PLN - Polski złoty
CHF
4,35
wtorek, 23 kwietnia, 2024

Dlaczego bankom BARDZO OPŁACA SIĘ prowadzić z Frankowiczami procesy w sądach?

Przez ostatnie miesiące banki dwoją się i troją, by zniechęcić frankowiczów do wstępowania na drogę sądową. Świadczy o tym szeroko zakrojona akcja marketingowa we wiodących mediach branżowych, ale nie tylko. Wystarczy przyjrzeć się strategii sądowej banków, by dojść do wniosku, że ma ona tylko jeden cel: grę na zmęczenie. Kredytodawcy przegrywają w sądach z konsumentami na niespotykaną dotąd skalę: na 100 wytoczonych spraw aż 98 z nich kończy się korzystnie dla frankowiczów. Mimo to jednak banki nie są skłonne do proponowania sensownych ugód frankowych czy zawierania porozumień z kredytobiorcami, którzy już zdecydowali się na złożenie pozwu. Dlaczego tak się dzieje? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie.

Frankowa wojna na wyniszczenie: jaki jest jej cel?

Od słynnego wyroku TSUE w sprawie państwa Dziubak minęły już ponad 3 lata. Wydawać by się mogło, że to wystarczająco długi czas, by banki mogły przeorganizować swoją strategię procesową i dostosować się do nowych warunków orzeczniczych, krótko mówiąc, zaakceptować, że ich uprzywilejowana pozycja w sądach to już przeszłość. Krajowi orzecznicy nie mają już problemu, by na bazie polskich i unijnych przepisów unieważniać umowy kredytów frankowych w całości – takie wyroki zapadają zarówno w Wydziale Frankowym, jak i pozostałych sądach okręgowych, nawet tych zlokalizowanych w miastach powiatowych, gdzie spraw tego typu jest z zasady mniej. Logika podpowiada, że w tej sytuacji banki powinny starać się minimalizować swoje koszty, np. poprzez proponowanie kredytobiorcom rozsądnych warunków przewalutowania kredytu. Tak się jednak nie dzieje. Banki z niezwykłą opieszałością podchodziły do tworzenia pilotażu ugód zaleconego im przez szefa KNF. Do dziś tylko część instytucji przystąpiła do tego programu, a te, które mają go już w ofercie, nie przyłożyły się do zadania.

Warunki oferowane przez wiodące banki komercyjne w Polsce w zakresie ugód frankowych gwarantują mniej więcej 15 proc. korzyści, które kredytobiorca może uzyskać na drodze sądowej. Ugoda to konwersja kredytu na PLN, a także zmiana stawki oprocentowania z SARON na WIBOR. W bieżących realiach gospodarczo-ekonomicznych mało kto jest chętny na podpisanie takiego aneksu, gdyż w praktyce oznaczałoby to zamianę ryzyka walutowego na ryzyko oprocentowania. Teoretycznie banki mogłyby wyjść z inicjatywą i zacząć proponować kredytobiorcom usunięcie abuzywnych postanowień z ich umów kredytowych, głównie tych związanych z mechanizmem indeksacyjnym.

Gdyby bank wyszedł z propozycją tzw. odfrankowienia kredytu, czyli wyłączenia niedozwolonych warunków umownych, ponownego przeliczenia zobowiązania na złotówki i zachowania bieżącej stawki oprocentowania, wiele osób nawet nie rozważałoby pozwu. Pozwoliłoby to kredytodawcom na zatrzymanie środków, które wydają na sądzenie się z frankowiczami. A procesy te są dla banków kosztowne.

Zacznijmy od tego, że sprawa nie kończy się w sądzie okręgowym, bo bank od niekorzystnego wyroku wnosi niemal zawsze apelację. Na tym etapie zwykle jest zobowiązany przez sąd do rozliczenia się z klientem ze wzajemnie spełnionych świadczeń (co oznacza, że bank udzielił kredytu z zerowym oprocentowaniem) oraz zwrotu kosztów postępowania w I instancji (1000 zł za pozew + nawet 10 800 zł w związku z kosztami zastępstwa procesowego).

Apelacja wiąże się z wniesieniem opłaty liczonej od wartości sporu – wynosi ona 5 proc. – w przypadku sporów frankowych są to kolosalne kwoty, wynoszące nierzadko kilkadziesiąt tysięcy złotych. Bank nie odzyska tych pieniędzy, jeżeli sąd II instancji oddali apelację. A to przecież nie wszystko – bank poniesie kolejne wydatki związane z obciążeniem go kosztami postępowania w sądzie odwoławczym.

Warto też dodać, że wielu kredytobiorców walczy nie tylko o unieważnienie swojej umowy, ale też o ustawowe odsetki za zwłokę, których wysokość jest ściśle związana z aktualną stopą referencyjną.

W październiku 2022 roku odsetki te wynoszą już 12,25 proc. w skali roku. Nietrudno obliczyć, że jeśli sprawa będzie trwała łącznie 2 lata, a sąd zasądzi od banku na rzecz powoda odsetki liczone od momentu wpłynięcia pozwu, łączna kwota do zwrotu będzie wyższa o niemal 1/4.

Co ciekawe, niektóre banki nawet po wyroku sądu II instancji nie mają jeszcze dość i podnoszą zarzut zatrzymania, kierując skargę do Sądu Najwyższego. Prawdopodobieństwo, że wyrok SN będzie korzystny dla banku jest minimalne, dodatkowo skarga wydłuży całość procedury, wygeneruje dodatkowe koszty (bank musi ponownie wnieść opłatę w wysokości 5 proc. wartości sporu) i oczywiście spowoduje naliczenie kolejnych odsetek za zwłokę. Po odrzuceniu skargi kasacyjnej przez SN bank nie tylko nie odzyska uiszczonych opłat, ale będzie musiał też zwrócić koszt postępowania sądowego. Ponadto poniesie oczywiście gigantyczne koszty własnej obsługi prawnej, co tylko powiększy bilans strat.

Banki zbyt biedne, by płacić frankowiczom. Czy aby na pewno?

12 października odbyła się rozprawa przed TSUE w sprawie wynagrodzenia dla banków za bezumowne korzystanie z kapitału. W sprawie głos zabrał m.in. szef KNF, który próbował przekonać sędziów, że odmowa przyznania bankom prawa do tego rodzaju opłaty po unieważnieniu umowy kredytowej będzie miała katastrofalne skutki dla polskiego sektora finansowego i całej gospodarki.

KNF wyliczyła, że łączne koszty sektora finansowego w takim przypadku wyniosą 100 mld złotych, co może doprowadzić do upadłości jeden lub nawet kilka dużych banków.

Przewodniczący KNF przekonuje więc, że banki są zbyt biedne, by rozliczyć się z kredytobiorcami jedynie ze spełnionych świadczeń i trzeba je ratować, chociaż to właśnie one są odpowiedzialne za abuzywny charakter unieważnianych umów.

Jednocześnie te biedne banki są gotowe walczyć z frankowiczami w dwóch instancjach i dodatkowo jeszcze w Sądzie Najwyższym, ponosząc przy tym gigantyczne koszty, które razem wynoszą od kilkudziesięciu do nawet kilkuset (!) tysięcy złotych przy jednym postępowaniu. Frankowicze zakwestionowali do tej pory ok. 105 tys. umów, zatem przedmiotem sporu sądowego objęto jak dotąd jedynie 15 proc. wszystkich udzielonych kredytów waloryzowanych kursem franka.

Batalia konsumentów z kredytodawcami dopiero się rozkręca, a wkrótce do walki wkroczy nowa grupa – przedsiębiorcy, którym Sąd Najwyższy udostępnił furtkę do kwestionowania umów bez konieczności powoływania się na obecność w nich abuzywnych warunków.

Dodatkowo 8 września br. TSUE potwierdził, że pozwać bank za kredyt we frankach mogą też ci kredytobiorcy, którzy spłacili już swoje zobowiązanie lata temu – roszczenia restytucyjne konsumenta nie ulegają bowiem przedawnieniu, jeżeli nie wiedział on o istnieniu niedozwolonych zapisów w swojej umowie kredytowej.

Dlaczego zatem banki nie reagują na to ryzyko i nie próbują się dogadywać z frankowiczami? To bardzo proste: doszły po prostu do wniosku, że nawet mimo prokonsumenckiego orzecznictwa polskich sądów warto podnieść rękawicę i walczyć z kredytobiorcami do końca, pokazując niezdecydowanym klientom, że jeśli zdecydują się złożyć pozew, doczekają się swoich pieniędzy dopiero za kilka lat.

Dodatkowo banki wciąż podnoszą w mediach kwestię wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału, wnoszą też kontr pozwy wobec frankowiczów, czym pokazują, że nie rzucają słów na wiatr. To nic, że sądy oddalają roszczenia banków jako bezzasadne, co generuje dla nich kolejne koszty. Ważne jest, by wpoić kredytobiorcom, że postępowanie sądowe to wieloletni stres i liczne komplikacje – jeżeli część zniechęci się tą perspektywą i wybierze jednak ugodę lub dalszą potulną spłatę toksycznego zobowiązania, dla kredytodawcy będzie to sukces.

Jednocześnie sektor bankowy rozumie doskonale, że ma już niewiele czasu, by skłonić maksymalnie wielu klientów na ugody. Przebieg pierwszej rozprawy przed TSUE wskazuje na to, że sędziom nie podoba się sposób, w jaki banki w Polsce osiągają swe zyski i mało prawdopodobne, by chcieli ten system legitymizować.

Wyrok w sprawie zapadnie najpewniej wiosną przyszłego roku – jeżeli będzie niekorzystny dla sektora finansowego, dziesiątki, a może i setki tysięcy niezdecydowanych konsumentów ruszą do sądów po unieważnienie swojej umowy – a na hasło „ugoda” lub „wynagrodzenie za korzystanie z kapitału” będą reagować już tylko śmiechem.

To właśnie stąd wzmożona aktywność największych banków na polu zachwalania ugód – kredytodawcy wiedzą, że to ostatni dzwonek, by „ożenić” klientów z ugodą. Potem pozostanie już tylko odliczanie czasu do restrukturyzacji i zmiany szyldu, czyli ucieczka od zobowiązań drogą Getin Banku. To groźny scenariusz dla samych kredytobiorców, ponieważ ciężko wyegzekwować postanowienia prawomocnego wyroku, gdy podmiot, którego roszczenie dotyczy, znajduje się w restrukturyzacji – niezdecydowani frankowicze nie powinni więc czekać na kolejny wyrok TSUE, tylko już teraz składać pozwy wraz z wnioskami o zabezpieczenie roszczeń, bo tylko w ten sposób mogą zminimalizować prawdopodobieństwo, że bank wywinie się od odpowiedzialności.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze