PLN - Polski złoty
CHF
4,52
wtorek, 19 sierpnia, 2025

A było już tak dobrze! Czyli jak Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło „uregulować” sprawy frankowe…

Sposób, w jaki obecna władza podchodzi do problematyki spraw frankowych, a przede wszystkim dramatów ludzkich, które stoją za pozwami składanymi przeciwko bankom, jest zdecydowanie inny niż wyobrażaliśmy to sobie jeszcze w pierwszej połowie ubiegłego roku. Miało być prokonsumencko i zgodnie z orzecznictwem TSUE, a jest raczej probankowo i, co tu dużo kryć, po prostu amatorsko. Niedopracowany okazuje się projekt ustawy frankowej, podobnie niechlujny wydaje się również program „Mediacji frankowych”, funkcjonujący od ponad pół roku w warszawskim Sądzie Okręgowym. Sędziowie są bardzo powściągliwi w swoich komentarzach na temat ministerialnych działań. Równie oszczędni w słowach nie są zaś prawnicy, którzy w sposób bezlitosny wyliczają potknięcia strony rządowej na drodze do legislacyjnego uregulowania sporów o kredyty w CHF. Resort sprawiedliwości próbuje odegrać w sadze frankowej rolę bohatera ratującego świat przed zagładą. Niestety, nikt w Ministerstwie nie zauważył, że wszystkie role w tej historii są już obsadzone. Czy obecne działania przedstawicieli obozu rządzącego mogą jeszcze wpłynąć na przebieg frankowej historii? A może zamiast zakończyć ją „happy endem”, przyczynią się do powstania sequelu?

  • Ostatnie poczynania Ministerstwa Sprawiedliwości w kwestii franków udowadniają w sposób niezwykle dobitny, że lepsze jest wrogiem dobrego
  • Choć tempo orzecznicze w sprawach frankowych systematycznie rośnie, nie sposób wiązać ten fakt z „usprawnieniami” wprowadzonymi przez obecną ekipę rządzącą
  • Autorami sukcesu w sądach okazują się w dużej mierze… neosędziowie, których efektami pracy lubi chwalić się Ministerstwo w prezentowanych mediom kolorowych infografikach
  • Warto się zastanowić, co by było, gdyby resort od początku dał sądom wolną rękę w rozpatrywaniu spraw frankowych i nie zapowiadał prac nad ustawą – czy bieżąca sytuacja frankowiczów wyglądałaby wówczas gorzej?

Ministerstwo Sprawiedliwości od blisko 1,5 roku próbuje usprawnić proces wychodzenia sądów z frankowego kryzysu. Z jakim skutkiem?

Choć nie są udzielane od kilkunastu lat, w dalszym ciągu stanowią ważny problem dla konsumentów, dla banków i – jak się okazuje – również dla rządzących. Mowa oczywiście o kredytach frankowych, które są przedmiotem sporu w blisko 200 tys. postępowań sądowych, toczących się w krajowych sądach powszechnych. Obecnie jest to w głównej mierze problem sądów apelacyjnych, przez które przetacza się właśnie istna fala odwołań. Apelują zarówno banki, próbujące doprowadzić do rewizji niekorzystnych dla nich wyroków, jak i frankowicze, walczący między innymi o zasądzenie na ich rzecz pełnych odsetek ustawowych za opóźnienie.

Absolutnie nie negujemy tego, że masowe sprawy frankowe stanowią dla krajowego systemu sądowniczego ogromne obciążenie, wiążą się z zaangażowaniem setek sędziów, tysięcy pracowników sądów, w istotny sposób wpływając na przeciętny czas rozpatrzenia spraw cywilnych z pozostałych kategorii. Czy warto pracować nad odciążeniem wymiaru sprawiedliwości? Zdecydowanie tak. I uważamy, że Ministerstwo Sprawiedliwości powinno, na tyle, na ile się da, wspomóc sądy w rozwiązaniu tego systemowego problemu. Pytanie nie brzmi więc, czy resort powinien jakoś zadziałać, tylko co powinien zrobić, by odnieść skutek bez narażania kredytobiorców na dodatkowe ryzyka, nie tylko te finansowe, ale i prawne. O tym więcej za chwilę.

Mniej więcej od II połowy 2024 roku wiemy, że resort uważa, iż wygaszenie konfliktu frankowego wymaga regulacji legislacyjnych, w teorii usprawniających postępowania sądowe. Do tej pory, czyli przez ponad rok od szumnych zapowiedzi, Ministerstwu udało się:

  • podjąć decyzję o utworzeniu nowych etatów asystenckich w strategicznie istotnych wydziałach cywilnych
  • rozpocząć prace nad Digitalnym Asystentem Sędziego, wykorzystującym technologię AI, a także wyposażonym w kalkulator, ułatwiający przeprowadzenie rozliczeń pomiędzy stronami nieważnej umowy
  • utworzyć wyspecjalizowaną sekcję frankową w Sądzie Okręgowym w Poznaniu oraz wydział frankowy w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie
  • opracować projekt ustawy frankowej i poddać go konsultacjom publicznym, a następnie zaktualizować poprzez uwzględnienie części uwag ekspertów.

Co z tego wynika dla frankowiczów? Tak naprawdę spośród opisanych działań najistotniejsze znaczenie ma wspomniane utworzenie poznańskiej sekcji frankowej i osobnego wydziału w warszawskiej apelacji. Wspomniane komórki już działają, przyczyniając się w oczywisty sposób do skrócenia kolejek do unieważnienia umowy w dwóch wymienionych miastach. A co z resztą?

Cóż, są to na razie zapowiedzi, pięknie brzmiące na konferencjach prasowych i łatwe do umieszczenia na infografikach, które następnie można by rozkolportować w social mediach. Smutna prawda jest jednak taka, że:

  • nabory na stanowiska asystenckie trwają od miesięcy, także w Warszawie, a z doniesień medialnych wynika, że zainteresowanie potencjalnych kandydatów jest dalekie od oczekiwań, między innymi ze względu na mało atrakcyjne wynagrodzenie, niewspółmierne do wymagań
  • krajowe sądy wciąż nie otrzymały dostępu do modułów Digitalnego Asystenta Sędziego i tak naprawdę nie jest znana dokładna data wdrożenia programu. Teoretycznie pełne wdrożenie powinno mieć miejsce do końca I połowy 2026 roku, ale biorąc pod uwagę dotychczasowe tempo prac, trudno dać wiarę w to, że resort wyrobi się w zakładanym terminie
  • projekt ustawy frankowej zawiera szereg rozwiązań, które – zdaniem dużej części środowiska eksperckiego – nie przełożą się na przyśpieszenie postępowań, a w skrajnym scenariuszu mogą je dodatkowo przedłużyć.

Ministerstwo Sprawiedliwości chciało usprawnić procesy frankowe. Zamiast tego naraziło frankowiczów na niepewność prawną?

Gdy analizujemy działania obecnego rządu w odniesieniu do problematyki frankowej, przestajemy się dziwić, że poprzedni obóz władzy nie chciał dotykać tego tematu i wolał go powierzyć w całości sądom. Tej decyzji zawdzięczamy ukształtowanie się u sędziów nawyku kierowania pytań prejudycjalnych do TSUE w sprawach, w których istnieją wątpliwości co do abuzywności działań pozwanego przedsiębiorcy.

Gdyby poprzedni rząd w okolicach 2016-2017 roku zdecydował się rozwiązać problem ustawą, kredyty frankowe najprawdopodobniej zostałyby przewalutowane na złotówki, a banki (a właściwie ich zagraniczni właściciele) pojedynkowałyby się z Państwem Polskim przed międzynarodowymi sądami. Udało się tego uniknąć – ta pozorna opieszałość ówczesnych rządzących przyniosła naszemu społeczeństwu wymierne korzyści: Polacy dowiedzieli się, że praktyki banków w relacji z klientami mogą mieć charakter abuzywny, a owa abuzywność może skutkować niezwiązaniem kredytobiorcy wadliwą umową.

Ostatnie lata przyniosły nam kilkanaście prokonsumenckich wyroków TSUE, bezpośrednio odnoszących się do umów kredytów frankowych oferowanych przez polskie banki. W 2024 roku, gdy resort sprawiedliwości rozpoczął swoje prace nad ustawą frankową, orzecznictwo europejskie, jak i to krajowe w przedmiocie franków było już absolutnie jasne. Co więcej, Polacy doczekali się uchwały frankowej podjętej przez pełny skład Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Sytuacja stała się dla kredytobiorców tak bezpieczna, że banki:

  • same z siebie zaczęły proponować kredytobiorcom warunki ugodowe lepsze niż te rekomendowane przez przewodniczącego KNF
  • podjęły decyzję o cofnięciu tysięcy powództw o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału oraz o waloryzację
  • w wielu sprawach zaczęły akceptować wyroki wydawane w sądzie I instancji, nawet jeśli wiązałoby się to z uznaniem roszczenia klienta i rozliczeniem wadliwej umowy zgodnie z teorią dwóch kondykcji.

