PLN - Polski złoty
CHF
4,52
niedziela, 7 grudnia, 2025

Ustawa frankowa to cios w wygrane frankowiczów? Rząd mydli oczy statystykami, a banki już zacierają ręce.

Masowy charakter spraw sądowych o kredyty frankowe w znaczący sposób wpłynął na sytuację w wymiarze sprawiedliwości – trudno z tym nawet polemizować. Czy jednak można obarczyć frankowiczów winą za przewlekłość postępowań cywilnych? I czy w związku z tym ów problem należałoby rozwiązać przy pomocy ustawy? Przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości bardzo chcą, by społeczeństwo uwierzyło, że legislacyjne „usprawnienie” procesów frankowych jest niezbędne dla przywrócenia drożności polskich sądów. Resort publikuje statystyki, które dobitnie ukazują wpływ spraw frankowych na sytuację wydziałów cywilnych. Nie bierze tylko pod uwagę, że te dane ujawniają coś jeszcze: coś, czego rządzący – jeśli są rozsądni – nie powinni eksponować. Co to takiego, wyjaśniamy w tekście.

Z artykułu dowiesz się:

  • Jak zmieniał się sądowy wpływ spraw frankowych, jak i jego opanowanie na przestrzeni ostatnich lat

  • Jak ustawa frankowa może wpłynąć na stopień opanowania wpływu i na długość postępowań sądowych

  • Dlaczego eksperci prawni reprezentujący stronę konsumencką uważają, że ustawa nie odpowiada na faktyczne potrzeby polskiego sądownictwa

  • Czego tak naprawdę potrzebują dziś sądy, by możliwie szybko (i definitywnie) zamknąć frankowy rozdział.

Saga frankowa trwa w najlepsze: po I półroczu 2025 roku w sądach jest 188,5 tys. spraw

W całym I półroczu do krajowych sądów wpłynęło łącznie 49 677 spraw o symbolu 049 cf, zarezerwowanym dla sporów na tle kredytów frankowych. To spadek o 22,3 proc. rok do roku: w analogicznym okresie roku ubiegłego wpływ tych spraw wyniósł 63 950. Optymistycznie prezentują się najnowsze dane dotyczące opanowania wpływu: w minionym półroczu sądy załatwiły 65 246 spraw frankowych, a zatem wskaźnik pokrycia wyniósł 131,3 proc. Dla porównania, w I półroczu 2024 roku sądy załatwiły 46 244 frankowych spraw, a wskaźnik opanowania wpływu wyniósł wówczas 72,3 proc.

Kolejną dobrą wiadomością jest malejąca liczba spraw pozostałych do rozpatrzenia na okres następny: na koniec 2024 roku było ich 204 066, po pierwszym kwartale br. liczba ta została zredukowana do 195 770, a po I półroczu br. mamy do czynienia z kolejnym spadkiem, do poziomu 188 494. Niestety, za poprawę statystyk odpowiadają przede wszystkim sądy okręgowe, do których wpływa coraz mniej nowych spraw frankowych. Kryzys pogłębia się natomiast w apelacji – sprawy, które trafiły do okręgu w okresie największego boomu, tj. w latach 2022-2024 (wpływ wyniósł kolejno 64, 86 i 75 tys. spraw), w wyniku odwołań składanych przez strony zakończonych procesów trafiają przed oblicze sądu II instancji.

W I półroczu 2025 roku do sądów apelacyjnych wpłynęły 24 342 sprawy frankowe, podczas gdy załatwialność wyniosła 16 990. Wskaźnik opanowania wpływu uplasował się więc na poziomie 69,8 proc. Co najgorsze, systematycznie rosną zaległości w załatwianiu spraw z tej kategorii: na koniec 2024 roku łączna zaległość wynosiła 56 281, po I kwartale było to już 57 910, a po I półroczu br. aż 63 633.

Mogłoby się więc wydawać, że dane te są doskonałym pretekstem do wprowadzenia niechcianych przez frankowiczów zmian legislacyjnych, mających za zadanie usprawnienie postępowań. Zanim przejdziemy do tego, dlaczego frankowicze nie chcą usprawnienia swoich procesów, przynajmniej w wersji zaproponowanej przez resort sprawiedliwości, chcemy odnieść się do narracji rządzących, którzy, w naszym przekonaniu, dzielą się z opinią publiczną powyższymi statystykami nie bez powodu. Cel jest łatwy do odszyfrowania: chodzi o stworzenie wrażenia, że sprawy frankowe blokują pozostałym osobom sądzącym się w wydziałach cywilnych możliwość uzyskania wyroku w rozsądnym czasie.

Ministerstwo Sprawiedliwości wyraźnie chce usprawiedliwić realizację pomysłów, które w praktyce osłabią pozycję konsumenta w sądzie i dadzą nowe przywileje przedsiębiorcom. Upowszechnienie się takiej narracji byłoby niebezpieczne dla rządzących: Polacy doskonale rozumieją, że po frankowiczach może przyjść kolej na następne grupy obywateli – na przykład na „wiborowców”, czyli osoby, które kwestionują w sądach legalność klauzul zmiennego oprocentowania.

Czy rządzący naprawdę mają powód, by chwalić się frankowymi statystykami?

Przeciętny urlopowicz doskonale wie, że jednym z popularniejszych sposobów na wzbogacenie wakacyjnego albumu jest zdjęcie na tle luksusowego, sportowego samochodu, zaparkowanego pod jednym z pięciogwiazdkowych hoteli tuż przy deptaku. Nie ma się co oszukiwać: wielu z nas pozowało do takich fotek równie chętnie, jak do tych wykonywanych na plaży skąpanej w promieniach zachodzącego słońca.

Ministerstwo Sprawiedliwości, chwalące się dziś spadkiem liczby toczących się spraw frankowych i poprawą wskaźnika opanowania wpływu, jest właśnie jak urlopowicz, brylujący wśród znajomych zdjęciem na tle czerwonego ferrari. Sukcesy wydziałów cywilnych nie są niestety wynikiem działań resortu sprawiedliwości, a przynajmniej nie obecnej ekipy rządzącej. Ministerstwo, do niedawna kierowane przez Adama Bodnara, nie „zarobiło” na ten lśniący cud techniki. Jedynie ogrzewa się w jego blasku, licząc, że część opinii publicznej złapie się na ten tani chwyt.

To, że liczba nowo składanych spraw sądowych maleje, jest zjawiskiem naturalnym, wynikającym z tego, że systematycznie kurczy się grupa osób uprawnionych do pozwu i zdeterminowanych do unieważnienia umowy. Samych uprawnionych wciąż może być ok. 300 tys., a spośród nich jedynie 30 do 50 tys. to posiadacze nadal aktywnych hipotek. Linia orzecznicza w sprawach frankowych jest jednolita, i to nie od kilku kwartałów, a od blisko 2,5 roku. Mniej więcej od tak dawna frankowicze wiedzą, że roszczenia banków o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału są niezasadne, a więc unieważnienie umowy wiąże się de facto z „darmowym” kredytem.

To właśnie w 2023 roku wpływ nowych pozwów był rekordowy, co naszym zdaniem należy łączyć z wyrokiem TSUE w sprawie C-520/21. Jest czymś absolutnie naturalnym, że część kredytobiorców nie zdecyduje się na pozew, niezależnie od tego, jakie korzyści wygeneruje potencjalna wygrana. Ministerstwo doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a mimo to epatuje rosnącym wskaźnikiem opanowania wpływu, jak gdyby odpowiadało za „zakręcenie kurka” z pozwami. Tak oczywiście nie jest.

Wskaźnik opanowania wpływu rośnie zarówno w okręgach, jak i w apelacji, z kilku prostych przyczyn:

  • jak zostało wcześniej wskazane, maleje wpływ nowo składanych spraw o symbolu 049 cf

  • sądy nie wstrzymują już rozpatrywania sporów w oczekiwaniu na uchwałę SN czy wyroki TSUE, w związku z czym liczba załatwionych spraw rośnie

  • jednolite orzecznictwo, wsparte wspomnianą uchwałą SN i kolejnymi wyrokami Trybunału, sprzyja załatwianiu spraw szybciej, często na posiedzeniach niejawnych

  • sędziowie zrozumieli wreszcie, że do rozsądzenia sprawy frankowej nie jest niezbędne powołanie biegłego, przesłuchanie stron czy świadków wskazanych przez bank, co wpływa na przeciętny czas trwania postępowania

  • w wyniku nowelizacji kpc z kwietnia 2023 roku więcej spraw trafia do sądów poza największymi ośrodkami miejskimi, w których terminy rozpraw są wyznaczane szybciej

  • banki są obecnie znacznie bardziej zdeterminowane do godzenia się z frankowiczami, dlatego część spraw znika z wokandy w wyniku zawarcia porozumienia

  • banki coraz rzadziej składają apelacje w przegrywanych sprawach, dzięki czemu część spraw znajduje swój finał już po przejściu przez I instancję.

O kompetencjach osób pracujących na wizerunkowy sukces Ministerstwa Sprawiedliwości niech świadczy komunikat z infografiką, opublikowany na profilu resortu na portalu Facebook.com. Z opisu do wspomnianej grafiki (prezentujemy ją w załączeniu do tekstu), wynika, że „W I półroczu 2025 r. sądy okręgowe załatwiły aż 107% więcej spraw frankowych niż rok wcześniej. W zestawieniu z 2023 r. to wzrost o imponujące 210%! ”. Dłuższą chwilę zastanawialiśmy się, o co tu chodzi – wszak załatwialność spraw frankowych w I półroczu minionego i bieżącego roku to kolejno 34 992 i 44 123. Owszem, poprawa jest zauważalna (to 26 proc. w ujęciu rdr), ale nie taka, jaką chwali się resort. Postanowiliśmy sprawdzić, z czego może wynikać ten błędny komunikat. I chyba udało nam się odnaleźć przyczynę.

Otóż w dokumencie dostępnym na stronie Ministerstwa, a zatytułowanym „FRANKI – roszczenia z umów bank. – ewidencja spraw cywilnych i wskaźniki w l. 2023-I p. 2025”, udostępniono dane statystyczne, między innymi na temat wskaźnika opanowania wpływu w sądach okręgowych I instancji. Ogólny wskaźnik opanowania wpływu za 2023 roku to 66,3 proc., za 2024 rok to 99,2 proc, a za I półrocze 2025 roku aż 205,8 proc. Doszło więc zatem do szeregu błędów. Ktoś, tworząc infografikę, opatrzył ją błędnym tytułem i zapomniał dodać informację, że są to dane procentowe. Ktoś inny, zarządzający mediami społecznościowymi resortu, bezrefleksyjnie powielił nieprawidłowe dane, uzupełniając je w dodatku o wprowadzający w błąd opis.

Wielbicieli pełnomocniczki ministra sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumenta uprzejmie informujemy, że dr Wiewiórowska-Domagalska udostępniła tę grafikę na portalu X.com, dbając w ten sposób o to, by zafałszowane dane trafiły do szerszego grona odbiorców…

Cóż, jeśli Ministerstwo Sprawiedliwości funkcjonuje równie sprawnie w pozostałych obszarach swojej działalności, to nie można mieć pretensji, że projekt ustawy frankowej wygląda, jak wygląda.

Ustawa frankowa pogłębi kryzys w sądach apelacyjnych? Zdaniem ekspertów to możliwe

Pomysł ustawowego usprawnienia procesów frankowych jest szeroko krytykowany przez środowisko frankowych prawników, którzy bezlitośnie wskazują słabe punkty projektu. Najczęściej wytykanym błędem jest planowane wydłużenie terminu na zgłoszenie przez bank zarzutu potrącenia. Po wejściu w życie ustawy powołanie się na potrącenie będzie możliwe do końca postępowania w II instancji (do wydania wyroku, jeśli sprawa jest rozpatrywana na posiedzeniu niejawnym).

Adwokaci i radcowie prawni zwracają uwagę na niebezpieczne następstwa takiego zapisu. Eksperci spodziewają się, że banki będą wykorzystywać dany im przywilej w sposób niekorzystny dla samych konsumentów, jak i dla wymiaru sprawiedliwości. Uważają, że pozywane instytucje będą zwlekać ze zgłoszeniem potrącenia do ostatniej chwili, to jest do końcowej fazy postępowania apelacyjnego, byleby przeforsować rozliczenie swojego roszczenia bez ryzyka uznania go za przedawnione.

Nie jest tajemnicą, że frankowicze masowo składali reklamacje na abuzywne klauzule przeliczeniowe na długo, nim TSUE wydał wyrok w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak. Banki nic nie robiły sobie z pretensji klientów – reprezentującym je prawnikom nie przychodziło wówczas nawet do głowy, że trzyletni termin przedawnienia roszczeń przedsiębiorcy może być liczony od wpływu takiej reklamacji, a nie od wydania wyroku stwierdzającego nieważność umowy. Gdy zorientowały się, jak ów termin powinien być liczony (co miało miejsce w okolicach 2021 roku), część roszczeń zdążyła się przedawnić.

Podniesienie zarzutu potrącenia na etapie postępowania w sądzie okręgowym generuje po stronie banku ryzyko poddania kontroli zasadności zgłaszanych roszczeń, i to w obu instancjach. Z kolei skorzystanie z tego rozwiązania na końcu postępowania apelacyjnego minimalizuje to zagrożenie i w dodatku stwarza szansę na to, że kredytobiorca odpuści i nie będzie kwestionował zasadności potrącenia mimo przedawnienia. Dlaczego?

Ponieważ jedno z projektowanych rozwiązań ustawy frankowej zakłada, że konsument jest zwolniony z kosztów sądowych, wynikających z oddalonego roszczenia o zapłatę, ale tylko jeśli nie kwestionuje zasadności potrącenia zgłoszonego przez bank. Jeżeli zaś frankowicz sprzeciwi się potrąceniu, a sąd zdecyduje się jednak na uwzględnienie zarzutu podniesionego przez bank, koszty procesu mogą zostać rozdzielone proporcjonalnie pomiędzy jego strony.

Jak opisywane „usprawnienia” wpłyną na sytuację w sądach apelacyjnych? Cóż, z pewnością jej nie polepszą, albowiem sędziowie staną przed nowym wyzwaniem: będą musieli zweryfikować, czy wartość roszczenia zgłoszonego przez bank poprzez potrącenie jest prawidłowa, co opóźni wydanie wyroku w sprawie, niewykluczone, że nawet o kilkanaście miesięcy. W sprawach, które dziś kończą się po przeprowadzeniu jednej rozprawy, będzie potrzebna kolejna. W efekcie spory będą wolniej opuszczać apelację, co w połączeniu z falą odwołań nadchodzącą z okręgów może spotęgować problem rosnących zaległości.

Jeżeli bank pośpieszy się ze zgłoszeniem potrącenia i dopełni niezbędnych formalności na etapie postępowania przed sądem I instancji, może zyskać dodatkową motywację do przedłużenia sporu o apelację. Przyczyną będzie oczywiście okrojenie odsetek ustawowych za opóźnienie, które w wyniku zastosowania potrącenia sąd naliczy od nadpłaty kapitału kredytu. Jeśli kredytobiorca nie nadpłacił kapitału (otrzymał zabezpieczenie roszczenia po zwróceniu bankowi użyczonej kwoty) lub nadpłata jest niewielka, kwota zasądzonych odsetek ustawowych za opóźnienie będzie niska lub żadna. A wówczas co szkodzi bankowi złożyć apelację i przedłużyć spór o kolejne miesiące?

W ten właśnie sposób Ministerstwo Sprawiedliwości, forsując ustawę frankową, zachęca banki do kwestionowania wyroków sądów I instancji.

Czego potrzebuje polski wymiar sprawiedliwości, by raz na zawsze posprzątać po frankach?

Eksperci prawni, komentujący projekt ustawy frankowej, nie ograniczają się jedynie do słów krytyki. Wskazują, na czym Ministerstwo Sprawiedliwości powinno się skupić, by pomóc sądom w sprawnym rozpatrywaniu postępowań z tej kategorii. Prawnicy są zgodni co do tego, że potrzebna jest cyfryzacja, obejmująca nie tylko samą digitalizację akt, ale również komunikację stron z sądem. Poprawy wymaga również organizacja pracy w sądzie – obecnie brak jest m.in. jednolitych standardów, dotyczących chociażby przekazywania dokumentacji pomiędzy instancjami po tym, jak któraś ze stron złoży apelację. Podczas gdy w jednym sądzie proces przesłania dokumentów trwa maksymalnie kilka dni, w innym może zająć długie miesiące.

