Kilka miesięcy temu władze Millennium Banku dawały mediom do zrozumienia, że rezerwy frankowe wkrótce przestaną mieć znaczący wpływ na wyniki podmiotu. Za nami pierwsze półrocze 2025 roku, po którym banki prezentują swoje sprawozdania okresowe. Raport z półrocza został opublikowany również przez Millennium – a wynika z niego tyle, że kredyty we franku nadal stanowią dla podmiotu ogromne obciążenie. Millennium jest jednym z tych banków, które niezwykle pragmatycznie podchodzą do swojego sporu z klientami… i w wielu przypadkach wolą odpuścić po przegranej w I instancji, niż ścierać się o swoje racje w apelacji. Warto się zastanowić, czy ta taktyka pozostanie aktualna po wprowadzeniu ustawy frankowej. I czy to legislacyjne rozwiązanie będzie sprzyjać godzeniu się frankowiczów z bankami, czy może dokładnie odwrotnie?
- Prognozy dotyczące kwartalnych rezerw Millennium Banku okazały się niedoszacowane: zamiast 509 mln zł, w II kwartale podmiot odłożył na frankowiczów…588,8 mln zł
- Na koniec II kwartału br. Millennium Bank był stroną ok. 22,5 tys. sporów sądowych o kredyty pseudowalutowe. Łączna wartość przedmiotu sporu w tych sprawach wyceniana jest na 4,26 mld zł i prawie 340 mln CHF
- Większość (54 proc.) spraw frankowych przeciwko Millennium Bankowi toczy się obecnie przed sądami II instancji. Bank najwyraźniej nie chce powiększać tej statystyki, gdyż, jak donoszą doświadczeni prawnicy, w wielu przypadkach rezygnuje z odwoływania się
- Wskaźnik pokrycia rezerwami aktywnego portfela frankowych hipotek wynosi w Millennium po II kwartale 142 proc. – władze podmiotu nie wierzą, że szykowana przez resort ustawa szybko i tanio uwolni je od kosztownych sporów?
Millennium Bank dorzuca do frankowej skarbonki ponad pół miliarda złotych. Wszystko przez odsetki za opóźnienie?
Mimo wysokiego pokrycia aktywnych hipotek frankowych utworzonymi odpisami, banki nie rezygnują z księgowania kolejnych kwot na poczet toczących się sporów. Millennium Bank nie jest tu wyjątkiem – podmiot w II kwartale 2025 roku przeznaczył na frankowiczów krocie, a pierwotnie podana kwota okazała się mocno niedoszacowana: 7 lipca br. na stronie banku pojawił się komunikat, z którego wynikało, że prognozowana wartość kwartalnych rezerw wyniesie 509 mln zł dla samego Millennium Banku, plus dodatkowo 64 mln zł na portfel dawnego Euro Banku (co miało pozostać bez wpływu na wynik).
Tymczasem z raportu za I półrocze br. możemy się dowiedzieć, że ostateczna kwota odłożona na hipoteki pseudowalutowe w II kwartale to 588,8 mln zł. Mimo to kwartalny zysk netto wyniósł 331,5 mln zł, i był o 26,2 proc. wyższy niż konsensus opublikowany przez PAP. Co więcej, wynik był aż o 45,1 proc. wyższy niż w analogicznym okresie roku ubiegłego i o 85,2 proc. wyższy niż w I kwartale br.
Przez całe minione półrocze podmiot zaksięgował na poczet frankowych rezerw 920,4 mln zł (kwota dotyczy wyłącznie portfela Millennium) plus 98,2 mln zł (portfel byłego Euro Banku). Łączna wartość bilansowa rezerw wynosi u tego kredytodawcy prawie 7,4 mld zł, a dla portfela dawnego Euro Banku ok. 778 mln zł.
Z najnowszych doniesień wynika, że aktualne pokrycie odpisami czynnego portfela hipotek pseudowalutowych wynosi w Millennium 142 proc., jest zatem jednym z wyższych na rynku, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę najsilniej ufrankowione podmioty, którym najtrudniej było zabezpieczyć to wielomiliardowe ryzyko. Czy można się spodziewać, że przyszłe kwartały będą dla Millennium łaskawsze pod względem ryzyka prawno-finansowego? Naszym zdaniem to wątpliwe, z dwóch powodów.
