą po nim.
Bankowcy przekonują, że WIBOR w umowach kredytów hipotecznych nie jest zagrożony. Zdają się pomijać przy tym, że obecna argumentacja strony konsumenckiej jest skoncentrowana wokół niewywiązania się przedsiębiorcy z obowiązków informacyjnych. W sądach zapadły już pierwsze prokonsumenckie wyroki, których uzasadnienia negatywnie recenzują podejście banków do realizacji tych obowiązków. Konsekwencje są bardzo dotkliwe i sprowadzają się do wykreślenia WIBORu z umowy kredytowej – nie z powodu jego nieważności czy wadliwości, a ze względu na to, że konsument nie zdawał sobie sprawy z ryzyka wynikającego ze zmiennego oprocentowania.
Jest kwestią czasu, aż wyroki te zaczną się uprawomocniać.