Sądy w całym kraju masowo unieważniają umowy kredytów frankowych. Linia orzecznicza jest pod tym względem jasno wytyczona i sędziowie zasadniczo nie mają problemów ze sprawnym wydawaniem wyroków, które w bieżącym kwartale były w 95% korzystne dla Frankowiczów. Pojawił się jednak inny problem po zarekomendowaniu przez Sąd Najwyższy teorii dwóch kondykcji jako właściwej metody rozliczenia kredytobiorcy z bankiem.
Banki próbują minimalizować straty związane z przegrywaniem kolejnych procesów i zaczęły zgłaszać w sądach zarzut zatrzymania, w dodatku warunkowo, tj. wyłącznie na wypadek uznania umów kredytowych za nieważne. Sądy nie wypracowały na razie jednorodnego stanowiska czy taki zarzut jest zasadny. Na ten temat ma wypowiedzieć się Sąd Najwyższy, do którego pytanie w tej sprawie skierował w dniu 6 grudnia 2021 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku.
Teoria dwóch kondykcji, czyli odrębne roszczenia banku i kredytobiorcy
W 2021 roku zapadły dwie uchwały Sądu Najwyższego (z 16 lutego 2021 r., sygn. akt III CZP 11/20 oraz z 7 maja 2021 r., sygn. akt III CZP 6/21), rekomendujące do rozliczeń kredytobiorcy z bankiem po unieważnieniu umowy teorię dwóch kondykcji. Zgodnie z tym stanowiskiem, roszczenia są niezależne – kredytobiorca ma prawo domagać się od banku zwrotu wszelkich świadczeń wpłaconych tytułem kredytu, a bank żądać zwrotu kwoty pożyczonego kapitału.
Sąd Najwyższy uznał ponadto, że roszczenia konsumentów wynikające z nieuczciwych warunków w umowach nie przedawniają się. Podobnie orzekł TSUE w wyroku z dnia 22.04.2021 r. do sprawy C-485/19. Nie do końca rozstrzygnięta w orzecznictwie jest natomiast kwestia przedawnienia roszczeń banku. Sąd Najwyższy uznał, że bank może żądać zwrotu świadczenia od chwili, w której umowa kredytu stała się trwale bezskuteczna.
Banki podnoszą zarzut zatrzymania
Wraz z przyjęciem przez SN, że właściwa do rozliczeń po unieważnieniu umowy jest teoria dwóch kondykcji, banki zaczęły szukać sposobu na zabezpieczenie swoich roszczeń i zminimalizowanie strat związanych z porażkami w sądach. Jedną z metod jest zgłaszanie w sądzie ewentualnego zarzutu zatrzymania, na wypadek gdyby umowa została uznana za nieważną. W praktyce oznacza to, że banki przez cały czas trwania procesu uznają, że umowy frankowe są uczciwe i ważne, a z drugiej strony zgłaszają zarzut zatrzymania warunkowo, gdyby sąd jednak nie podzielił ich argumentacji.
Zarzut zatrzymania wynika bezpośrednio z zapisów art. 496 kodeksu cywilnego i warunkuje zwrot świadczenia wzajemnego zaoferowaniem przez drugą stronę zwrotu lub zabezpieczeniem swojego świadczenia. W ten sposób bank zabezpiecza się, że nie zwróci kredytobiorcy zasądzonych z tytułu nieważnej umowy świadczeń, dopóki kredytobiorca nie zagwarantuje, że odda pożyczony kapitał.
Przeczytaj: Teoria salda, Teoria dwóch kondycji, ustalenie nieważności – na czym polega i czy teoria dwóch kondycji jest faktycznie korzystniejsza?
Na razie sądy są podzielone mniej więcej po połowie co do zasadności zarzutu zatrzymania w odniesieniu do rozliczeń umów frankowych. Wątpliwości dotyczą tego czy umowy kredytowe można uznać za umowy wzajemne, a wyłącznie do takich zastosowanie ma prawo zatrzymania. Ponadto kontrowersje budzi to, czy zarzut może być zgłoszony jako ewentualny tj. stanowi niejako ubezpieczenie banku na wypadek, gdyby sąd uznał umowę kredytową za nieważną.
Kwestie te ma rozstrzygnąć Sąd Najwyższy, do którego pytanie w tej sprawie skierował Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Na rozstrzygnięcie przyjdzie nam jednak poczekać. Sędziowie sądów powszechnych już nie mają problemów z unieważnianiem umów, ale nadal nie posiadają wykładni w sprawie technicznego rozliczenia roszczeń z tego tytułu.
Zarzut zatrzymania niezasadny w umowach frankowych
Podstawowym dylematem wydaje się, czy umowa kredytu frankowego jest umową wzajemną, a tylko do takiego typu umowy odnosi się zarzut zatrzymania. O umowie wzajemnej można mówić wtedy, gdy obie strony się zobowiązują, że świadczenie jednej z nich ma być odpowiednikiem świadczenia drugiej. Zgodnie z zapisami kodeksu cywilnego dotyczy to umów, których przedmiotem są świadczenia o ekwiwalentnej wartości, ale różne rodzajowo.
Przykładem umowy wzajemnej jest umowa sprzedaży (np. towar za pieniądz), czy umowa o dzieło (praca za wynagrodzenie). W takich przypadkach jedna ze stron może zgłosić zarzut zatrzymania. Przykładowo, sprzedawca nie wyda towaru, dopóki kupujący nie wniesie określonej sumy środków pieniężnych.
Umowy kredytowe, w ocenie większości prawników, nie zaliczają się do umów wzajemnych, gdyż ich przedmiotem nie są świadczenia różne rodzajowo. Bank zobowiązuje się do oddania kredytobiorcy określonej sumy środków pieniężnych na czas oznaczony, a kredytobiorca jest zobligowany do oddania bankowi tego co otrzymał i do zapłaty odsetek oraz prowizji.
Przesądza to o dwustronnie zobowiązującym i odpłatnym charakterze umów kredytowych, jednak nie o tym, że są to umowy wzajemne. Nie można zatem odnosić do nich zarzutu zatrzymania, gdyż instytucja ta nie ma zastosowania do sytuacji zatrzymania wydania środków pieniężnych do czasu wydania przez drugą stronę środków pieniężnych. Właściwa do tego jest instytucja potrącenia (kompensacji).
Problemy w rozliczeniach
Rozstrzygnięcie czy bankom przysługuje zarzut zatrzymania w odniesieniu do roszczeń z tytułu nieważnej umowy frankowej jest istotny, gdyż skuteczne podniesienie przez bank tego zarzutu pozbawia kredytobiorców prawa do ustawowych odsetek za opóźnienie. Banki będą tym bardziej próbować grać na zwłokę, bo w przypadku uwzględnienia przez sąd zarzutu zatrzymania nie grozi im sankcja finansowa za przedłużanie postępowania sądowego. Frankowicze, nawet jeśli po latach uzyskają prawomocny wyrok unieważniający umowę, nie dostaną żadnej rekompensaty za lata procesu sądowego. Wydaje się to ze wszech miar niewłaściwe i krzywdzące dla kredytobiorców.
Odrębną kwestią są komplikacje na etapie egzekucji wyroku, jakie powoduje podniesienie zarzutu zatrzymania. Przepisy w tej sprawie są na tyle ogólne, że m.in. nie precyzują jak powinna wyglądać w tym przypadku egzekucja komornicza.
Duże kontrowersje budzi przede wszystkim możliwość stawiania zarzutu ewentualnego, gdyż składanie w toku procesu oświadczeń powinno być precyzyjne i nie obwarowane warunkami. Tymczasem banki nie uznają roszczeń kredytobiorców i utrzymują że umowy są ważne, a jednocześnie zabezpieczają się na wypadek, gdyby sąd wydał odmienny wyrok. Trzeba mieć nadzieję, że Sąd Najwyższy rozstrzygnie szybko te wątpliwości i wyeliminuje komplikacje przy rozliczeniach nieważnych umów kredytowych.