PLN - Polski złoty
CHF
4,56
środa, 10 września, 2025

Frankowicze i banki będą mogły TERAZ podważać prawomocne wyroki neosędziów po wyroku TSUE

Podczas gdy frankowicze wyczekują kolejnych wyroków TSUE, tym razem odnoszących się do dopuszczalności stosowania teorii salda, a także do przedawnienia roszczeń banków, unijni sędziowie biorą pod lupę polski wymiar sprawiedliwości. 4 września 2025 roku zapadł wyrok w sprawie C-225/22, z którego wynika, że sądy krajowe niższej instancji mogą pomijać w swojej pracy wyroki Sądu Najwyższego wydane przy udziale neosędziów. Wystarczy, że w składzie orzekającym znalazł się jeden neosędzia, by sędziowie sądów powszechnych mogli uznać taki wyrok za „przezroczysty”. Już teraz spekuluje się, jakie skutki wywrze unijny pogląd na zakończone prawomocnym wyrokiem sprawy frankowe. Czy niezadowolone z prokonsumenckiej linii orzeczniczej banki zaczną na masową skalę podważać negatywne dla nich wyroki? A może to konsumenci skorzystają na tej nowej sytuacji i zaczną domagać się rewizji wyroków, w których sąd „naprawił” umowę poprzez usunięcie z niej klauzuli abuzywnej lub uznał zarzut zatrzymania podniesiony przez bank?

Z tekstu dowiesz się:

  • Czego dotyczył najnowszy wyrok TSUE, wydany 4 września 2025 roku
  • Jaki będzie wpływ wyroku na już wydane orzeczenia sądów krajowych
  • Co unijny wyrok oznacza dla kredytobiorców frankowych, którzy unieważnili umowy
  • Czy należy się spodziewać masowego kwestionowania prokonsumenckich orzeczeń przez banki.

TSUE orzekł w sprawie neosędziów. Tysiące prawomocnych wyroków zostanie poddanych rewizji?

Trwający w polskim wymiarze sprawiedliwości spór o neosędziów już dawno wyszedł poza krajowe podwórko i stał się przedmiotem analiz unijnych instytucji, na czele z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. W przeszłości TSUE nie przyjął do rozpatrzenia pytań prejudycjalnych skierowanych przez Izbę Cywilną Sądu Najwyższego, argumentując to tym, że wśród składających te pytania byli neosędziowie (orzecznicy powołani przez neoKRS po 2018 roku), co zaprowadziło Trybunał do konkluzji, według której organ odsyłający nie jest sądem. Pytania należało więc uznać za niedopuszczalne.

Ministerstwo Sprawiedliwości od ponad 1,5 roku pracuje nad uporządkowaniem sytuacji w Krajowej Radzie Sądownictwa, a także nad wyjaśnieniem kwestii statusu neosędziów. Poprzedni minister sprawiedliwości, Adam Bodnar, nakreślił opinii publicznej, jak miałaby wyglądać „selekcja” sędziów mianowanych po 2018 roku, w resorcie przygotowano też treść nowej ustawy o KRS, ale reformy nie udało się przeforsować. Rządzący nie mogli liczyć na przychylność prezydenta Andrzeja Dudy i jest właściwie pewne, że sytuacja nie zmieni się po tym jak do pałacu prezydenckiego wprowadził się Karol Nawrocki. Podczas gdy Ministerstwo Sprawiedliwości pod wodzą nowego szefa, Waldemara Żurka, szuka wyjścia z tej trudnej sytuacji, unijni sędziowie nie próżnują.

W kwietniu 2025 roku opublikowana została opinia Rzecznika Generalnego w sprawie C-225/22, z której mogliśmy dowiedzieć się, iż – w jego ocenie – sąd niższej instancji może uznać za niebyłe orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Przyczyną powstania tej możliwości jest niespełnienie przez Izbę wymogu niezawisłego, bezstronnego sądu, którego działalność wynikałaby z ustawy. Kilka miesięcy później, 4 września 2025 roku, TSUE wydał wyrok w sprawie, z którego wynika, że orzeczenia wadliwie obsadzonego składu sędziowskiego powinny być pomijane przez sądy niższych instancji z uwagi na niewywoływanie skutków prawnych.

Eksperci prawni o wyroku C-225/22: siła rażenia będzie większa niż się wydaje?