Po pierwsze, z uwagi na to, że sądy w zdecydowanej większości nadal rozliczają strony nieważnych umów zgodnie z teorią dwóch kondykcji, zasądzając na rzecz kredytobiorców odsetki ustawowe za opóźnienie, uwzględniające okres od daty wskazanej przez powoda w przedsądowym wezwaniu do zapłaty, aż do faktycznej wypłaty środków. Banki muszą więc uwzględnić tę kwestię w swoich algorytmach, co przekłada się na późniejszy poziom rezerw.
Po drugie, dziś to nie aktywne hipoteki są dla Millennium (i reszty banków) problemem. Wielką niewiadomą, potencjalnie niezwykle kosztowną, są w całości spłacone umowy frankowe, nierzadko przed czasem, które wciąż mogą stać się przedmiotem sporu sądowego, z takim samym skutkiem, jak w przypadku wciąż aktywnych hipotek.
Ex-kredytobiorcy, mimo że ich relacja z bankiem jest zamknięta, mają prawo domagać się zwrotu świadczenia nienależnego, w dodatku z odsetkami ustawowymi za opóźnienie. Byli frankowicze, obserwując sytuację w orzecznictwie, coraz częściej dochodzą do wniosku, że gra jest warta świeczki – oddają swoje spłacone umowy do analizy doświadczonym prawnikom, a następnie… wysyłają bankom przedsądowe wezwania do zapłaty, będące niejako preludium do pozwu.
Spośród 22,5 tys. toczących się spraw frankowych większość jest już w apelacji
Jak podaje Millennium Bank w swoim sprawozdaniu półrocznym, na koniec czerwca 2025 roku był stroną w indywidualnych postępowaniach sądowych o 20 294 umowy kredytowe plus 2 305 umów z dawnego Euro Banku. Dane te nie uwzględniają pozwów zawierających roszczenia windykacyjne, wniesionych przez podmiot przeciwko kredytobiorcom. Bank podaje, że 46 proc. umów jest przedmiotem sporu w sądzie I instancji, natomiast 54 proc. trafiło już do apelacji.
Całkowita wartość roszczeń wniesionych przez powodów w tych sprawach wynosi 4 266,5 mln PLN i 339,8 mln CHF. Podmiot ujawnia ponadto, że ok. 4 140 (20 proc.) spraw wnieśli kredytobiorcy, którzy spłacili już swoje umowy, czy to przedterminowo, czy też zgodnie z harmonogramem. Dodatkowo w 860 sprawach doszło do spłaty kredytu już po wniesieniu powództwa przeciwko bankowi.
Millennium poświęca też nieco miejsca w raporcie sprawom sądowym, które zostały już definitywnie zakończone. Informuje, że sądy rozsądziły ostatecznie 12 303 sprawy (z czego 12 182 to postępowania zainicjowane przez klientów przeciwko bankowi, a 121 to sprawy windykacyjne wytoczone przez bank jego klientom). Wśród zakończonych spraw bank naliczył 3 732 ugody, 110 umorzeń, 81 wyroków korzystnych dla podmiotu i aż 8 380 wyroków korzystnych dla jego klientów – chodzi tu zarówno o unieważnienia umów, jak i konwersję zobowiązań na duet PLN+LIBOR. Niestety podmiot nie precyzuje, jaki udział procentowy w niekorzystnych dla niego wyrokach mają unieważnienia, a jaki odfrankowienia. Jednocześnie kredytodawca zapewnia, że podejmuje odpowiednie działania prawne, których celem jest zabezpieczenie zwrotu kapitału kredytu.
A jak wygląda sytuacja z ugodami? Okazuje się, że od początku funkcjonowania programu Millennium zdążył zawrzeć łącznie ponad 28 tys. dobrowolnych porozumień z klientami. W II kwartale 2025 roku frankowicze złożyli przeciwko Millennium nieznacznie ponad 1000 nowych pozwów. Bank podkreśla, że kwartalna liczba zawieranych ugód przekracza liczbę otrzymywanych powództw. Obecnie liczba składanych powództw jest zauważalnie niższa niż w zeszłym roku, czemu akurat trudno się dziwić: większość najbardziej zdeterminowanych kredytobiorców poszła już do sądu.
Millennium Bank rezygnuje z apelacji, bo chce szybciej i taniej zamknąć frankowy rozdział?
Od wielu miesięcy docierają do nas informacje, z których wynika, że Millennium Bank rozwija swoją strategię procesową polegającą na nieodwoływaniu się w przegrywanych sprawach o kredyty frankowe. Gdy sąd I instancji wydaje wyrok niekorzystny dla banku, zgodny z dominującą linią orzeczniczą, podmiot w niektórych przypadkach nie występuje nawet o uzasadnienie wyroku, a jeśli już występuje, zdarza się, że po jego otrzymaniu po prostu nie składa apelacji. Frankowicze powinni się w takim przypadku spodziewać kontaktu ze strony pełnomocnika banku, który może wyjść wobec nich z propozycją zawarcia porozumienia kompensacyjnego. Oczywiście jakiekolwiek formalności w tym zakresie powinny być dopełniane wyłącznie przy wsparciu doświadczonego prawnika – chociażby po to, by na końcu nie okazało się, że kredytobiorca nieświadomie zrezygnował z należnych mu odsetek ustawowych za opóźnienie lub z kosztów zastępstwa procesowego.
Poniżej prezentujemy dwa przykładowe wyroki w sprawach przeciwko Millennium, które stały się prawomocne w wyniku niezłożenia przez przegrany podmiot apelacji:
- XXVIII C 11635/21 – sprawa zakończona 9 października 2024 roku, wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie, który stwierdził nieważność umowy, zawartej przez strony w 2008 roku, ponadto zasądził od pozwanego Millennium Banku na rzecz powodów kwotę 223.387,05 zł z odsetkami ustawowymi za opóźnienie, liczonymi od 10 grudnia 2021 roku do dnia zapłaty. Postępowanie trwało 38 miesięcy, w jego ramach odbyła się jedna rozprawa, na której przesłuchani zostali powodowie. Na unieważnieniu umowy klienci Millennium Banku zyskali łącznie 417 tys. zł
- III C 1503/24 – sprawa rozsądzona dnia 24 lutego br. przez Sąd Okręgowy w Warszawie, który po trwającym 27 miesięcy postępowaniu unieważnił umowę kredytową kwestionowaną przez klientów Millennium Banku i zasądził od pozwanego na ich rzecz 278 192,55 zł plus odsetki ustawowe za opóźnienie, naliczane od 24 grudnia 2022 roku do dnia zapłaty. Także i w tej sprawie sąd przeprowadził tylko jedną rozprawę, na której pełnomocnicy stron potwierdzili swoje stanowiska. Na tym prawomocnym już wyroku frankowicze zyskali łącznie 243 tys. zł.
Obie sprawy były prowadzone przez kancelarię adwokata Pawła Borowskiego.
Co zmieni ustawa frankowa: czy kredytobiorcy zapragną nagle ugód?
Niewykluczone, że jeszcze przed końcem bieżącego roku Ministerstwu Sprawiedliwości uda się przeforsować ustawę frankową. Czy kredytobiorcy powinni kibicować temu projektowi? A może wręcz przeciwnie? Cóż, projekt zawiera pewne usprawnienia, które mogą przysłużyć się niektórym grupom kredytobiorców. Głównie tym, których sprawy trafiły na biurka sędziów mających opory przed przyznawaniem kredytobiorcom zabezpieczenia roszczeń. Jeśli ustawa wejdzie w życie, na mocy jej postanowień frankowicze będą mogli skorzystać z automatycznego wstrzymania wykonywania umowy po doręczeniu bankowi odpisu pozwu. Ale tylko w przypadkach, w których łącznie spłacili bankowi kwotę co najmniej równą kapitałowi kredytu.
Zdaniem Ministerstwa Finansów ustawa frankowa może negatywnie wpłynąć na zainteresowanie kredytobiorców ugodami i zamiast tego zmotywować ich do wybierania pozwu, a to ze względu na uproszczenie ścieżki sądowej oferowanej przez legislacyjne regulacje proponowane przez resort sprawiedliwości. Naszym zdaniem obawy Ministerstwa Finansów nie są uzasadnione. Tak naprawdę w projekcie ustawy znacznie łatwiej znaleźć rozwiązania wprost premiujące banki niż takie, które stanowią ukłon w stronę konsumentów. Wystarczy wspomnieć takie „wynalazki” jak:
- wydłużenie terminu na podniesienie potrącenia – bank będzie miał czas na skorzystanie z tego instrumentu aż do końca postępowania przed sądem II instancji, co – zdaniem ekspertów – może dołożyć sądom pracy i skomplikować wzajemne rozliczenia stron, a u konsumentów pogłębić stres związany z procesem
- uzależnienie przeniesienia kosztów sądowych (związanych z oddaleniem części powództwa kredytobiorcy w wyniku uwzględnienia potrącenia zgłoszonego przez bank) na pozwany podmiot od akceptacji przez kredytobiorcę potrącenia wzajemnych wierzytelności – rozwiązanie niezwykle kontrowersyjne, gdy weźmiemy pod uwagę, że część bankowych roszczeń może być już przedawniona
- zwrot połowy poniesionej przez bank opłaty za pozew (o zwrot kapitału), apelację lub skargę kasacyjną w przypadku wycofania sprawy maksymalnie do 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy – jest to rozwiązanie zaprojektowane specjalnie dla banków: żaden inny przedsiębiorca w Polsce, sądząc się z konsumentem, nie może liczyć na podobne przywileje.
Naszym zdaniem to nie Ministerstwo Finansów powinno obawiać się o przyszły los frankowych ugód, a UOKiK i Rzecznik Praw Obywatelskich powinni zainteresować się tym, w jakiej sytuacji resort sprawiedliwości chce postawić stronę konsumencką. Nic nie przemawia za tym, by ustawa frankowa miała zachęcić kredytobiorców do sądzenia się zamiast do przyjmowania ofert ugodowych banków.
Zaryzykujemy stwierdzenie, że ustawa nie zmieni podejścia kredytobiorców. Ci, którzy planowali pozwać bank, i tak to zrobią. Z kolei ci, którzy rozważali ugodę, nie zamkną się na ten pomysł. To od banku zależy, czy jego oferta zostanie przyjęta. Minęły czasy, w których wystarczyło zaproponować klientowi konwersję kredytu do PLN i symboliczne obniżenie salda do zapłaty. Dziś kredytobiorcy znają nie tylko swoje prawa, ale i szanse w sądzie – więc jeśli bank nie chce prowokować ich swoją ofertą do wyboru drogi sądowej, musi uwzględnić w tej propozycji bieżące otoczenie prawne. I to, ile kosztować go będzie alternatywa w postaci przegranego procesu sądowego.
PODSUMOWANIE:
Choć klienci Millennium Banku częściej podpisują z tym kredytodawcą ugody niż kierują przeciwko niemu pozwy o nieważność i/lub zapłatę, sytuacja podmiotu jest daleka od doskonałej. Świadczą o tym wciąż pokaźne rezerwy kwartalne, w dodatku zauważalnie wyższe od prognozowanych. Władze podmiotu podchodzą pragmatycznie do swoich szans na wygraną w sądzie – najprawdopodobniej właśnie dlatego Millennium w wielu sprawach decyduje się na akceptację swojej porażki na etapie sądu I instancji, co pozwala mu zaoszczędzić całkiem sporo na kosztach sądowych i… odsetkach ustawowych za opóźnienie.
Frankowicze, którzy wciąż rozważają sens złożenia powództwa, nie powinni czekać z decyzją do wejścia w życie ustawy frankowej. Wbrew obawom Ministerstwa Finansów, ta ustawa nie będzie stanowić dla strony konsumenckiej żadnego przełomu. Przynajmniej nie w ujęciu optymistycznym. Ustawa ureguluje to, co kredytobiorcom należy się od dawna, a dodatkowo udostępni bankom nowe możliwości komplikowania procesów, np. poprzez bardzo późne zgłaszanie zarzutu potrącenia.
Kredytobiorca może więcej zyskać, składając swój pozew teraz, przed wejściem w życie ustawy, gdy wciąż można liczyć na szybkie rozpatrzenie wniosku o zabezpieczenie roszczenia. Po zmianach legislacyjnych zabezpieczenie będzie automatyczne, ale ów automatyzm inicjowany będzie doręczeniem bankowi pozwu, na co trzeba czekać niekiedy nawet kilkanaście miesięcy.