Do tej pory o propagandzie sukcesu pisaliśmy głównie w kontekście banków, przekonujących o skuteczności swoich programów ugodowych i znakomitych perspektywach, które rysują się przed nimi w związku z kolejnymi wyrokami TSUE (jak np. ten w sprawie C-396/24). Ministerstwo Sprawiedliwości wyraźnie pozazdrościło bankowcom wiary we własne możliwości i od pewnego czasu, bazując na starannie wyselekcjonowanych danych, próbuje przekonać społeczeństwo, że sądy radzą sobie z problemem procesów frankowych lepiej niż kiedykolwiek. Przejawem tego podejścia może być najnowszy wpis dr Anety Wiewiórowskiej-Domagalskiej na portalu x.com, informujący o tym, że średni czas oczekiwania na rozpoznanie sprawy frankowej zmniejszył się niemal o połowę, i to w zaledwie dwa i pół roku. Czy frankowicze rzeczywiście powinni ekscytować się tymi doniesieniami? A może są inne, znacznie istotniejsze dane, które powinny interesować stronę konsumencką, a którymi resort nie chce się chwalić w mediach? Sprawdźmy to.
- Podczas gdy frankowicze latami czekają na wyznaczenie pierwszej rozprawy, Ministerstwo Sprawiedliwości radośnie oznajmia, że średni czas rozpoznania sprawy w sądzie okręgowym wynosi rok i 3 miesiące
- Dane pochodzące z resortu warto zestawić z informacjami z dużych jednostek sądowych, które wskazują na zatrważający wzrost zaległości w sprawach o symbolu 049 cf
- W najbardziej obciążonej sprawami frankowymi Warszawie niektórzy sędziowie przez 7 minionych miesięcy zdążyli wydać po kilka wyroków. Rekordzistka wydała 1 wyrok i jednocześnie skierowała blisko 170 spraw do mediacji frankowych
- Kredytobiorcy liczący na to, że ustawa frankowa poprawi ich sytuację procesową, mogą się mocno rozczarować: projekt zawiera bowiem zapisy, które nie tylko nie zniechęcą banków do przeciągania postępowań, ale mogą je wręcz zmotywować do rozwijania tej strategii.
Nowe dane z sądów okręgowych: czas oczekiwania na rozpoznanie sprawy frankowej to już „tylko” 486,5 dnia
Ile przeciętnie czeka się w sądzie I instancji na rozpoznanie sprawy o nieważność i/lub zapłatę, zainicjowanej przeciwko bankowi w związku z abuzywnym kredytem frankowym? Precyzyjną odpowiedź na to pytanie znamy dzięki najnowszemu wpisowi opublikowanemu przez dr Anetę Wiewiórowską-Domagalską na platformie x.com. Celowo nie tytułujemy dr Wiewiórowskiej pełnomocniczką ds. ochrony praw konsumentów, albowiem nie wiemy, czy nadal sprawuje tę funkcję. Wszak nowy minister sprawiedliwości, Waldemar Żurek, poinformował przed kilkoma dniami na konferencji prasowej, że odwołał jednego z pełnomocników (nie sprecyzował, którego), w dodatku wyraził się z dużym sceptycyzmem o potrzebie utrzymywania tych stanowisk w resorcie. Z jego wypowiedzi wynika, że lepszym kierunkiem może być rozwijanie poszczególnych departamentów i przekazanie obowiązków, które pełnią dziś pełnomocnicy, w ręce szefów tychże departamentów.
Na podsumowanie efektów pracy dr Wiewiórowskiej-Domagalskiej w ministerstwie, ze szczególnym wskazaniem na skutki wizerunkowe jej medialnych wystąpień, zapewne przyjdzie jeszcze czas – dziś natomiast chcielibyśmy skoncentrować się na wspomnianej informacji, którą opublikowała 4 sierpnia br. Ekspertka udostępniła grafikę pokazującą, jak zmieniał się czas trwania postępowań o kredyty frankowe w sądach okręgowych pomiędzy 2023 rokiem a połową 2025 roku. W 2023 roku frankowicz musiał czekać na rozpoznanie swojej sprawy 890,9 dnia, a więc blisko 2,5 roku. W 2024 roku udało się skrócić okres oczekiwania do 687,6 dnia (niespełna dwóch lat), natomiast w połowie 2025 roku średni czas rozpoznania sprawy przez sąd okręgowy to 486,5 dnia.
Dr Wiewiórowska-Domagalska zakończyła swój wpis wyrazami uznania dla sędziów i pracowników sądów. Pragniemy dołączyć się do tych pochwał, gdyż bez wątpienia są one w pełni zasłużone. Sądy wykonują na rzecz konsumentów niesamowitą pracę, która często jest żmudna i powtarzalna, a rzadko kiedy spotyka się w przestrzeni medialnej z pozytywną oceną. Media głównego nurtu, pisząc o sędziach, koncentrują się ostatnimi czasy przede wszystkim na tym, kto jest „neo”, a kto „paleo”, co akurat w sprawach konsumentów przeciwko bankom ma, najdelikatniej rzecz ujmując, marginalne znaczenie. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że nowy minister – do niedawna sędzia, a kiedyś też posiadacz kredytu frankowego – w sprawie, w której występował jako powód przeciwko bankowi, nie zawnioskował o wyłączenie sędziego powołanego przez neo-KRS.
Teraz zastanówmy się, co dane opublikowane przez dr Wiewiórowską-Domagalską mówią nam na temat sprawności orzeczniczej sądów okręgowych. Otóż informacja ta daje nam niewiele, a przeciętnemu frankowiczowi nie przyda się na nic, ponieważ statystyki sądu, w którym utkwiła jego sprawa, mogą znacząco odbiegać od zaprezentowanej średniej. Aby lepiej to zobrazować, przytoczymy dwa skrajne przykłady sądów, które z perspektywy statystyki są jednakowo ważne.
Przykład 1: Sąd Okręgowy w Suwałkach
W sprawozdaniu za 2023 rok jednostka podaje, że roczny wpływ spraw o symbolu 049 cf wyniósł 341, załatwialność to 316 spraw, z czego 263 powództwa zostały uwzględnione w całości lub w części. Do rozpoznania na okres następny pozostało 117 spraw.
W sprawozdaniu za 2024 rok Sąd Okręgowy w Suwałkach informuje o 287 nowych powództwach frankowych, 291 załatwionych sprawach o symbolu 049 cf (z czego w 234 przypadkach powództwo uwzględniono w całości bądź w części). Do rozpoznania na okres następny pozostało 113 frankowych spraw.
Frankowicz z okręgu suwalskiego jest zatem w bardzo komfortowej sytuacji, gdyż tamtejszy sąd nie ma dużych zaległości orzeczniczych, jest w stanie opanować wpływ nowych spraw frankowych i nic nie wskazuje na to, aby w przyszłości miało być inaczej. Eksperci są przecież zgodni co do tego, że największą lawinę frankowych powództw sądy okręgowe mają już za sobą.
Przykład 2: Sąd Okręgowy Warszawa-Praga
Ze sprawozdania dla spraw cywilnych za 2023 rok możemy się dowiedzieć, że wpływ spraw o symbolu 049 cf wyniósł 6 933, załatwialność tych spraw była na poziomie 2 352 (w całości lub w części uwzględniono 1 412), natomiast do rozpoznania na okres następny pozostało 9 175 spraw.
Z kolei sprawozdanie za rok 2024 ujawnia spadek wpływu do poziomu 6 183, wzrost załatwialności o 95 proc. (4 588 rozpoznanych spraw w całym roku) i… kolejny wzrost zaległości. Do rozpoznania na okres następny pozostało 10 769 spraw o symbolu 049 cf.
Ponieważ sąd na warszawskiej Pradze opublikował już sprawozdanie za I półrocze 2025 roku, możemy skonfrontować statystyki opublikowane przez dr Wiewiórowską-Domagalską z tym, jak wygląda sytuacja frankowiczów w przeciętnym dużym okręgu.
Wpływ znów maleje (2 126 nowych spraw w I półroczu), załatwialność rośnie (2 994 rozpoznanych spraw), natomiast zaległości… topnieją niezwykle powoli. Na koniec I półrocza Sąd Okręgowy Warszawa-Praga miał do rozpoznania na okres następny 9 898 spraw frankowych. W porównaniu do danych z 2024 roku spadek zaległości wyniósł 8 proc. Natomiast w zestawieniu z zaległościami z 2023 roku okazuje się, że o żadnym spadku nie ma nawet mowy. Zamiast tego mamy wzrost – o ponad 7 procent!
Czy frankowicz, którego sprawa trafiła do Sądu Okręgowego na warszawskiej Pradze może liczyć na szybkie rozpoznanie swojej sprawy? Przypadki ekspresowych wyroków się zdarzają, o czym więcej za chwilę. Rozsądek podpowiada jednak, że kredytobiorca ma większe szanse na to, że jego sprawa potrwa lata, niż na jej zakończenie w kilka miesięcy od złożenia pozwu.
Statystyki zaprezentowane przez przedstawicielkę resortu sprawiedliwości mogą rozbawić także frankowiczów procesujących się z bankiem w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Bezpośrednio z tego sądu uzyskaliśmy informację, że najdalsze terminy rozpraw w sprawach frankowych są tam wyznaczane na kwiecień 2031 roku – a przynajmniej tak było w marcu br. Niewykluczone, że obecnie jest jeszcze gorzej.
Niektórzy, na przekór statystykom, wygrywają z bankiem szybko. Oto przykłady z Warszawy i Bydgoszczy
Statystyki statystykami, a życie życiem. Kredytobiorca, który pozwie bank w 2025 roku, wciąż ma szansę na ekspresowe rozpatrzenie swojej sprawy, oczywiście w sprzyjających okolicznościach. Zwłaszcza wtedy, gdy sprawa trafi do sędziego, którego referat jest w fazie zapełniania. Duże znaczenie ma również know-how kancelarii prowadzącej sprawę – dobrze sporządzony pozew i pisma procesowe w ogromnym stopniu składają się na efekt końcowy w postaci szybkiego unieważnienia umowy.
Tak było między innymi w sprawie III C 2720/24, którą Sąd Okręgowy Warszawa-Praga rozpatrzył w 4 miesiące od złożenia pozwu. Wyrok zapadł 19 listopada 2024 roku i okazał się w pełni korzystny dla kredytobiorców, którzy dowiedzieli się, że ich umowa jest nieważna, a pozwany Deutsche Bank musi im oddać 416.274,50 zł wraz z odsetkami za opóźnienie, liczonymi od 6 czerwca 2024 roku, plus oczywiście jest zobowiązany pokryć koszty zastępstwa procesowego. Co więcej, wyrok zdążył się już uprawomocnić – jak informuje pełnomocnik kredytobiorców, adwokat Paweł Borowski, Deutsche Bank nie złożył apelacji w sprawie.
Ten sam adwokat reprezentował przed sądem klientów PKO Banku Polskiego, którzy swój pozew o nieważność i zapłatę złożyli w 2024 roku, a wyrok w ich sprawie zapadł 26 lutego 2025 roku. Całe postępowanie trwało zaledwie 9 miesięcy – tu również wyrok stał się prawomocny z uwagi na brak apelacji pozwanego. W wyroku dla sprawy I C 1387/24 Sąd Okręgowy w Bydgoszczy ustalił nieistnienie stosunku prawnego wynikającego z umowy „Własny kąt”, ponadto zasądził od pozwanego na rzecz powodów kwotę ponad 351 tys. zł wraz z odsetkami ustawowymi, liczonymi od 9 lipca 2024 roku do dnia zapłaty.
Mediacje frankowe miały przyśpieszyć kończenie postępowań frankowych. Zamiast tego służą niektórym sędziom do odkładania spraw „na półkę”
Ilekroć Ministerstwo Sprawiedliwości planuje szerokie wprowadzenie zmian w obszarze postępowań frankowych, wpierw testuje ich skuteczność w XXVIII Wydziale Cywilnym Sądu Okręgowego w Warszawie. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku programu „Mediacji frankowych”, który wystartował w warszawskim Wydziale Frankowym w lutym br. Program od początku wzbudzał kontrowersje i był szeroko krytykowany zarówno przez samych konsumentów, zirytowanych wydłużaniem sporu sądowego o kolejny etap, jak i przez ich pełnomocników prawnych, wskazujących na nieetyczne działania niektórych mediatorów i brak zaangażowania samych banków w proces oferowania kredytobiorcom uczciwych warunków porozumień.
Dysponujemy najnowszymi danymi dotyczącymi skuteczności programu mediacji – wkrótce opublikujemy pełny raport na ten temat, a dziś podamy tylko wybrane dane, idealnie pasujące do problematyki podjętej w niniejszym artykule.
Zestawienie, które otrzymaliśmy bezpośrednio z Sądu Okręgowego w Warszawie, obejmuje okres od 1 stycznia do 31 lipca 2025 roku i zawiera nazwiska 39 sędziów, liczbę wydanych przez nich wyroków, liczbę spraw skierowanych do mediacji oraz liczbę zawartych ugód. W podanym okresie warszawscy sędziowie odesłali tysiące frankowiczów do mediowania z bankiem. Łącznie skutkowało to zawarciem 15 ugód. Dziś spuścimy na to kurtynę milczenia, bo temat jest inny. Interesuje nas, jak sędziowie Wydziału Frankowego wykorzystali minione siedem miesięcy. Uczciwie należy zaznaczyć, że wielu z nich pracowało niezwykle intensywnie. Przykładowo sędzia Michał Maj wydał 233 wyroki, a sędzia Agnieszka Wlekły-Pietrzak orzekła w 226 sprawach.
Na przeciwległym biegunie są sędzia Iwona Falkowska oraz sędzia Joanna Oliwa. Pierwsza w okresie od 1 stycznia do 31 lipca 2025 roku wydała 7 wyroków i jednocześnie oddelegowała do mediacji 122 sprawy frankowe. Druga przeszła nasze najśmielsze oczekiwania i w omawianym okresie wydała… 1 wyrok oraz skierowała do mediacji 168 spraw.
Zgadza się: przez 7 miesięcy sędzia Oliwa zdołała zamknąć wyrokiem jedną sprawę frankową i jednocześnie w 168 przypadkach odesłała konsumentów na mediacje z bankiem. Osoby zainteresowane szczegółami dotyczącymi „Mediacji frankowej” informujemy, że skierowaliśmy do Sądu Okręgowego w Warszawie kolejny wniosek o udostępnienie informacji publicznej, zawierający pytania, na które odpowiedź pozwoli nam lepiej zrozumieć, co tak właściwie dzieje się w najbardziej zapracowanym wydziale cywilnym w Polsce.
Ustawa frankowa nie przyśpieszy spraw frankowych. Zamiast tego da bankom argumenty do przeciągania procesów
Kredytobiorcy w napięciu oczekują na wejście w życie ustawy frankowej. Ale nie dlatego, że wierzą w jej pozytywny wpływ na sprawność rozpatrywania sporów o kredyty w CHF. Konsumenci boją się, jak ta ustawa przełoży się na:
- ich finansowe rozliczenia z bankami
- sposób naliczania odsetek ustawowych za opóźnienie
- skłonność banków do akceptowania wyroków sądów I instancji
- jakość składanych przez banki propozycji ugodowych.
Już teraz duża część środowiska eksperckiego wypowiada się z zauważalnym sceptycyzmem na temat możliwości usprawnienia procesów frankowych przy pomocy specustawy. Jedną z ekspertek krytykujących legislacyjne propozycje Ministerstwa Sprawiedliwości jest mec. Karolina Pilawska, znana adwokatka, specjalizująca się w reprezentowaniu konsumentów w sądach. Wskazuje na liczne negatywne aspekty projektu, związane między innymi z:
- wydłużeniem terminu na zgłoszenie przez bank potrącenia (po zmianach legislacyjnych kredytodawca będzie mógł skorzystać z tego środka aż do końca postępowania w II instancji)
- uzależnieniem automatycznego zabezpieczenia roszczenia konsumenta od doręczenia bankowi odpisu powództwa – to rozwiązanie może wydłużyć czas potrzebny do wstrzymania wykonywania umowy, zamiast go skrócić
- powiązaniem nieobciążania konsumenta kosztami procesu (w części dotyczącej oddalonego roszczenia o zwrot świadczenia) z niekwestionowaniem przez niego oświadczenia o potrąceniu złożonego przez bank – mec. Pilawska uznaje to za formę nacisku na kredytobiorcę, który może przecież uważać, że roszczenie banku, które ten chce potrącić z roszczeniem konsumenta, jest przedawnione lub bezzasadne.
Krytycy projektu ustawy wskazują również na dodatkowe przywileje, które szykuje bankom resort sprawiedliwości. Chodzi tu przede wszystkim o zwrot połowy opłaty wniesionej przez bank za złożony pozew lub apelację (a także skargę kasacyjną) w przypadku ich cofnięcia maksymalnie do 6 miesięcy od dnia wejścia ustawy w życie. Procedura będzie więc wyglądać tak, że banki zyskają możliwość masowego cofania swoich powództw o zwrot kapitału (a także apelacji od niekorzystnych wyroków) i jednoczesnego składania oświadczeń o potrąceniu, nawet jeśli sprawa z powództwa kredytobiorcy jest już na zaawansowanym etapie i lada dzień zapadnie w niej wyrok.
Komu ma to służyć? Z pewnością nie stronie konsumenckiej. Ta na tym rozwiązaniu straci miliony. Jak? To proste. Zaproponowane rozwiązanie ustawowe, zwalniające banki z połowy opłaty za cofnięty pozew czy apelację, obciąży Skarb Państwa, czyli polskiego podatnika, bo przecież Państwo Polskie nie dysponuje własnymi pieniędzmi, które bez konsultacji z nikim mogłoby rozdawać bankom.
Efekt będzie taki, że bankowcy zostaną pogłaskani po głowach za swoją dotychczasową strategię procesową, polegającą na przeciąganiu postępowań, składaniu apelacji w sprawach skazanych na porażkę i ubieganiu się o kasację wyroków zgodnych z orzecznictwem TSUE. Jest to absurd, zwłaszcza że potrącenie nie jest w polskim systemie prawnym czymś nowym. Banki w latach ubiegłych doskonale zdawały sobie sprawę z możliwości, jakie daje oświadczenie o potrąceniu i kompensata wzajemnych wierzytelności – z rozmysłem rezygnowały z podnoszenia tego środka przed sądem, gdyż wiązałoby się to z przyznaniem, że umowa jest nieważna.
Przedstawiciele sektora zaryzykowali – stwierdzili, że bardziej opłaci im się strategia polegająca na dublowaniu postępowań i kierowaniu do sądów tysięcy powództw przeciwko kredytobiorcom (wpierw o zwrot kapitału plus wynagrodzenie za korzystanie z niego, obecnie już o sam zwrot nominalnej kwoty kredytu). Banki, świadome potencjalnych konsekwencji, podjęły ryzyko – wybór okazał się zły, a teraz koszty tego wyboru spadną na polskiego podatnika. A wszystko rzekomo po to, by udrożnić krajowe sądy.
Ustawa frankowa zdecyduje o przyszłości rynku finansowego w Polsce?
Frankowicze mają nadzieję, że nowy minister sprawiedliwości dostrzeże absurdy zawarte w projekcie specustawy i – zgodnie z zaleceniami ekspertów, zarówno reprezentujących adwokaturę, jak i judykaturę – zdecyduje się na zmianę kontrowersyjnych zapisów. W przeciwnym razie banki mogą poczuć się zachęcone do przeciągania postępowań – odejście od klasycznych rozliczeń zgodnych z teorią dwóch kondykcji zmarginalizuje efekt odstraszający, przewidziany unijną dyrektywą 93/13.
Banki uciekną przed częścią kosztów sądowych i przed miliardami złotych strat na odsetkach za opóźnienie. Upewnią się też w tym, że rządzący rzucą im koło ratunkowe w przypadku kolejnych naruszeń dyrektywy konsumenckiej. Skutki łatwo sobie wyobrazić: polskie społeczeństwo nie doczeka się lepszych, bezpieczniejszych produktów finansowych. Banki dopracują jedynie swoje klauzule informacyjne, w obawie przed kolejnymi falami pytań prejudycjalnych do TSUE, ale ich polityka wobec polskiego konsumenta będzie dokładnie taka sama, skoncentrowana wokół prywatyzacji zysków i upaństwawiania strat.
PODSUMOWANIE:
- Statystyki publikowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości w odniesieniu do spraw frankowych nie odzwierciedlają rzeczywistej sytuacji w sądach okręgowych – te nadal mają bardzo poważny problem z opanowaniem nagromadzonych zaległości
- Sytuacja jest w miarę stabilna w mniejszych jednostkach, takich jak ta suwalska – z kolei w dużych, jak warszawska czy gdańska prezentuje się katastrofalnie, czego nie widać po ogólnopolskich statystykach
- W szybszym rozpoznawaniu spraw frankowych nie pomagają wszczęty w Warszawie program mediacyjny i zapowiedzi odnoszące się do wprowadzenia specustawy. Ani jedno, ani drugie nie zachęca banków do akceptowania roszczeń frankowiczów na wczesnym etapie sporu sądowego
- To od nowego ministra sprawiedliwości w dużym stopniu zależeć będzie, czy banki w końcu zmodyfikują swoje strategie procesowe i zrezygnują z komplikowania postępowań sądowych, czy będą odsuwać w czasie rozliczenie z klientem, wykorzystując rozwiązania ustawowe do partykularnych interesów.