Wyrok wydany przez TSUE, choć dotyczy konkretnej izby Sądu Najwyższego, może mieć znacznie szersze „pole rażenia”. Wskazują na to zresztą eksperci prawni cytowani między innymi przez Rzeczpospolitą. Profesor Ireneusz Kamiński reprezentujący Instytut Nauk Prawnych PAN, wyjaśnia, że orzeczenie Trybunału będzie istotne w przypadkach, w których zastosowanie ma prawo UE. Zauważa też, że – zgodnie z unijnym wyrokiem – samo występowanie w składzie orzekającym neosędziego nie wystarczy, by sąd niższej instancji mógł zignorować taki wyrok czy postanowienie.

Jak informuje profesor, do pominięcia wyroku SN powinno dojść tylko wówczas, gdy stanie się to niezbędne celem zapewnienia pierwszeństwa unijnemu prawu. Zdaniem prof. Kamińskiego, jeżeli orzeczenie Sądu Najwyższego nie powoduje naruszeń unijnego prawa materialnego lub też w sytuacji gdy uchyla wyrok wydany w niższej instancji, naruszający prawo UE, brak jest podstaw do kwestionowania takiej decyzji sądu ostatniej instancji z uwagi na wadę instytucjonalną.

Nieco inaczej podchodzi do sprawy prof. Maciej Taborowski, który w rozmowie z Rzeczpospolitą zwraca uwagę na to, iż w sprawie, którą rozpatrzył TSUE, nie występował inny element unijny poza właśnie tym dotyczącym składu sędziowskiego, w świetle art. 19 TUE. Podkreśla, że elementem unijnym jest ta konkretna okoliczność. Ponadto daje on jasno do zrozumienia, że orzeczenie w sprawie C-225/22 wpłynie na różne kategorie spraw, w tym te frankowe, w których oczywiście znajduje się wspomniany wcześniej element unijny.

Czy zatem frankowicze powinni obawiać się rewizji swoich prawomocnych już wyroków?

Wyrok TSUE C-225/22 a możliwość podważania frankowych wyroków: co się zmieni?

Z wyjaśnieniem przychodzi mec. Mikołaj Rusiński, który udzielił komentarza Rzeczpospolitej. W ocenie tego wyspecjalizowanego prawnika frankowego kredytobiorcy nie muszą się bać uznawania uzyskanych przez nich wyroków za niebyłe. Mecenas przypomina, że korzystne dla frankowiczów orzeczenia stanowią urzeczywistnienie wysokiego standardu ochrony konsumenckiej, który wynika z unijnej dyrektywy 93/13/EWG. W jego ocenie stosowanie tego orzeczenia zostanie ograniczone do wyjątkowych przypadków. Prawnik zauważa, że orzeczenie Trybunału może się okazać korzystne dla kredytobiorców frankowych, gdyż ułatwi im podważanie wyroków, w których neosędzia przyjął pogląd niezgodny z prawem unijnym, na przykład zdecydował się na częściowe utrzymanie kwestionowanej umowy w mocy.

Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu. Naszym zdaniem warto przytoczyć szerszy katalog sytuacji, w których konsumenci mogą skorzystać na nowym wyroku TSUE. Chodzić będzie nie tylko o orzeczenia, w których sąd zdecydował się „naprawić” umowę, poprzez podzielenie czy eliminację klauzuli abuzywnej i oparcie całości o średni kurs NBP. Nadzieję na rewizję swoich wyroków otrzymają również ci konsumenci, którym nie udało się zakwestionować zarzutu zatrzymania podniesionego przez bank, przez co zostali oni pozbawieni znacznej części odsetek ustawowych za opóźnienie.

Z podobną sytuacją możemy mieć do czynienia w przypadkach, w których roszczenie banku było w oczywisty sposób przedawnione w momencie jego składania. Jeżeli sąd, mimo przedawnienia, uznał takie roszczenie, kredytobiorca może zyskać nową broń w walce o swoje prawa. Zwłaszcza, jeśli TSUE wypowie się w sposób negatywny o możliwości stosowania przez krajowe sądy „względów słuszności” w sprawach, w których przeciwnikiem procesowym przedsiębiorcy jest konsument – strona abuzywnej umowy kredytowej.

Warto się zastanowić, czy wyrok TSUE w sprawie C-225/22 może się w jakiś sposób przysłużyć samym bankom. Naszym zdaniem wyłącznie w wymiarze propagandowym – banki mogą zintensyfikować swoje działania obmierzone na wprowadzenie wrażenia chaosu prawnego, a służące zniechęcaniu konsumentów do sądzenia się. Za bardzo wątpliwe należy uznać, że przedstawiciele sektora zaczną masowo kwestionować orzeczenia wydane przez neosędziów. Skutkiem rewizji wyroku nie będzie bowiem rozliczenie stron zgodnie z teorią salda.

Zakładając, że rewizja ma zapewnić stronom sporu uzyskanie wyroku zgodnego z unijnymi standardami, skutkiem skorzystania z niej będzie najpewniej rozliczenie stron według teorii dwóch kondykcji, i to przy założeniu, że konsument ma prawo do odsetek ustawowych za opóźnienie od dnia wyznaczonego w przedsądowym wezwaniu do zapłaty. Dodatkowo banki mają wszelkie powody, by obawiać się, jak ostatecznie ukształtuje się orzecznictwo dotyczące biegu terminu przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału. Jeśli kapitał został już rozliczony, a bank wyszedł na danej umowie „na zero”, może się obawiać, że w wyniku prób podważenia prawomocnego wyroku sprowadzi na siebie dodatkowe ryzyko finansowe, wyceniane na setki tysięcy złotych – bo przecież takie kwoty pożyczali przed laty konsumenci, zaciągający zobowiązania waloryzowane kursem CHF.

Nie wszyscy frankowicze poszli z roszczeniami do sądów. Czy wyrok C-225/22 ich do tego zachęci?

Zastanówmy się, jaki wpływ na przyszłe sprawy frankowe może mieć wyrok TSUE z 4 września 2025 roku. Czy frankowicze poczują się zachęceni do składania kolejnych powództw przeciwko bankom, a może wręcz przeciwnie?

Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. Polscy konsumenci od wielu miesięcy są informowani o ryzykach związanych ze statusem neosędziego, rozpatrującego daną sprawę. Niepewność prawna potęgowana jest niestety przez przekaz medialny pochodzący z Ministerstwa Sprawiedliwości, którego przedstawiciele od wielu miesięcy dyskredytują sędziów mianowanych przez neoKRS i zapowiadają potrzebę usunięcia przynajmniej części z nich z zawodu.

Frankowicze zastanawiają się więc, co się stanie, jeśli ich sprawa trafi właśnie do neosędziego? Prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest ogromne – można wręcz zaryzykować, że w niektórych dużych sądach, raportujących wielotysięczny wpływ frankowych powództw, neosędziowie dominują w wydziałach cywilnych. Jak pokazuje praktyka, ich statystyki orzecznicze w wielu przypadkach są znacznie lepsze od tych, którymi mogą się pochwalić „paleosędziowie”, o czym wielokrotnie informowaliśmy na łamach portalu, z podaniem konkretnych przykładów. Czy zatem warto będzie wnosić powództwo o nieważność, mając świadomość, że bank może próbować podważyć późniejsze orzeczenie, powołując się na wadliwy sposób nominacji danego sędziego?

W naszym przekonaniu wyrok TSUE w sprawie C-225/22 nie będzie miał większego wpływu na decyzję kredytobiorcy o złożeniu pozwu. Ci, którzy wystąpiliby z roszczeniami do sądu, i tak to zrobią. Ci, którzy są niechętni procesowaniu się, będą mieć kolejny argument, by tego nie robić.

Oczywiście banki będą starały się, by kredytobiorcy, którzy nie podjęli jeszcze kroków prawnych, w ogóle zrezygnowali z tej drogi. Grupa, na którą będą chciały wywrzeć wpływ, może liczyć nawet ok. 300 tys. osób. To przede wszystkim posiadacze spłaconych umów frankowych, ale jest też wśród nich grupa ok. 50 tysięcy aktywnych frankowiczów (z czego 14 tys. to kredytobiorcy, których umowy są obsługiwane przez PKO BP).

Ile frankowych ugód zawarł sektor bankowy i o ile może jeszcze poprawić swoją statystykę?

Rzecz jasna banki mają ambicje, by zawierać z frankowiczami kolejne ugody – do tej pory sześć dużych giełdowych banków podpisało z kredytobiorcami ok. 140 tys. ugód (źródło danych: Rzeczpospolita). Rzeczywista liczba porozumień z pewnością jest sporo wyższa: trzeba mieć na uwadze, że obecnie swoje programy ugodowe rozwijają nie tylko banki wciąż prowadzące działalność na polskim rynku, ale również te, które już go opuściły, w tym między innymi Raiffeisen Bank, BPH S.A. (następca GE Money Banku) i Deutsche Bank, znane z zasobnego portfela hipotek frankowych. Dodatkowo ugody oferuje również syndyk upadłego Getin Noble Banku, który niedawno poinformował o rozpoczęciu drugiego etapu programu.

Ilu frankowiczów spośród grupy liczącej 300 tys. osób zdecyduje się na podpisanie ugody? Najprawdopodobniej niewielu, z dwóch głównych przyczyn. Po pierwsze, próżno szukać kredytobiorców z aktywną umową, którym bank nie wysłał co najmniej kilku propozycji porozumienia, i to bez względu na to, czy skarżyli się na abuzywność klauzul przeliczeniowych, czy też nie. Jeżeli ktoś odmówił trzy czy cztery razy, wątpliwe, by spojrzał przychylniej na kolejne otrzymywane propozycje. Po drugie, jak zostało wcześniej wspomniane, większość uprawnionych do pozwu to ex-frankowicze ze spłaconymi umowami, a takim osobom banki proponują ugodę dopiero po otrzymaniu informacji o skierowaniu sprawy do sądu.

Problem polega na tym, że kredytobiorca, który złożył już pozew, jest znacznie mniej chętny do godzenia się niż ten, który nie podjął jeszcze działań prawnych zmierzających do podważenia umowy. Jeżeli więc bankom uda się zawrzeć jeszcze kilkadziesiąt tysięcy ugód, będzie to spory sukces – a chętnych na te ugody należy szukać przede wszystkim wśród kredytobiorców, którzy złożyli pozew, ale:

  • ich sprawa trafiła do sędziego, który „nie lubi” frankowiczów i rozsądza strony zgodnie z teorią salda
  • z uwagi na niepewny status konsumenta w relacji z bankiem obawiają się oddalenia swoich roszczeń
  • są zmęczeni przewlekłym procesem i chcą go jak najszybciej zamknąć, z uwagi na planowaną sprzedaż mieszkania, rozwód bądź inne czynniki losowe.

Klienci pseudokancelarii mogą być znacznie bardziej skorzy do ugód niż frankowicze reprezentowani przez renomowanych adwokatów. Sprawdź, dlaczego

Jesteśmy przekonani, że bank bardzo wnikliwie analizuje stopień desperacji u poszczególnych klientów i bezlitośnie negocjuje ugody z tymi przypartymi do ściany, licząc, że na zakwestionowanej umowie da się jeszcze zarobić. Rosnąca determinacja banków może się odbić w niekorzystny sposób na działalności kancelarii odszkodowawczych, które kusiły klientów bardzo niską opłatą wstępną, wynoszącą od kilkuset do kilku tysięcy złotych.

Jeżeli konsument zainwestował w proces niewielką kwotę, to stoi przed perspektywą słodko-gorzkiej wygranej: zwycięstwo będzie oznaczać nie tylko nieważność umowy i zwrot świadczenia nienależnego, ale też podzielenie się tak uzyskaną korzyścią z kancelarią odszkodowawczą. A firmy odszkodowawcze, o których piszemy, znane są z bardzo wysokich premii za sukces, sięgających 25 proc. tego, co konsument zyskał, wygrywając swój spór z bankiem. W takim przypadku, przy dojściu dodatkowych czynników, takich jak przewlekłość postępowania, konsument może być skłonny do zawarcia z bankiem ugody, która – paradoksalnie, może się w takim przypadku okazać korzystniejsza niż wygrana.

Dużo niższego zainteresowania ugodami należy się spodziewać u frankowiczów reprezentowanych przez doświadczonych adwokatów i radców prawnych. Ci kredytobiorcy ponieśli wyższą opłatę wstępną (rzędu ok. 10 tys. zł, czasem nieco wyższą, czasem niższą), a więc zainwestowali w proces konkretne pieniądze, które mają nadzieję odzyskać poprzez zwrot kosztów zastępstwa procesowego. Jednocześnie mają świadomość, że premia za sukces, którą pobierze prawnik po wygranej, będzie dużo niższa niż w kancelarii odszkodowawczej. Wyniesie od 3 do 5 proc., a więc będzie można ją pokryć z odsetek ustawowych za opóźnienie, zasądzanych od banku za niespełnienie roszczeń konsumenta po otrzymaniu przedsądowego wezwania do zapłaty.

Banki rezygnują z apelacji w dobrze poprowadzonych sprawach – zobacz przykłady

Kredytobiorca reprezentowany przez renomowanego prawnika jest w sądzie dużo bardziej pewny swego, wie bowiem, że jego pełnomocnik ma blisko stuprocentową skuteczność, rozumie przy tym, że dane te są też doskonale znane jego przeciwnikom procesowym. Efekt jest często taki, że bank – wiedząc z doświadczenia, że nie jest w stanie wygrać z danym prawnikiem (ponieważ ten wygrywa wszystkie lub prawie wszystkie sprawy dotyczące tego konkretnego wzorca umownego), po prostu akceptuje wyrok sądu I instancji i pokornie przechodzi do jego wykonania.

Przykładów takich spraw, zakończonych bez apelacji banku, nie trzeba daleko szukać.

Dnia 17 kwietnia 2025 roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu (w osobie sędziego Łukasza Soleckiego) wydał wyrok w sprawie I C 850/23, w której kredytobiorcy walczyli z BOŚ Bankiem o ustalenie nieważności umowy kredytu denominowanego oraz o zapłatę. Po 23 miesiącach od zainicjowania procesu i przeprowadzeniu dwóch rozpraw sąd zdecydował się unieważnić umowę kredytową powodów, nadto zasądził na ich rzecz kwoty 107.149,50 zł oraz 16.490,09 CHF wraz z odsetkami ustawowymi liczonymi od 26 maja 2023 roku aż do dnia zapłaty. Pozwany BOŚ Bank musi również opłacić koszty sądowe. Bank poddał się bez walki, mimo że gdyby złożył apelację, sprawa trafiłaby do wrocławskiego sądu II instancji, w którym blisko połowa spraw rozsądzana jest zgodnie z antyunijną teorią salda. Tymczasem w tej sprawie sąd postanowił rozliczyć strony zgodnie z teorią dwóch kondykcji (w toku spłacania kredytu frankowicze przekazali pozwanemu bankowi w ratach kapitałowo-odsetkowych kwotę 185 tys. zł). Wyrok jest prawomocny. Frankowicze byli reprezentowani w sądzie przez adwokata Pawła Borowskiego.

Dnia 12 marca 2025 roku, po trwającym 38 miesięcy postępowaniu sądowym, zapadł wyrok w sprawie XXVIII C 343/22, którą zainicjowano przeciwko PKO Bankowi Polskiemu. Osią tego sporu była umowa kredytu frankowego zawarta w 2008 roku z dawnym Nordea Bankiem. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał roszczenia kredytobiorców i wydał wyrok stwierdzający nieważność umowy oraz zasądzający od pozwanego PKO BP na rzecz powodów kwotę 178 141,61 zł z odsetkami ustawowymi za opóźnienie naliczanymi od dnia 25 stycznia 2022 roku do dnia zapłaty. Wyrok jest prawomocny. W sądzie kredytobiorców reprezentowali adw. Jacek Sosnowski oraz adw. Michalina Kasjaniuk.

PODSUMOWANIE:

Choć wyrok TSUE w sprawie C-225/22 ma znaczenie również dla zakończonych spraw frankowych, jest mało prawdopodobne, by banki, masowo przegrywające te procesy, zaczęły podważać decyzje neosędziów w nadziei na przekucie swoich porażek w sukces. Banki bardzo dobrze wiedzą, że sytuacja, w której sąd, tym razem pilnujący, by wyrok był w 100 procentach zgodny z duchem orzeczeń TSUE, rewiduje wyrok wydany przez neosędziego, jest dla nich ryzykowna. Jeśli umowa została uznana za nieważną, a bankowi nie odebrano prawa do otrzymania zwrotu kapitału, sytuacja wbrew pozorom jest korzystna dla przegranego. Alternatywą jest odnowienie sporu z klientem, być może w jeszcze mniej sprzyjającej bankom rzeczywistości orzeczniczej, co niosłoby za sobą nowe ryzyka, o nieznanej skali. Banki są pragmatyczne i nie lubią eksperymentów, które mogą się okazać kosztowne.

Co innego kredytobiorcy. Ci w niektórych przypadkach mogą uznać, że zakwestionowanie frankowego wyroku niesie za sobą pewne szanse – na przykład na doprowadzenie do przedawnienia roszczeń banku, unieważnienia umowy w miejsce jej odfrankowienia lub zmianę sposobu naliczania korzyści odsetkowej. Nie należy się spodziewać, że takich przypadków będzie wiele – frankowicze bardzo cenią sobie spokój związany z prawomocnym unieważnieniem umowy i zwykle nie chcą wracać do sporu z bankiem, nawet jeśli taki ruch mógłby zapewnić im określone korzyści dodatkowe.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze