PLN - Polski złoty
CHF
4,52
czwartek, 14 sierpnia, 2025

Mamy rekordowy 2025 rok frankowiczów: sądy na pełnych obrotach, kancelarie triumfują, a Rząd chwali się cudzymi sukcesami

Jak odnieść szybki polityczny sukces przy minimalnym nakładzie pracy? To w sumie dość proste – wystarczy podczepić się ze swoimi „działaniami” pod głośny, medialny problem, będący już w trakcie rozwiązywania przez kogoś innego. Bądź pod taki, na którego dynamiczne niwelowanie wpływają niezależne czynniki zewnętrzne. Z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku spraw frankowych: sędziowie pracują pełną parą, prawnicy frankowiczów dwoją się i troją, by zapewnić najlepszą ochronę stronie konsumenckiej, a banki – w poszukiwaniu oszczędności – coraz częściej rezygnują z apelacji. W dodatku proponują lepsze ugody. Efekt łatwo sobie wyobrazić: kolejne tysiące spraw opuszczają polskie sądy, a wpływ nowych jest mniejszy niż w latach ubiegłych. Czy to zasługa Ministerstwa Sprawiedliwości? Oczywiście nie. A czy Ministerstwo próbuje promować się na doskonałych wynikach wydziałów cywilnych? Oczywiście tak. Kolokwialnie rzecz ujmując, tylko głupi by nie skorzystał. A ten, kto mądry, sprawdzi, co tak naprawdę zrobił resort, by przyśpieszyć spory kredytobiorców z bankami, i zastanowi się, po co rządzącym ustawa frankowa.

  • W I połowie 2025 roku sądy okręgowe rozpatrzyły o prawie 32 proc. więcej spraw frankowych niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Eksperci nie są zgodni co do tego, jakie są przyczyny poprawiającej się dynamiki w sądach
  • Sympatycy strony bankowej są przekonani, że na lepsze wyniki sądów wpłynęły przede wszystkim udoskonalone propozycje ugodowe, z kolei pełnomocnicy kredytobiorców wskazują na rolę wyroków TSUE i uchwały frankowej, rozwiewających ostatnie wątpliwości orzecznicze
  • Jak nietrudno się domyślić, przedstawiciele strony rządowej czują się jednymi z autorów sukcesu w sądach. Oficjalne dane z sądów wskazują niestety na to, że rząd nie ma powodów do dumy, a wręcz powinien unikać promowania się na temacie franków. Szczegóły w tekście.

Kolejne optymistyczne dane z sądów okręgowych: tempo orzecznicze wzrosło o 31,9 proc. rdr

Znane są najnowsze dane statystyczne z 47 sądów okręgowych, odnoszące się do spraw o symbolu 049 cf, czyli tych powiązanych z kredytami waloryzowanymi kursem franka szwajcarskiego. Okazuje się, że w minionym półroczu sądy okręgowe w Polsce załatwiły blisko 47 tysięcy spraw frankowych, poprawiając wynik z I półrocza 2024 roku aż o 31,9 proc. (wówczas załatwiono 35,5 tys. takich spraw).

Co równie ważne, liczba spraw frankowych załatwionych przez sądy okręgowe w I półroczu 2025 roku była wyższa niż liczba nowych powództw, które frankowicze złożyli w omawianym okresie do tych jednostek (47 tys. vs. 25,3 tys.). W I półroczu 2024 roku statystyki były zdecydowanie mniej optymistyczne: sądy okręgowe otrzymały wówczas ok. 40,4 tys. nowych spraw zarejestrowanych pod symbolem 049 cf.

Najnowsze statystyki sądów znajdują odzwierciedlenie w danych publikowanych przez kancelarie adwokackie i radcowskie wyspecjalizowane w sprawach frankowych. I półrocze 2025 roku okazało się wyjątkowo udane dla Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni, która w prowadzonych przez siebie sprawach uzyskała 604 korzystne wyroki, w tym 139 wyroków prawomocnych. Kancelaria informuje, że w wielu sprawach sądy wydały ekspresowe wyroki, nierzadko w 2-3 miesiące od złożenia powództwa. Najwięcej wyroków podmiot uzyskał w sprawach prowadzonych przeciwko PKO BP, na drugim miejscu znalazł się BPH S.A, podium zamyka mBank. Z wyliczeń własnych podmiotu wynika, że średni czas trwania sprawy w wygranych sporach o kredyty w CHF wyniósł w kwietniu 2025 roku ok. 27–28 miesięcy.

Kancelaria Adwokata Pawła Borowskiego uzyskała w I półroczu 2025 roku 538 wyroków, w tym 143 prawomocne. Najwięcej wyroków (98, w tym 29 prawomocnych) sądy wydały w marcu. Najszybciej, bo po zaledwie miesiącu, zakończyła się sprawa o nieważność zainicjowana przeciwko Raiffeisenowi. Wyrok zapadł w maju i został wydany przez Sąd Okręgowy w Tarnowie. W I półroczu kancelaria najczęściej wygrywała sprawy przeciwko mBankowi (67 wyroków), PKO BP (62 wyroki) i Millennium (58 wyroków). Podmiot potwierdza informację o coraz bardziej powszechnym trendzie wśród frankowiczów, polegającym na kwestionowaniu umowy po jej całkowitej spłacie. Najwięcej wyroków wydanych w minionym półroczu pochodzi z sądów w Warszawie (ponad 100), na kolejnych miejscach plasują się Wrocław, Gdańsk, Kraków, Poznań i Katowice. Najszybciej kancelaria wygrywa w mniejszych jednostkach, jak te zlokalizowane w Tarnowie, Elblągu czy Piotrkowie Trybunalskim. Wolniej jest oczywiście w największych miastach, ze stolicą na czele.

Fala spraw frankowych opada: wyjaśnienie zjawiska jest proste

O powodach malejącej liczby nowych powództw frankowych nie ma sensu się nadmiernie rozpisywać. Są one absolutnie jasne: z roku na rok topnieje portfel aktywnych umów kredytowych powiązanych z kursem CHF, a wśród osób uprawnionych do pozwu, które nie podjęły jeszcze decyzji o wstąpieniu na drogę sądową, dominują ex-frankowicze, czyli osoby, które spłaciły już swoje kredyty w całości, nierzadko przed kilkoma laty.

Aktualne statystyki sądowe prezentowane w sprawozdaniach dużych banków pokazują, że większość nowo składanych powództw frankowych pochodzi od osób ze spłaconymi umowami. I ten trend najprawdopodobniej będzie się z kwartału na kwartał popularyzował. Trudno przejść bowiem obojętnie obok potencjalnej korzyści finansowej wycenianej na sześciocyfrową kwotę. A tyle może być do odzyskania w przypadku zamkniętej umowy, oczywiście o ile nie była spłacona znacznie przed czasem.

Co wpływa na rosnącą dynamikę orzeczniczą w sprawach frankowych?

Środowisko eksperckie nie jest zgodne co do tego, jakie są główne czynniki wpływające na szybsze wypychanie spraw frankowych z sądów. Panujący w nim podział bardzo łatwo odszyfrować. Dominująca opinia jest zależna od tego, z kim sympatyzuje dany ekspert: z przedstawicielami sektora bankowego czy może ze stroną konsumencką.

Gdy zapytamy przedstawicieli banków i ich pełnomocników prawnych o przyczynę coraz lepszych statystyk orzeczniczych w sprawach frankowych, spotkamy się z próbą przekonania nas, że jest to wynik… korzystnych propozycji ugodowych składanych konsumentom. Reprezentanci tej grupy eksperckiej prezentują pogląd, zgodnie z którym frankowicze nie chcą czekać na orzeczenie w swoich sprawach, zwłaszcza gdy na stole pojawia się ciekawa oferta, pozwalająca na szybkie zamknięcie sporu sądowego.

Z kolei gdy o zabranie głosu w sprawie poprosimy przedstawicieli kancelarii wyspecjalizowanych w podważaniu umów kredytowych, dowiemy się, że przyczyn rosnącej dynamiki orzeczniczej w sprawach frankowych należy szukać w jednolitym orzecznictwie TSUE oraz uchwale frankowej Sądu Najwyższego. Pełnomocnicy kredytobiorców tłumaczą, że w sprawach frankowych nie ma już wątpliwości orzeczniczych, a przynajmniej nie takich, które usprawiedliwiałyby zawieszanie postępowań do czasu wydania kolejnego wyroku TSUE.

