Na przestrzeni ostatnich trzech lat strategia banków w procesach frankowych zmieniła się dosłownie o 180 stopni. Kiedyś bankom zależało na maksymalnym przeciągnięciu i skomplikowaniu sporów z klientami, chociażby po to, by pokazać niezdecydowanym, że droga do unieważnienia umowy wcale nie jest łatwa i przyjemna. Obecnie długi proces sądowy nie jest w interesie banku, z kilku powodów. A odsetki ustawowe za opóźnienie to tylko jeden z nich. Duże, silnie „ufrankowione” podmioty, jak na przykład PKO BP, mBank, Millennium, zrozumiały już, że to właśnie teraz jest najlepszy czas na zamknięcie trwających sporów o abuzywne hipoteki. Mają na to kilka sposobów, a domyślnym jest oczywiście zawarcie ugody. Pytanie, czy frankowicze zechcą rozmawiać o ugodach w otoczeniu sprzyjającego im orzecznictwa i wobec rosnącego prawdopodobieństwa, że przynajmniej część roszczeń banków jest już przedawniona.
Z tego tekstu dowiesz się:
- Jak największe banki w Polsce próbują godzić się z frankowiczami i ile porozumień zawarły w minionym kwartale
- Kto może liczyć na ponadprzeciętnie dobre warunki ugody frankowej, a komu bank wyśle standardową ofertę
- Ile może zyskać kredytobiorca na odsetkach ustawowych za opóźnienie w przypadku trwającego 2-3 lata procesu sądowego
- Ilu frankowiczów nie pozwało jeszcze banku, a nadal ma do tego prawo? I czy banki mają jakiś sensowny pomysł na zniechęcenie niezdecydowanych do złożenia pozwu?
Przewlekłe procesy frankowe były do niedawna zmorą konsumentów. Dziś są problemem samych banków
Frankowiczu, nie narażaj się na wieloletni proces sądowy, którego wynik jest niepewny, i już dziś zgłoś się do najbliższej placówki banku celem zawarcia dobrowolnej ugody – tak mniej więcej wyglądał przekaz sektora bankowego kierowany do posiadaczy kredytów pseudowalutowych w latach 2022-2024. Przedstawiciele tego środowiska, na czele z ZBP, straszyli konsumentów zgubnymi skutkami brnięcia w proces… i rzeczywiście był czas, gdy ta taktyka działała całkiem nieźle. Zmieniło się to po wyrokach TSUE z grudnia 2023 roku oraz po wydaniu przez Sąd Najwyższy dużej uchwały frankowej.
Na przestrzeni kilku miesięcy frankowicze upewnili się, że bank nie ma prawa blokować im dostępu do odsetek ustawowych za opóźnienie, co do tej pory chętnie czynił przy pomocy zarzutu zatrzymania. Dodatkowo dowiedzieli się, że SN aprobuje rozliczenia nieważnej umowy zgodnie z teorią dwóch kondykcji, bez prawa do jakiejkolwiek rekompensaty za korzystanie z kapitału.
To wystarczyło, by kredytobiorcy nabrali pewności siebie, zarówno w sądach, jak i w pozaprocesowych negocjacjach ugodowych. Dla banków jest to oczywiście sytuacja bardzo niekorzystna: obecnie brakuje im argumentu, za pomocą którego mogłyby przekonać posiadaczy abuzywnych hipotek do wybrania polubownego zakończenia sporu. Znajduje to odzwierciedlenie w oficjalnych statystykach ugodowych:
- jeszcze w 2022 roku Millennium Bank był w stanie zawierać ponad 2 000 frankowych ugód w kwartale, podczas gdy obecnie, w 2025 roku, zawiera ich niewiele ponad 1 000 (w II kwartale br. Millennium podpisał 1 087 ugód, o 15 mniej niż kwartał wcześniej i 174 mniej niż w IV kwartale ubiegłego roku)
- liczba ugód zawartych przez mBank w II kwartale 2025 roku to 2 654, mniej niż kwartał wcześniej, gdy podmiot podpisał 3 177 porozumień (należy podkreślić, że mBank rozpoczął realizację programu ugodowego dopiero w końcówce września 2022 roku i początkowo warunki oferowane kredytobiorcom były mniej korzystne niż u konkurencji, co przekładało się na skuteczność składanych propozycji)
- proces zawierania ugód przebiega dość opornie w Santander Banku, który w I połowie 2025 roku zawarł jedynie 952 takie porozumienia i łącznie ma ich na koncie nieco ponad 10 tys.
- pomiędzy I a II kwartałem 2025 roku liczba zawartych przez BNP Paribas ugód frankowych wzrosła jedynie o 353, do poziomu 6 348. Kwartał wcześniej zainteresowanie ugodami było większe – udało się zawrzeć 445 porozumień. Natomiast pomiędzy III a IV kwartałem 2024 roku liczba ugód w BNP Paribas wzrosła o 430.
Należy przy tym zaznaczyć, że statystyki ugodowe słabną, mimo coraz większej otwartości banków na indywidualne negocjacje z klientami.
A jak wygląda sytuacja ugodowa PKO BP? Cóż, nadspodziewanie dobrze: podmiot jest w stanie utrzymać wysokie zainteresowanie frankowiczów ugodami, o czym świadczą liczby. Na koniec 2024 roku PKO BP miał zawartych 47 757 ugód. Na koniec I półrocza 2025 roku było ich już 53,2 tys. Naszą uwagę przykuła rosnąca liczba ugód zawieranych przez PKO Bank Polski już w trakcie procesu. Na koniec 2023 roku podmiot miał na koncie 36,8 tys. ugód, z czego ok. 35,2 tys. stanowiły ugody pozasądowe. Na koniec 2024 roku bank miał podpisanych 40,8 tys. ugód pozasądowych i blisko 7 tys. ugód sądowych. Przełom nastąpił w I półroczu 2025 roku: łączna liczba ugód sądowych wyniosła blisko 11 tys.
Świadczy to o tym, że PKO Bank Polski postawił sobie za punkt honoru porozumienie się z tymi frankowiczami, którzy skierowali już swoje roszczenie na drogę sądową. Jest to o tyle ciekawe, że kredytobiorcy będący już stroną procesu o nieważność i zapłatę wykazują się dużo niższą skłonnością do wybierania polubownego rozwiązania w porównaniu do tych, którzy wciąż nie zdecydowali się zakwestionować swoich umów.
Pozycja negocjacyjna banków w rozmowach o ugodzie słabnie: oto powody
Dobra statystyka PKO BP odnosząca się do ugód zawieranych na etapie procesowym może świadczyć o tym, że podmiot wykazuje się w negocjacjach daleko idącą ustępliwością.
A dlaczego duży i silnie „ufrankowiony” bank w 2025 roku woli ustąpić niż angażować się w proces, tak jak miało to miejsce w latach ubiegłych? Najważniejsze powody to:
- niekorzystne orzecznictwo – banki przegrywają niemal wszystkie postępowania sądowe inicjowane przez frankowiczów, zarówno w I, jak i w II instancji
- wysokie koszty związane z przegraną – przegrana sprawa to dla banku wielopłaszczyznowa katastrofa: nie chodzi już tylko o to, że kredyt staje się darmowy, ale również o dodatkowe następstwa finansowe, które są z tym związane, takie jak konieczność zapłaty kosztów procesu i oczywiście odsetek ustawowych za opóźnienie
- brak środków nacisku na stronę przeciwną – dopóki kredytobiorcy mieli trudności z uzyskiwaniem zabezpieczenia roszczeń w swoich sprawach o nieważność umowy, dopóty banki zarabiały na abuzywnych umowach przez okres toczących się postępowań. Obecnie uzyskanie zabezpieczenia jest już tylko formalnością, a praktyka sądów w tym zakresie jest identyczna niezależnie od regionu
- perspektywa zmian orzeczniczych w kwestii przedawnienia roszczeń – banki realnie obawiają się scenariusza, w którym ich roszczenia o zwrot kapitału okazują się przedawnione, czy to ze względu na brak przyznania, że kwestionowane przez powodów umowy są nieważne (co koliduje z postawieniem wierzytelności w stan wymagalności), czy z uwagi na uzależnienie biegu terminu przedawnienia od zdarzenia sprzed lat, np. wpisania przez SOKiK danej klauzuli abuzywnej do rejestru postanowień niedozwolonych.
Kiedy saga frankowa dobiegnie końca? Władze PKO BP podały prawdopodobny termin
Banki bardzo różnie podchodzą do informowania mediów o swoich prognozach dotyczących prawdopodobnego terminu zamknięcia tematu franków. Kilka kwartałów temu prezes Millennium Banku w rozmowach z mediami dawał do zrozumienia, że w 2025 roku rezerwy frankowe nie będą stanowić tak dużego obciążenia dla wyników podmiotu jak w latach ubiegłych. Tymczasem rezerwy utworzone przez Millennium Bank w II kwartale br. wyniosły 555 mln zł po opodatkowaniu, podczas gdy kwartalny wynik netto uplasował się na poziomie… 331 mln zł.
Kwartalne rezerwy frankowe Millennium Banku okazały się wyższe niż zaraportowany zysk Grupy za całe I półrocze (555 mln zł vs. 511 mln zł). Jak zatem można mówić, że frankowe rezerwy pozostają bez większego wpływu na wyniki banku?
Dużo pewniej i bardziej konkretnie o prawdopodobnym terminie zażegnania frankowego kryzysu mówią władze PKO BP. Z wypowiedzi wiceprezesa największego banku w Polsce wynika, że podmiot chce zamknąć „frankową sagę” do końca 2025 roku, a następnie wejść w rok 2026 z czystą kartą. Naszym zdaniem jest to bardzo ambitny plan, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, jak wygląda obecnie struktura frankowego portfela PKO BP: wciąż znajduje się w nim 14 tys. aktywnych frankowych umów nieobjętych sporem sądowym.
Dodatkowo bank musi liczyć się z ryzykiem prawnym wynikającym z 72 tys. w całości spłaconych kontraktów frankowych, które wciąż mogą stać się osią sporu sądowego. Jakby tego było mało, w sądach toczy się blisko 28 tys. spraw, w których frankowicze domagają się unieważnienia swoich umów i/lub zwrotu świadczenia nienależnego. Jak bank planuje zamknąć te procesy przed końcem 2025 roku? Przecież nie wszyscy frankowicze chętnie przystaną na ugody.
Wniosek jest jeden: PKO BP musi wdrożyć na masową skalę plan akceptowania wyroków sądów I instancji i jak najszybszego rozliczenia z frankowiczami. Bez składania apelacji, bez skarg kasacyjnych, bez przedłużania postępowań. Co więcej, w procesach toczących się w I instancji, również w takich, w których rozprawę wyznaczono na odległy termin, np. za kilka lat (co jest charakterystyczne dla sądów okręgowych w Gdańsku i Warszawie), bank musi przedstawić powodom naprawdę dobrą ofertę ugody, zbliżoną warunkami do tego, co otrzymaliby w wyniku unieważnienia umowy.
Przypominamy: teraz to bank ma interes w dogadaniu się z klientem. Klienta, poza wyjątkowymi przypadkami (jak np. trwający proces rozwodowy i chęć szybkiego podzielenia majątku lub potrzeba sprzedaży mieszkania) nie obchodzi, ile potrwa jego proces z bankiem. A każdy rok takiego procesu generuje po stronie banku kolejne koszty wynikające z odsetek ustawowych za opóźnienie.
Tym frankowiczom nie opłaca się ugoda z bankiem: zobacz, dlaczego
Paradoksalnie najbardziej zdeterminowani do prawomocnego unieważnienia umowy mogą być ci frankowicze, których procesy trwają najdłużej. Zawierając z bankiem ugodę, nawet taką, która polegałaby na wyzerowaniu salda i zwrocie nadpłaty, ryzykują nie tylko utratę kosztów zastępstwa procesowego, ale również odsetek ustawowych za opóźnienie. A te mogą być bardzo wysokie.
Dla zobrazowania korzyści z odsetek posłużmy się przykładami z życia doświadczonych kancelarii:
- XXVIII C 16464/22 – sprawa zainicjowana w 2022 roku, w której wyrok zapadł 19 marca 2025 roku, po 31 miesiącach postępowania i przeprowadzeniu jednej rozprawy. Sąd Okręgowy w Warszawie stwierdził w tym przypadku nieważność zawartej w 2006 roku umowy Własny Kąt i nakazał pozwanemu PKO BP zwrot na rzecz powodów kwoty 321.207,34 zł i 10.000,00 CHF wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie, liczonymi od 3 listopada 2022 roku do dnia zapłaty. Po uwzględnieniu kursu CHF z dnia wydania wyroku i zsumowaniu łącznej korzyści zasądzonej na rzecz kredytobiorcy, jesteśmy w stanie obliczyć, że wartość odsetek do opłacenia za okres od 3 listopada 2022 roku do 19 marca 2025 roku przekracza 101 tys. zł. Weźmy przy tym pod uwagę, że sprawa zakończyła się prawomocnym wyrokiem już po przejściu przez I instancję – jak informuje adwokat Paweł Borowski, pełnomocnik kredytobiorców, bank nie zdecydował się na złożenie odwołania. Ile wyniosłyby odsetki, gdyby PKO BP jednak zdecydował się na apelację? 150? 200 tys. zł? Możemy się tylko domyślać
- XXVIII C 343/22 – kolejny przykład z Warszawy, tym razem dotyczący umowy zawartej z Nordeą, czyli poprzednikiem prawnym PKO BP. Spór trwał łącznie 38 miesięcy i zakończył się wyrokiem z 12 marca 2025 roku. Sąd Okręgowy w Warszawie unieważnił umowę i zasądził od pozwanego na rzecz powodów kwotę 178 141,61 zł z odsetkami ustawowymi za opóźnienie, liczonymi od 25 stycznia 2022 roku do dnia zapłaty. Odsetki ustawowe naliczone do dnia wydania wyroku wynoszą w tym przypadku 63,5 tys. zł. Prowadząca tę sprawę Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni informuje na swojej stronie, że wyrok jest prawomocny – PKO Bank Polski nie podjął się składania apelacji.
W tym miejscu chcemy zaznaczyć, że nie tylko PKO Bank Polski w racjonalny sposób podchodzi do swoich szans w sądzie apelacyjnym. Z danych raportowanych przez doświadczone kancelarie frankowe wynika, że także i inne duże banki z coraz większym sceptycyzmem podchodzą do perspektyw, jakie daje im zaskarżenie wyroku. Nieskładanie apelacji, czasem nawet niewystępowanie o wydanie uzasadnienia wyroku, staje się coraz częstsze u takich kredytodawców jak: mBank S.A., Millenium Bank, Santander Bank Polska, BNP Paribas, BOŚ Bank, a nawet u podmiotów nieprowadzących już działalności na terenie Polski – tu przoduje Deutsche Bank.
Poniżej kilka spraw, w których spór zakończył się w sposób definitywny w wyniku niezłożenia apelacji przez przegrany bank. We wszystkich opisywanych przypadkach kredytobiorcy byli reprezentowani przez Kancelarię Adwokata Pawła Borowskiego:
- BOŚ Bank – wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu, wydany 20 lutego 2025 roku, po trwającym 14 miesięcy postępowaniu. W niniejszej sprawie (sygnatura I C 2777/23) sąd stwierdził nieważność umowy kredytu denominowanego do CHF, a także zasądził od pozwanego BOŚ Banku na rzecz kredytobiorców kwoty 139.960,69 zł i 17.344,55 CHF wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie, za okres od 19 stycznia 2024 roku aż do dnia zapłaty. Do podjęcia przez sąd decyzji o uznaniu umowy za nieważną wystarczyła jedna rozprawa
- Deutsche Bank – wyrok Sądu Okręgowego dla Warszawy-Praga, wydany 19 listopada 2024 roku (sygnatura III C 2720/24). Cały proces sądowy trwał tylko 4 miesiące i zakończył się unieważnieniem umowy oraz zasądzeniem na rzecz powodów od pozwanego Deutsche Banku kwoty 416.274,50 zł wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie, liczonymi od 6 czerwca 2024 roku do dnia zapłaty
- Millennium Bank – wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 28 lutego 2025 roku, wydany po trwającym 27 miesięcy postępowaniu, w ramach którego odbyła się jedna rozprawa. W sprawie III C 1503/24 sąd zasądził nieważność umowy oraz zwrot na rzecz powodów kwoty 278 192,55 zł wraz z odsetkami ustawowymi za okres od 24 grudnia 2022 roku aż do dnia zapłaty
- BNP Paribas – wyrok Sądu Okręgowego w Świdnicy z dnia 19 marca 2025 roku, w sprawie zainicjowanej przeciwko następcy prawnemu banku BGŻ S.A. Także i w tej sprawie zapadł prokonsumencki wyrok, stwierdzający nieważność umowy i nakazujący pozwanemu zwrot na rzecz powodów kwoty 395.838,59 zł wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od 5 marca 2024 roku do dnia zapłaty.
Ugody frankowe różnią się od siebie warunkami. Kto dostanie lepszą propozycję, a kto gorszą?
Oferty ugodowe składane kredytobiorcom przez banki są szeroko komentowane w social mediach: frankowicze porównują między sobą otrzymywane warunki i zastanawiają wraz z resztą społeczności, z czego wynikają różnice pomiędzy poszczególnymi propozycjami. Jak to jest, że jednemu klientowi bank jest gotów umorzyć resztę salda zadłużenia, podczas gdy drugiemu każe nadpłacić kilkadziesiąt procent ponad kapitał kredytu, mimo że aktualny stopień spłaty tych zobowiązań jest podobny?
Był czas, gdy banki rozsyłały swoim klientom szablonowe, bliźniaczo do siebie podobne propozycje, dla których bazą była wydana w grudniu 2020 roku rekomendacja szefa KNF. Obecnie banki kalkulują. Ich spersonalizowane podejście do ugód przejawia się nie tylko w większej otwartości na negocjacje z klientem, ale też w głębszej analizie jego indywidualnej sytuacji. Ostateczny kształt propozycji składanej klientowi może być zależny od kilku czynników:
- od tego, czy ów klient podjął już jakieś kroki świadczące o chęci zakwestionowania umowy (wystąpienie z wnioskiem o wydanie historii spłaty kredytu, złożenie reklamacji, wysłanie przedsądowego wezwania do zapłaty)
- w przypadku klienta, który powiadomił już bank, że nie zgadza się z postanowieniami zawartymi w umowie, istotne będzie, kiedy to powiadomienie miało miejsce i jak zareagował na nie bank (jeśli reklamacja została złożona przed 2022 rokiem i aż do teraz kredytobiorca nie wystąpił z pozwem, jest wysoce prawdopodobne, że już wkrótce otrzyma od banku bardzo dobrą ofertę ugody – a powodem będzie strach banku przed przedawnieniem roszczenia o zwrot kapitału)
- w sytuacji, w której kredytobiorca złożył już pozew, istotne znaczenie będzie mieć aktualny etap procesu. Zdecydowanie korzystniejszą ofertę ugody dostanie kredytobiorca, który wygrał sprawę w I instancji i obecnie czeka na wyrok sądu apelacyjnego, niż ten, który dopiero co złożył pozew i oczekuje na wyznaczenie pierwszej rozprawy.
Czynników mających wpływ na warunki ugody jest znacznie więcej. W naszym przekonaniu bank w obecnym stanie orzecznictwa może uzależniać propozycję ugody sądowej nawet od osoby sędziego, do którego trafiła dana sprawa. Banki mają za sobą tysiące zamkniętych postępowań o franki i doskonale orientują się w tym, jak orzekają poszczególni sędziowie sądów I, jak i II instancji. Wiedzą, który orzecznik jest za teorią dwóch kondykcji, a który za teorią salda, są też w stanie przewidzieć sposób zasądzenia odsetek ustawowych za opóźnienie.
Frankowicz, którego sprawa trafiła do sędziego ściśle trzymającego się wytycznych TSUE, ma dużo większe szanse na otrzymanie sensownej propozycji ugodowej niż ten, którego pozew został zarejestrowany w referacie sędziego będącego zwolennikiem teorii salda, czy (to na szczęście rzadkość) „naprawienia” umowy poprzez wyeliminowanie z niej zapisów abuzywnych.
Armia 300 tys. frankowiczów wciąż zwleka ze złożeniem pozwu. Czy banki przekonają ich do zawarcia rozejmu?
Podczas gdy banki ślą w świat uspokajające komunikaty, z których wynika, że saga frankowa dobiega końca, wciąż nie wiadomo, jak zachowają się posiadacze w pełni spłaconych kredytów, którzy mają takie samo prawo do złożenia pozwu, jak aktywni kredytobiorcy. Wg nieoficjalnych szacunków, spłaconych umów nieobjętych pozwem może być nawet 300 tysięcy. Czy banki są w jakikolwiek sposób przygotowane na scenariusz, w którym ex-frankowicze masowo szturmują sądy? Niestety, ale nic na to nie wskazuje.
Banki nie mówią głośno o tym, że są gotowe rozmawiać o ugodach dotyczących w całości spłacanych kredytów. Udają, że problemu nie ma. Z doniesień samych frankowiczów wynika natomiast, że gdy sprawa o zapłatę trafi już do sądu, bank nagle otwiera się na negocjacje z byłym klientem. O swojej otwartości na dialog z tą grupą klientów nie informuje jednak opinii publicznej, najprawdopodobniej w obawie przed sprowokowaniem kolejnych grup ex-kredytobiorców do pozwu.
W wypowiedziach formułowanych na potrzeby mediów prominentni bankowcy przekonują opinię publiczną, że ex-frankowicze nie mają w sądach czego szukać. Jednak nie dlatego, że orzecznictwo jest im nieprzychylne. Powodem ma być mała – ich zdaniem – korzyść z wygranej. Kredytobiorca, który spłacił swój kredyt przed czasem, ma w ich mniemaniu niewielką nadpłatę ponad kapitał kredytu, co – wobec wysokich kosztów obsługi prawnej – ma czynić cały proces pozbawionym sensu. Dodatkowo bankowcy twierdzą, że osoby, które nie muszą już spłacać rat kredytowych, nie mają motywacji do wchodzenia na drogę sądową. Wolą cieszyć się spłaconą hipoteką i spokojnym życiem, bez okołoprocesowych stresów.
Naszym zdaniem jest to spora nadinterpretacja. Banki zdają się zapominać, jaka była specyfika kredytów we franku szwajcarskim. Umowa była ściśle powiązana z kursem niestabilnej waluty, która miała wpływ nie tylko na wysokość rat, ale i salda zadłużenia. Cóż z tego, że kredytobiorca był w stanie szybciej spłacić swoje zobowiązanie, skoro kurs franka wzrósł pomiędzy lipcem 2008 roku a lipcem 2015 roku z 2 zł do 4 zł?
Osoby, które w międzyczasie nadpłacały swój kredyt, w dalszym ciągu mogą odzyskać od banku krocie, a ich korzyść wzrośnie, jeśli w „tanich” okresach spłacały swój kredyt bezpośrednio we franku szwajcarskim. Trzeba bowiem mieć na uwadze, że bank będzie zobowiązany zwrócić świadczenie nienależne w walucie spłaty. Zatem jeśli nadpłaciłeś bankowi 25 tys. CHF, gdy kurs franka wynosił przeciętnie ok. 3 zł, po prawomocnej wygranej otrzymasz tyle samo franków, tyle że wartych dziś, w przeliczeniu na złotówki, znacznie więcej niż kiedyś.
PODSUMOWANIE:
Zmiany we frankowym orzecznictwie dotyczące sposobu naliczania odsetek ustawowych za opóźnienie sprawiły, że dziś to frankowicze mogą zarabiać na kredytach, których przed laty udzieliły im banki: korzyść odsetkowa po kilku latach procesu może przekroczyć 100 tys. zł, a przecież jest to tylko niejako dodatek do „darmowego” kredytu. Do odsetek za zwłokę konsument jest uprawniony bez względu na to, czy pozywa bank za aktywną, czy za w całości spłaconą umowę. W 2025 roku istnieje wysoka szansa, że cały spór zakończy się po wyroku sądu I instancji. Bank najprawdopodobniej będzie wolał zrezygnować z apelacji, wiedziony chęcią zredukowania kosztów swojej przegranej.
Frankowicz jest na wygranej pozycji, niezależnie od tego, jaką strategię procesową wybierze bank. Podmiot zdecyduje się uznać roszczenie klienta po zamknięciu sprawy w sądzie okręgowym lub zaproponuje ugodę, uwzględniającą żądania wskazane w pozwie? To świetnie – spór zakończy się szybko, bez stresu i komplikacji po stronie powoda. Jeżeli natomiast bank podejmie rękawicę i zdecyduje się walczyć z klientem w obu instancjach, otworzy w ten sposób kredytobiorcy drogę do wyższych korzyści na odsetkach za zwłokę.