Napływają do nas kolejne dane statystyczne z sądów apelacyjnych, odnoszące się do spraw frankowych. Dziś pod lupę bierzemy Sąd Apelacyjny w Poznaniu, który 25 lipca nadesłał nam odpowiedzi na pytania zawarte we wniosku o udostępnienie informacji publicznej. Niestety, poznańska apelacja okazała się najbardziej tajemniczą ze wszystkich – w odróżnieniu od podobnych jednostek z innych miast w Polsce, odmówiła nam udostępnienia danych o wykorzystanych przez sędziów urlopach i dniach nieobecności z powodu zwolnienia lekarskiego. Nie wiemy też, którym sędziom należy przypisać dane liczbowe odnoszące się do stanu referatów zadeklarowanego w nadesłanej nam odpowiedzi. Bazując na tym, co otrzymaliśmy, tworzymy dla naszych czytelników zestawienie najważniejszych informacji, świadczących o tym, jak poznańska apelacja radzi sobie z rozpoznawaniem spraw frankowych. Zapraszamy.
- Sędziowie I Wydziału Cywilnego i Własności Intelektualnej SA w Poznaniu koncentrują się obecnie w swojej pracy na sprawach frankowych – udział tych spraw w ich referatach przekracza już 75 proc.
- Większość wyroków w sprawach cywilnych wydawanych przez poznańską apelację dotyczy sporów o kredyty frankowe. Tamtejsi sędziowie mają ponadto do rozpatrzenia przeciętnie kilkadziesiąt spraw zażaleniowych w przedmiocie zabezpieczenia
- Zaległości orzecznicze Sądu Apelacyjnego w Poznaniu rosną, mimo coraz lepszego tempa orzeczniczego. To najprawdopodobniej efekt przemieszczającej się lawiny spraw frankowych, które powoli opuszczają sądy okręgowe i trafiają do sądów II instancji
- Eksperci prawni coraz odważniej mówią o tym, że wejście w życie ustawy frankowej nie tylko nie poprawi sytuacji w polskim sądownictwie, ale może ją dodatkowo skomplikować
- Najwięcej wątpliwości płynących ze środowiska prawnego dotyczy instytucji potrącenia, którą bank będzie miał do swojej dyspozycji aż do końca postępowania w II instancji.
Sąd Apelacyjny w Poznaniu a sprawy frankowe: jak zmieniła się tam sytuacja kredytobiorców na przestrzeni ostatniego roku?
Ministerstwo Sprawiedliwości od kilku miesięcy usilnie próbuje udowodnić Polakom, że działania, które podejmuje celem udrożnienia krajowego sądownictwa, są skuteczne. Promuje się między innymi rosnącym wskaźnikiem opanowania wpływu w sądach apelacyjnych. Dane ogólne, odnoszące się do przeciętnej sytuacji panującej w apelacjach, nie są dla frankowiczów tak zajmujące, jak statystyki lokalne.
A powód jest prosty: jeśli sprawa kredytobiorcy toczy się w Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu, to niewiele go będzie interesować to, co dzieje się w apelacji wrocławskiej czy warszawskiej. Dlatego dziś kompleksowo zajmiemy się statystykami Sądu Apelacyjnego w Poznaniu i tym, jak sytuacja frankowiczów ewoluowała tam przez ostatni rok.
Wpierw weźmy pod lupę dane ze statystyki ruchu spraw w tym sądzie za I półrocze 2024 roku. Informacja ta została wytworzona 16 lipca 2024 roku i możemy się z niej dowiedzieć, że:
- z ubiegłego roku pozostało sądowi 4173 spraw z repertorium ACa, w tym 3050 spraw o symbolu 049 cf, pod którym kryją się sprawy frankowe
- w I półroczu 2024 roku do sądu wpłynęło 1886 spraw ACa, w tym 1460 spraw o symbolu 049 cf
- w I półroczu 2024 roku SA w Poznaniu załatwił 633 sprawy ACa, w tym 344 sprawy frankowe.
Wskaźnik opanowania wpływu dla spraw ACa wyniósł więc za ten okres ~ 33,6 proc., natomiast dla spraw frankowych ~ 23,6 proc. Już wtedy większość zaległości z okresu wcześniejszego stanowiły w tej jednostce sprawy frankowe.
Na stronie poznańskiej apelacji możemy znaleźć również sprawozdanie za I półrocze 2025 roku – jest to informacja wytworzona 14 lipca 2025 roku. Najnowsze statystyki prezentują się następująco:
- 6516 – tyle spraw z repertorium ACa pozostało do rozpatrzenia z roku poprzedniego (wzrost zaległości o ok. 56 proc. rdr), z tego 5153 to sprawy frankowe (wzrost zaległości o ok. 69 proc. rdr)
- 2461 – tyle spraw ACa wpłynęło do poznańskiej apelacji w I półroczu 2025 roku, w tym są 1982 sprawy frankowe (wzrost wpływu dla spraw ACa wyniósł 30 proc. rdr, a dla samych spraw frankowych 35,8 proc.)
- 1104 – tyle spraw ACa załatwił w I półroczu 2025 roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu, z tego 750 załatwionych spraw dotyczyło kredytów we franku (poprawa o 74,4 proc. rdr, a w przypadku samych spraw frankowych o 118 proc. rdr).
Wskaźnik opanowania wpływu wzrósł w I półroczu 2025 roku do 44,9 proc. dla spraw z repertorium ACa i 37,8 proc. dla spraw frankowych.
Do rozpatrzenia na okres następny pozostały 7873 sprawy ACa, w tym 6385 spraw frankowych. Udział franków w powstałych zaległościach wynosi więc 81 proc. (podczas gdy rok wcześniej wynosił 76,8 proc.).
Pytamy Sąd Apelacyjny w Poznaniu, co słychać w sprawach frankowych. Odpowiedź zaskakuje
Od kilku miesięcy pytamy sądy okręgowe i apelacyjne o to, jak radzą sobie z rozpatrywaniem spraw frankowych. Oczywiście nie dosłownie. Korzystając z prawa dostępu do informacji publicznej, pytamy o to, jak wyglądają obecnie referaty sędziów wydziałów cywilnych, także w odniesieniu do spraw frankowych, oraz ile wyroków wydali sędziowie w danej jednostce czasu (zwykle od 1 stycznia do dnia odpowiedzi na wniosek). Pytania wysyłane do sądów są zwykle do siebie bliźniaczo podobne, tak jak i podobne są uzyskiwane przez nas odpowiedzi.
Sąd Apelacyjny w Poznaniu stanowi tu wyjątek, gdyż nie zdecydował się udostępnić stanu referatów poszczególnych sędziów I Wydziału Cywilnego i Własności Intelektualnej, zajmującego się rozpatrywaniem spraw frankowych. Ze strony SA w Poznaniu możemy się dowiedzieć, że w tym wydziale orzeka aktualnie 18 sędziów, w tym pięciu sędziów delegowano do apelacji z innych sądów. Tymczasem z danych nadesłanych nam bezpośrednio przez sąd, aktualnych na dzień 25 lipca 2025 roku, wynika, że w I Wydziale orzeka nie 18, a 19 sędziów. Niestety, z uwagi na brak przyporządkowania konkretnych imion i nazwisk do stanu poszczególnych referatów, nie jesteśmy w stanie zweryfikować, z czego wynika ta rozbieżność.
Z informacji nadesłanej nam przez sąd wynika, że pojedynczy referat sędziowski w I Wydziale zawiera od 189 do 583 spraw. Ponieważ nie jesteśmy w stanie przyporządkować poszczególnych danych do konkretnych sędziów, nie mamy też możliwości dokonania analizy, z czego wynikają te rozbieżności. Domyślamy się, że jednym z czynników decydujących o tych różnicach jest współczynnik przydziału, który może być obniżony u sędziów sprawujących dodatkowe funkcje.
Przeciętny udział spraw 049 cf w referatach sędziów tego wydziału wynosi 75,1 proc. Najmniejsze frankowe obciążenie to 116 takich spraw w referacie. Sędzia najbardziej obciążony sprawami frankowymi ma ich do rozpatrzenia 446.
Ogólna liczba spraw, którą ma do rozpatrzenia I Wydział Cywilny i Własności Intelektualnej w Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu, to – na dzień 25 lipca br. – 7901, w tym jest 5935 spraw frankowych.
A jak wygląda dynamika orzecznicza? I Wydział wydał w tym roku 846 wyroków, z czego 490 odnosiło się do spraw 049 cf. Wynika z tego, że aż 57,9 proc. wyroków wydanych przez ten wydział w bieżącym roku dotyczyło właśnie spraw frankowych.
Niestety, Sąd Apelacyjny w Poznaniu nie udostępnił nam informacji o dniach nieobecności poszczególnych sędziów, czy to z powodu urlopu, czy zwolnienie lekarskiego. Ponownie nie jesteśmy więc w stanie powiązać liczby wydawanych wyroków z ewentualną przedłużającą się absencją danego orzecznika.
Udało nam się natomiast ustalić, że przeciętny sędzia I Wydziału w tej jednostce ma do rozpatrzenia od 36 do nawet 278 skarg i spraw zażaleniowych. Z tego od 18 do 119 to zażalenia w przedmiocie zabezpieczenia. Możemy tylko domyślać się, że chodzi tu w głównej mierze o zaskarżone decyzje sądów okręgowych dotyczące przyznania (lub przeciwnie, nieprzyznania) kredytobiorcy zabezpieczenia roszczenia w sprawie o nieważność i zapłatę.
Czy ustawa frankowa poprawi sytuację Sądu Apelacyjnego w Poznaniu?
Nie trzeba być specjalistą od statystyki, by zauważyć, że sytuacja Sądu Apelacyjnego w Poznaniu jest dramatyczna, i odpowiadają za to w głównej mierze gigantyczne frankowe zaległości. Spodziewamy się, że następne kwartały nie przyniosą w tym względzie wielkiego przełomu, a to dlatego, że od grudnia ubiegłego roku w poznańskim Sądzie Okręgowym funkcjonuje wyspecjalizowana sekcja frankowa, która jest w stanie w krótkim czasie „naprodukować” tysiące nowych orzeczeń. Te zapewne w większości zostaną zaskarżone przez niezadowolone z werdyktu banki, które będą chciały zrewidować otrzymane wyroki w sądzie II instancji. Sądzie, który już teraz ma poważne problemy z opanowaniem wpływu.
Powstaje zatem pytanie, czy środkiem zaradczym na problem występujący w poznańskiej apelacji może być ustawa frankowa. W naszej opinii nie. Co więcej, podobnego zdania są eksperci prawni, którzy w rozmowach z dziennikarzami wyliczają potencjalne negatywne następstwa wprowadzenia specustawy w życie. Najwięcej miejsca w swojej krytyce poświęcają pomysłowi wydłużenia terminu na złożenie oświadczenia o potrąceniu. Po zmianach legislacyjnych bank będzie mógł skorzystać z tego środka aż do końca postępowania w II instancji (w przypadku spraw rozpatrywanych na posiedzeniu niejawnym aż do wydania w nich wyroku).
Prawnicy zaznaczają, że jest to rozwiązanie krzywdzące dla konsumentów, przede wszystkim ze względu na to, że pozwoli, by roszczenie banku podlegało kontroli wyłącznie sądu apelacyjnego. Ta zmiana będzie miała ogromne znaczenie w przypadkach, w których kredytobiorca kwestionuje zasadność roszczenia banku z uwagi na podniesienie go po upływie terminu przedawnienia. Do tej pory konsument mógł liczyć, że jego wątpliwości zostaną zweryfikowane przez sądy obu instancji.
Tymczasem po wprowadzeniu ustawy bank, w obawie przed uznaniem jego roszczeń za przedawnione, podniesie je najprawdopodobniej w najpóźniejszym możliwym terminie. Taka strategia negatywnie odbije się na pracy sądów apelacyjnych, które na finiszu postępowania zostaną zmuszone do przeprowadzenia dodatkowych czynności, związanych z potrąceniem podniesionym przez bank.
Ale to nie wszystko: jeden z zapisów ustawy zakłada, że bank, który cofnie swój pozew o zwrot kapitału (bądź apelację w sprawie), zyska prawo do zwrotu połowy opłaty za wniesienie powództwa. Wystarczy, że zrobi to do 6 miesięcy od wejścia w życie ustawy. Może to zmotywować banki do częstszego korzystania z apelacji w okresie przed wprowadzeniem ustawy. Wszak połowa tej „inwestycji” w przedłużanie postępowania zwróci się niedługo potem.
Jeszcze większym absurdem jest to, że Ministerstwo Sprawiedliwości chce zwracać bankom połowę opłaty za… wniesioną do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną od wyroku sądu apelacyjnego. Już teraz większość tego typu skarg składanych przez banki jest oddalanych na etapie przesądu, bez ich merytorycznego rozpoznania, co skutecznie zniechęca przedstawicieli sektora do przepalania potężnych kwot na tego rodzaju nadzwyczajny środek odwoławczy. Ciężko jakkolwiek usprawiedliwić pomysł polegający na pokrywaniu przez Skarb Państwa kosztów kuriozalnej strategii banków, o której od dawna wiadomo, że nie służy niczemu innemu, jak dodatkowemu zastraszeniu kredytobiorców.
Głównym argumentem zwolenników ustawy frankowej, rzekomo przemawiającym za tym, że jest ona korzystna dla konsumentów, jest automatyczne zabezpieczenie roszczenia, do którego mają zyskać dostęp frankowicze po wejściu nowych przepisów w życie. Problem jednak polega na tym, że ów automatyzm będzie działał dopiero od momentu, w którym pozwany bank otrzyma powództwo kredytobiorcy – a takie doręczenie może potrwać wiele miesięcy, w skrajnych przypadkach nawet ponad rok. Oznacza to, że czas oczekiwania na wstrzymanie wykonywania umowy, zamiast ulec skróceniu, w wielu przypadkach się wydłuży.
Owszem, sądy apelacyjne zostaną odciążone, gdyż nie będą już musiały rozpatrywać wniosków o zabezpieczenie roszczenia, jak również skarg banków na decyzje o przyznaniu konsumentowi tego środka tymczasowego. Odbędzie się to jednak kosztem samych konsumentów. Obecnie czas oczekiwania na wydanie postanowienia sądu w przedmiocie zabezpieczenia wynosi od kilkunastu dni do kilku tygodni. Pomysł legislacyjny Ministerstwa Sprawiedliwości trudno więc uznać za trafiony – a wystarczyłoby wstrzymać wykonywanie umowy wraz z momentem złożenia powództwa, by ów przepis został odebrany przez stronę konsumencką w sposób pozytywny.
Ustawa frankowa sprawi, że podnoszenie argumentu przedawnienia roszczeń banku stanie się ryzykowne
Eksperci prawni często podnoszą jeszcze jedną, niezwykle niepokojącą kwestię, dotyczącą tego, kto powinien ponieść koszty postępowania w części, w której roszczenie konsumenta zostanie oddalone z uwagi na skuteczne podniesienie przez bank zarzutu potrącenia. Jak się okazuje, kosztem tym zostanie obciążony bank, ale wyłącznie wtedy, gdy kredytobiorca nie będzie kwestionował zgłoszonego potrącenia. Takie rozwiązanie budzi naturalne wątpliwości pełnomocników konsumentów, którzy zwracają uwagę na to, iż prowadzi ono de facto do ograniczenia praw ich klientów do obrony. Jak bowiem ma się zachować konsument, który jest zdania, że roszczenie banku o zwrot kapitału jest przedawnione? Stoi przed poważnym dylematem, albowiem próba zakwestionowania potrącenia w takiej sprawie może skutkować obciążeniem go kosztami sądowymi, wynoszącymi wiele tysięcy złotych.
Projekt ustawy frankowej dość sprawnie porusza się po kolejnych szczeblach procedury legislacyjnej i wszystko wskazuje na to, że niedługo zostanie przedłożony do pierwszego czytania w Sejmie. Nie oznacza to absolutnie, że po drodze jego treść nie ulegnie już żadnym modyfikacjom. Należy mieć na uwadze, że w ostatnich dniach doszło do ważnej zmiany kadrowej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Adam Bodnar, za ministrowania którego rozpoczęto prace nad ustawą frankową, kończy swoją pracę w resorcie.
Nowym ministrem sprawiedliwości został Waldemar Żurek, który do tej pory był sędzią Sądu Okręgowego w Krakowie, zajmującym się między innymi rozpatrywaniem spraw o kredyty frankowe. Niewykluczone, że były sędzia, obecnie minister, zdecyduje się zaingerować w ostateczny kształt ustawy, tym bardziej że sam był posiadaczem kredytu frankowego, który wygrał swoją sprawę z bankiem. Może być w związku z tym niechętny promowaniu projektu, który daje szereg przywilejów bankom, odbiera niektóre prawa konsumentom i w dodatku nie daje wielkich szans na usprawnienie toczących się postępowań.
PODSUMOWANIE:
Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma powodów do dumy: sytuacja kredytobiorców sądzących się z bankami w sądach apelacyjnych w dalszym ciągu jest katastrofalna, a zakładnikami kryzysu w jednostkach II instancji są oczywiście powodowie w innych sprawach cywilnych, niepowiązanych w żaden sposób z frankami. Takie osoby czekają na rozpatrzenie swoich spraw w tych samych kolejkach, co frankowicze. Resortowi zależy, by to oczekiwanie nie trwało zbyt długo, dlatego chce usprawnić postępowania frankowe przy pomocy ustawy.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby ta ustawa koncentrowała się na zagadnieniach natury organizacyjnej czy technicznej. Frankowicze z pewnością nie mieliby do rządzących pretensji, gdyby ci zdecydowali się rozszerzyć kadry w wydziałach cywilnych, skierowali do orzekania w nich większą grupę sędziów, a także zadbali o odpowiednią reprezentację asystencką i urzędniczą. Z krytyką nie spotkałoby się również sukcesywne wprowadzanie do sądów nowinek technologicznych i możliwie szybkie odchodzenie od papieru na rzecz rozwiązań cyfrowych, które doceniliby zarówno sędziowie, strony postępowań, jak i profesjonalni pełnomocnicy prawni.
Zamiast tego digitalizacja sądów jest na etapie zapowiedzi: sędziowie wciąż nie mają dostępu do modułów Digitalnego Asystenta Sędziego, a papier nadal króluje w sekretariatach. Tymczasem frankowicze słyszą, że resort sprawiedliwości ma ambicję wprowadzenia ustawy frankowej jeszcze w tym roku. I dziwią się, dlaczego właśnie tę ustawę (a nie na przykład reformę KRS) resort stawia sobie za priorytet.
Pewne nadzieje można wiązać ze zmianą na stanowisku ministra sprawiedliwości, która, być może, przełoży się w pozytywny sposób na dynamikę i kierunek reform w polskich sądach. Przydałoby się mniej teoretyzowania, a więcej praktyki. Mniej konferencji, a więcej realnych działań. I odejście od prezentowania wybiórczych statystyk na rzecz faktycznego skracania kolejek w sądach.