Najważniejsze kwestie zostały już wyjaśnione: wiemy, że bank nie ma prawa ani do waloryzacji, ani do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, a w trakcie procesu z konsumentem o abuzywną umowę nie przysługuje mu prawo zatrzymania. Z kolei konsumentowi sądzącemu się z bankiem o wadliwą umowę przysługuje zarówno zabezpieczenie roszczenia, rozliczenie zgodne z teorią dwóch kondykcji, jak i odsetki ustawowe za opóźnienie, liczone od dnia wskazanego w doręczonym bankowi wezwaniu do zapłaty.

Pełnomocnicy kredytobiorców wskazują także na dodatkowe czynniki. Między innymi na coraz mniejszą determinację banków w komplikowaniu procesów sądowych. Pełnomocnicy banków coraz rzadziej zaskarżają decyzję sądu I instancji o przyznaniu kredytobiorcy zabezpieczenia roszczeń. Oczywiście dalej upierają się, że kwestionowane umowy są ważne, ale bywa też tak, że ów upór słabnie po wyroku sądu I instancji. Zgadza się – coraz częściej zdarza się, że bank, zapoznawszy się z uzasadnieniem wyroku, po prostu odstępuje od składania apelacji. Wyrok staje się prawomocny, a kredytobiorca odzyskuje należne mu świadczenie. Sprawa znajduje swój definitywny koniec, bank sięga do skarbonki z rezerwami, a umowa bezpowrotnie wypada z portfela kredytowego podmiotu.

Ministerstwo Sprawiedliwości podpina się pod sukcesy sędziów, by udowodnić swoją skuteczność?

Jeśli prześledzimy wpisy przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości, w tym pełnomocniczki ministra ds. ochrony praw konsumentów, która jest dość aktywna na platformie x.com, zauważymy dużą skłonność do chwalenia się efektywnością wydziałów cywilnych. Reprezentanci strony rządowej bardzo chętnie zestawiają ze sobą dane pochodzące z 2023 roku z tymi najnowszymi, z roku bieżącego, wskazując na znaczne przyśpieszenie spraw frankowych. Bardzo nas bawi sposób, w jaki Ministerstwo epatuje tymi danymi, chwaląc sędziów i pracowników sądów.

Po pierwsze ze względu na konflikt obecnego rządu z neosędziami, którzy okazują się niezwykle skuteczni w rozpatrywaniu skomplikowanych i jakże powtarzalnych spraw frankowych. Aby się o tym przekonać, wystarczy prześledzić najnowsze statystyki XXVIII Wydziału Cywilnego. Hipokryzja rządzących może zatrważać: gdy trzeba, neosędziowie są przedstawiani społeczeństwu w negatywnym świetle, jako ci, którzy psują krajowy wymiar sprawiedliwości. Innym razem, gdy okazuje się, że praca, którą wykonują na rzecz tego społeczeństwa, zasługuje na uwagę, kierują w stronę tych samych sędziów wyrazy uznania i gratulacje. Nie jesteśmy pewni, czy tego rodzaju zachowanie powinno być przedmiotem zainteresowania socjologów, dziennikarzy ekonomicznych, czy może już fizyków kwantowych, ze względu na swój abstrakcyjny charakter.

Po drugie, zachowanie rządzących jest komiczne z uwagi na fakt, że resort nie przyczynił się do spektakularnych wyników frankowych sędziów. I nie ma też żadnych zasług w malejącym wpływie nowych powództw, ani nawet w coraz lepszych ofertach ugodowych banków. Przypomnijmy, że resort w zeszłe wakacje rozmawiał z bankowcami o jednolitym wzorcu ugody frankowej. Rozmowy nie zakończyły się wypracowaniem określonego rozwiązania, a następnie zaimplementowaniem go przez banki. Zamiast tego po wakacjach Ministerstwo Sprawiedliwości przystąpiło do intensywnych prac nad ustawą frankową.

Przedstawiciele resortu lubią podkreślać swoje zasługi dla społeczności frankowej i dla samych sądów. Padają chwytliwe hasła, takie jak digitalizacja, cyfrowy sąd, promowane są informacje o zwiększeniu liczby etatów asystenckich w sądach z największym zapotrzebowaniem na nie. Pytanie, co z tego wszystkiego wynika dla sądów i samych frankowiczów. Przed kilkoma tygodniami wysyłaliśmy na masową skalę zapytania do sądów o to, czy dysponują już zapowiadanym przez resort kalkulatorem frankowych rozliczeń.

Okazuje się, że kalkulator nie został jeszcze sądom udostępniony, podobnie jak pozostałe moduły Digitalnego Asystenta Sędziego. Z kolei nabory na stanowiska asystenckie wciąż trwają, ponieważ… brak jest chętnych do zapełnienia wolnych wakatów. Wysokość wynagrodzenia podstawowego oferowanego na stanowisku asystenckim okazuje się niewspółmierna do wymagań i spodziewanego natłoku pracy. Kandydaci spełniający wyśrubowane kryteria (jednym z nich jest ukończenie studiów prawniczych) chętniej zatrudniają się w sektorze prywatnym, gdzie zarobią więcej, a zmęczą się mniej.

Dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości WŁAŚNIE TERAZ chce wprowadzać ustawę frankową?

To niesamowite, jak zmieniło się podejście rządzących do pomysłu legislacyjnego rozwiązania problemu kredytów frankowych – i to w zaledwie kilka kwartałów. Jeszcze w I połowie 2024 roku na tego rodzaju manewr miało być już za późno. Co się takiego stało, że rządzący radykalnie zmodyfikowali swoje stanowisko w tej sprawie? Możemy bazować tylko na domysłach. A te są dalekie od oficjalnej wersji, wg której ustawa ma służyć interesowi publicznemu i docelowo przyśpieszyć postępowania sądowe.

Może uwierzylibyśmy w to, gdyby treść tej ustawy była inna. Tymczasem rozwiązania takie jak wydłużenie terminu na zgłoszenie zarzutu potrącenia czy zwrot połowy opłaty za wniesiony pozew o zwrot kapitału w przypadku jego cofnięcia mogą wzmocnić pozycję procesową banków i zmotywować je do szukania kolejnych sposobów na skomplikowanie trwających postępowań.

W naszym przekonaniu ustawa ma służyć przede wszystkim… dobru rządzących. Przedstawiciele Ministerstwa i współpracujący z rządem analitycy zapewne zauważyli już, że wpływ nowych spraw frankowych radykalnie maleje, natomiast efektywność orzecznicza sądów regularnie rośnie. Jak zostało już wcześniej podkreślone, obie te rzeczy są niezależne od działań rządu, a wynikają z czynników zewnętrznych, jednak nie zaszkodzi przecież wykorzystać je do celów propagandowych.

To naprawdę bardzo proste – wystarczy wprowadzić ustawę frankową w okresie systematycznie poprawiających się statystyk, potem odczekać trochę i… voilà! Można odtrąbić sukces! Zaprzyjaźnione media zyskają pretekst, by obwieścić, że rząd rozprawił się z problemem, z którym nie poradzili sobie jego poprzednicy. Może nie udało się zreformować KRS, może pozostałe zmiany w wymiarze sprawiedliwości idą wolniej niż zapowiadano, ale rząd nie próżnuje i udrażnia sądy, uwalniając je od przewlekłego problemu procesów frankowych.

Oburzające słowa projektodawcy o odsetkach za opóźnienie pokazują, czemu ma służyć ustawa frankowa

O tym, w jaki sposób resort postrzega problem przewlekłych procesów o franki, najlepiej świadczą słowa projektodawcy odnoszące się do kwestii odsetek ustawowych za opóźnienie. Projektodawca, uzasadniając potrzebę wprowadzenia ustawy, tłumaczy, że wspomniane odsetki to forma rekompensaty za odłożenie w czasie zasądzenia roszczenia. Dodaje, że ich obecna wysokość może stanowić „pokusę do promowania zachowań niesprzyjających szybkości postępowania sądowego.”