W takim oto momencie Ministerstwo Sprawiedliwości rozpoczęło prace nad ustawą, która:

  • pozwoli bankowi na zgłoszenie potrącenia w sprawie zainicjowanej przez konsumenta aż do końca postępowania toczącego się w sądzie II instancji, co ograniczy w sposób znaczący kontrolę zasadności roszczeń przedstawianych przez przedsiębiorcę, a dotyczących zwrotu kapitału
  • wprowadzi niepewność co do tego, kto powinien pokryć koszty procesowe w sprawie o nieważność i zapłatę. Jeżeli bank skutecznie potrąci swoje roszczenie z roszczeniem powoda, to sąd teoretycznie może obciążyć tegoż powoda kosztami procesu w części obejmującej oddalone roszczenie pieniężne. Ustawa pozwala przenieść te koszty na bank, ale tylko jeśli… kredytobiorca nie zdecyduje się na kwestionowanie zasadności potrącenia zgłoszonego przez jego przeciwnika. Konsument, który uważa, że roszczenie banku jest przedawnione, będzie musiał liczyć się z ryzykiem finansowym związanym z próbą jego podważenia
  • umożliwi bankowi odzyskanie połowy opłaty za pozew o zwrot kapitału, za apelację lub za skargę kasacyjną – warunkiem jest wycofanie pozwu (lub też apelacji czy skargi kasacyjnej) maksymalnie do 6 miesięcy od wejścia w życie ustawy.

Reakcja Ministerstwa Sprawiedliwości po wyroku C-396/24 wiele mówi nam o tym, jak jego przedstawiciele dbają o jasność przekazu informacyjnego

Rozwiązania takie jak powyższe w sposób absolutnie oczywisty wzmacniają pozycję procesową banków i osłabiają pozycję konsumentów. Jakby tego było mało, przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości nie reagują na próby podejmowane przez sektor bankowy, służące zmanipulowaniu przekazu medialnego po wyroku TSUE w sprawie C-396/24, który został okrzyknięty powrotem do teorii salda. Wręcz przeciwnie, niektórzy eksperci związani z resortem podsycają niepewność strony konsumenckiej poprzez niejednoznaczne wypowiedzi odnoszące się do tego wyroku.

Uważamy, że – wobec szeroko zakrojonej akcji dezinformacyjnej banków – resort powinien wystąpić z oficjalnym komunikatem, prostującym pojawiające się w przestrzeni medialnej przekłamania (obojętnie, która strona sporu się ich dopuszcza), między innymi odnoszące się do tego, czego tak naprawdę dotyczyła sprawa C-396/24, a do jakich zagadnień z całą pewnością się nie odnosiła. Tego niestety zabrakło.

Zamiast tego wrogiem (jak na razie nieoficjalnym) Ministerstwa stały się kancelarie reprezentujące stronę konsumencką, którym sugeruje się manipulowanie klientem celem zmaksymalizowania własnych zysków. To chyba pierwszy raz, gdy resort w sposób zupełnie otwarty występuje przeciwko jednej grupie przedsiębiorców, przemilczając „grzechy” strony przeciwnej, czyli banków. Wystarczy obejrzeć kilka wywiadów udzielonych w minionym półroczu przez pełnomocniczkę ministra ds. ochrony praw konsumentów, by zrozumieć, o czym piszemy.

Wpływ braku spójnej polityki resortu w sprawie franków, czyli dlaczego czasem lepiej mądrze stać, niż głupio biegać

Dotychczasowy efekt pracy resortu w kwestii franków jest taki, że zamiast usprawnienia i regulacji mamy dezorganizację. Kredytobiorcy nie wiedzą, czy po wejściu ustawy frankowej w życie sądy będą brać pod uwagę argument zbyt późnego podniesienia przez bank roszczenia o zwrot kapitału. Nie mają też pojęcia, czy pozywając bank o zapłatę, powinni ubiegać się o zwrot pełnego świadczenia (zgodnie z teorią dwóch kondykcji), czy tylko o nadpłatę kapitału (zgodnie z teorią salda).

Gdyby przedstawiciele resortu sprawiedliwości ograniczyli się w swoich działaniach na rzecz usprawnienia postępowań frankowych do tworzenia wyspecjalizowanych wydziałów w sądach, w których zachodzi taka potrzeba, i do prac nad digitalizacją sądownictwa, nikt nie miałby o to pretensji. Co więcej, efekt takich ostrożnych działań mógłby się okazać znacznie lepszy od uzyskanego, nie tylko w wymiarze wizerunkowym, ale również pod kątem suchych statystyk.

Obecnie banki nie są w stanie opracować jednolitej strategii procesowej w sporach z kredytobiorcami, gdyż nie wiedzą, jakie będą ostateczne konsekwencje zmian wprowadzanych przez resort. Niewiedza dotyczy między innymi przyszłej opłacalności apelacji i skarg kasacyjnych, a także ostatecznych kosztów rozliczeń z klientem. W wielu przypadkach bank, otrzymując negatywny wyrok, zdecyduje się złożyć apelację, żeby zobaczyć, co będzie dalej. Jeśli ustawa wejdzie w życie i będzie korzystna dla banku – apelację się wycofa, a zarządzona przez resort „przecena” kosztów procesowych pozwoli na odzyskanie zwrotu połowy poniesionych wydatków.

Gdyby resort jednoznacznie wsparł sądy swoim autorytetem i zakomunikował bankom jasno, że będzie ułatwiał, a nie utrudniał stosowanie w Polsce prawa europejskiego, przedstawiciele sektora już teraz masowo rezygnowaliby z apelacji. Niewykluczone też, że w otwartych sprawach toczących się w sądach I instancji dążyliby do zawarcia ugody uwzględniającej roszczenie klienta, chociażby po to, by ograniczyć koszty procesowe i odsetkowe.

W takim scenariuszu nie byłoby potrzeby uruchamiania programu „Mediacji frankowej”, który ruszył w Sądzie Okręgowym w Warszawie wraz z początkiem lutego 2024 roku. Skuteczność programu jest zatrważająca: do końca lipca br. skierowano do mediacji 4444 sprawy frankowe – tylko w 15 przypadkach stronom udało się zawrzeć ugodę.

Kto tak naprawdę stoi za znakomitymi statystykami frankowymi sądów?

Niezwykle interesujące jest, jak samo uruchomienie programu wpłynęło na efektywność orzeczniczą niektórych sędziów. Z listy, którą otrzymaliśmy od Sądu Okręgowego w Warszawie, dotyczącej aktywności orzeczniczej sędziów XXVIII Wydziału Cywilnego, wynika, że dwie sędzie w okresie od 1 stycznia do 31 lipca br. skierowały co najmniej kilkanaście razy więcej spraw do mediacji niż wydały wyroków. Mowa o sędzi Joannie Oliwie, która w omawianym okresie wydała 1 wyrok i skierowała do mediacji 168 spraw, oraz o sędzi Iwonie Falkowskiej, która wydała 7 wyroków i wytypowała do udziału w programie 122 sprawy.

Niezwykle nas ciekawi, jak długo na rozpatrzenie swoich roszczeń będą czekać frankowicze, których sprawy znajdują się w referatach tych dwóch sędzi.

Gdy śledzimy najnowsze statystyki orzecznicze pochodzące z warszawskiego Wydziału Frankowego, uświadamiamy sobie, że praca tej komórki w ogromnym stopniu zależy od… neosędziów, tak krytykowanych zarówno przez sam resort, jak i przez sympatyzujące z obecną władzą media. Być może nie zwrócilibyśmy na to większej uwagi, gdyby Ministerstwo Sprawiedliwości nie używało statystyk tego wydziału w kreowaniu własnego wizerunku w przestrzeni medialnej.

Laik, nierozumiejący, co resort zrobił, a czego nie zrobił dla usprawnienia procesów frankowych, może pomyśleć, że coraz lepsze statystyki zarówno sądów okręgowych, jak i apelacyjnych są efektem skutecznych działań Ministerstwa. Tymczasem za rosnącym opanowaniem wpływu i coraz krótszymi kolejkami w wydziałach cywilnych stoi… mrówcza praca sędziów oraz pracowników sądów. Osób, które zajmowały się tymi sprawami na długo przed tym, jak obecna ekipa obejmowała władzę w kraju.

Gdy więc największe media w Polsce podają, że w minionym półroczu krajowe sądy okręgowe załatwiły o 31,9 proc. więcej spraw frankowych niż rok wcześniej (47 tys. vs. 35,5 tys.), i zestawiają tę informację z malejącym wpływem nowych pozwów (spadek z 40,4 tys. w I półroczu 2024 roku do 25,3 tys. rok później), trzeba wiedzieć, jak czytać te dane. Rosnąca „załatwialność” spraw jest przede wszystkim wynikiem:

  • „dużej” uchwały frankowej
  • wyroków TSUE, szczególnie dla spraw C-520/21, C-140/22, C-28/22, C-488/23)
  • doświadczenia zdobytego w minionych latach przez krajowych sędziów w odniesieniu do spraw frankowych
  • nowelizacji kpc z kwietnia 2023 roku, która spowodowała, że masa nowych spraw o symbolu 049 cf trafiła do mniejszych jednostek sądowych, obciążonych dotąd tymi sprawami w stopniu minimalnym, a więc zdolnych do wydawania wyroków w krótszym czasie.

Z kolei malejący wpływ nowych spraw jest wynikiem:

  • powoli wyczerpującej się bazy aktywnych kredytów frankowych nieobjętych pozwem
  • specyfiki pozwów składanych w sprawie spłaconych kredytów, gdzie ze względu na wysokość przedmiotu sporu (obejmującego często tylko roszczenie zwrotu nadpłaty kredytu) w pewnej części trafiają one nie do sądów okręgowych, a do rejonowych
  • oczekiwania niezdecydowanych na to, co TSUE postanowi w przedmiocie przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału.

Tendencja spadkowa w statystykach dotyczących nowo składanych pozwów o franki jest obecnie czymś absolutnie naturalnym. Warto również zwrócić uwagę na to, że resort bardzo często zestawia ze sobą dane bieżące z tymi pochodzącymi z 2023 roku, w którym lawina powództw była zdecydowanie największa, głównie przez wzgląd na orzeczenie TSUE w przedmiocie roszczeń banku o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału.

Jeśli porównamy w tym kontekście dane z teraz i sprzed dwóch lat, przepaść między nimi będzie ogromna, na korzyść tych najnowszych. Jednak jeśli spojrzymy na dane za I półrocze br. bez zestawiania ich z historycznymi, szybko dojdziemy do wniosku, że frankowicze nadal są groźnymi przeciwnikami dla banków, a liczba składanych przez nich pozwów świadczy o tym, że sektor nie uwolni się od dotwarzania kolejnych rezerw na wadliwe hipoteki, co najmniej przez kilka najbliższych kwartałów.

PODSUMOWANIE:

Istnieje wiele przesłanek przemawiających za tym, że rozpoczęcie prac nad ustawą frankową, jak również uruchomienie w Warszawie programu „Mediacji frankowych” było błędem. Gdyby nie te dwa kontrowersyjne działania Ministerstwa Sprawiedliwości, statystyki krajowych sądów mogłyby być jeszcze lepsze niż teraz. Resort, podejmując decyzję o wprowadzeniu legislacyjnych regulacji, zignorował związane z tym zagrożenia. W I półroczu 2024 roku, przed ogłoszeniem rozpoczęcia prac nad ustawą, frankowicze po raz pierwszy od rozpoczęcia krucjaty przeciwko nieuczciwym przedsiębiorcom byli spokojni o przyszłość swoich procesów. Wszystko stało się jasne dzięki kolejnym wyrokom TSUE i uchwale frankowej.

Polityczni decydenci zniszczyli ten spokój – z dnia na dzień kredytobiorcy zrozumieli, że orzecznictwo może jeszcze ulec zmianie, i to niekoniecznie na ich korzyść. Potwierdzeniem nie do końca przyjacielskich zamiarów rządzących były mediacje wdrożone w XXVIII Wydziale Cywilnym, na które kredytobiorcy kierowani są bez względu na swoje preferencje dotyczące sposobu zakończenia sporu z bankiem. Ugody oczywiście wciąż są dobrowolne, ale samo to, że sąd może przekazać sprawę mediatorowi, wydłużając w ten sposób proces o dodatkowy etap, wzbudza nieufność strony konsumenckiej, znów tracącej swoją podmiotowość, na którą pracowała ponad dekadę.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze