Wywodzący się z sektora bankowego Prezes BFG Maciej Szczęsny w obszernym wywiadzie udzielonym redakcji portalu xyz.pl zaatakował konsumentów nieczytających umów zawieranych z bankami. Stwierdził on, że system nadmiernej ochrony konsumentów może doprowadzić do wychowania pokolenia kredytobiorców z premedytacją nieczytających umów w celu uniknięcia zobowiązań kredytowych (czytaj: oszustów). W kontekście SKD przyznał, że optuje za proporcjonalną sankcją, tak aby instytucje finansowe nie ponosiły całości ryzyka za przysłowiowy „brak przecinka” w umowie. Ryzyko związane z podważaniem umów kredytowych z WIBOR-em oraz z Sankcją Kredytu Darmowego ocenił jako niskie, natomiast pytania prejudycjalne zadane TSUE w tych tematach uznał za inspirację ze strony kancelarii prawnych oraz firm skupujących wierzytelności konsumentów, które – w jego ocenie – są prawdziwymi beneficjentami tych działań. Skrytykował też Frankowiczów z GNB, którzy próbują zakwestionować pierwszeństwo BFG przy zaspokajaniu roszczeń w postępowaniu upadłościowym banku. Wypowiedzi M. Szczęsnego wywołały falę krytyki w sieci. W obronie kredytobiorców stanęła m.in. Pełnomocniczka MS ds. ochrony konsumentów dr A. Wiewiórowska-Domagalska, która w ostatnim czasie była krytykowana za pro-bankową postawę w kontekście prac nad ustawą frankową. Tym razem Pani Pełnomocnik stanęła na wysokości zadania i udowodniła, że jest prawdziwą rzeczniczką praw konsumentów. Wskazała na fakt, że treści umów zawieranych z instytucjami finansowymi nie da się negocjować a przeczytanie przez konsumenta dziesiątek stron tekstu i tak nic nie zmieni. Natomiast sankcja dla instytucji finansowych za niedopełnienie obowiązków informacyjnych powinna być w przypadku umów konsumenckich jasno określona, zaś rolą zespołów prawnych banków powinna być dbałość o eliminację ryzyka a nie formułowanie życzeń wobec instytucji państwa.
- Prezes BFG Maciej Szczęsny wywołał istną burzę w sieci swoimi bulwersującymi i pogardliwymi wypowiedziami na temat ogółu kredytobiorców, zarówno Frankowiczów jak i posiadaczy kredytów złotowych. Zasugerował on, że nadmierna ochrona konsumentów w relacjach z bankami będzie prowadziła do pojawienia się procederu nieczytania umów w celu wyłudzenia darmowych kredytów.
- Oprócz kredytobiorców, Prezes BFG zaatakował też kancelarie prawne reprezentujące konsumentów oraz podmioty skupujące od nich wierzytelności. W opinii M. Szczęsnego, to one inspirują pytania prejudycjalne do TSUE oraz są beneficjentami tych działań (zamiast konsumentów).
- Kredytobiorców w obronę wzięła m.in. Pełnomocniczka MS dr Wiewiórowska-Domagalska oraz dr J. Ciesielski z Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Pełnomocniczka MS ds. ochrony praw konsumentów jednoznacznie stwierdziła, że w przypadku umów kredytowych fakt przeczytania umowy nic nie zmienia, bo kredytobiorca i tak nie może negocjować treści. Natomiast prawnicy bankowi powinni eliminować ryzyka przy tworzeniu umów. W przypadku kredytów konsumenckich obowiązki informacyjne spoczywające na bankach są jasno określone.
- Osoby komentujące wywiad zwróciły uwagę na fakt, że Prezes BFG atakuje prawników reprezentujących stronę konsumencką, ale nie krytykuje banków za opłacanie potężnych kancelarii prawnych i brnięcie w kosztowne oraz nierokujące procesy sądowe. Zwrócili też uwagę na to, że TSUE w niedawno zapadłym wyroku uznał sprzedaż przez konsumentów wierzytelności z umów kredytowych za legalną.
Prezes BFG odpiera zarzuty kierowane przez NIK, sądy powszechne oraz WSA w sprawie przymusowej restrukturyzacji GNB
Maciej Szczęsny jest Prezesem Bankowego Funduszu Gwarancyjnego od maja 2024 roku. Wcześniej przez 20 lat pracował w bankowości, m.in. w BRE Corporate Finance, Morgan Stanley oraz w Lehman Brothers w Londynie. W wywiadzie dla portalu xyz.pl z 16 października br. podzielił się z czytelnikami tym, z jakimi wyzwaniami musi się mierzyć.
Chociaż M. Szczęsny zaczął kierować BFG już po decyzji o przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku, odpiera on liczne zarzuty kierowane pod adresem tej instytucji m.in. przez NIK (brak nadzoru nad procedurą resolution), sądy powszechne oraz WSA w Warszawie, który uznał nieprawomocnie, że decyzja o objęciu GNB przymusową restrukturyzacją została podjęta z naruszeniem prawa. BFG zaskarżył wyrok WSA do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Maciej Szczęsny przyznaje, że w przypadku restrukturyzacji GNB Bankowy Fundusz Gwarancyjny zdecydował się na niestandardowe rozwiązanie w zakresie wydzielenia i przejęcia „zdrowej” części banku przez BFG i SOBK. Prezes BFG argumentuje, że rolą BFG jest głównie ochrona deponentów, którzy także są konsumentami, a w przypadku Getin Banku stanowili oni liczniejszą grupę niż Frankowicze, obligatariusze i akcjonariusze. Jest przekonany, że przyjęcie standardowej drogi restrukturyzacji doprowadziłoby do poważnych konsekwencji dla wielu podmiotów i do zachwiania stabilności systemu finansowego w Polsce. W jego opinii, sytuacja Frankowiczów jest identyczna jak innych wierzycieli w postępowaniach upadłościowych. Co więcej, mogą oni dochodzić swoich praw w sądach, ale próbują „przeskoczyć kolejkę” do zaspokojenia roszczeń w postępowaniu upadłościowym GNB. Chodzi o skierowanie przez sąd upadłościowy pytania prawnego do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją RP przepisu ustawy o BFG, który mówi o uprzywilejowanej pozycji BFG przy zaspokajaniu roszczeń. Na skutek tego syndyk GNB wstrzymał wypłatę środków na rzecz tej instytucji.
Według Prezesa BFG, wysokie marże kredytowe w Polsce to koszt jaki ponoszą polscy kredytobiorcy i depozytariusze za kredyty frankowe. Można się jedynie domyślać, że Maciej Szczęsny nie ma na myśli tego, że to banki skonstruowały nieuczciwe umowy, ale obwinia za tę sytuację Frankowiczów, którzy dochodzą swoich praw w sądach.
Chociaż nie we wszystkich krajach UE rolę organu gwarantującego depozyty i organu ds. restrukturyzacji banków pełni ta sama instytucja – w przekonaniu Prezesa BFG – w rozwiązaniu polskim nie doszło do konfliktu interesów, mimo że BFG pełni kilka ról równocześnie (gwarant depozytów, kurator GNB oraz organ ds. restrukturyzacji banków) a interesy poszczególnych grup wzajemnie się wykluczają. Przyznał że krytykowana powszechnie ustawa o BFG będzie zmieniana m.in. pod naciskiem UE, która przygotowuje pakiet CMDI (zarządzania kryzysowego i ochrony konsumentów), na który złożą się trzy dyrektywy. Jedną z ważniejszych planowanych zmian jest rozszerzenie systemu gwarancji depozytów o jednostki samorządu terytorialnego.
Według Prezesa BFG nadmierna ochrona konsumenta wychowa pokolenie osób celowo nieczytających umów. Winę ponoszą kancelarie prawne i fundusze skupujące od konsumentów wierzytelności?
Maciej Szczęsny został zapytany przez dziennikarza jak ocenia perspektywy zmaterializowania się ryzyka w zakresie umów kredytowych z WIBOR-em oraz Sankcji Kredytu Darmowego. Ocenił to ryzyko jako niewielkie, mimo że do TSUE trafiło już wiele kompletów pytań dotyczących obu tematów. W opinii Prezesa BFG, są to działania inspirowane przez kancelarie prawne i profesjonalne podmioty skupujące od konsumentów wierzytelności z tytułu umów kredytowych. Jak twierdzi, to one są głównymi beneficjentami i zarabiają (zamiast konsumentów) na błędach popełnionych przez instytucje finansowe.
Prezes BFG bynajmniej w ten sposób nie broni konsumentów. Przeciwnie – w zawoalowany sposób obwinia ich o celowe nieczytanie umów zawartych z bankami, aby uniknąć spłaty zobowiązań. Maciej Szczęsny jest przeciwnikiem tworzenia rozwiązań prawnych nadmiernie faworyzujących konsumentów w relacjach z instytucjami finansowymi oraz optuje za proporcjonalnością sankcji zamiast Sankcji Kredytu Darmowego. Wprowadzanie SKD za każdy najmniejszy błąd w umowie (typu źle postawiony przecinek) – w opinii Prezesa BFG – może doprowadzić do wychowania pokolenia osób, które celowo nie będą czytać umów przed ich podpisaniem, bo wykrycie błędu wyeliminuje możliwość dochodzenia darmowych kredytów.
Trzeba przyznać, że jest to zadziwiający tok myślenia. Przecież to banki tworzą nieprzejrzyste umowy i często celowo wprowadzają konsumentów w błąd chociaż mają jasne wytyczne w ustawie o kredycie konsumenckim, która obowiązuje już od kilkunastu lat. Dzieje się tak mimo zatrudniania przez banki sztabu prawników, którzy powinni eliminować ryzyka prawne.
Słowa Prezesa BFG o kredytobiorcach nieczytających umów wywołały powszechną krytykę. W obronie konsumentów stanęła m.in. Pełnomocnik Ministra Sprawiedliwości dr Wiewiórowska-Domagalska
Na słowa Macieja Szczęsnego zareagowała na portalu LinkedIn dr A. Wiewiórowska-Domagalska, która w ostatnim czasie była krytykowana za pro-bankową postawę. Tym razem Pani Pełnomocnik stanęła wyraźnie w obronie konsumentów. Stwierdziła jednoznacznie, że nawet dokładne przeczytanie całej umowy kredytowej i reszty dokumentacji nic nie zmienia, bo treści umów z instytucjami finansowymi są nienegocjowalne. Powołała się na badania wykazujące ile czasu zajęłoby człowiekowi dogłębne przeczytanie wszystkich umów, których jest stroną, co zostało uznane za działanie nieracjonalne. Natomiast na przedsiębiorcach (w tym na instytucjach finansowych) spoczywa obowiązek poinformowania konsumenta o wszelkich ryzykach, a w przypadku kredytów konsumenckich obowiązki spoczywające na bankach są jasno określone.
Dr A. Wiewiórowska-Domagalska weszła w dyskusję z adwokatem będącym doradcą regulacyjnym dla instytucji finansowych, który stwierdził że długość umów bankowych to nie złośliwość ze strony biznesu, ale konsekwencja nadmiaru obowiązków informacyjnych. Powielił on opinię Prezesa BFG, że cyt. „nie możemy wychować pokolenia, które świadomie nie czyta tego, co podpisuje” oraz zgłosił następujące postulaty: skrócić obowiązki informacyjne, zlikwidować RRSO (jako instrument, którym rzekomo nie posługuje się nawet „nieprzeciętnie świadomy konsument”) oraz zlikwidować „szantaż w postaci SKD”.
O ile w kwestii skrócenia obowiązków informacyjnych Pełnomocniczka MS ds. ochrony konsumentów przyznała rację prawnikowi związanemu z sektorem bankowym, to stanowczo zaprotestowała w kwestii likwidacji RRSO i wyraziła opinię, że jest to instrument pomocny dla konsumentów porównujących różne oferty bankowe. Powtórzyła też, że czytanie umów ma sens jedynie wtedy kiedy coś zmienia. Natomiast w przypadku umów adhezyjnych fakt ich przeczytania nic nie zmienia na plus dla konsumenta a jedynie może przerzucić ryzyko na tę stronę, która nie ma wpływu na treść. Przypomnijmy, że umowy adhezyjne to umowy zawierane zwykle pomiędzy przedsiębiorcą a konsumentem, gdzie ten pierwszy ustala warunki, a ten drugi może jedynie je zaakceptować albo zrezygnować z zawarcia umowy. W kwestii SKD dr Wiewiórowska-Domagalska jeszcze raz podkreśliła, że zagrożenie tego typu sankcją jest jasno określone a instytucje finansowe i ich prawnicy powinni się do tego stosować (eliminować ryzyka) a nie formułować życzenia.
Polemikę z doradcą sektora finansowego podjął także dr Jarosław Ciesielski, Główny Specjalista w Ministerstwie Sprawiedliwości i referendarz sądowy. Stwierdził on, że konsument jest stroną słabszą i nie musi czytać umów (takie jest stanowisko TSUE), a poza tym nie stoi za nim armia profesjonalistów (prawników), którzy konstruują umowy kredytowe. W opinii dr Ciesielskiego, wśród umów z WIBOR-em (zwłaszcza tych sprzed rozporządzenia BMR oraz zawartych na krótko po wejściu tej regulacji w życie) również zdarzały się nieuczciwe. Umowy te są dziś dla sektora bankowego tykającą bombą (wiele będzie zależało od wyroku TSUE).
Na wywiad z Prezesem BFG zareagowało w sieci również wiele innych osób. Relacjonowały one swoje doświadczenia związane z próbą negocjowania z bankami warunków umów oraz informowały jaka była reakcja pracowników bankowych, którzy za każdym razem twierdzili, że umowy tworzą zespoły prawne w centralach a zmiany we wzorcach umów są niedopuszczalne.
Jeden z internautów zadał pytanie, dlaczego Prezes BFG ingeruje w kwestie komu konsument zleca prowadzenie swojej sprawy sądowej? Dlaczego skupia się na prawnikach reprezentujących stronę konsumencką, a nie doradza bankom aby przestały płacić wielkim kancelariom prawnym i nie brnęły dalej w bezsensowne oraz kosztowne procesy sądowe? Inne osoby również wzięły w obronę prawników bez których konsumenci byliby bezsilni w sporach sądowych z potężnymi korporacjami finansowymi.
Natomiast w kwestii cesji wierzytelności wypowiedział się ostatnio TSUE w wyroku do sprawy C-80/24 z 9 października br., w którym uznał że konsument ma prawo sprzedaży podmiotowi trzeciemu roszczeń z tytułu umowy kredytu konsumenckiego. Wśród komentarzy do wywiadu udzielonego przez Prezesa BFG pojawiła się też opinia, że sektor bankowy celowo kreuje negatywną wizję cesji wierzytelności, bo chce uniknąć odpowiedzialności za wadliwe umowy konsumenckie o niższej wartości. Banki liczą na to, że sporo osób uzna za nieopłacalne samodzielne dochodzenie roszczeń z tytułu Sankcji Kredytu Darmowego. Natomiast sprzedaż wierzytelności i odzyskanie choćby ułamka należności stanowi dla konsumenta realną korzyść a dla banków stratę.
Podsumowanie
W udzielonym przed kilkoma dniami wywiadzie Prezes BFG zaatakował konsumentów, w tym Frankowiczów jak i posiadaczy kredytów w złotówkach. Pierwszych obwinił za drogie kredyty w Polsce oraz próbę podważenia pierwszeństwa BFG przy zaspokajaniu roszczeń w postępowaniu upadłościowym GNB. Natomiast ogół kredytobiorców, zwłaszcza posiadaczy kredytów konsumenckich, posądził o celowe nieczytanie umów w celu uniknięcia zapłaty zobowiązań (uzyskania darmowych kredytów). Dostało się także kancelariom prawnym broniącym praw konsumentów w sporach z instytucjami finansowymi oraz podmiotom skupującym wierzytelności z tytułu umów konsumenckich.
Krzywdzące dla kredytobiorców i reprezentujących ich prawników wypowiedzi Prezesa BFG nie pozostały bez reakcji. W obronie kredytobiorców stanęła m.in. Pełnomocnik MS ds. ochrony praw konsumentów dr Wiewiórowska-Domagalska, która stwierdziła jednoznacznie, że przeczytanie całości umowy kredytowej nic nie zmienia w sytuacji konsumenta, bo i tak nie można negocjować treści umów bankowych. Natomiast prawnicy reprezentujący sektor bankowy powinni eliminować ryzyka prawne i stosować się do obowiązków informacyjnych, które w przypadku kredytów konsumenckich są precyzyjnie określone.