Tłumacząc z urzędowego na polski: odsetki, które sąd zasądza na Twoją korzyść, Drogi Frankowiczu, nie są wynikiem tego, że bank – zamiast rozliczyć się z Tobą po otrzymaniu wezwania do zapłaty, postanowił brnąć w proces sądowy. Należą Ci się one wyłącznie dlatego, że sąd, wobec masowego charakteru spraw o nieważność i zapłatę, nie jest w stanie wydać wyroku w Twojej sprawie w rozsądnym czasie. Obecna wysokość odsetek, zależna od aktualnego poziomu stóp procentowych, może zadziałać na Ciebie demoralizująco, to jest doprowadzić do tego, że nie podpiszesz z bankiem niekorzystnej dla Ciebie ugody, a zamiast tego będziesz dążył do prawomocnego wyroku, uwalniającego Cię od długu i przyznającego zwrot świadczenia nienależnego, wraz ze wspomnianymi odsetkami.

W tym miejscu prosimy naszych Czytelników, by pochylili się na chwilę nad tą nadzwyczajną hipokryzją strony rządowej. Dopóki to banki robiły, co w ich mocy, by przedłużać i mnożyć postępowania, wszystko było w porządku. Ustawa nie była potrzebna, bo przecież banki mogłyby się zdenerwować, a ich zagraniczni właściciele gotowi byliby jeszcze odpowiedzieć na ruch rządu międzynarodowym arbitrażem.

Natomiast gdy pozycja procesowa kredytobiorcy umacnia się na skutek orzeczeń TSUE, prowadząc tegoż kredytobiorcę do decyzji o brnięciu w proces, Ministerstwo Sprawiedliwości niemal z kapelusza wyciąga projekt, który – w teorii – ma uprościć postępowania sądowe. Największym absurdem jest to, że projektodawcy nie podoba się, że frankowicze otrzymują odsetki, wypłacane z kieszeni przegranego banku, i jednocześnie forsuje rozwiązanie uprawniające bank do otrzymania zwrotu połowy opłaty za pozew, apelację lub za skargę kasacyjną (pod warunkiem ich cofnięcia). Wypłata tych środków na rzecz banku doprowadzi do zubożenia Skarb Państwa, czyli w praktyce polskiego podatnika.

Rozsądnemu człowiekowi coś takiego oczywiście nie mieści się w głowie, ale niestety z taką rzeczywistością mamy dziś do czynienia w naszym kraju.

Te statystyki najlepiej świadczą o skuteczności ministerialnych działań w sprawie franków

Skoro przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości świecą w mediach światłem odbitym, prezentując świetne statystyki orzecznicze sądów, uznaliśmy, że pora na zaprezentowanie danych statystycznych, które – dla odmiany – rzeczywiście są sukcesem rządu. Chodzi nam oczywiście o półroczne statystyki programu „Mediacji frankowej”, uruchomionego w lutym br. w XXVIII Wydziale Cywilnym Sądu Okręgowego w Warszawie.

Sędziowie wspomnianego wydziału dostali od rządzących zielone światło do kierowania frankowiczów na mediacje z udziałem profesjonalnych mediatorów z Sądu Polubownego przy UKNF. Skłonność warszawskich sędziów do odsyłania zwaśnionych stron na mediacje przerosła nasze najśmielsze oczekiwania: od 1 stycznia do 31 lipca br. XXVIII Wydział Cywilny przekazał do mediacji 4444 sprawy frankowe. W tym czasie sędziowie tego wydziału wydali niewiele więcej, bo 4808 wyroków. W omawianym okresie w wyniku mediacji zawarto łącznie… 15 ugód. Średnio 1 na 296 frankowiczów wytypowanych do udziału w programie postanowił skorzystać z jego dobrodziejstw i zakończyć spór z bankiem bez czekania na wyrok sądu.

Gratulujemy pomysłodawcom tego programu i jego najwierniejszym wykonawcom: niektórzy sędziowie po wprowadzeniu „Mediacji frankowych” właściwie zrezygnowali z orzekania na rzecz kierowania frankowiczów na rozmowy z bankiem.

To tymi danymi przedstawiciele resortu powinni chwalić się na platformie x.com i w swoim przekazie medialnym. Stworzyli nikomu niepotrzebny program, który wydłużył przewlekłe postępowania o dodatkowy etap, a w wielu przypadkach odłożył w czasie wydanie wyroku o miesiące, jeśli nie o lata. Zupełnie nieironicznie należy rozważyć, czy rządzący nie przyczyniają się w ten sposób do „promowania zachowań niesprzyjających szybkości postępowania sądowego”.

Kibicujemy, aby uwzględnili ów czynnik w kolejnej odsłonie uzasadnienia dla konieczności wprowadzenia ustawy frankowej.

PODSUMOWANIE:

W swojej walce o sprawiedliwość frankowicze mogą dziś liczyć tylko na wsparcie doświadczonych prawników oraz na uczciwą pracę sądów, które nie szukają poklasku w mediach i robią, co w ich mocy, by jak najszybciej rozwiązać systemowy problem masowych postępowań. Wiele wskazuje, że na władzę legislacyjną nie mają co się oglądać.

Oczywiście sędziowie są różni – także wśród nich zdarzają się tacy, którzy chętnie skorzystają z okazji do zrzucenia nadmiarowych spraw na barki kogoś innego. Świadczą o tym statystyki niektórych orzeczników testujących pilotaż „Mediacji frankowej”. Należy przy tym podkreślić, że zdecydowana większość sędziów rozpatrujących sprawy frankowe zasługuje na najwyższe uznanie – ze względu na swoją pracowitość, jak i na respektowanie unijnego orzecznictwa.

Trudno natomiast podchodzić z szacunkiem do obecnej strategii PR-owej resortu sprawiedliwości, próbującego w mało subtelny sposób podpiąć się pod sukcesy, do których wygenerowania się nie przyczynił. Można wręcz odnieść wrażenie, że problem masowych postępowań frankowych jest przez rządzących traktowany instrumentalnie. Na zewnątrz strona rządowa przekonuje, że projektowane rozwiązania legislacyjne mają służyć interesowi publicznemu. Treść i potencjalne konsekwencje zapisów projektu każą się zastanowić nad rzeczywistą intencją przedstawicieli resortu. Nadal chodzi o udrożnienie wymiaru sprawiedliwości? A może jednak o minimalizację kosztów ponoszonych przez sektor i nakłonienie strony konsumenckiej do rezygnowania z przysługujących jej środków procesowych?

Kredytobiorcy powinni z dużą ostrożnością podchodzić do komunikatów projektodawcy i czytać między wierszami. Dla części instytucji reprezentujących aparat państwa frankowicze nie są już ofiarami niegodziwego procederu zorganizowanego przez przedstawicieli rynku finansowego. Są społecznością generującą problemy w wymiarze sprawiedliwości, która w dodatku ośmiela kolejne grupy kredytobiorców do analizowania bankowych umów pod kątem ich potencjalnej abuzywności. A to z kolei, w przypadku ukształtowania się prokonsumenckiej linii orzeczniczej w obszarach takich jak SKD i klauzule zmiennego oprocentowania, może w przyszłości przełożyć się na problemy w krajowej gospodarce.

Rozsądny, odpowiedzialny rząd, wobec jednolitego orzecznictwa TSUE w zakresie franków, starałby się zachęcić stronę bankową do odstępowania od komplikowania procesów na rzecz uczciwych rozliczeń z klientami. Rząd, z którym mamy do czynienia, jest w większym stopniu zajęty analizą finansowych korzyści uzyskiwanych przez obywateli w wyniku prawomocnych wyroków, niż dbaniem o jasność, przejrzystość i przewidywalność prawa. I choćby dlatego trudno pokładać nadzieje w tym, że proponowane przez jego przedstawicieli rozwiązania legislacyjne ułatwią sądom pracę, a kredytobiorcom umożliwią skuteczniejsze egzekwowanie przysługujących im praw.

 

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze