PLN - Polski złoty
CHF
4,57
wtorek, 7 października, 2025

Banki w panice czyszczą TSUE z pytań o WIBOR, Frankowiczów i SKD. Chcą uciszyć sądy czy ukryć coś większego?

Z Trybunału Sprawiedliwości UE płyną doniesienia, które w pewnym stopniu mogą niepokoić polskich kredytobiorców. Otóż coraz więcej spraw skierowanych do TSUE pytaniami prejudycjalnymi sędziów z Polski znika z unijnej wokandy przed wydaniem wyroku. Dzieje się tak dzięki sprytnej inicjatywie banków, które zamiast czekać na wyrok, w niektórych przypadkach wolą porozumieć się z kredytobiorcą w sprawie ugody bądź nawet uznać jego roszczenie. Gdy sprawa krajowa, będąca podstawą do zadania pytań prejudycjalnych, znajduje swój finał, sąd zwykle składa wniosek do Trybunału o wykreślenie sprawy. Dlaczego ta strategia jest dla banków opłacalna i czy jej nadmierne eksploatowanie może spowodować efekt odwrotny do zamierzonego?

Z tekstu dowiesz się:

  • Które pytania prejudycjalne zadawane Trybunałowi przez polskich sędziów są dla banków tak groźne, że skutkują uznaniem roszczenia lub propozycją korzystnej ugody
  • Dlaczego zakończenie sprawy na arenie krajowej powoduje wygaszenie jej również przed TSUE
  • Czym różnią się zeznania świadków wskazanych przez bank w sprawach o WIBOR i o kredyty frankowe
  • Czy zaprzestanie opracowywania wskaźnika WIBOR i wprowadzenie zamiennika sprawi, że kredytobiorcy złotowi nie będą mieli powodów, by sądzić się z bankami?

Sprawy polskich kredytobiorców znikają z TSUE. Odpowiada za to inicjatywa banków

Kredytobiorcy złotowi pokładają ogromne nadzieje w wyroku TSUE w sprawie C-471/24, w której 11 września została wydana opinia Rzecznika Generalnego. Nie wszyscy jednak wiedzą, że nie jest to jedyna „wiborowa” sprawa, która trafiła do Luksemburga. Jak się okazuje, polscy sędziowie wysłali co najmniej kilka kompletów takich pytań. Ile dokładnie? Nie wiadomo. Nie są to informacje podawane do wiadomości publicznej.

Dziennikarze zajmujący się problematyką stawki referencyjnej zwykle dowiadują się o nowych pytaniach skierowanych do TSUE od pełnomocników prawnych kredytobiorców, dla których sam wniosek prejudycjalny zarejestrowany w unijnym sądzie jest już sporym sukcesem. Same banki z oczywistych względów nie mają żadnego interesu w ujawnianiu informacji o kolejnym takim zestawie pytań. Wręcz przeciwnie. W interesie sektora jest to, aby sprawy z tej kategorii nie cieszyły się zwiększonym zainteresowaniem środowiska dziennikarskiego.

Od pewnego czasu mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem: sprawy dotyczące klauzul zmiennego oprocentowania, które trafiają do TSUE, bardzo często nie mają dalszego ciągu. Nie są w nich wyznaczane posiedzenia, Trybunał nie prosi w nich o opinię Rzecznika Generalnego, słowem, nie dzieje się nic. Jak to możliwe? Przecież Trybunał Sprawiedliwości UE znany jest z szybkiego tempa pracy: sprawa C-471/24 została skierowana przez sąd krajowy do Luksemburga pod koniec maja 2024 roku, a już w niespełna 1,5 roku później znana była opinia RG.

Odpowiedź jest prosta: banki starają się storpedować unijne postępowania, i jak się okazuje, mają ku temu odpowiednie narzędzia. Nie można zapominać, że TSUE nie ustosunkowuje się do sytuacji hipotetycznej i nie jest organem doradczym dla krajowych sądów w odniesieniu do ogólnych zagadnień, z którymi zmaga się wymiar sprawiedliwości. Aby pytanie mogło liczyć na odpowiedź, musi dotyczyć konkretnej sprawy. A gdy sprawy nie ma – nie będzie też wyroku.

Co więc robią banki? Gdy w krajowej sprawie sąd podejmuje decyzję o wysłaniu pytań prejudycjalnych do TSUE, te starają się doprowadzić do wcześniejszego zakończenia sporu, na przykład dzięki zawarciu z powodem ugody. W niektórych przypadkach banki są tak zdesperowane, że wolą wręcz uznać roszczenie powoda, byleby tylko sprawa znalazła swój ekspresowy finał, a sąd wysłał jak najszybciej wniosek o wykreślenie jej z TSUE.

Należy przy tym wspomnieć, że banki stosują tę osobliwą taktykę nie tylko w sprawach o klauzule zmiennego oprocentowania powiązane z WIBORem. Robią tak również w przypadku spraw o sankcję kredytu darmowego i hipoteki frankowe. Jeśli prześledzimy, które sprawy spadają z unijnej wokandy w wyniku dogadania się stron bądź uznania roszczenia powoda, zrozumiemy, których pytań krajowych sądów sektor bankowy boi się najbardziej.

Sankcja darmowego kredytu w TSUE: bankom zależy, by pytania prejudycjalne krajowych sędziów pozostały bez odpowiedzi

Jak informowaliśmy już kilkukrotnie w naszych tekstach poświęconych sankcji kredytu darmowego, banki są gotowe do porozumienia się z powodem, gdy we wniosku do TSUE sąd zawarł pytanie o dopuszczalność praktyki polegającej na obejmowaniu oprocentowaniem części kredytu przeznaczonej na zapłatę prowizji, ubezpieczeń i opłat dodatkowych.

Mowa o sytuacji, w której kwota udostępniona kredytobiorcy przez bank różni się od całkowitej kwoty kredytu wskazanej w umowie. Jeśli do tej drugiej kwoty doliczono prowizje i/lub ubezpieczenia (ewentualnie inne opłaty), a następnie całość objęto oprocentowaniem, konsument płaci odsetki nie tylko od kwoty, którą otrzymał realnie do dyspozycji, ale również od środków, które bank sztucznie dołożył do kwoty kredytu, co było warunkiem zawarcia umowy. Praktyka ta, jakkolwiek absurdalna się wydaje, jest w polskim sektorze bankowym niezwykle popularna. Nagminnie stosują ją nie tylko instytucje parabankowe, ale również duże banki giełdowe, z PKO BP na czele. Nie może zatem dziwić, że gdy sądy krajowe dopytują o legalność w świetle unijnego prawa tzw. kredytowania kosztów kredytu, banki wolą ponieść klęskę w pojedynczej sprawie niż narażać się na efekt kuli śnieżnej wywołanej wyrokiem TSUE.

Przedawnienie roszczeń banku przed TSUE: sektor desperacko walczy o zachowanie prawa do zwrotu kapitału

Jakie pytania przerażają banki w sprawach frankowych? Cóż, w 2025 roku większość kwestii związanych z tymi sporami jest już w pełni wyjaśniona. Jednym z nielicznych zagadnień wymagających doprecyzowania jest sposób liczenia biegu terminu przedawnienia roszczeń przedsiębiorcy. Banki oczywiście chciałyby, aby ów trzyletni termin był liczony od momentu stwierdzenia nieważności umowy, ale TSUE pozbawił je złudzeń wyrokami z grudnia 2023 roku. Wówczas przedstawiciele sektora dowiedzieli się, że początek biegu terminu przedawnienia jest taki sam dla obu stron sporu. Pytanie tylko, jakie zdarzenie inicjuje ów bieg. Złożenie pozwu sądowego o nieważność umowy? A może już samo złożenie reklamacji na wadliwe klauzule przeliczeniowe?

Scenariusz, w którym ta kwestia jest brana pod lupę przez TSUE, byłby dla banków bardzo niewygodny. Nie może więc dziwić, że sprawa C-259/25, skierowana wiosną tego roku przez warszawski sąd, została już wykreślona z unijnych rejestrów. W sprawie, w której pozwanym był Millennium Bank, sąd odsyłający zapytał o zgodność z unijnymi przepisami (między innymi dyrektywą 93/13) takiej wykładni przepisów krajowych, zgodnie z którą „bieg terminu przedawnienia roszczenia przedsiębiorcy przeciwko konsumentowi o zwrot świadczeń nienależnych spełnionych na podstawie umowy, która stała się nieważna na skutek zawarcia w niej nieuczciwych warunków umownych, rozpoczyna się od daty, w której konsument zakwestionował względem banku związanie warunkami umowy”.

Jeżeli wskutek kolejnego prokonsumenckiego wyroku Trybunału w polskim orzecznictwie upowszechniłby się niekorzystny dla sektora sposób liczenia terminu przedawnienia, banki zaczęłyby mieć spory problem z odzyskaniem od swoich klientów kapitału, wypłaconego po uruchomieniu abuzywnego (a następnie unieważnionego) kredytu.

Banki boją się pytań o obowiązki informacyjne wobec kredytobiorców złotowych

Gdy Laila Medina zabrała głos w odniesieniu do pytań zadanych przez sąd krajowy w sprawie C-471/24, w sektorze bankowym zapanowała niezrozumiała euforia. Bankowcy cieszyli się jak dzieci z opinii Rzeczniczki Generalnej, wg której informacja na temat wskaźnika WIBOR zastosowanego w umowie kredytowej może być podana konsumentowi w sposób pośredni (czyli na przykład jako odesłanie do strony administratora stawki). Zupełnie zignorowali to, że RG dopuściła możliwość badania klauzuli zmiennego oprocentowania przez krajowy sąd, oczywiście pod pewnymi warunkami.

Społeczeństwo bardzo szybko dowiedziało się z mediów, że opinia Mediny to nic innego jak dotkliwy cios wymierzony w interesy kancelarii prawnych wyspecjalizowanych w podważaniu umów kredytowych. Sektor bankowy, z ZBP na czele, od kilku tygodni przekonuje Polaków, że TSUE zamyka konsumentom drogę do podważania stawki referencyjnej. Dodajmy, że oficjalny wyrok Trybunału w sprawie C-471/24 jeszcze nie zapadł – nastąpi to dopiero w perspektywie kilku najbliższych miesięcy (data kolejnej rozprawy, na której powinno zapaść orzeczenie, wciąż nie jest znana).

Hurraoptymizm bankowców zdaje się odbierać im zdolność logicznego myślenia. Wyraźnie ignorują to, że głównym zarzutem kredytobiorców złotowych kierowanym przeciwko kredytodawcom wcale nie jest niemiarodajność czy nieuczciwość stawki WIBOR. Kredytobiorcy koncentrują się w większym stopniu na kwestii obowiązków informacyjnych, a konkretniej na tym, że nie byli przez banki w należyty sposób informowani o nieograniczonym ryzyku zmiany oprocentowania, i o tym, jak ta zmiana przełoży się na wysokość miesięcznej raty. Ale to nie wszystko. Pełnomocnicy kredytobiorców zwracają uwagę na to, że stawka WIBOR, w oparciu o którą wyznaczane jest oprocentowanie hipotek złotowych, bardzo długo pozostawała poza instytucjonalnym nadzorem.

Obecny administrator WIBORu, spółka GPW Benchmark, zarządza stawką od końca czerwca 2017 roku. Jednak KNF wydała oficjalną decyzję w przedmiocie przyznania spółce zezwolenia na administrowanie tym wskaźnikiem dopiero w grudniu 2020 roku. Powstaje pytanie, czy posiadacze kredytów hipotecznych uruchomionych w okresie od lipca 2017 roku do grudnia 2020 roku powinni być informowani, że stawka, od której zależeć będzie wysokość ich miesięcznej raty, jest opracowywana przez prywatny podmiot, nad którym organy publiczne nie sprawują praktycznego nadzoru? I jeszcze jedno: co w przypadku umów, które zostały zawarte przed 30 czerwca 2017 roku, w okresie, w którym stawką zarządzał inny prywatny podmiot, czyli Stowarzyszenie ACI Polska?

Ta problematyka wyraźnie zainteresowała Sąd Rejonowy w Przemyślu, który w czerwcu bieżącego roku wystosował do TSUE dwa pytania prejudycjalne, oba odnoszące się do obowiązków informacyjnych banku wobec konsumenta w kontekście zarządzania stawką przed podmiot trzeci, nieobjęty nadzorem. Pozwanym w sprawie był ING Bank Śląski. Wniosek o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym datowany jest na 28 marca 2025 roku. Sprawa została już wykreślona, co jasno wskazuje na to, że TSUE nie zajmie w niej stanowiska.

W tym miejscu warto się zastanowić, dlaczego banki walczą o to, by Trybunał pozostawiał takie pytania bez odpowiedzi. Przecież, jeśli wierzyć ich narracji, sektor wypełniał wszystkie obowiązki informacyjne na bieżąco, zgodnie z aktualnym na tamten czas prawem. Jeśli to prawda, to czy nie byłoby lepiej, gdyby TSUE jednak pochylił się nad tymi kwestiami? Skoro banki mają czyste sumienie i nie manipulowały klientami, nie wprowadzały ich w błąd ani nie udzielały niejasnych informacji, to krajowe sprawy inicjowane przez kredytobiorców są skazane na porażkę, czyż nie?

Kuriozalne zeznania pracowników banków w sprawach o WIBOR: czy aby na pewno są zgodne z prawdą?

W polskich sądach toczy się już blisko 2 tys. spraw o klauzule zmiennego oprocentowania powiązane z WIBORem. Co oczywiste, w sprawach tych, dla oceny stanu faktycznego i ustalenia okoliczności związanych z zawarciem umowy, konieczne jest przesłuchanie nie tylko powodów, ale również pracowników pozwanego banku. Kwestią, nad którą warto się pochylić, jest bez wątpienia szczegółowy charakter zeznań tych osób, dotyczących umów zawieranych nierzadko kilka lub kilkanaście lat temu. Jak to możliwe, że doradca klienta, zawierający rocznie setki, być może i tysiące umów, jest w stanie dokładnie skojarzyć danego kredytobiorcę z konkretną umową i przypomnieć sobie najdrobniejsze detale związane z jej podpisywaniem?

Dla porównania, w sprawach frankowych wygląda to tak, że świadek, pracownik banku, nie tylko nie potrafi podać żadnych szczegółów związanych z zawarciem spornej umowy, ale i nie rozpoznaje samych powodów. Czy jest zatem prawdopodobne, że pracownicy obsługujący umowy złotowe charakteryzują się dużo większymi zdolnościami w tym zakresie?

Ten problem wyraźnie nurtuje pełnomocników kredytobiorców, którzy opisują najbardziej kuriozalne przypadki w swoich social mediach. Przed kilkoma dniami radca prawny Radosław Górski opublikował na Facebooku wpis, który stanowi idealne podsumowanie opisywanego zjawiska. Zwraca on uwagę na to, że najlepszą zdolność do odtwarzania faktów sprzed kilkunastu lat mają… świadkowie wciąż pozostający pracownikami banków. Dla porównania ci, którzy nie pracują już dla pozywanego kredytodawcy, zwykle nie kojarzą osoby kredytobiorcy występującego w sprawie po stronie powodowej. Ich wiedza w sprawie ogranicza się zwykle do ogólnych procedur banku.

Najbardziej rozbawił nas fragment, w którym mec. Górski opisuje przypadek pracownika banku, który zeznał pod przysięgą, że w 2013 roku poinformował konsumenta (będącego stroną procesu) o tym, iż administratorem WIBORu jest spółka GPW Benchmark. To o tyle interesujące, że w tamtym czasie wskaźnikiem zarządzało Stowarzyszenie ACI Polska.

Co ciekawe, mec. Górski zwraca uwagę, że świadkowie pod naporem pytań pełnomocników przyznają niekiedy, że przed przesłuchaniem przeglądali dokumenty dotyczące danej sprawy, co więcej, w niektórych przypadkach przesłuchanie było poprzedzone spotkaniem z bankowym prawnikiem, skoncentrowanym wokół tego, jak świadek powinien zachować się w sądzie.

WIBOR wkrótce przejdzie do historii. Czy wraz z nim odejdzie ryzyko prawne?

Pod koniec września br. PAP Biznes poinformował o decyzji GPW Benchmark dotyczącej zaprzestania opracowywania stawek WIBID i WIBOR dla niektórych terminów fixingowych. W komunikacie spółka administrująca stawką referencyjną wyjaśniła, że decyzja ta wspiera realizację Mapy Drogowej procesu zastąpienia wskaźników WIBOR i WIBID w odniesieniu do terminów fixingowych o relatywnie najniższych poziomach transakcyjności (mowa np. o terminach T/N oraz 1Y) oraz o ograniczonym zakresie zastosowania. Zaprzestanie opracowywania tych stawek ma wesprzeć proces wprowadzania nowego wskaźnika referencyjnego stóp procentowych.

Działaniami nie objęto stawek WIBOR 1M, 3M oraz 6M, czyli tych, które występują najczęściej w umowach kredytów hipotecznych. Złotówkowicze zdają sobie jednak sprawę z tego, że i te stawki wkrótce zostaną zastąpione przez nowe, opracowane na bazie wskaźnika POLSTR. W związku z tym część kredytobiorców może się zastanawiać, czy w 2026 roku, po zaprzestaniu publikacji stawek WIBOR i wprowadzeniu w starych umowach wskaźnika POLSTR, banki pozbędą się ryzyka prawnego z kredytów mieszkaniowych udzielonych w latach ubiegłych?

Tak się oczywiście nie stanie. Sądy badają bowiem umowy zgodnie ze stanem aktualnym na moment ich zawarcia. Z nieco podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku umów frankowych, zawieranych w pierwszej dekadzie XXI wieku. W 2011 roku, a zatem już po wprowadzeniu tych umów do obrotu prawnego, zaczęła obowiązywać ustawa antyspreadowa, zgodnie z którą frankowicze zyskali możliwość spłacania rat swoich kredytów bezpośrednio w walucie waloryzacji. Ustawa nie zwolniła banków z ryzyka wygenerowanego przez klauzule abuzywne. Sąd, do którego trafia sprawa o nieważność, jest zainteresowany tym, jakie postanowienia zawierała umowa w dniu jej podpisania, a także stopniem, w jakim bank wywiązał się z nałożonych na niego obowiązków informacyjnych względem konsumenta.

Należy więc oczekiwać, że rezygnacja z WIBORu nie zamknie kredytobiorcom drogi do kwestionowania klauzul zmiennego oprocentowania, obecnych w umowach zawartych w latach ubiegłych. Banki nie są w stanie w żaden sposób uwolnić się od tego ryzyka, i właśnie dlatego w desperacji uznają roszczenia w sprawach, w których sąd wysłał pytania do TSUE. To bowiem jedyna droga do opóźnienia procesu kształtowania się linii orzeczniczej w sporach z tej kategorii.

PODSUMOWANIE:

Działania podejmowane przez banki w sporach z konsumentami o klauzule zmiennego oprocentowania przeczą wypowiedziom medialnym, według których pozwy „wiborowe” są skazane na porażkę. Sektor upiera się, że opinia Rzeczniczki Generalnej w sprawie C-471/24 znacząco utrudni kredytobiorcom dochodzenie roszczeń przed sądami. Jednocześnie w sprawach krajowych, w których sąd wysyła pytania prejudycjalne do TSUE, banki wolą pogodzić się z klientem lub uznać jego roszczenie, niż dopuścić do wydania unijnego orzeczenia.

Morał jest jasny: klauzule zmiennego oprocentowania i obowiązki informacyjne z nimi związane generują po stronie sektora bankowego olbrzymie ryzyko prawno-finansowe, które może się zmaterializować po kolejnych wyrokach TSUE. Banki wolą więc odpuścić w sądzie i ponieść znaczący koszt rozliczenia z klientem, by sprawa spadła z unijnej wokandy. Pierwszy prokonsumencki wyrok Trybunału w sprawie WIBORu zachęci niezdecydowanych kredytobiorców do wystąpienia z roszczeniem. I przede wszystkim upewni społeczeństwo w tym, że banki, oceniając rzeczywistą skalę ryzyka prawnego swoich umów, nigdy nie mówią prawdy.

Kolejne wyroki dadzą z kolei podwaliny pod przyszłą linię orzeczniczą i określą, co powinno stać się z umowami, w przypadku których doszło do naruszenia obowiązków informacyjnych. I nie będzie miało wówczas znaczenia, czy WIBOR wynika z unijnego rozporządzenia BMR, czy nie. Sądy będą zainteresowane tym, jak kredytobiorca został poinformowany o ryzyku zmiennej stopy i o związku pomiędzy zmianą oprocentowania a zmianą wysokości raty kredytowej.

Jeżeli okaże się, że kredytobiorca w momencie zawierania umowy nie był w stanie samodzielnie oszacować wysokości swojego zobowiązania, a winę za ten stan rzeczy ponosi bank, prawdopodobna stanie się realizacja scenariusza, w którym WIBOR wylatuje z umowy. Pytanie, co stanie się wówczas z samą umową – czy będzie mogła pozostać w obrocie prawnym w oparciu o stałą marżę, czy konieczne będzie wyeliminowanie jej z obrotu prawnego, tak jak ma to dziś miejsce w przypadku hipotek frankowych.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze