W środę rano, 11 czerwca 2025 r., w Luksemburgu odbyła się przełomowa rozprawa przed Trybunałem Sprawiedliwości UE (TSUE) dotycząca legalności stosowania wskaźnika WIBOR w polskich kredytach hipotecznych złotowych. Posiedzenie rozpoczęło się o godz. 9:30 i dotyczyło pytań prejudycjalnych zadanych przez Sąd Okręgowy w Częstochowie w związku z pozwem klienta PKO BP kwestionującego klauzulę zmiennego oprocentowania opartą na WIBOR. Stawką tej sprawy są potencjalnie losy setek tysięcy „złotówkowiczów” – posiadaczy kredytów złotowych – a także stabilność rynku finansowego, bo ewentualny przełomowy wyrok TSUE mógłby wywołać falę kolejnych pozwów przeciw bankom.
Na rozprawie 11 czerwca nie zapadł żaden wyrok – było to wysłuchanie stanowisk stron, a samo orzeczenie zapadnie dopiero po kilku kolejnych etapach. Sędziowie TSUE po raz pierwszy zajęli się problemem WIBOR-u i wysłuchali argumentów obu stron sporu: kredytobiorcy zarzucają bankowi brak dostatecznych informacji o wskaźniku i możliwość wpływania przez banki na poziom WIBOR, natomiast bank (wspierany przez instytucje publiczne, w tym Komisję Europejską i rząd Polski) broni WIBOR-u jako wskaźnika zgodnego z prawem unijnym (regulacja BMR) i odpornego na manipulacje. Wyrok TSUE w tej sprawie spodziewany jest najwcześniej pod koniec 2025 r. lub na początku 2026 r., po wcześniejszym wydaniu opinii przez Rzecznika Generalnego (planowanej na 11 września 2025 r.). Poniżej podsumowujemy przebieg rozprawy, kluczowe pytania zadane w Luksemburgu, stanowiska uczestników oraz możliwe skutki orzeczenia dla polskich kredytobiorców.
Kredytobiorcy: brak informacji i wątpliwy mechanizm WIBOR
Sprawa trafiła do TSUE na skutek pozwu złożonego przez klienta banku, który domaga się wyeliminowania WIBOR-u z umowy kredytowej, tak aby oprocentowanie opierało się wyłącznie na marży banku. Pełnomocnik kredytobiorcy, r.pr. dr Sebastian Frejowski, podkreślał przed Trybunałem, że nie jest kwestionowana legalność samego wskaźnika WIBOR, lecz to, czy bank prawidłowo wykonał wobec konsumenta obowiązki informacyjne dotyczące tego wskaźnika. Argumentuje on, że bank nie przekazał klientowi pełnych i rzetelnych informacji o koszcie kredytu wynikającym z WIBOR-u, a wręcz wprowadził go w błąd co do natury tego indeksu.
W umowie kredytowej bank zdefiniował WIBOR jako „stopę procentową depozytów na rynku międzybankowym” – tymczasem faktycznie takich transakcji od dawna niemal nie ma, o czym świadczą oficjalne dane. Bank przemilczał, że w tej sytuacji rynkowej wysokość WIBOR-u jest w rzeczywistości ustalana na podstawie wewnętrznych szacunków banków przekazywanych administratorowi (GPW Benchmark), który na ich bazie wylicza wskaźnik. Innymi słowy, zdaniem kredytobiorcy, banki biorące udział w panelu WIBOR de facto wpływają na poziom wskaźnika, a konsument nie został o tym poinformowany. – „Dlaczego klient nie został poinformowany, że nie dowie się, w jaki sposób i od czego zależy wysokość wskaźnika, który bezpośrednio wpływa na wysokość jego raty?” – pytał jeszcze przed rozprawą retorycznie mec. Frejowski, wskazując, że przeciętny kredytobiorca nie miał szans zrozumieć mechanizmu stojącego za WIBOR-em.
Pełnomocnicy kredytobiorcy podkreślali, że fakt uznania WIBOR-u za „wskaźnik kluczowy” (critical benchmark) w myśl unijnego rozporządzenia BMR nie zwalnia banku z obowiązku rzetelnego poinformowania klienta o wszystkich aspektach związanych z oprocentowaniem. Bank nie może zasłaniać się certyfikatem zgodności WIBOR-u z prawem, by ukryć przed konsumentem prawdziwe koszty i ryzyka – przekonywała kancelaria reprezentująca kredytobiorcę. W swoim wystąpieniu mec. Frejowski powołał się m.in. na motyw 27 rozporządzenia BMR, zaznaczając, że bank miał obowiązek ujawnić kredytobiorcy wszystkie elementy pozwalające zrozumieć, w jaki sposób wyznaczany jest wskaźnik referencyjny i jak może się on zmieniać w przyszłości. Tylko przy takiej pełnej informacji klient może świadomie zdecydować, czy godzi się na ryzyko związane ze zmiennym oprocentowaniem. Jego zdaniem brak transparentności przy wprowadzeniu WIBOR-u do umowy zachwiał równowagę kontraktu na niekorzyść konsumenta.
Banki i instytucje: WIBOR zgodny z prawem, chroniony przez BMR
Zupełnie inaczej sprawę przedstawiała strona pozwana, wspierana przez sektor bankowy oraz instytucje państwowe. Przedstawiciele banku przekonywali na rozprawie, że WIBOR jest zgodny z polskim i unijnym prawem, więc może być bez przeszkód stosowany w umowach z konsumentami. W związku z tym – argumentowali – klauzula odwołująca się do WIBOR-u nie powinna w ogóle podlegać kontroli sądowej w świetle przepisów dyrektywy 93/13 o nieuczciwych warunkach umów konsumenckich. Sam fakt, że Komisja Europejska uznała WIBOR za „wskaźnik kluczowy” (co nastąpiło w 2019 r. na wniosek KNF), świadczy – zdaniem pełnomocników banku – o jego uczciwości i prawidłowości.
Również polski rząd oraz Komisja Europejska stanęły po stronie banku. Pełnomocnik rządu RP podkreślał przed TSUE, że WIBOR jest certyfikowany przez uprawniony organ administracji publicznej na mocy rozporządzenia BMR, co już samo w sobie ma dowodzić uczciwości tego wskaźnika. Innymi słowy – skoro sposób wyznaczania WIBOR-u jest ujednolicony i nadzorowany zgodnie z unijnymi standardami od 2018 r., to nie powinien on podlegać dalszemu kwestionowaniu. – „WIBOR, tak jak inne wskaźniki referencyjne w Unii, jest obliczany zgodnie z przepisami rozporządzenia BMR. Rozporządzenie to stanowi swoistą certyfikację, że sposób tworzenia oraz stosowania takiego wskaźnika w umowach z konsumentami jest uczciwy” – tłumaczył prof. Michał Romanowski, ekspert prawa spółek i pełnomocnik banku. Z kolei Komisja Europejska w swoim stanowisku miała również sugerować odpowiedź przeczącą na pytanie, czy sąd może kontrolować klauzulę WIBOR – wynika z doniesień medialnych. Banki, wsparte przez organy publiczne, liczą więc na to, że TSUE nie podważy mechanizmu WIBOR i tym samym zamknie drogę do masowego kwestionowania tych umów.
Pytania z sali rozpraw: czy można badać WIBOR i czy były alternatywy?
Sędziowie TSUE oraz obecny na rozprawie Rzecznik Generalny zadawali stronom szereg dociekliwych pytań, zmierzających do sedna sporu. Najważniejszy dylemat sprowadza się do tego, czy w ogóle sąd może kontrolować klauzulę oprocentowania opartą na WIBOR-ze – czyli czy dyrektywa konsumencka 93/13 dopuszcza badanie takiego warunku umowy. To pierwsze z czterech pytań prejudycjalnych z Częstochowy i od odpowiedzi na nie zależy dalszy bieg sprawy. Jeśli TSUE uzna, że klauzula WIBOR podlega ocenie pod kątem nieuczciwości, otworzy to drogę do analiz kolejnych kwestii: na ile bank wypełnił obowiązki informacyjne wobec klienta oraz co zrobić w razie uznania takiej klauzuli za niedozwoloną (czy wystarczy usunąć WIBOR z umowy i zostawić samą marżę, czy też unieważnić całą umowę). Jeżeli zaś Trybunał orzeknie, że kontrola WIBOR-u jest niedopuszczalna, wówczas pozostałe pytania staną się bezprzedmiotowe, a roszczenia konsumentów – nieskuteczne.
Na rozprawie dociekano również, jaki realny wpływ na wysokość WIBOR-u mają banki uczestniczące w panelu. Przedstawiciele sektora bankowego stoją na stanowisku, że pojedynczy bank absolutnie nie jest w stanie manipulować wskaźnikiem – WIBOR wylicza niezależna instytucja (GPW Benchmark) według transparentnej metodologii, a proces ten podlega ścisłej kontroli KNF, co wyklucza dowolne kształtowanie stawek. Pełnomocnicy kredytobiorcy ripostują jednak, że w praktyce WIBOR bazuje na danych dostarczanych właśnie przez banki – a ponieważ faktycznych transakcji depozytowych brak, są to deklarowane przez te banki szacunki. Innymi słowy, to same banki “ustawiają” poziom WIBOR-u, przekazując administratorowi swoje wewnętrzne wyceny – czego konsument nawet nie miał świadomości. W efekcie klient, podpisując umowę, nie wiedział i nie mógł się dowiedzieć, jak ustalana jest stopa procentowa jego kredytu, poza ogólnikowym zapewnieniem banku, że to „rynkowa stopa depozytowa”.
Padło również pytanie o to, czy w momencie zawierania umowy kredytobiorca miał inne opcje niż stawka WIBOR – np. czy mógł wybrać kredyt o stałym oprocentowaniu i tym samym uniknąć spornego mechanizmu. Kontekst rynkowy jest taki, że przez wiele lat zdecydowana większość hipotek w Polsce miała oprocentowanie zmienne oparte na WIBOR, podczas gdy oferty z czasowo stałą stopą procentową pojawiły się na szerszą skalę dopiero niedawno i wciąż stanowią mniejszość portfela. W praktyce więc typowy klient w poprzednich latach nie dysponował realną alternatywą– chcąc zaciągnąć kredyt, musiał zaakceptować warunki z WIBOR-em (i ryzyko z tym związane) albo zrezygnować z finansowania. To ważne tło dla oceny, czy klauzula WIBOR była indywidualnie negocjowana czy narzucona z górystandardem rynkowym.
TSUE o przejrzystości indeksów – lekcja z hiszpańskiego wyroku
To nie pierwszy raz, gdy unijny Trybunał zajmuje się klauzulami odwołującymi się do indeksów referencyjnych w umowach kredytowych. Precedensem często przywoływanym w kontekście WIBOR-u jest wyrok TSUE z 3 marca 2020 r. w sprawie hiszpańskich kredytów opartych na wskaźniku IRPH (sprawa C‑125/18 Gómez del Moral Guasch vs Bankia SA). W tamtym orzeczeniu Trybunał wyraźnie wskazał, że fakt oparcia oprocentowania kredytu na oficjalnym wskaźniku referencyjnym nie wyklucza kontroli takiej klauzuli na gruncie dyrektywy 93/13. Innymi słowy, nawet indeks zatwierdzony przepisami krajowymi może zostać uznany za nieuczciwy wobec konsumenta, jeśli bank nie zapewnił przejrzystości warunku umownego. TSUE podkreślił obowiązek sprawdzenia, czy zapis określający zmienną stopę procentową jest sformułowany prostym i zrozumiałym językiem oraz czy spełnia wymóg przejrzystości. Co istotne, w ocenie Trybunału wymóg ten oznacza konieczność przekazania konsumentowi informacji o metodzie obliczania wskaźnika oraz o tym, jak może się on kształtować w przyszłości. Bez takiej wiedzy przeciętny klient nie jest w stanie ocenić konsekwencji ekonomicznych umowy ani podjąć świadomej decyzji o zawarciu kredytu. Hiszpański wyrok otworzył drogę tamtejszym kredytobiorcom do podważania zapisów opartych na IRPH – teraz polscy prawnicy upatrują analogii do sprawy WIBOR, argumentując, że standardy transparentności powinny być podobnie wysokie.
Co dalej? Opinia Rzecznika w wrześniu, wyrok dopiero w 2026 r.
Rozprawa przed TSUE to ważny etap, ale na ostateczne rozstrzygnięcie przyjdzie kredytobiorcom jeszcze poczekać. 11 września 2025 r. planowane jest ogłoszenie opinii Rzecznika Generalnego TSUE w tej sprawie – będzie to niezależna rekomendacja dla sędziów Trybunału, jak interpretować przepisy w kontekście WIBOR-u. Choć opinia Rzecznika nie jest wiążąca, często wskazuje potencjalny kierunek wyroku. Sam wyrok TSUE najpewniej zapadnie kilka miesięcy później, prawdopodobnie pod koniec 2025 r. lub w pierwszym kwartale 2026 r.. Zależy to od tego, czy Trybunał uzna sprawę za na tyle skomplikowaną, by wymagała opinii – w tym przypadku wydaje się to bardzo możliwe, biorąc pod uwagę szeroki oddźwięk społeczny i prawny sporu.
Do czasu wydania orzeczenia polskie sądy najczęściej wstrzymują się z rozstrzyganiem spraw WIBOR-owych. Już teraz wiele postępowań krajowych zostało oficjalnie zawieszonych albo sędziowie zwlekają z wyrokami, czekając na wskazówki płynące z Luksemburga. Z drugiej strony, przedstawiciele banków wskazują, że jak dotąd żaden polski sąd prawomocnie nie podważył WIBOR-u – wszystkie około 100 prawomocnych wyroków wydanych do tej pory były korzystne dla banków. Tym bardziej wyczekiwane jest stanowisko TSUE, które ujednolici linię orzeczniczą: wskaże sądom, czy wolno badać umowy z WIBOR-em i według jakich kryteriów.
Możliwe skutki wyroku dla „złotówkowiczów”
Choć na werdykt przyjdzie poczekać, już teraz zarówno kredytobiorcy, jak i banki analizują możliwe konsekwencje. Jeśli TSUE podzieli argumentację banków i uzna, że klauzule WIBOR-owe nie podlegają kontroli sądów (bo np. odzwierciedlają one przepisy prawa czy też są wystarczająco uregulowane w BMR), wówczas pozwy klientów zostaną oddalone. Oznaczałoby to utrzymanie status quo – posiadacze kredytów złotowych nadal musieliby spłacać swoje zobowiązania na dotychczasowych warunkach (tj. z oprocentowaniem WIBOR + marża), a ewentualne nadzieje na zakwestionowanie tych umów wygasłyby. Linia obrony sektora bankowego sugeruje, że taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny: – „Trybunał raczej nie zdecyduje się na wywrócenie rynku do góry nogami. WIBOR działa zgodnie z rozporządzeniem BMR, więc nie podlega kontroli” – przekonują bankowcy. Według nich TSUE nie powtórzy tu schematu znanego ze spraw „frankowych”. – „To magiczne myślenie, że TSUE utoruje złotówkowiczom drogę do darmowych kredytów, jak miało to miejsce w przypadku frankowiczów” – studzą oczekiwania przedstawiciele sektora.
Jednak wcale nie jest przesądzone, że Trybunał przychyli się do argumentów banków. Gdyby TSUE stanął po stronie konsumentów i uznał, że klauzule odwołujące się do WIBOR-u mogą być nieuczciwe, skutki byłyby dalekosiężne. Taki wyrok otworzyłby złotówkowiczom drogę do masowego kwestionowania umów kredytowych, podobnie jak stało się to kilka lat temu w przypadku kredytów walutowych. Sądy krajowe musiałyby wówczas ocenić, czy konkretny bank dopełnił obowiązków informacyjnych wobec klienta – a wiele wskazuje, że w praktyce banki ograniczały się do lakonicznych definicji WIBOR-u w umowach, bez wyjaśnienia mechanizmu jego wyznaczania. W razie stwierdzenia, że zapis WIBOR-owy jest „abuzywny” (niedozwolony), pojawiają się dwa zasadnicze warianty: albo usunąć WIBOR z oprocentowania i zostawić samą marżę (co oznaczałoby drastyczne obniżenie oprocentowania kredytu, często do poziomu 1–2% w skali roku), albo unieważnić całą umowę kredytową. Ta druga opcja, znana już frankowiczom, de facto przekłada się na darmowy kredyt – konsument oddaje tylko pożyczony kapitał, bez odsetek, a czasem może nawet żądać od banku zwrotu zapłaconych odsetek. Dla kredytobiorców to ogromna ulga finansowa, dla banków – poważne straty i konieczność przewalutowania lub renegocjacji umów na wielką skalę.
Oczywiście, zanim dojdzie do takiego „trzęsienia ziemi”, musi zostać spełniony szereg warunków prawnych. Nawet przychylny konsumentom wyrok TSUE nie unieważni automatycznie żadnej umowy – każdą sprawę rozstrzygać będą sądy krajowe, stosując wytyczne Trybunału. Niemniej wydźwięk orzeczenia będzie miał ogromne znaczenie praktyczne. Jeżeli TSUE dopuści badanie WIBOR-u, należy spodziewać się gwałtownego wzrostu liczby pozwów ze strony złotówkowiczów (w końcu w Polsce jest ok. 2 mln czynnych kredytów opartych na WIBOR-ze). Sędziowie, którzy dotychczas masowo oddalali takie powództwa, mogliby zacząć orzekać inaczej – być może częściej po stronie klientów, zwłaszcza w sprawach umów sprzed 2018 r., zawierających mniej przejrzyste zapisy o WIBOR-ze. Z kolei jeżeli TSUE odbierze konsumentom tę broń, fala wiborowych procesów zapewne wygaśnie, a sektor bankowy odetchnie z ulgą. W każdym razie jedno orzeczenie może mieć tysiące skutków – i zadecyduje o nich właśnie Trybunał w Luksemburgu.