Rozbieżności pomiędzy poszczególnymi jednostkami sądowymi mogą bardzo negatywnie wpłynąć na sens wprowadzenia kolejnego legislacyjnego „usprawnienia”, polegającego na automatycznym wstrzymaniu wykonywania umowy po doręczeniu bankowi odpisu pozwu. Jak frankowicze mają poprzeć to rozwiązanie, skoro w praktyce wydłuży ono czas oczekiwania na zabezpieczenie roszczenia z kilkunastu dni, maksymalnie kilku tygodni, do miesięcy, a w skrajnych przypadkach nawet ponad roku? Przecież o tempie doręczeń w najbardziej obciążonych frankami okręgach krążą już legendy – dlaczego więc resort forsuje takie pomysły, nie sprawdziwszy uprzednio, jak wpłyną one na sytuację konsumentów?

Trudno też pozytywnie oceniać krucjatę prowadzoną przez resort sprawiedliwości przeciwko neosędziom, którzy odpowiadają między innymi za rekordowe opanowanie wpływu w XXVIII Wydziale Cywilnym. Przedstawiciele Ministerstwa publicznie krytykują sędziów mianowanych po 2017 roku, planując usunięcie części z nich z zawodu. Jednocześnie nie prezentują sensownie brzmiących pomysłów na zapełnienie luki powstałej po tych orzecznikach. Jak przełoży się to na postępowania o symbolu 049 cf, skoro już teraz na jednego sędziego Wydziału Frankowego w Warszawie przypada ponad 1000 spraw?

Na efektywność orzeczniczą sędziów wpływa w ogromnym stopniu praca osób zatrudnionych w sądach na etatach urzędniczych, sekretarskich i asystenckich. W wielu sądach w Polsce poważnym problemem jest niedostateczna liczba asystentów sędziego – resort próbuje walczyć z tym problemem i tworzy nowe wakaty, cóż jednak z tego, skoro widełki płacowe na stanowisku asystenckim są zbyt niskie w porównaniu do wymagań stawianych kandydatom?

Chyba największą przeszkodą na drodze do szybkiego zamknięcia frankowego rozdziału jest samo podejście Ministerstwa Sprawiedliwości, które wciąż daje bankom nadzieję na ucieczkę od części finansowej odpowiedzialności za dawne błędy. Jak banki mają proponować frankowiczom lepsze ugody, gdy wiedzą, że tuż za rogiem czeka na nie ustawa, legalizująca niejako teorię salda w rozliczeniach konsumenta z przedsiębiorcą? Czy bank ma powody, by godzić się z konsumentem, gdy wie, że rządzący uchronią jego finanse przed skutkami przedawnienia?

Oczywiście, że nie. I póki przedstawiciele resortu, świadomie lub nie, dają sektorowi sprzeczne znaki, póty przełomu w sądach nie będzie.

PODSUMOWANIE:

Najnowsze frankowe statystyki świadczą o rosnących zaległościach w sądach apelacyjnych, co jest alarmujące, ponieważ resort sprawiedliwości nie ma właściwie żadnych pomysłów na rozładowanie kolejek w II instancji. Przeciwnie, poprzez ustawę chce wprowadzić rozwiązania, które mogą wręcz zachęcić banki do składania odwołań i przeciągania postępowań, w nadziei na zmęczenie przeciwnika i zawarcie ugody.

Dane, którymi chwali się Ministerstwo Sprawiedliwości, nie świadczą o jego skuteczności w zwalczaniu kryzysu w polskich sądach. Są wręcz dowodem na to, że sytuacja nadal jest dramatyczna, tyle że ów dramat toczy się teraz w sądach odwoławczych. A co się dzieje w okręgach? Sytuacja istotnie powoli się poprawia, tyle że jest to wynik wyczerpującej się puli uprawnionych do pozwu. Rządzący cynicznie wykorzystują więc naturalne, niezależne od nich zjawiska, by podreperować PR i zyskać poparcie dla forsowanych projektów.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze