Rząd idzie jak burza w „przepychaniu” projektu ustawy frankowej przez kolejne szczeble drabiny legislacyjnej. Dosłownie przed kilkoma dniami informowaliśmy, że projekt został przyjęty przez Radę Ministrów i skierowany do prac w Sejmie. Obecnie wiadomo już, że ustawa zostanie poddana pod pierwsze czytanie na najbliższym posiedzeniu Sejmu, które odbędzie się w dniach 15-17 października. Frankowicze z jednej strony są zaskoczeni tempem prac nad ustawą, z drugiej zdeterminowani, by nie dopuścić do jej przegłosowania. Wiadomo, że pod ustawą swój podpis będzie musiał złożyć prezydent RP, póki co jednak frankowicze koncentrują się w swojej akcji blokującej na posłach, zarówno tych z opozycji, jak i z koalicji rządzącej. Czy masowe zasypywanie skrzynek mailowych polityków może przynieść pożądany skutek? Co mogą zrobić frankowicze, by ich postulaty stały się bardziej widoczne, w sieci i poza nią?
Z tekstu dowiesz się:
- W jaki sposób frankowicze protestują przeciwko ustawie frankowej
- Czy ustawa zostanie poddana kolejnym konsultacjom społecznym, na wzór tych, które odbyły się w marcu
- Naniesienia jakich zmian w ustawie domaga się strona konsumencka i reprezentujący ją prawnicy
- W jaki sposób ustawa może przysłużyć się bankom i osłabić pozycję konsumentów w sądach
- Czy zgłoszone przez bank potrącenie musi oznaczać skasowanie odsetek ustawowych za opóźnienie?
Sejm zajmie się projektem ustawy frankowej. Pierwsze czytanie już w przyszłym tygodniu
To już pewne: pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy, którą konsumenci ochrzcili mianem frankowej, jest jednym z punktów w porządku obrad 43. posiedzenia Sejmu. Początek obrad zaplanowano na 15 października, na godzinę 10.00. Obrady Sejmu zakończą się w piątek. Wiadomo, że uzasadnienie dla projektu ustawy przedstawi Minister Sprawiedliwości Waldemar Żurek, który zastąpił na tym stanowisku Adama Bodnara. Warto przypomnieć, że minister Żurek wcześniej był sędzią zajmującym się sprawami cywilnymi, między innymi dotyczącymi kredytów we frankach szwajcarskich. Swego czasu sam był posiadaczem kredytu frankowego, który sądził się z bankiem o klauzule abuzywne. Za kilka dni będzie publicznie przedstawiał argumenty za ustawą, której frankowicze nie chcą i przeciwko której protestują.
Poszkodowani przez banki kredytobiorcy zdają sobie sprawę z tego, że mają naprawdę niewiele czasu na zaznajomienie posłów z problematyką spraw frankowych, a zwłaszcza z niuansami prawnymi projektowanych przez resort rozwiązań. W social mediach trwa burza mózgów: kredytobiorcy gorączkowo zastanawiają się, jak dotrzeć z argumentami strony konsumenckiej do polityków, którzy nie są prawnikami i nie znają specyfiki orzeczniczej panującej obecnie w polskich sądach w odniesieniu do postępowań o symbolu 049 cf. Polityków, którym obce są takie pojęcia jak zarzut potrącenia, teoria salda czy teoria dwóch kondykcji.
Część środowiska frankowiczów uważa, że dobrym pomysłem jest wysyłanie na skrzynki mailowe posłów informacji o sprzeciwie konsumentów wobec projektowanych rozwiązań, z wyjaśnieniem, w jaki sposób nowe przepisy mogą przełożyć się na sytuację powodów w tych sprawach, pozywanych banków, jak i samych sądów. W sieci dostępny jest szablon zawierający wszystkie najważniejsze argumenty przeciwników ustawy, który zwolennicy tej metody polecają kolportować wśród posłów.
Opisywana metoda ma też swoich krytyków – sceptyczni członkowie społeczności frankowej uznają, że „spamowanie” poczty posłów wiadomościami o jednakowej treści może przynieść rezultat odwrotny do zamierzonego. Posłowie, czytając kolejną identyczną wiadomość, opatrzoną jedynie innym nazwiskiem autora, mogą wręcz dojść do wniosku, że za całą akcją stoi nie strona konsumencka, a ktoś zupełnie inny. Na przykład kancelarie prawne, krytykowane w mediach przez pełnomocniczkę ministra sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumenta, dr Wiewiórowską-Domagalską, za sprzeciw wobec rozpatrywania roszczeń stron w jednym procesie.
Czy frankowicze, protestując przeciwko ustawie, unikną błędów popełnionych w konsultacjach publicznych?
O tym, że powielanie identycznego przekazu w setkach wiadomości przynosi negatywne efekty wizerunkowe, kredytobiorcy frankowi przekonali się już przy okazji konsultacji publicznych do projektu, które odbyły się w marcu br. Wówczas do Ministerstwa Sprawiedliwości spłynęły dziesiątki, jeśli nie setki identycznie brzmiących uwag, które zostały zbagatelizowane, właśnie przez wzgląd na masowość i powtarzalność.
Chętnie udzielająca w tamtym czasie wywiadów pełnomocniczka ministra zasugerowała nawet, że za całą akcją mogą stać kancelarie, które nie chcą tracić zarobku na odsetkach ustawowych za opóźnienie (niestety, nie wyjaśniła, w jaki sposób owe odsetki miałyby trafiać na konta prawników, skoro sąd zasądza je na rzecz kredytobiorcy, dla którego stanowią one rekompensatę za przewlekłość procesu).
Należy zatem oczekiwać, że tym razem będzie podobnie: gdy politycy zaczną pytać w Ministerstwie o zasadność uwag zgłaszanych przez konsumentów, dowiedzą się najprawdopodobniej, że nie są to wcale spostrzeżenia samych frankowiczów, a prawników, którzy na sporach z bankami zarabiają niemałe pieniądze.
Naszym zdaniem, aby taka akcja rzeczywiście zyskała zainteresowanie polityków, musi wpierw zaskarbić sobie uwagę mediów. Stosownym byłoby więc utworzenie chwytliwego hashtagu i promowanie go w mediach społecznościowych. Najlepiej, aby co odważniejsi kredytobiorcy frankowi zdecydowali się na swoisty „coming out” i z otwartą przyłbicą wyrazili swój sprzeciw wobec projektu. Wówczas nikt nie będzie mógł im zarzucić braku autentyczności.
Co niezwykle istotne, projekt ustawy frankowej najprawdopodobniej zostanie poddany kolejnym konsultacjom społecznym, właśnie na etapie prac w Sejmie. Jak wskazują krytycy petycji, może to być najlepsza okazja do przedstawienia uwag do najnowszej wersji projektu.
Jakich zmian w ustawie frankowej domaga się strona konsumencka?
Kredytobiorcy frankowi krytykują przygotowany w Ministerstwie Sprawiedliwości projekt ustawy z kilku powodów. Jednym z ważniejszych jest pomysł wydłużenia przysługującego bankowi terminu na zgłoszenie potrącenia aż do końca postępowania w II instancji. Konsumenci są przeciwni tej idei z kilku przyczyn:
- obawiają się, że banki wplotą w swoją strategię procesową zgłaszanie potrącenia bezpośrednio przed wydaniem wyroku w sądzie II instancji, po to by wydłużyć i skomplikować postępowanie sądowe
- podobnie, jak część ekspertów prawnych, uważają, że potrącenie odbierze im prawo do odsetek ustawowych za opóźnienie
- nie chcą dopuścić do sytuacji, w której bank potrąca w sądzie przedawnione roszczenie (w niektórych sprawach banki zbyt długo zwlekały z pozwaniem kredytobiorcy o zwrot kapitału, co wobec rozliczania stron zgodnie z teorią dwóch kondykcji stanowi dla tych podmiotów spory problem)
- zależy im na tym, by roszczenie banku podlegało kontroli sądów obu instancji, a nie tylko sądu apelacyjnego, co gwarantuje im Konstytucja RP.
Czego więc domagają się frankowicze? Chodzi im przede wszystkim o to, aby projektodawca uzależnił możliwość zgłoszenia potrącenia na etapie II instancji od zgody konsumenta. Chcą też, aby zagwarantowano im, że sądy będą restrykcyjnie podchodzić do kwestii przedawnienia roszczeń przedsiębiorcy. Kluczowe dla frankowiczów jest to, aby sąd nie zasądzał na rzecz banku świadczeń wynikających z przedawnionego roszczenia, powołując się w swojej decyzji na tzw. „względy słuszności”.
Ustawa frankowa to prezent dla banków? Na nowych przepisach zaoszczędzą miliardy złotych
Według wyliczeń NBP zawartych w raporcie o stabilności rynku finansowego, datowanym na czerwiec br., banki mogą potrzebować jeszcze 40 mld zł na pokrycie ryzyka związanego z hipotekami indeksowanymi i denominowanymi kursem franka, euro, a także wynikającego z odsetek ustawowych za opóźnienie, zasądzanych na rzecz konsumentów. O ile sektor ma całkiem dobrze opanowane ryzyka związane z aktywnymi kredytami, o tyle wyraźnie spóźnia się z dokonaniem odpisów na poczet reszty wskazanych zagrożeń.
Ustawa frankowa może sprawić, że koszt posprzątania po procederze frankowym, do poniesienia przez banki, radykalnie się zmniejszy. Złoży się na to kilka czynników:
- zmiana w sposobie naliczania odsetek ustawowych za zwłokę w procesach o nieważność i/lub zapłatę
- potencjalne ryzyko po stronie konsumenta związane z obciążeniem go częścią kosztów sądowych w przypadku skutecznego podniesienia przez bank zarzutu potrącenia, mimo sprzeciwu kredytobiorcy
- proponowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości rozwiązanie, polegające na zwracaniu bankowi połowy opłaty za pozew, apelację bądź skargę kasacyjną w przypadku ich wycofania do 6 miesięcy od wejścia ustawy w życie.
Nie można zapominać o tym, że te zmiany mogą wpłynąć na decyzję niektórych kredytobiorców o wstąpieniu na drogę sądową. Dla konsumentów ustawa frankowa oznacza pogłębienie się chaosu prawnego – jest wysoce prawdopodobne, że poszczególni sędziowie będą różnie interpretować jej zapisy, co może doprowadzić wręcz do rozregulowania kształtowanej latami linii orzeczniczej. Niektórzy frankowicze mogą uznać, że lepszym rozwiązaniem jest podpisanie z bankiem ugody niż wikłanie się w proces, którego wynik, a także ostateczne koszty są mocno niepewne.
Oczywiście w ugodach nie byłoby nic złego, gdyby banki traktowały kredytobiorców fair i proponowały uczciwe warunki takich porozumień, odpowiednio zabezpieczając interesy konsumentów i zapewniając im dostęp do adekwatnych korzyści. Tak się niestety nie dzieje – banki, po tym jak zapoznały się z propozycjami legislacyjnymi resortu – zmodyfikowały swoje strategie negocjacyjne. Z doniesień frankowiczów wynika, że zawarcie dobrej ugody z bankiem stało się trudniejsze niż kilka miesięcy wcześniej – podmioty te wyraźnie wierzą, że rządzący rozpostarli nad nimi parasol ochronny. Czy to przekonanie jest słuszne, nie wiemy, ale domyślamy się, że pragmatyczne banki nie zmieniłyby swojego podejścia do rozmów o ugodach, nie mając ku temu wyraźnego powodu.
Czy ustawa frankowa odbierze kredytobiorcom odsetki ustawowe za opóźnienie? Zdania ekspertów są podzielone…
Wielokrotnie podkreślaliśmy w naszych tekstach poświęconych projektowi ustawy, że część środowiska pełnomocników frankowych uważa, iż forsowane rozwiązania doprowadzą do anulowania części lub nawet całości należnych konsumentowi odsetek ustawowych za opóźnienie. Należy przy tym dodać, że w przestrzeni publicznej słyszalne są również głosy prawników mających w tym temacie nieco inne zdanie.
Dobrym przykładem jest tu mec. Krzysztof Orski, który uważa, że – przynajmniej w teorii – ustawa nie powinna pozbawiać konsumenta korzyści odsetkowej. Jak wyjaśnia prawnik, do potrącenia dochodzi w momencie zaistnienia wymagalności obu wierzytelności, wyznaczanych upływem terminu występującego we wcześniejszych wezwaniach do zapłaty. Jak miałoby to działać?
Załóżmy, że frankowicz wysłał bankowi wezwanie do zapłaty w dniu 1 października 2021 roku. W wezwaniu wskazał żądanie zwrotu kwoty świadczenia nienależnego w wysokości 280 tys. zł, dając bankowi 14 dni na spełnienie roszczenia. Bank wezwał zaś kredytobiorcę do zwrotu kapitału w kwocie 280 tys. zł dnia 8 sierpnia 2025 roku, również dając mu na spełnienie roszczenia 14 dni. W takim przypadku do potrącenia doszłoby w dniu 22 sierpnia 2025 roku. Wynika z tego, że odsetki ustawowe za opóźnienie, przypadające na rzecz kredytobiorcy za okres od 15 października 2021 roku do 21 sierpnia 2025 roku są bezpieczne. Sąd powinien więc zasądzić na rzecz kredytobiorcy odsetki od pełnej kwoty wskazanej w pozwie, nawet mimo uwzględnienia potrącenia. Ale jak zostało wcześniej wspomniane, jest to teoria.
W praktyce sąd ma dużą dowolność w swojej pracy orzeczniczej i nie musi zgadzać się z taką interpretacją kodeksu cywilnego. Gdyby resort sprawiedliwości zdobył się na tę drobną uprzejmość wobec konsumentów i zagwarantował im możliwość poddania kontroli zgłoszonego przez bank potrącenia w sądach obu instancji, projektowane rozwiązania nie wzbudzałyby tak wielu kontrowersji. Jednak fakt wydłużenia terminu na zgłoszenie potrącenia do końca postępowania w II instancji w połączeniu z wprowadzeniem jednoosobowych składów sędziowskich w apelacji generuje po stronie konsumenta zupełnie nowe ryzyka.
Istnieje realna szansa, że bank skorzysta z potrącenia w najpóźniejszym możliwym momencie, blokując kredytobiorcy możliwość zakwestionowania tego środka w sądzie I instancji. Jeśli potrącenie zostanie zaakceptowane w II instancji, a sąd uzna, że skuteczne podniesienie tego środka kasuje odsetki ustawowe za zwłokę, kredytobiorcy chcącemu zakwestionować tę decyzję pozostanie tylko skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego. Oczywiście pod warunkiem, że wartość przedmiotu zaskarżenia przekroczy 50 tys. zł.
Mecenas Orski zwraca uwagę na niezgodność zapisów projektu dotyczących potrącenia z Konstytucją RP, a konkretnie artykułem 76 (w kontekście nieuczciwych praktyk rynkowych) oraz art. 78 (w tym przypadku chodzi o prawo strony do zaskarżenia wyroku do sądu II instancji).
Wobec powyższego frankowicze powinni się zastanowić, czy spamowanie skrzynek poselskich prawniczymi wywodami rzeczywiście ma sens. Może lepiej postawić na hasła, których obecna ekipa rządząca, podobno skoncentrowana na powrocie do praworządności i obronie Konstytucji, boi się najbardziej.
PODSUMOWANIE:
Frankowicze wchodzą w kolejny etap walki o sprawiedliwość, jednak tym razem ich przeciwnikiem nie jest sektor bankowy, a… polski rząd, który proponuje szkodliwe dla strony konsumenckiej zmiany w prawie. Zmiany, które nie przełożą się na usprawnienie postępowań sądowych, ponieważ w wielu miejscach dają bankom narzędzia do przeciągania trwających procesów.
Był czas, że kredytobiorcy wychodzili na ulicę, by zwrócić uwagę politycznych decydentów na problem abuzywnych hipotek we franku. Dziś walczą głównie przez Internet, a walka ta nie jest niestety wyrównana: w odróżnieniu od banków nie dysponują milionami na realizację kampanii społecznych, nie mają też takich zasięgów, jakie posiada Ministerstwo Sprawiedliwości. Czy stoją zatem na przegranej pozycji? Absolutnie nie.
Nadzieją frankowiczów jest po pierwsze to, że koalicja rządząca chwieje się w posadach i próżno doszukiwać się w niej jednomyślności. Po drugie, opozycja aktywnie poszukuje sposobów na podkopanie zaufania wyborców do szczerych intencji partii koalicyjnych. Wreszcie po trzecie, nawet jeśli ustawa frankowa przejdzie przez Sejm, nie jest wcale powiedziane, że zostanie podpisana przez prezydenta.
W obecnej sytuacji frankowicze powinni postawić na skoordynowane, przemyślane działania. Spamem w mediach społecznościowych nie da się wygrać dyskusji na argumenty. Zarówno opinia publiczna, jak i klasa polityczna muszą po raz kolejny zobaczyć we frankowiczach zwykłych ludzi, skrzywdzonych nie tylko przez sektor bankowy, ale również przez opieszałość nadzoru i kryzys w polskich sądach. Ludzi, którzy potrzebują stabilnego, przewidywalnego prawa, na którego ustanowienie czekali kilkanaście lat. Odbieranie im tego, co wypracowali przez ten czas byłoby nie tylko bezduszne, ale i demoralizujące. Bo jak wierzyć państwu, które już drugi raz, w tej samej sprawie, kapituluje pod naciskiem banków?



