PLN - Polski złoty
CHF
4,59
środa, 29 października, 2025

Frankowicze w strachu przed rozprawami? Oni mogą odebrać Ci ODSETKI! Sprawdź listę sędziów i jak się bronić!

Według nieoficjalnych szacunków w Polsce mamy blisko 300 tys. frankowiczów, którzy wciąż nie pozwali banku, choć mają ku temu wszelkie powody. Są to głównie osoby, które spłaciły już swoje kredyty w całości, a więc abuzywna umowa nie generuje po ich stronie już żadnych kosztów. Prawda jest jednak taka, że ci klienci sektora mają do odzyskania w sądzie gigantyczne pieniądze – dlaczego więc tego nie robią? Najprawdopodobniej jednym z decydujących czynników jest obawa przed stresującym procesem sądowym – wszak mimo pomyślnych statystyk (frankowicze wygrywają blisko 99 proc. postępowań) wciąż istnieje szansa, że ta konkretna sprawa trafi do sędziego, który nie zgadza się z unijnym orzecznictwem i uważa, że kredyty powiązane z CHF powinny pozostać w mocy. Czy w 2025 roku frankowicze mają realne powody, by bać się rozprawy przed sądem? I którzy „frankowi” sędziowie są znani z niechęci do kredytobiorców bądź z wydawania antykonsumenckich wyroków?

Z tekstu dowiesz się:

  • Jak w 2025 roku może wyglądać rozprawa w sprawie o kredyt frankowy – i czy w ogóle musi zostać przeprowadzona
  • Jakie zmiany proceduralne w postępowaniach frankowych chce wprowadzić Ministerstwo Sprawiedliwości
  • Którzy sędziowie wsławili się wśród społeczności frankowej kontrowersyjnymi wyrokami lub negatywnym podejściem do strony powodowej
  • Czy istnieje związek pomiędzy wprowadzeniem w XXVIII Wydziale Cywilnym programu „Mediacji frankowych” a niską aktywnością orzeczniczą niektórych sędziów.

Strach przed zeznaniami w sądzie blokuje część frankowiczów przed pozwem, jednak to się może wkrótce zmienić…

We wrześniu portal Rzeczpospolita opublikował wyniki dość interesującego sondażu, przeprowadzonego przez IBRIS. Możemy się z nich dowiedzieć, że 57,4 proc. Polaków nie ma zaufania do sądów, z czego aż 23,1 proc. nie ufa im zdecydowanie. Druzgocąco niewielki odsetek naszego społeczeństwa ma do sądów zdecydowane zaufanie – to tylko 2,3 proc., czyli o 3 pp mniej niż rok wcześniej. Ogólny poziom zaufania do sądów wynosi tylko 36,1 proc. W porównaniu do roku 2023 zdecydowanie spadł odsetek osób, którym sądy są obojętne (z 21,4 proc. do 6,4 proc. w bieżącym roku). Polski wymiar sprawiedliwości wzbudza więc w obywatelach silne emocje, i to o przeważająco negatywnym zabarwieniu.

Przejawem tych złych emocji może być rezygnacja Polaków z sądzenia się w sprawach, w których ich racja jest niemal pewna. Z taką sytuacją mamy do czynienia w procesach frankowych, które polscy konsumenci wygrywają w 97 do 99 proc. przypadków. Dlaczego więc, mimo niemal pewnej wygranej i związanych z tym potencjalnych korzyści, część konsumentów świadomie rezygnuje z walki o sprawiedliwość? Naszym zdaniem logicznym wyjaśnieniem jest właśnie niechęć i brak zaufania społeczeństwa do sądów – mimo utrwalonej linii orzeczniczej, polski kredytobiorca obawia się, że sprawa może przybrać niekorzystny dla niego obrót.

W sieci krążą niemalże legendy na temat tego, jak bardzo dociekliwi potrafią być sędziowie, jak i sami pełnomocnicy pozywanych banków. Wielu frankowiczów chce uniknąć stresującego przesłuchania, odpowiadania na dziesiątki pytań, z których niemal każde odnosi się do sytuacji mających miejsce kilkanaście lat temu. Czy rzeczywiście proces inicjowany w 2025 roku musi wiązać się ze stresującymi zeznaniami na sali sądowej? Jak się okazuje, nie. I nie chodzi tu już tylko o wyjątki, sytuacje, w których kredytobiorcy się poszczęściło – np. trafił na życzliwie nastawionego sędziego lub na zestaw pytań niewprowadzających w zakłopotanie.

W 2025 roku to nie zeznania kredytobiorcy, a treść umowy ma decydujący wpływ na wyrok w sprawie

Choć trudno w to uwierzyć, obecnie dowód z zeznań kredytobiorcy ma niewielkie znaczenie dla sprawy – sądy, mające już wieloletnie doświadczenie w rozpatrywaniu takich sporów, wiedzą po prostu, że o abuzywności (i w konsekwencji nieważności) umowy przesądzają znajdujące się w niej zapisy, wprowadzone przez bank i niepodlegające negocjacji. To, czy kredytobiorca zdawał sobie sprawę w momencie podpisywania umowy, że saldo zadłużenia oraz wysokość raty kredytowej mogą się zmienić w przypadku zmiany kursu franka, jest już kwestią drugorzędną. Cóż bowiem z tego, że frankowicz miał taką wiedzę, jeśli nie mógł przewidzieć, że ów kurs w perspektywie kilku lat wzrośnie o ponad 100 procent?

Konsument nie tylko nie został przygotowany na ten scenariusz, np. poprzez symulacje uwzględniające takie ryzyko, ale wręcz jego czujność była usypiana przez słowa pracownika banku, zapewniającego, że frank szwajcarski to jedna z najbezpieczniejszych i najstabilniejszych walut na świecie. O niskim ryzyku tych umów mogło również świadczyć to, że banki udzielały takiego finansowania między innymi klientom, których nie stać było na wzięcie kredytu w krajowej walucie, w oparciu o stawkę WIBOR. Naprawdę, na tamten moment trudno było o lepszą rekomendację dla tej grupy kredytów.

Jeśli spojrzymy na to oczami mającego uczciwe intencje konsumenta, szybko zrozumiemy, że wiara w zapewnienia pracowników banków wcale nie była przejawem naiwności. Wszak bank nie powinien mieć interesu we wprowadzaniu klienta w błąd, bo zaciągnięcie zobowiązania w oparciu o niejasne lub niepełne dane szybko może się skończyć nieterminową spłatą… a przecież tego żaden kredytodawca nie chce. Dzisiaj oczywiście wiemy już, że bankom obca była, charakterystyczna dla uczciwych ludzi, przyzwoitość. W pogoni za zyskiem były gotowe oferować klientom (nierzadko posiadającym bardzo ograniczone perspektywy wzrostu zarobków w przyszłości) umowy z zaszytym nieograniczonym ryzykiem, ściśle powiązanym z kursem waluty, w której ci klienci nie zarabiali.

Obecnie dla sądów jest już jasne, że umowy tego rodzaju nigdy nie powinny zostać wprowadzone do obrotu prawnego, a przynajmniej nie w oparciu o takie konstrukcje. Nie dziwi więc, że w wielu sprawach sędziowie wydają wyroki bez przeprowadzenia dowodu z zeznań kredytobiorców, jak i świadków – pracowników banku. Często zeznania stron odbierane są na piśmie, dzięki czemu kredytobiorca może uniknąć osobistego stawiennictwa na sali sądowej. W ostatnich latach upowszechniło się też wydawanie frankowych wyroków bez przeprowadzenia rozprawy. W takich przypadkach orzeczenia wydawane są na posiedzeniach niejawnych.

Praktyka ta będzie się najprawdopodobniej upowszechniać w następnych latach – wyraźnie dąży do tego Ministerstwo Sprawiedliwości, które w projekcie ustawy frankowej zawarło zapisy upraszczające procedury sądowe. Jeśli ustawa wejdzie w życie, posiedzenia niejawne w sprawach frankowych będą mogły być prowadzone nawet w przypadkach, gdy któraś ze stron będzie się domagać przeprowadzenia rozprawy. Sędziowie będą mieć możliwość prowadzenia przesłuchania zdalnie czy odbierania zeznań na piśmie, zarówno na etapie postępowania w I, jak i w II instancji. Ostateczna decyzja będzie oczywiście należeć do sędziego – i tu dochodzimy do sedna, czyli do tego, jak chętnie sędziowie będą korzystać z tych udogodnień.

Sędziowie, których podejście niepokoi frankowiczów: ilu ich tak naprawdę jest?

Logika podpowiada, że skoro frankowicze wygrywają ok. 99 procent postępowań sądowych przeciwko bankom, to podejście sędziów sądów powszechnych do rozpatrywania sporów z tej kategorii musi być w przeważającej mierze prokonsumenckie. I trzeba przyznać, że istotnie tak jest, ale nie do końca pokrywa się ono ze wskazaną statystyką. Dlaczego?

Chodzi o to, że samo uznanie roszczenia konsumenta dotyczącego stwierdzenia nieważności umowy nie oznacza, iż taki wyrok spełnia unijne standardy. Przypomnijmy, że zgodnie z utrwalonym orzecznictwem, na które wpływ miały wyroki TSUE i uchwała frankowa SN, kredytobiorca ma prawo do:

  • odsetek ustawowych za opóźnienie, które przysługują mu od kwoty spełnionego świadczenia nienależnego, za czas liczony od dnia wskazanego w przedsądowym wezwaniu do zapłaty
  • uzyskania zabezpieczenia swojego powództwa poprzez wstrzymanie wykonywania umowy na czas trwającego procesu
  • rozliczenia nieważnej umowy zgodnie z teorią dwóch kondykcji, zakładającą, że strony dysponują względem siebie odrębnymi roszczeniami wynikającymi z nieistnienia pomiędzy nimi stosunku prawnego.

Tymczasem niektórzy sędziowie, owszem, unieważniają frankowe umowy, ale wbrew dominującej linii orzeczniczej nie zasądzają na rzecz kredytobiorcy odsetek za opóźnienie (lub liczą te odsetki w nieprawidłowy sposób), rozliczają strony saldem czy też odmawiają konsumentom zabezpieczenia roszczenia. Kredytobiorca, który został potraktowany w taki sposób, w statystyce zasila grono wygranych, jednak śmiało można powiedzieć, że nie spotkał się w sądzie z prokonsumenckim podejściem.

Osobną kategorię stanowią sędziowie, którzy szukają pretekstów do tego, by oddalić roszczenie konsumenta i utrzymać umowę w mocy. Oczywiście, skłonność takich sędziów do wydawania niekorzystnych dla frankowiczów wyroków zmieniła się na przestrzeni lat, i to dość znacznie. W 2025 roku, w dobie tak jednolitej linii orzeczniczej, dużo trudniej uzasadnić oddalenie powództwa kredytobiorcy przeciwko bankowi niż jeszcze kilka lat wcześniej.

Przed 2023 rokiem bank miał większe możliwości podważenia statusu konsumenta, co prowadziło często do upadku argumentacji strony powodowej. Sąd mógł uznać, że frankowiczowi nie należy się status konsumenta np. ze względu na wykorzystanie części środków pochodzących z kredytu na cel związany z prowadzoną działalnością gospodarczą lub chociażby dlatego, że kredytobiorca w momencie podpisywania umowy posiadał wykształcenie ekonomiczne i sam był pracownikiem banku, a zatem musiał sobie zdawać sprawę z ryzyka i w związku z tym nie powinien być traktowany jak przeciętny konsument. Obecnie taka argumentacja jest łatwa do obalenia w sądzie, a zawdzięczamy to kolejnym unijnym wyrokom. Jeżeli sędzia I instancji zignoruje orzeczenia TSUE i oddali sprawę, jest niemal pewne, że kredytobiorca uda się po sprawiedliwość do sądu apelacyjnego, który zmieni wyrok, dostosowując go do unijnego standardu.

Teraz pora na najważniejsze, czyli na informację o sędziach, których praktyki orzecznicze odbiegają od tego, do czego przyzwyczaił nas Trybunał Sprawiedliwości UE.

Walczewski, Kuryłek, Bulanda, Bryzgalska – ci sędziowie wciąż orzekają na niekorzyść frankowiczów

Zacznijmy od najgłośniejszych nazwisk, swoistych legend krajowej judykatury, powszechnie znanych w środowisku frankowiczów. Są to oczywiście sędziowie z warszawskiego Sądu Okręgowego, który w szczytowym momencie obsługiwał ponad połowę krajowego wpływu spraw o symbolu 049 cf. O kim mowa? Mamy na myśli sędziego Andrzeja Kuryłka, orzekającego w I Wydziale Cywilnym, oraz sędziego Henryka Walczewskiego, który rozpatruje sprawy trafiające do XXVIII Wydziału Cywilnego, tzw. frankowego. O co frankowicze mają pretensje do tych dwóch sędziów?

W przypadku sędziego Kuryłka chodzi o dwie kwestie: po pierwsze, o oddalanie powództw frankowiczów (sędzia uznaje kwestionowane przez nich umowy za możliwe do utrzymania w obrocie prawnym), po drugie, o przewlekłość prowadzonych przez niego postępowań (podobną opieszałość orzeczniczą frankowicze zarzucają także sędziemu Tomaszowi Jaskłowskiemu). Tylko w 2024 roku 69 wyroków wydanych przez sędziego Kuryłka było przedmiotem apelacji. W minionym roku sądy II instancji zmieniały wyroki tego sędziego aż 26 razy. Z naszych ustaleń wynika, że sędzia nie zmodyfikował swojego podejścia do frankowiczów – także i w tym roku wydawał wyroki w całości oddalające powództwa strony konsumenckiej, nie znajdując żadnych wad w kwestionowanych umowach.

Sędzia Henryk Walczewski jest frankowiczom znany przede wszystkim ze względu na swoją aktywność na wydarzeniach ściśle powiązanych z sektorem finansowym. Występował między innymi jako panelista Kongresu Consumer Finance, prelegent na zeszłorocznej konferencji, organizowanej przez Fundację Laboratorium Prawa i Gospodarki, brał też udział w Kongresie Edukacji Ekonomicznej. O poglądzie sędziego Walczewskiego na sprawy frankowe najlepiej świadczą wydawane przez niego wyroki.

Sędzia chętnie oddala powództwa konsumentów przeciwko bankom, o czym bez ogródek informują pełnomocnicy prawni kredytobiorców. Znane są przypadki, w których sędzia Walczewski oddalił roszczenie dotyczące spłaconej umowy, twierdząc przy tym, że strona powodowa nie może powoływać się na przepisy dotyczące klauzul abuzywnych, ponieważ te dotyczą tylko czynnych umów – spłata umowy spowodowała zaś wygaśnięcie stosunku prawnego pomiędzy stronami.

Nie musimy chyba dodawać, że w przypadku takich wyroków pełnomocnicy frankowiczów składają apelacje.

Dla frankowiczów stresujące są również sprawy prowadzone przez sędziego Tadeusza Bulandę, orzekającego w I Wydziale Cywilnym Sądu Okręgowego w Warszawie. Sędzia znany był w latach ubiegłych z oddalania roszczeń kredytobiorców, które to wyroki były następnie zmieniane na korzyść strony powodowej przez sądy II instancji. W „portfolio” sędziego Bulandy znajdziemy również odfrankowienia umów – także i w takich przypadkach kredytobiorcy mogą zwrócić się do sądu odwoławczego o rewizję wyroku, co w wielu przypadkach kończy się całkowitą klęską banku.

Frankowicze nie mają również szczęścia u sędzi Edyty Bryzgalskiej, orzekającej w ramach XXV Wydziału Cywilnego, która zarówno w latach ubiegłych, jak i w roku bieżącym stoi na stanowisku, iż umowy frankowe należy uznać za ważne i skuteczne. Frankowicze, których sprawy trafią na biurko sędzi Bryzgalskiej, mogą się nastawiać na obciążenie ich pełnymi kosztami przegranego procesu i… oczywiście na apelację do sądu II instancji.

W środowisku frankowiczów bardzo dobrze znana jest również sędzia I Wydziału Cywilnego, Ewa Ligoń-Krawczyk, skłonna utrzymywać w obrocie prawnym nawet umowy oparte o wzorce, co do których wadliwości trudno mieć jakąkolwiek wątpliwość (chodzi tu między innymi o umowy mBanku). W ustnych uzasadnieniach wyroków sędzia jasno daje do zrozumienia, że nie zgadza się z dominującą w podobnych sprawach linią orzeczniczą. W ocenie sędzi Ligoń-Krawczyk umowy frankowe nie zawierają klauzul niedozwolonych. Co więcej, sędzia uważa, że nawet gdyby umowa zawierała takie klauzule, to strony należałoby rozliczyć inaczej niż domaga się tego strona konsumencka.

Jeśli któryś z naszych czytelników wyobraża sobie w tej chwili, że sędzia jest zwolenniczką teorii salda, to musimy go niestety wyprowadzić z tego błędu. Otóż ta orzeczniczka uważa, że w takim przypadku kredytobiorca mógłby liczyć na zwrot nadpłaty, która powstała na skutek stosowania przez bank spreadu walutowego. Co więcej, zwrot tej nadpłaty przysługiwałby kredytobiorcy jedynie od dnia, w którym w życie weszła ustawa antyspreadowa. O podejściu sędzi do rozpatrywania spraw frankowych pisali prawnicy Kancelarii Czabański Wolna-Sroka w poście blogowym dotyczącym sprawy I C 1277/24, w której umorzono zarówno roszczenie główne, jak i ewentualne, oddalono roszczenia w pozostałej części i uznano, że strona powodowa przegrała tę sprawę w całości, co skutkowało oczywiście obciążeniem jej kosztami procesu.

Podobnie wygląda podejście sędzi Elizy Kurkowskiej z II Wydziału Cywilnego SO w Warszawie, która, analizując popularne, znane ze swego abuzywnego charakteru wzorce umowne, nie dopatruje się w nich jakichkolwiek nieprawidłowości. Przykładowo umowy kredytów frankowych z portfela Millennium Banku są, zdaniem tej sędzi, umowami ważnymi, które spełniają wytyczne zawarte w art. 69 ustawy Prawo Bankowe. Sędzia nie uznaje abuzywności kwestionowanych przez stronę powodową klauzul, mimo iż postanowienia te od dawna widnieją w rejestrze klauzul niedozwolonych.

Wiele emocji wśród frankowiczów wzbudzają nazwiska sędziego Tomasza Leszczyńskiego (XXVIII Wydział Cywilny) i sędziego Rafała Wagnera (I Wydział Cywilny). O tym drugim wiadomo, że prywatnie jest mężem znanej bankowej prawniczki, mec. Anny Cudnej-Wagner, reprezentującej PKO Bank Polski w toczącej się przed TSUE sprawie C-471/24. Z pobieżnej analizy wyroków wydawanych w ostatnich miesiącach przez tych sędziów wynika jednak, że frankowicze, których sprawy trafiły na ich biurka, nie stoją na przegranej pozycji. Dobre kancelarie frankowe raportują bowiem sukcesy w sprawach rozsądzanych przez obu orzeczników.

Ci sędziowie masowo kierują sprawy frankowiczów na mediacje – efekt to kiepskie statystyki orzecznicze

Problematyczna dla frankowicza może być sytuacja, w której sędzia niechętnie wydaje wyroki w sprawach frankowych, zamiast tego kierując je na mediacje. W ostatnich miesiącach wielokrotnie informowaliśmy o sędziach XXVIII Wydziału Cywilnego, którzy intensywnie testują program „Mediacji frankowych”, co odbija się na ich statystykach orzeczniczych. W I kwartale br. z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku sędzi Jowity Cieślik, Marzeny Gancarz i Magdaleny Sieńko (u tych trzech orzeczniczek liczba skierowań na mediacje wielokrotnie przekraczała liczbę wydawanych wyroków).

Inna sędzia tego wydziału, Paula Jasińska-Drzymała, w okresie od 1 stycznia do 17 kwietnia br. nie wydała ani jednego wyroku w sprawach o symbolu 049 cf, natomiast skierowała na mediacje 21 spraw. Podobną statystyką mogła się poszczycić sędzia Iwona Falkowska, która w omawianym okresie wydała 0 frankowych wyroków i skierowała do mediacji 17 spraw. Konsumentów może niepokoić również przypadek sędzi Joanny Oliwy, która w okresie od 1 stycznia do 31 lipca br. wydała zaledwie 1 frankowy wyrok i skierowała do mediacji 168 spraw.

Teoria salda w XXVIII Wydziale Cywilnym: jednostkowy przypadek czy początek zmian orzeczniczych?

Wiele zamieszania do frankowych rozliczeń wprowadził wyrok TSUE w sprawie C-396/24, który, choć prokonsumencki, został błędnie zinterpretowany zarówno przez banki, jak i przez część środowiska sędziowskiego. Najprawdopodobniej to właśnie tej błędnej interpretacji frankowicze zawdzięczają zmianę podejścia, przejawiającą się w jednostkowych wyrokach rozliczających strony zgodnie z teorią salda. Z takim przypadkiem frankowicze zetknęli się w lipcu br. w Sądzie Okręgowym w Warszawie – chodzi o sprawę z referatu sędzi Ewy Wiśniewskiej-Wiechy, która, uznając nieważność umowy kredytu indeksowanego kursem CHF z portfela mBanku, zasądziła rozliczenie stron zgodnie z teorią salda. Kredytobiorcy nie zdążyli nadpłacić kapitału kredytu, a ich powództwo zostało oddalone w części dotyczącej zwrotu spłaconych rat.

Pytanie, czy sędzia postanowiła po prostu przetestować reakcję frankowiczów na rozliczenie saldem, czy jest to jej nowy sposób orzekania w podobnych sprawach. Przypomnijmy, że sędzia Wiśniewska-Wiecha orzeka w XXVIII Wydziale Cywilnym, a więc bliźniaczych spraw do rozsądzenia ma przed sobą jeszcze wiele. Frankowicze mają oczywiście nadzieję, że podobna interpretacja wyroku TSUE z 19 czerwca 2025 roku nie udzieli się innym sędziom tego wydziału, gdyż mogłoby to skutkować masowym pozbawianiem kredytobiorców należnych im odsetek ustawowych za opóźnienie.

Rozliczenie saldem i w konsekwencji niezasądzenie odsetek byłoby szczególnie dotkliwe dla tych frankowiczów, których sprawy czekają na zakończenie od wielu lat. Frankowicze znoszą przewlekłość postępowań, licząc, że ich wierzytelności są chronione przed spadkiem siły nabywczej pieniądza – pozbawienie ich odsetek za opóźnienie prowadzi więc do sytuacji, w której bank zaczyna korzystać na przeciąganiu postępowania. To z kolei trudno uznać za zgodne z celami unijnej dyrektywy 93/13, mającej decydujący wpływ na ukształtowaną w Polsce linię orzeczniczą w sprawach frankowych.

PODSUMOWANIE:

W 2025 roku frankowicz wciąż może przegrać swoją sprawę o nieważność i zapłatę. Wystarczy, że jego pozew zostanie przypisany do referatu sędziego, który w swojej praktyce orzeczniczej zatrzymał się na okolicach 2017 roku, a więc jest skłonny utrzymywać frankowe umowy w mocy, mimo ich oczywistej wadliwości. Dużym problemem dla frankowicza może być również opieszałość orzecznicza sędziego – zwłaszcza jeśli sytuacja osobista zmusza takiego kredytobiorcę do szybkiego zamknięcia sporu z bankiem. Pozwana instytucja może chcieć wykorzystać podejście sędziego i desperację klienta do zawarcia ugody, której warunki będą rażąco odbiegać od akceptowalnego obecnie standardu.

Media zgodnie z prawdą podają, że frankowicze wygrywają niemal sto procent spraw przeciwko bankom, nie precyzują jednak, że wyroki te mogą radykalnie różnić się od siebie zastosowaną metodą rozliczeń. Prowadzi to zatem do wyraźnej niesprawiedliwości w polskim sądownictwie: dwóch kredytobiorców, mających z bankiem identyczne umowy, może uzyskać zupełnie inne wyroki, a zależeć to będzie wyłącznie od osoby sędziego, który zostanie przypisany do zainicjowanych przez nich spraw.

Oczywiście frankowicze nie są bezbronni wobec tej sytuacji: od niekorzystnych wyroków przysługuje im apelacja. Co ważne, kredytobiorcy coraz częściej decydują się na odwołanie także w tych sprawach, w których udało im się uzyskać unieważnienie umowy – dzieje się tak wówczas gdy sąd odmówił stronie powodowej odsetek ustawowych za opóźnienie bądź zasądził je w nieprawidłowej wysokości. Niewykluczone, że w przyszłości frankowicze będą apelować również w sprawach, w których sąd, kierując się tzw. względami słuszności, uwzględnił przedawnione roszczenia banku o zwrot kapitału. Kwestia przedawnienia roszczeń banku wciąż pozostaje do rozsądzenia przez Trybunał Sprawiedliwości UE – gdy niejasności zostaną wyeliminowane, niewykluczone, że osoby dotąd niechętne procesowaniu się podejmą jednak decyzję o pozwie. Zwłaszcza jeśli w przeszłości wysłały bankowi reklamację, żaląc się w niej na niesprawiedliwe zapisy zawarte w umowie.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze