PLN - Polski złoty
CHF
4,35
piątek, 26 kwietnia, 2024

Niezwykła historia Frankowicza: UGODA z bankiem zamieniła się w KOSZMAR – jak uniknąć podobnych problemów?

Postawa banków w kwestii zawierania porozumień z kredytobiorcami frankowymi jest pełna sprzeczności. Z jednej strony banki namawiają klientów, by ci zawierali z nimi ugody, z drugiej jednak komplikują procedury i nie są skore do pomocy, gdy wskutek błędów leżących po stronie systemu lub pracownika takiej instytucji dochodzi do kosztownych dla konsumenta reperkusji. Tak było w przypadku kredytobiorcy, który niedawno zgłosił się do redakcji jednego z poczytnych serwisów o tematyce finansowej. Czytelnik serwisu zawarł ugodę frankową z mBankiem, jednak nie obyło się bez stresujących komplikacji. Wskutek źle wypełnionego oświadczenia podatkowego kredytobiorca stanął przed obowiązkiem opłacenia podatku dla US, który miał wynieść, bagatela, 30 tys. zł. Bank poproszony o korektę oświadczenia nie kwapił się do pomocy, a wręcz przedłużał procedurę, narażając klienta na ogromny stres i po prostu stratę czasu. Jak zakończyła się ta bulwersująca sprawa?

  • Czytelnik portalu subiektywnieofinansach.pl zgłosił się do jego redakcji z nietypową historią, której negatywnym bohaterem jest mBank
  • Osoba ta okazała się kredytobiorcą, który zawarł ugodę z mBankiem, czego nieodłącznym elementem jest wypełnienie stosu dokumentacji, w tym m.in. oświadczenia podatkowego
  • Bank nie był skory do pomocy w wypełnieniu oświadczenia, i to mimo oczekiwań klienta. Gdy ten niepoprawnie wypełnił dokument, bank poinformował go o tym, jednak nie określił, czego dotyczy błąd
  • Kredytobiorca ponownie złożył oświadczenie, jednak omyłkowo nie zostało ono w ogóle przekazane właściwemu działowi. Bank wystawił PIT-y klientowi i jego żonie w oparciu o błędne dane, czego skutkiem było naliczenie przez Urząd Skarbowy 30 tys. zł podatku
  • Kredytobiorca tygodniami próbował wyjaśnić sytuację, zarówno na infolinii, jak i w oddziale banku, ale bezskutecznie. Pomogło dopiero nagłośnienie problemu i reklamacja w Commerzbanku
  • Historia kredytobiorcy dobitnie pokazuje, jak „proste” okazują się w rzeczywistości procedury zachwalane przez bank, w których przejściu kredytodawca nie pomaga, a wręcz mnoży problemy.

Zwolnienie z podatku dochodowego a sprawa frankowa. Jak uniknąć kosztownego błędu?

Od jakiegoś czasu sektor bankowy, a nawet sami rządzący zachęcają frankowiczów do ugód z kredytodawcami. Jednym z wabików ma być zwolnienie z podatku dochodowego, czyli przyznanie „ugodowcom” przywileju, który jeszcze niedawno należał się głównie po sądowym unieważnieniu umowy. Zwolnienie obowiązuje na mocy Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 11 marca 2022 roku, jednak aby móc z niego skorzystać, kredytobiorca musi spełnić szereg warunków, a wśród nich należy wymienić przede wszystkim cztery najważniejsze:

  • umowa kredytowa powinna obejmować tylko jedną inwestycję mieszkaniową
  • kredytobiorca musi zadeklarować, że do tej pory nie skorzystał z ulgi na inną inwestycję mieszkaniową
  • kredytobiorca ma wskazać, jaka część zaciągniętego zobowiązana była przeznaczona na tzw. wydatki kwalifikowane
  • kredytobiorca musi też potwierdzić, że jego umowa jest zabezpieczona hipoteką.

Nieodłącznym elementem procedury ugodowej jest dostarczenie oświadczenia podatkowego, tak aby bank wiedział, czy musi sporządzić dla klienta PIT-11, wykazując w nim kwotę umorzenia nieobjętą ulgą podatkową.

Do takiej sytuacji dochodzi wtedy, gdy kredytobiorca nie spełnia części warunków dla pełnej kwoty umorzenia lub nie przedłożył oświadczenia podatkowego. Na tym etapie wszystko wydaje się logiczne. „Schody” zaczynają się, gdy od teorii przechodzimy do praktyki. Kredytobiorca, który zgłosił się do subiektywnieofinansach.pl, przeszedł kilkumiesięczną batalię z bankiem o korektę swojego oświadczenia podatkowego oraz wycofanie błędnie wystawionego PIT-11. Ale od początku.

Klient zdecydował się na ugodę z mBankiem, co wiązało się z potrzebą wypełnienia oświadczenia podatkowego – pracownicy banku nie poinstruowali kredytobiorcy, w jaki sposób ma on wypełnić owe oświadczenie. mBank broni się tym, że nie wolno mu udzielać porad i opinii podatkowych, problem w tym, że nie takiej pomocy oczekuje konsument, który prawdopodobnie pierwszy raz w życiu musi wypełnić tego rodzaju dokument.

Błędne oświadczenie podatkowe i konsekwencje ciągnące się miesiącami

Kredytobiorca oświadczenie wypełnił i spodziewał się, że temat ma już zakończony. Niestety, kilka miesięcy później otrzymał telefon od banku w sprawie… błędnie wypełnionego dokumentu! Został wezwany do jego poprawy, ale pracownik banku nie potrafił mu powiedzieć, czego dotyczy błąd. Uspokoił jednak klienta, twierdząc, że wkrótce skontaktuje się z nim inny pracownik, który mu pomoże. Tak się jednak nie stało.

Telefon milczał miesiącami, choć kredytobiorca podejmował liczne próby kontaktu z bankiem, zarówno przez infolinię, jak i osobiście w oddziale. Niestety, sposób funkcjonowania mBanku w zakresie kontaktu z klientami pozostawia wiele do życzenia: poprzez infolinię nie da się umówić spotkania w oddziale, ani nawet pozyskać numeru telefonu do danej placówki.

Gdy w końcu udało się umówić korektę oświadczenia, kredytobiorca liczył, że to już koniec jego utarczek z bankiem. Nic bardziej mylnego. Tydzień później znów otrzymał telefon z informacją o błędnie sporządzonym oświadczeniu, z jednoczesnym brakiem wskazania, czego ów błąd dotyczy i zapewnieniem o rychłym kontakcie kolejnego pracownika w tej sprawie. I znów milczenie.

Kredytobiorca złożył reklamację, a z odpowiedzi na nią dowiedział się, że oba jego oświadczenia są błędne. Wg mBanku pracownik oddziału przekazał klientowi instrukcje co do wypełnienia dokumentu. Klient w odpowiedzi na rewelacje mBanku napisał kolejną reklamację, zawarł w niej też szereg pytań, m.in. w kwestii tego, kto poniesie odpowiedzialność podatkową braku korekty.

Bank, odpisując, nie ustosunkował się do większości pytań klienta, poinformował jedynie, że termin przedłożenia oświadczenia podatkowego upłynął, zatem klient nie dysponował już możliwością poprawek dokumentu.

Zdaniem banku, jeśli klient nie zgadza się z informacjami zawartymi w PIT-11, który został wystawiony przez kredytodawcę, może skorygować go w Urzędzie Skarbowym. Jak się okazało, US otrzymał PIT wystawiony przez mBank i naliczył kredytobiorcy i jego żonie podatek w wysokości 30 tys. zł. Zachodzi pytanie, dlaczego mBank, mimo posiadania informacji o błędnie wypełnionym oświadczeniu podatkowym, zdecydował się wystawić klientom PITy.

Na tym etapie perypetii klienta zaczyna się żonglowanie odpowiedzialnością – bank utrzymuje, że do korekty PIT jest upoważniony klient, który może dokonać jej w US, z kolei urząd neguje twierdzenia banku i stanowczo informuje, że to kredytodawca, a nie jego klient jest do takiej korekty uprawniony. W międzyczasie żona kredytobiorcy, z uwagi na brak kontaktu od mBanku, udaje się do oddziału, by tam pozyskać cenne informacje. Ku jej zdziwieniu okazuje się, że w systemie widnieje tylko pierwsze błędne oświadczenie z marca. To późniejsze, które klienci złożyli wspólnie w listopadzie, jest niewidoczne.

Frankowy happy end… ale jakim kosztem?

Jak skończyła się cała historia? W końcu, po licznych telefonach, wizytach w oddziale, reklamacjach, a nawet skardze do KNF, mBank wycofał błędne PIT-y z Urzędu Skarbowego, Jak się okazuje, drugie oświadczenie złożone w listopadzie było prawidłowe, nie zostało po prostu przekazane do właściwego działu. Błąd, który – przy odrobinie dobrej woli ze strony banku – mógł zostać namierzony w maksymalnie kilka godzin, miesiącami stresował klientów, powodując, że tracili oni czas na próby wyjaśnienia sprawy. Załatwienie tej kwestii przyśpieszyła najprawdopodobniej reklamacja złożona przez klienta w Commerzbanku, który jest właścicielem mBanku.

Kredytobiorca, który spełniał wszystkie wymagania, by zostać objętym zwolnieniem z podatku dochodowego od ugody, w końcu doczekał się satysfakcjonującego rozwiązania swojej sprawy. Historia ta pokazuje jednak, że porozumienie promowane przez mBank jako szybkie i bezstresowe wcale nie musi takie być. Kredytobiorcy rozważający ugodę powinni więc kilka razy zastanowić się, czy nie lepiej jest pozwać bank i unieważnić umowę, skoro kredytodawca nie szanuje ani czasu swoich klientów, ani nie liczy się z ich komfortem psychicznym, a jest jedynie skoncentrowany na swoich procedurach, które, jak pokazuje powyższy przykład, są dalekie od ideału.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Franknews.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach dla Frankowiczów. Odwiedź nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje! 

 

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze