W niespełna tydzień po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych swoje oczekiwania wobec nowego rządu zaczęli formułować prezesi działających w Polsce banków z większościowym udziałem kapitału zagranicznego. Na łamach portalu Money.pl ukazały się właśnie dwie eksperckie opinie prezesów banków BNP Paribas oraz mBanku. Najwyraźniej wyczuli oni wiatr zmian politycznych w Polsce i próbują na tym ugrać jak najwięcej dla kierowanych przez siebie instytucji. Oprócz wybijającej się na pierwszy plan krytyki poczynań rządu PiS w sferze gospodarczej, pojawiają się także postulaty dotyczące Frankowiczów. Prezes BNP Paribas Przemysław Gdański nazywa kredyty frankowe „węzłem gordyjskim polskiego sektora bankowego” i sugeruje, że nowy rząd powinien rozwiązać ten problem w formie ustawy. Natomiast prezes mBanku Cezary Stypułkowski wprost obwinia władze państwowe o to, że doprowadziły do masowego podważania zobowiązań i unieważniania umów kredytowych przez sądy. Czy nowy rząd posłucha głosu bankierów łamiących na potęgę prawa konsumentów?
- Wysoka inflacja, rosnący niebezpiecznie dług publiczny, niepewność przepisów podatkowych oraz nadmierny interwencjonizm państwa w gospodarkę. To główne zarzuty wysuwane wobec rządu PiS przez prezesów dwóch banków komercyjnych.
- Prezesi banków nie ukrywają, że liczą na nowy rząd utworzony przez partie opozycyjne i ułożenie na nowo relacji w formie konstruktywnego dialogu.
- Przedstawiciele dwóch banków posiadających spore portfele kredytów frankowych otwarcie krytykują dotychczasowe władze za bierność i zaczynają na nowo lobbować za ustawą frankową.
- W opiniach eksperckich prezesów banków BNP Paribas oraz mBanku ewidentnie zabrakło słów krytyki pod własnym adresem. Banki łamiące od lat przepisy i ignorujące prawa konsumentów teraz oczekują pomocy od państwa polskiego, licząc na to że coś ugrają na krytyce rządów PiS.
- Główne ugrupowania polityczne, które dostały się do Parlamentu, raczej nie przewidują pomocy dla banków w zakresie pozbycia się problemu Frankowiczów. Przeciwnie, przed wyborami obiecywały kredytobiorcom usprawnienie spraw sądowych, przyspieszenie postępowań o unieważnienie wadliwych kredytów oraz ułatwienia w uzyskiwaniu zabezpieczeń polegających na wstrzymaniu spłaty rat.
Prezesi banków frankowych krytykują rządy PiS i liczą na nowe otwarcie
W poniedziałek 16 października, kiedy znane już były sondażowe wyniki wyborów parlamentarnych, widać było optymizm na giełdzie oraz wśród inwestorów, którzy liczą na zwrot w dotychczasowej polityce władz krajowych. Po kilku dniach od ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów coraz bardziej klarowne stają się powyborcze układanki. Z dużym prawdopodobieństwem nowy rząd w Polsce utworzą partie opozycyjne, bo rządzący przez osiem ostatnich lat PiS nie uzyskał większości w Parlamencie.
Na zmiany liczą także banki działające w Polsce. W ostatni czwartek i piątek na łamach Money.pl ukazały się dwa obszerne artykuły, będące formą oceny eksperckiej, nakreślone rękami prezesów dwóch dużych banków działających w Polsce i notowanych na GPW. Chodzi o bank BNP Paribas z większościowym udziałem francuskim oraz mBank należący do niemieckiego Commerzbanku.
W obu opiniach na pierwszy plan wybija się krytyka poczynań rządu PiS w sferze gospodarczej, zwłaszcza jeśli chodzi o narastający dług publiczny, wysoką inflację, a także konflikt z Komisją Europejską o środki z KPO. O ile prezes BNP Paribas Przemek Gdański wypowiada się w bardziej koncyliacyjnym tonie i nawołuje nowy rząd do konstruktywnego dialogu z sektorem bankowym, to jego odpowiednik z mBanku nie przebiera w słowach.
Cezary Stypułkowski obwinia rządy w Polsce po 2015 roku o populizm i daleko posunięty interwencjonizm państwa przejawiający się w nakładaniu na przedsiębiorców licznych podatków i danin oraz regulowaniu cen w oderwaniu od realiów rynkowych. Ponadto wskazuje na wyprowadzanie przez rząd wydatków publicznych poza budżet i drukowanie „pustego pieniądza” a także nadmierną skalę upaństwowienia gospodarki, co – jak przypomina – było główną przyczyną klęski gospodarczej PRL.
Oczywiście w obu opiniach nie zabrakło też narzekań na wysokie obciążenia nałożone przez państwo na sektor bankowy, które hamują zdolność banków do finansowania inwestycji w gospodarce. Wymieniane są tutaj przede wszystkim rządowe wakacje kredytowe, podatek bankowy, wpłaty na System Ochrony Banków Komercyjnych (SOBK), Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG), Fundusz Wsparcia Kredytobiorców (FWK) i oczywiście … rezerwy na kredyty frankowe.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!
Banki obwiniają państwo za unieważnianie przez sądy wadliwych kredytów frankowych
Po wyborach jak bumerang powraca temat ustawy frankowej. Przypomnijmy, że już po ogłoszeniu w lutym br. opinii Rzecznika Generalnego TSUE dotyczącej roszczeń banków o tzw. wynagrodzenie za korzystanie z kapitału sektor bankowy wspierany przez Komisję Nadzoru Finansowego zaczął prace nad ustawą, która zmuszałaby Frankowiczów do negocjowania z bankami warunków ugód. Wkrótce okazało się jednak, że pomysł ten nie ma poparcia politycznego i sam Premier Morawiecki zakomunikował, że do czasu wyborów nie będą podejmowane żadne prace legislacyjne regulujące kwestie kredytów frankowych.
Teraz prezes banku BNP Paribas znowu nawołuje polityków do podjęcia prac nad ustawą frankową, która – w jego opinii – ma być mieczem przecinającym węzeł gordyjski jakim dla sektora bankowego są kredyty frankowe. Przy tym twierdzi, że politycy ignorują fakt braku jednolitego orzecznictwa sądów oraz różnej interpretacji wyroków TSUE. Rosnące rezerwy na kredyty w CHF wskazuje jako jeden z powodów ograniczenia zdolności banków do finansowania gospodarki.
Prezes mBanku Cezary Stypułkowski idzie jeszcze dalej, bo wprost obwinia władze państwowe za to, że dopuściły do masowego podważania przez Frankowiczów umów kredytowych i unieważniania ich przez sądy. Rząd PiS – kierując opinię do TSUE – miał promować proces kwestionowania zawartych umów oraz ułatwiać dłużnikom niewywiązywanie się z zaciągniętych zobowiązań. W ten sposób naruszona miała zostać jedna z fundamentalnych zasad funkcjonowania gospodarki tj. niewzruszalność zawieranych umów oraz wynikających z nich zobowiązań finansowych. Według C. Stypułkowskiego państwo dbało wyłącznie o ściągalność należności fiskalnych, a u pozostałych dłużników nie wyrobiło przekonania o konieczności zwrotu pożyczonych pieniędzy.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!
Czy prezesi banków ugrają coś w sprawie Frankowiczów jadąc na krytyce dotychczasowego rządu?
Prezesi banków frankowych ewidentnie liczą na bardziej liberalne podejście przez nowy rząd do kwestii gospodarczych i zwolnienie sektora z licznych obciążeń, w tym rezerw na kredyty frankowe. W jednym trzeba im przyznać rację – politycy zawiedli w sprawie kredytów frankowych, ale z drugiej strony – to same banki torpedowały przez lata wysiłki podejmowane w kierunku wypracowania rozwiązania systemowego.
Teraz jest na to zbyt późno i żadne z głównych ugrupowań politycznych, które dostały się do Sejmu, nie wspomina o ustawie frankowej. Wprost przeciwnie, partie te są na ogół za usprawnieniem procesów sądowych, opowiadają się za karaniem banków za działania niezgodne z prawem i deklarują, że będą respektować orzecznictwo TSUE.
PiS obiecał Frankowiczom przed wyborami szybką ścieżkę sądową, przerzucenie ciężaru dowodowego z obywateli na banki i usprawnienie procesów.
Koalicja Obywatelska w programie wyborczym zaproponowała szybsze terminy rozpraw, rezygnację z postępowania przygotowawczego, ułatwienia w uzyskiwaniu sądowego zabezpieczenia roszczeń, ograniczenie dowodów z zeznań świadków oraz przesłuchanie stron na pierwszej rozprawie. Polska 2050 opowiedziała się za grupowymi ugodami zgodnymi z linią orzeczniczą TSUE. Lewica chce kontroli NIK w KNF w związku z bezczynnością organów państwa i aprobowaniem niezgodnych z prawem działań banków, a także kontroli przez UOKiK wzorców umownych. Jedynie Konfederacja mówi o wprowadzeniu mechanizmu zakładającego rozliczenie kredytów frankowych tak aby po 1/3 kosztów ponieśli kredytobiorcy, banki oraz państwo.
Wydaje się, że zaostrzenie retoryki przez prezesów banków i i krytyka ostatnich rządów za indolencję w sprawie kredytów frankowych niewiele zmieni. Marzeniem ściętej głowy jest zwolnienie banków z obowiązku zawiązywania rezerw na kredyty frankowe, czy tym bardziej odwrócenie utrwalonej już linii orzeczniczej sądów oraz ignorowanie wykładni TSUE.
Banki muszą posypać głowę popiołem i przyznać, że same skonstruowały nieuczciwe i obarczone wadami prawnymi umowy, a teraz powinny wypić piwo, które nawarzyły. Z jakiego powodu polskie państwo miałoby ponosić koszty niezgodnych z prawem działań wielkich korporacji finansowych? Zrzucanie winy na rząd i regulatorów nie pomoże bankom. Sądy dziś masowo unieważniają umowy kredytów waloryzowanych kursem franka szwajcarskiego, a odsetek prawomocnych przegranych banków sięga już prawie 99 proc.