PLN - Polski złoty
CHF
4,56
piątek, 28 listopada, 2025

Koniec sagi frankowej? Banki drżą przed wyrokiem TSUE, a Frankowicze podpisując teraz ugody mogą stracić okazję życia!

Z dominującej w mediach narracji frankowicze mogą wywnioskować, że ogólnopolski spór o abuzywne umowy pseudowalutowe powoli dobiega końca. Same banki, jak i ich pełnomocnicy forsują pogląd, wg którego kto miał pozwać bank za kredyt we frankach, ten najprawdopodobniej już to zrobił, a co za tym idzie przyszły wpływ tego typu spraw do sądów nie powinien mieć już większego znaczenia dla finansów sektora. W twierdzeniach bankowców jest trochę prawdy: liczba aktywnych umów nieobjętych pozwem bardzo szybko topnieje. Przedstawiciele sektora robią, co w ich mocy, by przekonać niezdecydowanych do zawarcia ugody, także na etapie procesowym. Współpracujący z bankami adwokaci twierdzą wręcz, że warunki ugodowe oferowane kredytobiorcom są bardzo podobne do tych, których ci domagają się w sądach. W związku z tym nie należy oczekiwać, że w przyszłości polubowne propozycje banków staną się korzystniejsze. Czy istotnie racja jest po stronie bankowych prawników? A może bliżsi prawdy są pełnomocnicy frankowiczów, twierdzący, że ci, którzy dziś oprą się pokusie zawarcia ugody, zyskają na tej decyzji najwięcej?

  • Banki próbują najróżniejszych metod, by zachęcić frankowiczów do rezygnacji z procesowania się – dotyczy to zarówno osób, które już złożyły pozew, jak i tych, które zwlekają z decyzją
  • Medialna nagonka na kancelarie frankowe robi swoje: część kredytobiorców zaczyna się zastanawiać, czy ugoda może być lepsza niż proces. Eksperci prawni nie mają złudzeń: ugody wciąż są pełne pułapek
  • Kredytobiorca, słysząc, że do sądów wpływa coraz mniej spraw frankowych, może połączyć ten fakt ze skuteczną akcją ugodową banków. Rzeczywistych przyczyn spadku liczby nowych powództw należy jednak szukać zupełnie gdzie indziej
  • Jeszcze dwa lata temu „nagrodą główną” w procesie o nieważność umowy był darmowy kredyt. Obecnie, prócz zwolnienia z odsetek i prowizji, kredytobiorca może liczyć na dodatkowe korzyści z wyroku. Czasami chodzi o sześciocyfrowe kwoty.

Maleje liczba nowych powództw frankowych. Banki próbują przekuć tę informację w swój prywatny sukces – czy słusznie?

Tylko 25,5 tys. nowych powództw frankowych wpłynęło do 47 sądów okręgowych w I półroczu 2025 roku. To o 36,5 proc. mniej niż w I półroczu roku ubiegłego, gdy do okręgów trafiło blisko 40 tys. nowych spraw o symbolu 049 cf. Banki dostrzegły pewne marketingowe szanse w tych statystykach i starają się dowieść, że malejący wpływ frankowych roszczeń świadczy o dwóch rzeczach. Po pierwsze o tym, że realizowany przez przedstawicieli sektora program ugód frankowych działa jak należy i – mimo skrajnie prokonsumenckiego orzecznictwa – przyciąga kolejnych zainteresowanych. Po drugie, o rychłym końcu sagi frankowej, która wkrótce przestanie mieć większy wpływ na wyniki finansowe banków. Ile w tym prawdy, a ile propagandy?

O skuteczności propozycji ugodowych przedkładanych klientom przez banki najlepiej świadczy fakt uruchomienia w XXVIII Wydziale Cywilnym programu „Mediacji frankowej”. Ministerstwo Sprawiedliwości, obserwując „sukcesy” banków w godzeniu się z klientami, zdecydowało się zachęcić sędziów do kierowania powodów w sprawach o nieważność i/lub zapłatę na rozmowy ugodowe z bankiem w asyście profesjonalnego mediatora. Do końca lipca 2025 roku programem objęto 4444 sprawy. Tylko w 15 przypadkach mediacje zakończyły się ugodą. Jest to najlepsza odpowiedź na pytanie o to, jak bardzo frankowicze są skłonni do godzenia się z bankiem.

Dlaczego więc do sądów wpływa coraz mniej spraw z kategorii 049 cf? Cóż, główną przyczyną jest to, iż większość najbardziej zdeterminowanych kredytobiorców sformułowała swoje roszczenia w latach ubiegłych. Boom przypadł na czas po wyroku TSUE w sprawie C-520/21. Pozwy, które trafiają do sądów I instancji obecnie, pochodzą przede wszystkim od posiadaczy spłaconych kredytów. Motywacja tych osób do procesowania się jest niższa z uwagi na zamknięty charakter relacji z bankiem. Ponadto zauważyć należy, że wielu kredytobiorców, byłych i obecnych, wciąż czeka, co TSUE postanowi w kilku szczegółowych kwestiach dotyczących rozliczeń nieważnej umowy, o czym więcej piszemy w dalszej części tekstu.

Przykład PKO Banku Polskiego pokazuje, że frankowych sporów nie da się rozwiązać w kilka kwartałów

Teraz przyjrzyjmy się temu, czy prawdą jest, że spór kredytobiorców frankowych z bankami da się zamknąć w maksymalnie kilka kwartałów. Aby zobrazować aktualną sytuację banków w sporze z frankowiczami, warto posłużyć się konkretnym przykładem. A trudno o przykład bardziej reprezentatywny od PKO Banku Polskiego, który łącznie udzielił ok. 178 tys. kredytów frankowych, co czyni go największym kredytodawcą pseudowalutowym w kraju. Wśród tych 178 tys. umów możemy wyróżnić kilka dominujących grup:

  • umowy, w sprawie których aktualnie toczy się proces sądowy – jest ich 27,9 tys. z czego ok. 6,9 tys. stanowią spłacone hipoteki
  • umowy aktywne, których do tej pory nie objęto postępowaniem sądowym – PKO BP szacuje, że jest ich ok. 14 tys.
  • umowy, z których udało się wyeliminować ryzyko prawne wskutek zawarcia ugody – takich przypadków zarejestrowano jak dotąd ok. 53 tys.
  • umowy, w przypadku których zapadł już prawomocny wyrok sądu – jest ich ok. 11,3 tys.
  • umowy spłacone, których posiadacze nie zdecydowali się jak dotąd na proces sądowy – takich przypadków jest w PKO Banku Polskim ok. 72 tys.

Nie trzeba być więc wybitnym matematykiem, by zauważyć, że najliczniejszą spośród tych grup jest ta zrzeszająca ex-frankowiczów, którzy wciąż nie podjęli decyzji o pozwie. Jeśli dodamy do niej aktywnych kredytobiorców, którzy również nie skierowali swoich roszczeń na drogę prawną, szybko zauważymy, że PKO Bank Polski nie może mieć pewności co do przyszłego losu blisko połowy wszystkich zawartych kontraktów frankowych.

W tym miejscu należy zaznaczyć, że nie wszystkie banki podają informacje o tym, jak wygląda szczegółowy rozkład ich frankowego portfela. Przy tym zupełnie bezpiecznie możemy założyć, że sytuacja PKO Banku Polskiego i tak jest ponadprzeciętnie dobra (względem konkurencji), ponieważ ten podmiot jako pierwszy zdecydował się przystąpić do pilotażu ugodowego i w początkowej fazie jego realizacji podpisywał z frankowiczami całkiem sporo porozumień. Możemy tylko przypuszczać, że sytuacja np. Raiffeisen Banku, który do programu przystąpił dopiero w czerwcu 2023 roku (a który był swego czasu jednym z większych kredytodawców frankowych) jest znacznie gorsza niż największego banku giełdowego w Polsce.

Te grupy frankowiczów muszą mieć się na baczności: banki mają wobec nich wielkie plany

Realnie należy oszacować, że wciąż mamy w naszym kraju kilkaset tysięcy osób dysponujących możliwością wysunięcia roszczenia o nieważność i/lub o zapłatę, związanego z abuzywnym kontraktem frankowym. To właśnie na tej grupie kredytobiorców bankowcy koncentrują swoją uwagę i próbują przewidzieć:

  • jak mogą prezentować się przeciętne wymagania ugodowe kredytobiorcy z aktywną, lecz wciąż niezakwestionowaną umową
  • ilu ex-frankowiczów zdecyduje się wstąpić na drogę sądową i co ewentualnie można zrobić, by ich przed tym krokiem powstrzymać.

Równolegle bankowcy próbują negocjować ugody z kredytobiorcami, których sprawy są w toku. Do każdej z wymienionych grup banki próbują trafić ze swoim przekazem medialnym, często realizowanym za pośrednictwem zaprzyjaźnionych kancelarii prawnych, które, użyczając swojego autorytetu, przekonują konsumentów do wyboru ścieżki ugodowej. Jakie są ich argumenty?

Tak banki chcą przekonać ostatnich frankowiczów do odstąpienia od pozwu. Królują manipulacja i dezinformacja

Pierwszy i najważniejszy argument dotyczy oczywiście potencjalnej przewlekłości postępowania i kosztów związanych z jego zainicjowaniem. Wszak kancelarie frankowe nie pracują za darmo – współpraca z dobrym adwokatem wiąże się z uiszczeniem opłaty wstępnej, wynoszącej przeciętnie ok. 10 tys. zł, a następnie (w przypadku wygranej) z opłaceniem premii za sukces. Bankowcy i ich prawnicy nie wspominają przy tej okazji, że kredytobiorca ma od 97 do 99 proc. szans na wygraną w sądzie, jak również o tym, że zwycięzcy procesu przypadną koszty zastępstwa procesowego, wynoszące w I instancji średnio 10 800 zł. Unikają oczywiście również przypominania kredytobiorcom, że wieloletnie oczekiwanie na wyrok w sprawie wiąże się zwykle z zasądzeniem na rzecz frankowicza odsetek ustawowych za opóźnienie, uwzględniających czas trwania procesu.

Celem wzmocnienia przekazu banki w sposób absolutnie godny podziwu wykorzystują negatywny PR wokół kancelarii frankowych, w pewnym stopniu będący efektem niefortunnych wypowiedzi pełnomocniczki ministra sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumenta. Bankowcy wytykają kancelariom rzekome stosowanie klauzul abuzywnych w umowach z konsumentami. Nie precyzują przy tym, że praktyka tego typu cechuje przede wszystkim kancelarie odszkodowawcze, czyli spółki kapitałowe będące firmami pośredniczącymi pomiędzy poszkodowanymi frankowiczami a profesjonalnymi pełnomocnikami. Doświadczeni adwokaci, mający wyrobioną pozycję w branży, nie współpracują z takimi podmiotami, nie tylko w obawie o swoją reputację, ale również dlatego, że nie mają takiej potrzeby. Ich skuteczność mówi sama za siebie, a najlepszą rekomendacją dla ich usług są opinie zadowolonych klientów.

Drugi argument bankowców odwołuje się do uczucia niepewności, które towarzyszy frankowiczom. Zdesperowani przedstawiciele sektora bankowego chwycili się wyroku TSUE w sprawie C-396/24, jak gdyby był on ich ostatnią deską ratunku. Obecnie przekonują, że ów wyrok stanowi zapowiedź powrotu krajowych sądów do teorii salda. Prawnicy frankowi bezlitośnie rozprawiają się z bankowymi manipulacjami i przypominają, że przed Trybunałem zarejestrowano już kolejne pytania, tym razem dotyczące tego, czy teoria salda nie koliduje ze skuteczną ochroną konsumenta przed abuzywnymi praktykami przedsiębiorcy.

Trzecią kwestią podkreślaną przez bankowców jest zmiana w warunkach ugodowych proponowanych frankowiczom. Obecnie banki są otwarte na indywidualne negocjacje z kredytobiorcami bardziej niż kiedykolwiek. Efektem rozmów może być ugoda, której warunki są zbliżone finansowymi skutkami do unieważnienia umowy w sądzie. Prawnicy banków podkreślają, że w związku z tym kredytobiorcy nie mają już na co czekać: większych zmian na ich korzyść w programach ugodowych po prostu nie będzie.

Bank nie chce, byś zwlekał z zawarciem ugody. Ma ku temu dobry powód

Warto zwrócić uwagę na ostatni z wymienionych element bankowej narracji. Skoro lepiej nie będzie, to dlaczego bankom tak bardzo zależy, by osoby, które dysponują nieprzedawnionym roszczeniem, związanym z aktywną umową, jak najszybciej zapytały o możliwość zawarcia ugody? To bardzo proste: przedstawiciele sektora boją się potencjalnej ewolucji europejskiej (a w dalszej kolejności również krajowej) linii orzeczniczej. Nie można bowiem zapominać, że przed TSUE toczy się już sprawa dotycząca przedawnienia bankowych roszczeń.

Jeżeli Trybunał uzna, że bieg terminu przedawnienia roszczenia banku o zwrot kapitału startuje już w momencie doręczenia reklamacji lub, co gorsza, wraz z chwilą wpisania danej klauzuli na listę postanowień niedozwolonych, może się okazać, że w wielu przypadkach bank nie będzie w stanie odzyskać od konsumenta środków, które mu użyczył. Może więc dochodzić do sytuacji, w których kredytobiorca, domagający się rozliczeń zgodnie z teorią dwóch kondykcji, będzie w stanie wyegzekwować zwrot świadczenia nienależnego (sumy spłaconych rat kredytu wraz z odsetkami za opóźnienie), zaś bank nie będzie mógł liczyć na zwrot kapitału. Zrealizowanie się takiego scenariusza podniosłoby ostateczny koszt frankowych rozliczeń o wiele miliardów złotych.

Nie może więc dziwić, że banki tu i teraz chcą zawierać ze swoimi klientami ugody. Treść tych ugód komponowana jest przez wybitnych ekspertów prawnych, którzy doskonale wiedzą, jak zadbać o to, by zapisy korzystne dla ich mocodawców brzmiały niewinnie w uszach konsumenta.

Chcesz podpisać ugodę z bankiem? Uważaj na te popularne błędy

Błąd popełnia ten, kto do rozmów z bankiem o ugodzie podchodzi bez wsparcia profesjonalnego pełnomocnika prawnego. Zawarcie ugody bez konsultacji z ekspertem może skończyć się między innymi:

  • rezygnacją z dalszych roszczeń wobec banku, bez zagwarantowania sobie wzajemności z jego strony (w efekcie może dojść do sytuacji, w której kredytobiorca nie będzie mógł już żądać od banku zwrotu świadczenia nienależnego, ale bank wciąż będzie mógł domagać się zapłaty odsetek wynikających z pierwotnej umowy)
  • wynegocjowaniem warunków nieadekwatnych do możliwości, jakie daje prawomocne unieważnienie umowy (część klientów przystaje na pierwszą ofertę banku, opartą o umorzenie pewnej części pozostałego salda zadłużenia, nieuwzględniającą znacznej nadpłaty kapitału kredytu)
  • powstaniem obowiązku podatkowego w przypadku wynegocjowania w banku zwrotu części świadczenia i jednoczesnego niedoprecyzowania przez bank, z czego ów zwrot wynika – fiskus może potraktować tę czynność jako objętą obowiązkiem zapłaty podatku dochodowego, który może wynieść maksymalnie 32 proc.

Katalog zagrożeń zwiększa się, jeśli kredytobiorca przed zawarciem ugody pozwał bank, żądając unieważnienia umowy i zwrotu świadczenia nienależnego. Ugoda jest formą kompromisu pomiędzy stronami i oczywiste jest, że każda z nich idzie na pewne ustępstwa. Pytanie jednak, na jakie ustępstwa powinien pójść konsument mający blisko 100 proc. szans na udowodnienie swoich racji przed sądem? Bank w wielu przypadkach życzyłby sobie, by kredytobiorca zrezygnował z odsetek ustawowych za opóźnienie.

Kredytobiorca powinien jednak dobrze zastanowić się, ile mogą wynieść te odsetki w jego przypadku. Jeśli kwota roszczenia wskazana w pozwie jest wysoka, wynosi kilkaset tysięcy złotych, a sam proces trwa już kilka lat, suma należnych odsetek może być liczona w dziesiątkach tysięcy złotych, czasem może przekraczać nawet sto tysięcy złotych. Czy zakończenie sporu ugodą jest warte rezygnacji z roszczenia opiewającego na taką kwotę? W naszej opinii jest to wątpliwe.

Długi proces sądowy może przynieść nieoczekiwane korzyści dodatkowe. Tak kredytobiorcy zyskują na odsetkach za opóźnienie

O tym, ile można zyskać na odsetkach ustawowych za opóźnienie, najlepiej świadczą prawomocne wyroki uzyskiwane przez dobre kancelarie adwokackie. Ciekawym przykładem jest sprawa I ACa 797/22, w której powodowie walczyli o nieważność umowy zawartej przed laty z Raiffeisen Bankiem. Spór trwał łącznie 47 miesięcy i zakończył się prawomocnym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, który 5 marca 2025 roku oddalił apelację pozwanego banku, zasądzając od niego na rzecz powodów koszty zastępstwa procesowego. Kredytobiorcy, których w sądzie reprezentowali prawnicy z Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni, mogą więc cieszyć się z prawomocnej nieważności swojej umowy oraz z gigantycznej korzyści z tym związanej.

Dnia 11 października 2022 roku Sąd Okręgowy w Rzeszowie nie tylko uznał, że kwestionowaną umowę należy wyeliminować z obrotu prawnego, ale zasądził też od pozwanego na rzecz kredytobiorców zwrot świadczenia nienależnego w kwotach 21.157,12 zł i 93.868,09 CHF wraz z odsetkami liczonymi od 14 września 2022 roku (sygnatura sprawy I C 466/21). Sama korzyść odsetkowa kredytobiorców znakomicie rekompensuje długie oczekiwanie na prawomocny wyrok.

Równie interesująco przedstawia się sprawa XXVIII C 16464/22, w której frankowicze byli reprezentowani przez adwokata Pawła Borowskiego. Osią sporu była umowa Własny Kąt, zawarta w 2006 roku z PKO Bankiem Polskim. Powodowie domagali się od sądu unieważnienia umowy oraz zasądzenia zwrotu świadczenia nienależnego. Dnia 19 marca 2025 roku Sąd Okręgowy w Warszawie uznał ich roszczenia: umowę wyeliminował z obrotu prawnego, a na rzecz powodów zasądził kwoty 321.207,34 zł i 10 000 CHF wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od 3 listopada 2022 roku do dnia zapłaty. Postępowanie przed sądem I instancji trwało 31 miesięcy – wyrok w sprawie jest prawomocny – PKO Bank Polski nie zdecydował się na złożenie apelacji. Także i w tym przypadku korzyść kredytobiorców z wyroku wykracza dalece poza „darmowy kredyt” – suma odsetek, którą zasądzono na ich rzecz, jest bardzo wysoka i najlepiej świadczy o wyższości prawomocnego wyroku nad ugodą.

Czy w świetle tych informacji warto rozważyć zawarcie ugody z bankiem? W naszym przekonaniu tylko w określonych przypadkach. Na przykład wówczas, gdy umowa wciąż jest aktywna i bardzo zależy nam na jej zamknięciu, a także zdjęciu hipoteki z kredytowanej nieruchomości, chociażby z uwagi na chęć jej sprzedaży.

Jeżeli bank proponuje uczciwe warunki porozumienia, które zabezpieczają kredytobiorcę przed ryzykiem podatkowym i ewentualnymi roszczeniami, które podmiot mógłby wysunąć w przyszłości, polubowne rozwiązanie sporu jak najbardziej może mieć sens. Oczywiście pod warunkiem, że bank jest gotów uczciwie rozliczyć sporny kredyt, uwzględniając lwią część roszczeń klienta. W innym przypadku jedyną sensowną opcją jest dążenie do pełnego unieważnienia umowy i rozliczenia świadczenia nienależnego, ze wszystkimi tego prawnymi i finansowymi konsekwencjami.

PODSUMOWANIE:

Kredytobiorcy frankowi, którzy nie unieważnili swoich umów w latach ubiegłych, mają dziś prostą drogę do sądowej wygranej z bankiem. Orzecznictwo jest jednolite i w pełni prokonsumenckie, zaś przewlekłość postępowań sądowych, nawet jeśli wciąż jest zjawiskiem powszechnym, nie stanowi takiego problemu jak w latach ubiegłych: każdy rok procesu oznacza bowiem dodatkową korzyść na odsetkach ustawowych za opóźnienie.

Banki zrobią wiele, by nastawić frankowiczów negatywnie do perspektywy pozwu i zachęcić ich do zawierania ugód. Problem w tym, że bankowcy wciąż niechętnie akceptują ideę darmowego kredytu i niestrudzenie próbują przekuć swoją porażkę w sukces. Ugody często są konstruowane tak, by wyeliminować ryzyko prawne z pierwotnie zawartej umowy przy minimalnym koszcie po stronie banku. Kredytobiorcy rzadko są tego świadomi, ponieważ ugody są pisane eksperckim żargonem, a odkodowanie rzeczywistego sensu niektórych zapisów wymaga szerokiej wiedzy z zakresu prawa, nie tylko tego bankowego.

Wniosek? Kredytobiorcy muszą być ostrożni. Ci, którzy jeszcze nie pozwali banku, bez wątpienia są obiektem zwiększonego zainteresowania i muszą liczyć się z tym, że próby wpłynięcia na ich decyzję co do dalszych losów abuzywnej umowy będą liczne – i niezwykle chytre. Frankowicz, który do rozmów z bankiem podejdzie bez asysty dobrego adwokata bądź radcy prawnego, narazi się na duże niebezpieczeństwo prawno-finansowe. Ten, który zadba o odpowiednią reprezentację prawną, jest na wygranej pozycji – darmowy kredyt to dziś właściwie opcja minimum.

Dodatkowe korzyści z unieważnienia umowy, takie jak odsetki ustawowe za opóźnienie, czasem też szansa na przeforsowanie zarzutu przedawnienia roszczeń banku, są nie do przecenienia. Banki o tym wiedzą, dlatego jest niemal pewne, że w następnych miesiącach wprowadzą kolejne zachęty do zawierania ugód. Kto podpisze ugodę dzisiaj, na systemowych, nienegocjowanych warunkach, popełni spory błąd. Czas gra na korzyść frankowiczów i nie jest sprzymierzeńcem sektora bankowego. Warto mieć to na uwadze, zapoznając się z kolejną propozycją ugodową banku.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze